Sukces...sukces...kolejny 1 kg mniej Tym bardziej się ciesze gdyż wiecie że dzięki mojemu słodziakowi 4-ro miesięcznemu cierpię na "przymusową bezsenność" więc jak łatwo można się domyślić wyglądam jak 7 nieszczęść razem wziętych
A tu taka niespodzianka i od razu banan na twarzy
W chwili wolnej kiedy synuś spał a ja oderwałam się od superowej książki poczytałam co tam u Was i wychodzi że też wszystko zmierza w superowym kierunku Bardzo bardzo się ciesze z Waszych sukcesów I tak trzymać laleczki
A teraz coś co mnie rozbawiło do łez....
Więc Laseczki Moje Kochane Bierzemy Się W Garść... Chociaż To Taki Słodki Ciężar
Czy Wy to widzicie???? 1,30 kg mniej Ale sie narobiło...albo porobiło co...???
No to od początku...Ćwiczyć ćwiczę ale nie regularnie dzień w dzień... Ale ale...spacerki codzienne po 4h zaliczam wytrwale (a pchając wózek przed sobą to i ręce ćwiczę ) W niedziele 9 lutego odbyły się chrzciny naszego synka Mateusza, teraz to już aniołek bez dwóch zdań...gdyby tylko chciał spać w nocy...? Jednak każdy kij ma dwa końce i znalazłam superowe wyjście z tej męczącej sytuacji (tzn. nie narzekam...ale spać po 2h to koszmar nawet dla najbardziej cierpliwej mamy ). Otóż moje koffane wyobraźcie sobie że skoro już muszę wstawać w nocy i husiać na rączkach bo synek cierpi z powodu kolek a i dziąsła mu dają strasznie w kość...to husiam ale ćwicząc przy tym ręce i nogi jednocześnie Tak rytmicznie kołysam maluszka ze zwykle rano mam zakwasy I wychodzi z tego że i taka aktywność przynosi efekty Jak wspomniałam to w niedziele odbyły sie chrzciny naszego smerfusia, jadłam normalnie ale nie nażerając się!!! A przyznać się muszę ze większości smakołyków nie tknęłam...I nie powiem...dumna jestem z siebie jak paw Wczoraj natomiast rocznica ślubu nam wypadła ale że mąż poszedł do pracy to dopiero dziś będziemy ją świętować w gronie rodziny i też z tej okazji przygotowałam tort i ciasto Fale Dunaju...Słowo zjem kawałek i ani okruszka
Bardzo sie ciesze z takiego obrotu sytuacji...tak ładnie zaczyna wyglądać mój pasek postępu
A wam jak idzie?? Postaram sie poczytać Was wieczorkiem jak moje brzdące pójdą spać i będę miała chwilkę na troszke ćwiczeń (ewentualnie poćwiczymy razem z mężem...w końcy to też extra aktywność)
Bardzo Wam dziękuje za wsparcie i dobre słowo, teraz widzę jakie to motywujące
Uśmiechajcie się jak najczęściej...nawet jak waga ani drgnie !!! Co najwyżej postraszcie że weźmiecie z nią rozwód na jakiś czas...na pewno weźmie to sobie do serc a i odpuści
Z ręka na serduszku wiem to z własnego doświadczenia...
