Wczorajszy dzień mogę zaliczyć do udanych, diety przestrzegałam i odstępstwa były minimalne-z czego jestem zadowolona. Widocznie jak narkoman muszę się odzwyczajać od najgorszego stopniowo,ale dobre i to.
Najważniejsze jest by przeć naprzód i się nie załamywać albo poddawać.
Ja na razie czuję mus parcia do przodu,w walce o wymarzoną sylwetkę.
Mam nadzieję, że do połowy sierpnia jakieś efekty będą już widoczne gołym okiem, bo mam wesele brata i chciałabym założyć coś co wyglądem nie przypomina namiotu
Najciężej jest wieczorem gdy wszyscy siedzą przed telewizorem i coś zajadają a ja patrzę tęsknym wzrokiem i udaję ,że mnie to nie dotyczy, a w rzeczywistości to aż skręca w środku.
Inną sprawą jest, że coś takiego funkcjonuje-im bardziej myślisz o diecie tym bardziej chcesz jeść i jesteś głodny, to siedzi gdzieś w psychice.
Jutro pierwsze ważenie, a ja mam stracha i boję się ,że nic mniej na wadze nie będzie i jednocześnie mam nadzieję, że to mnie nie podłamie a raczej zmobilizuje dupsko do dyscypliny.