Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malgorzaata

kobieta, 44 lat, Zgierz

170 cm, 99.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 października 2011 , Komentarze (2)

Waga jest bezlitosna :(( Dzisiejszy poranek lekko mnie zirytował. Mimo że trzymam się od kilku dni wyznaczonego planu to waga wzrosła znowu o prawie 1 kg  Gdzieś popełniam błąd ale sama nie wiem gdzie. Jest mi dzisiaj źle i smutno   sama już nie wiem co mam jeść. Białego pieczywa i ziemniaków nie dotykam już od kilku dobrych miesięcy. Mięsko staram się jadać albo pieczone w piekarniku w foli albo gotowane. Ostatni posiłek najpóźniej godzina 19. I nadaj nic, stoję w miejscu z tendencją wzrostową.

Skarcić się mogę za brak ruchu w ostatnim czasie, ale nawał pracy skutecznie mi to uniemożliwia. Obiecałam sobie powrót do fitnessu w listopadzie. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

 

Nadal nie jem słodyczy i nie pije alkoholu, choć pokusa wczoraj była ogromna. Muszę gdzieś pochować te wszystkie wina w domu bo oszaleję   W weekend zapowiadają się 3 imprezy. Już zadeklarowałam się że mogę być kierowcą. Dzieki temu będę się pilnować.

 

Okresu jak nie było tak nie ma. Czuję pobolewanie w dolnej partii brzucha. Może to właśnie przez brak okresu waga wzrosła?? A może jestem już w ciąży??  Poczekam jeszcze do końca tygodnia i zrobię pierwszy test. Gdyby wyszedł pozytywnie moja radość byłaby nie do opisania.

Menu na dzisiaj:

Śniadanie: 3 kromki chlebka wasy z białym serkiem posmyrane delikatnie żórawiną

Obiad:  chińszczyzna z wołowinką i ryżem (oczywiście domowej roboty)

Podwieczorek: pomarańcza albo jogobella. Zobaczymy na co będę miała ochotę.

Kolacja: jeszcze nic nie wymyśliłam, chyba będę improwizować.

 

Czas wracać do pracy. Tak to już jest jak nie ma kota to myszy harcują , ale kocisko wraca już do biura więc trzeba wziąć się za robotę

 

18 października 2011 , Komentarze (3)

Minął okrągły miesiąc od mojego ostatniego wpisu. Pamiętnik strasznie zaniedbany, ale usprawiedliwienie jest solidne

Niby tylko miesiąc a zmiana jest dość znacząca. Juz jestem po swoim weselichu. Wszystko wyszło cudownie. Tyle nerw było przed imprezą a teraz z perspektywy czasu myślę że to nie było istotne. Jeszcze przed samym weselem w piątek Pan z orkiestry zdzwonił poinformować mnie że wokalistka na której bardzo mi zależało nie będzie mogła zaśpiewać na naszym weselu. Szok, płacz, lament. W rezultacie zaśpiewała inna Pani o równie pięknym głosie. Goście byli zachwyceni. W kościele zero stresu, cały czas uśmiechnięta. Wszystko pamiętam, pamiętam dokładnie kto składał mi życzenia i co mi ludzie składali. Świadomość mnie nie opuściła w tym jednym jakże ważnym dla mnie dniu  Mojego męża nerwy troszkę zjadły i stresował się w kościele ale ogólnie dał radę. Na samej imprezie goście bawili się wyśmienicie. Wymęczyli nas do 6 rano. Zaczeliśmy zabawę pierwszym tańcem i skończyliśmy o 6 ostatnim tańcem. Tylko ta noc jakoś tak szybko zleciała

Niestety nie mam jeszcze żadnych zdjęć, ale jak tylko coś dostanę na pewno tu wrzucę.

Później była równie przyjemna część mojego urlopu. W ramach podróży poślubnej wybraliśmy się z mężem na Kretę. Było bosko, cudownie, faktastycznie

Tu w tym miejscu pochwalę się foteczkami oczywiście:

Z moim wybrankiem losu :)

Żeby nie było że nie miałam żadnej aktywności fizycznej  oto dowód:

A ty mamy widok z naszego tarasu i wieczór kreteński:

A tu żeby pokazać Wam że wcale tak fajnie na koniec nie było strajk na greckim lotniku i ogólnie jeden wielki chaos:

 

Zdjęcia z wesela będą później

A teraz such fakty o mojej wadze.... Po pierwsze wzrost o kolejne 5 kg z czego 2 już zrzuciłam i w ogólnym rozrachunku teraz jest 95,7 kg. Istna masakra. No ale tak to już jest jak się zapomina o wszystkim i człowiek cieszy się pełnią życia

W niedzielę postanowiłam wprowadzić w życie plan 50 dniowy. Przez te 50 dni nie będę jadła słodyczy i nie będę piła alkoholu. Oczywiście zdaję sobie sprawę że to nie wystarczy. Od listopada wracam na fitness. Dwa razy w tygodniu tak jak to miało miejsce przed ślubem. Zajęcia z body step i zajęcia z fat burning. Do tego wracam oczywiście postaram się jeść dietetycznie.