Ja Tak galopem Wczorajszy dzień w moim wykonaniu bardzo aktywny....gonitwa i ostatnie przygotowania do chrzcin synka które mamy w ta niedziele :) Ale nie zabrakło mi czasu na prawie 4h spacerek z brzdącem przy okazji starsza córcia pogoniła i poszalała:) Musze przyznać ze dzieci maja mnóstwo energii :) Po 2h zabawy z córka na powietrzu myślałam ze będę potrzebować reanimacji :D a ten mały szkut szalał dalej :) Chwilami od samego patrzenia na dzieci można sie zmęczyć :D Co jak co ale niestety nie ćwiczyłam (no poza spacerkiem) bo punkt 6 rano dostałam @ a u mnie to jak gigantyczny kataklizm...bez ketonalu ani rusz!!! Ale mine miałam świetna kiedy rano jak zawsze wskoczyłam na wage a tam spadek masy ciała i to o prawie 1,5 kg....? Przezornie jednak nie zmieniam paska bo po co sie rozczarować a podczas @ hormony szaleją!!! No i nie mam żywcem czasu na czytanie Waszych pamiętników :( a strasznie lubię je czytać bo bardzo sie nakręcam pozytywnie i przekładam to na ćwiczenia a z tego zawsze sa efekty :D Czasem wejde przez kome na spacerq żeby luknąć co u Was ale to nie to samo co siąść wygodnie w fotelu z lapkiem na kolankach :) a poza tym na spacerkach przeważnie czytam książki :)
No cóż moje robaczki...muszę zmykać bo synuś nie daje za wygraną...a córcia domaga sie śniadania :)
No i coś motywującego :)
Miłego dnia Wam wszystkim życzę i spektakularnych efektów :*
Czas sie przyznać jak mi poszło wczoraj z ćwiczeniami z Mel B...?? Przyznam ze było całkiem znośnie jednak nie podołałam całemu treningowi a w szczególności jak trzeba było zrobić ćwiczenia przypominające pompki .... Zdałam sobie sprawę ze mam zajebiście zapuszczone ciało a w sumie toi mięśnie Nie ma sie czym chwalić ale takie sa realia....Kiedy nie byłam w stanie wykonac jakiegos cwiczenia ewentualnie tępo i intensywnośc mnie przerastały podmieniałam je na np. brzuszki,brzuszki skośne,przysiady i moje ulubione...skoki n skakance.Ogólnie wyszło mi 25 minut ćwiczeń
Dzis tez podwijam rękawy...a co Pozdrawiam i do poczytania
Tak pięknie sie zapowiadało...tak pięknie!!! I co??? I porażka....
Wstaliśmy dzis z synkiem o 5:48,wparowaliśmy do kuchni i jak zawsze kawa (brakło mi mleka i musiałam wypić czarną z pół łyżeczki cukru!!) która na "dzień dobry" wywaliła mi na twarzy okropny grymas (nie smakuje mi słodzona...ale to mleko...) Córcia zdążyła wstać, wyszykowałam ją do przedszkola i około 7:40 wyszła z dziadziem a ja na szybko zrobiłam sobie 2 kromeczki z super pysznego razowca z białym serkiem i połowa świeżej papryki Taka byłam grzeczna i dumna jednocześnie, zważywszy ze nie powiedziałam sobie ostatecznie START - zaczynamy dziś! Przygotowałam sobie wszystko w domku tak jak ma być na moje oko ( w końcu wiem najlepiej) i juz o 9:20 byłam z synkiem na spacerku bo takie piekne słoneczko...nic tylko korzystać Zabrałam ze soba książkę i nawet nie przypuszczałam ze przeczytam prawie 150 stron (bardzo lubię czytać,tylko ciekawa jestem gdzie była moja pasja kiedy w budzie trzeba było czytać lektury???) i to ot tak :) Spacer trwał do 13:20 bo synuś głodny a jak głodny to super wściekły!! Po karmieniu znowu n polko na jakieś jeszcze 2,5h (przy okazji odebraliśmy córcie z przedszkola) No i wróciliśmy do domciu i co??? I tu juz nie jest tak kolorowo....z Córcią opędzlowałyśmy paczke chipsów solonych (ja taką spora garść a mała 2)W miedzy czasie synek bardzo marudził bo strasznie dokuczają mu dziąsełka...to żeby sie pocieszyć ( sama siebie...jaka jestem troskliwa o sama siebie???) machnęłam jeszcze białego michaszka.Dobrze ze był tylko jeden na widoku bo by tylko papierki fruwały a z małym na rękach nie chciało mi sie spinac do szafek w kuchni Maluszek tak dawał popalic ze o 18:45 byłam u kresu wytrzymałości wiec zrobilismy z córeczka kapiel i 20 minut bawilismy sie z małym w wodzie potem szybka flacha i lulu. No i synek spi jak susełCórcia pooglądała bajki na dobranoc(taki rytułał), zjadła kolacje,zaliczyła kapiel i tez juz lula, wiec i ona śpi jak aniołek Ja natomiast na kolacje zrobiłam sobie talerz na zupkę napakowany 4 rodzajami sałat + cykoria do tego gigantyczny pomidorek pokrojony w ósemki i polane dresingiem na bazie jogurtu naturalnego (mały kubek) łyzeczki cukru i 1,5 łyzki stołowej octu winnego. Taka ot sałatka...zdrowa, lekka i PYSZNA!!!! Zjadłam i zasiadłam przed lapkiem i stukam i dochodzę do wniosku ze te chipsy i michałek sam sie nie ulotni z organizmu wiec ambitnie (jak narazie) planuje jeszcze sie troszke poruszać...i wybrałam taki motyw:
Ciekawa jestem ile wytrzymam ale jak nie spróbuje to sie nie przekonam no nie???
