Od dawna staram się jeść zdrowo. W sumie od ponad półtora roku tak konkretnie. Odkad wpadłam na książkę "zamień chemię na jedzienie". Zaczęła się moje wielka edukacja i kolejne książki, blogi, czytanie etykiet. Bywają gorsze chwile ale generalnie moja świadomość żywieniowa jest na takim poziomie że staram się trzymać. Efekt... Jakiś spadek wagi... około 4-5 kilo. Ale od jakiegoś czasu stop. Zaczęłam chodzić na siłownię... no cóż. Nie tyje, ale i nie chudne. Od grudnia nic. Gdzieś robię błąd. Dlatego dieta z vitalią. Nie pierwsza w ciągu ostatnich kilku lat, ale tą mam nadzieję doprowadzić do końca. I co się dziś stało... chyba jakaś psychologia, bo o ile od kilku tygodni nie miałam czekolady ani cukru w ustach, o tyle dziś rzuciłam się na połączenie białego cukru, tluszczy palmowych-trans, barwników, przeciwutleniaczy, przeciwzbrylaczy itd. Ogólnie gwóźdź do trumny poprzez raka wszystkiego zwany-czekoladki. I nawet świadomość że jutro będę przez to ospała, zmęczona, dostanę wzdeć i biegunkę, że czuję się fatalnie po takich produktach... jakoś to ucichło z tyłu głowy. Nie dlatego że naprawdę miałam na nie ochotę... Ani że jakoś specjalnie za nimi przepadam... nawet w tłusty czwartek nic. Zero słodyczy i nie mam z tym problemu. Wszystko przez świadomość że za kilka dni dieta... I tak na zapas zjadłam. Bo później nie będzie wolno. Bo jak dieta to na 100%. Chociaż wcale się po tych kulkach cukru i tłuszczy lepiej nie poczułam. Wcale mi nie smakowały... ale jadłam. Bo jeszcze przez kilka dni mogę... Niesamowite jaki człowiek jest durny...
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.