Więc trzymajcie kciuki za mnie Oczywiście napisze rzetelnie jak mi poszło....Buziaczki robaczki
Zastanawiający temat co?? Bo prawda taka że nie warto sie oszukiwać!! Ja przez to ciągłe myślenie dochodzę coraz to do nowych wniosków które zaskakują a raczej ...szokują nawet mnie!! Nawet nie wiedziałam ze stać mnie na taką szczerość wobec samej siebie...
Przeglądnęłam parę treningów Ewy na YT i trzeba przyznać ze faktycznie interesujące i spokojnie mogłabym zakasać rękawy po pachy i gapiąc sie w monitor jak najdokładniej odtwarzać ćwiczenia tylko....dopada mnie gigantyczny zwierz - LEŃ !!!
Dzień zwykle zaczynam około 5-6 rano to akurat uwarunkowane jest od mojej młodszej pociechy. Synek nie ma jeszcze 4 m-cy a przechodzi od około 3 tyg straszny okres ząbkowania i niestety żadne żele czy środki uśmierzające ból nie są wstanie przynieść mu ulgi a mnie przespania choć 4h w nocy Ale ale...nie zmienia to faktu ze jak taki mały szkrabek uśmiechnie sie to kolana miękną I wszystkie niedogodności mamusi idą precz...!!! Więc siłą rzeczy od rana kiedy starsza córcia idzie do przedszkola zajmujemy sie zabawą,sprzątaniem, gotowaniem i spacerkami - te sa najfajniejsze bo maluch śpi spokojnie a ja na świeżym powietrzu nie zasypiam na stojąco Spacerujemy po około 4h dziennie i to spacerki w moim wykonaniu takie ze mi sie pot po tyłku leje!!! dosłownie!!! Najlepsze określenie na mój chód to szybki marsz,ale to mam od zawsze.Na koniec jeszcze dreptamy po Córkę i wleczemy sie do domku. W sumie to nie dużo ale pierwszy wysiłek fizyczny jakiś tam mam...A do tego husianie synka na rękach...też dość energiczne ze mięśni ud i ramion zwykle nie czuje po całym dniu Do tego zabawy we 3 ewentualnie w 4 jak mąż nie pracuje Maluszek idzie spać między 19-20 każdego dnia a córcia zaraz po nim około 20:30 i wtedy nadarza sie okazja do poświęcenia czasu dla siebie a ja o niczym innym nie marze tylko sie położyć i zasnąć do pierwszej pobudki około 23 a potem to nawet co godzinke...i tak noc w noc odkąd ząbkuje!
A najgorsze jest to ze nawet to co napisałam (a jest to cała prawda!!! ) traktuje jak wykręcanie sie od ćwiczeń...a tak naprawdę od walki o zdrowy tryb życia!! A co jest w tym wszystkim zaskakujący??? Ja sobie z tego zdaje sprawę!!! I co zrobić z takim beznadziejnym przypadkiem???
Ogólnie powinnam zmienić pasek postępu na -1kg ale poczekam jeszcze...Sądzę ze tan nikły spadek spowodowany jest tym ze nie mam czasu na normalne posiłki tylko "łykam" z synkiem na rękach próbując uśmierzać bolesne dziąsełka....i piciem hektolitrów kawy białej bez cukru żebym nie padła...
Będe bardzo mocno trzymać za Was robaczki kciuki....ale mam prośbę..? Wy swoje trzymajcie za mnie żebym nie padła na którymś spacerku bo kto lepiej zajmie sie dziećmi niż mama???