Wczorajsze menu:

Śniadanie: razowa bułeczka + wędlinka + serek brie (wiem że nie jest to dietetyczne jednak jestem od niego uzależniona)

Drugie śniadanie: jogurt naturalny + musli benco + kilka szt. suszonej żurawiny + soczek z marchwi

Obiad: chinszczyzna + sałatka z pomidorka, ogórka, sałaty, rzodkiewki, papryki i sera feta.

W zasadzie to tyle, gdzieś po drodzę wpadł jeszcze jakiś owoc.

Dzisiaj zrezygnowałam z bułki razowej bo okazuje się że mam po niej straszna zgagę  w związku z tym na śniadanko zjadłam trzy kanapeczki z chlebka wasa + rzodkiewki + biały ser

Obiad: wczorajsza chińszczyzna i wczorajsza sałatka z fety.

Ok 15 zjem pomarańczkę a na kolacje wybiorę coś lekkiego ale jeszcze nie wiem co.

Do słodyczy mnie nie ciągnie, gorzej z alkoholem bo mam w domu ponad 100 butelek wina które dostaliśmy w prezencie ślubnym zamiast kwiatków .

Podsumowując dodam że spóźnia mi się okres więc może czas spędzony na Krecie nie będzie bezowocny  ale nie chce zapeszać. To opoźnienie może byc również spowodowane właśnie zmiana klimatu. Zobaczymy, brzusio coś mnie pobolewa więc znając moje szczęście to na pewno okres dostane ale z opóźnieniem.

Na dziś tylę, lecę popracować bo mnie zaraz dyro na dywanik wezwie że nic nie robię

 

 

 

 

 

 

 

17 września 2011 , Komentarze (1)

Dzisiaj wybieram się na mój wieczór panieński kto by pomyślał że kiedyś do tego dojdzie kompletnie postradałam chyba zmysły że za mąż wychodzę hihih. Za tydzień o tej porze będę już stać w kościółku.
Mój H. dzisiaj też ma kawalerski. Troszkę się obawiam, ale zapewniał mnie że nie będzie żadnych ekscesów i że nie ma ochoty chodzić do podejrzanych miejsc... ciekawe, ale ja tak nie do końca mu wierzę. W każdym bądź razie mam nadzieję że nie zostawi rozumu w domu mam nadzieję że nie obudzi się w Bangkoku z tatuażem na twarzy

Dzisiaj moje odchudzanie z racji nadchodzącej imprezy zostaje przerwane czuję się rozgrzeszona. Życzę Wam kobitki miłej soboty

16 września 2011 , Skomentuj

ten tydzień to był tydzień istnej porażki dietetycznej. W domu obiad gotowałam tylko jeden raz. Porażka. Stołowaliśmy się na mieście bo czasu nam brak. Dzisiaj stanęłam na wadze i jest spadek, ale za to jaki  bardzo spektakularnie hehehe. Dobrze że waga nie poszła do góry bo tego właśnie się spodziewałam.

A z przygotowań weselnych w tym tygodniu jestm bardzo zadowolona. Suknię dzisiaj odbieram (taką mam przynajmniej nadzieję). Miałabyć tylko skracana więc będzie ok. Kompletnie ubrałam już mojego przyszłego męża. Kwestię formalną z salą załatwiliśmy, kasę wybuliliśmy  menu ustaliliśmy. Postawiliśmy na tradycyjne jedzenie. Kwiatki też już zamówiłam. Będę miała wiązankę z "bakłażankowych" kalii  

Z orkiestrą też już dogadaliśmy szczegóły. Fotograf też już załatwiony. Jutro jadę zamawiać torcik, taki malutki 15 kg . Myślę że z przygotowaniami ślubnymi całkiem nieźle nam idzie i co najważniejsze jeszcze nie dopadła mnie gorczączka i stres przedślubny.

Po Waszych opiniach i mailach oraz po analizie pogody długoterminowej uznałam że najbardziej odpoewiedni do sukienki będzie jednak szal. Ma być podobno 25 stopni  Jak dobrze pójdzie będzie idealna pogoda.

Wracając do diety to ten tydzień muszę wytrzymać bez grama słodyczy, bez objadania się na mieście. Ostry rygor  zobaczymy jak mi pójdzie...

Dobra lecę popracować bo zalezy mi żeby wyjść dziś punkt 16, w końcu zbliża się weekend

10 września 2011 , Komentarze (4)

dietę ciągle trzymam, wczoraj byłam na fitnessie. To jednak świetna sprawa, takie pozytywne zmęczenie żałuję że tak późno zaczęłam na to chodzić no ale człowiek uczy się na własnych błędach....

Dziewczyny chciałam się poradzić który z dodatków jest najlepszy, ja w swojej kiecce ślubnej jestem we wcześniejszym wpisie a tu mam nadal dylemat poproszę Was o zdanie ???
Moim faworytem jest nr 1 a co Wy o tym sądziecie??








8 września 2011 , Komentarze (12)

postanowiłam jednak wystawić moją fotkę w sukni ślubnej, bo gryzie mnie pytanie czy wyglądam na swoje tłuste 92 kg  ????

Podpowiedzcie mi proszę czy do tej sukni lepsze będzie bolerko czy może delikatny szal na ramiona?? Wesele jest pod koniec września więc szału pogodowego nie będzie. Dodam że tych ramiączek od stanika nie będzie

7 września 2011 , Skomentuj

Dzisiaj dietkowo było ok. Od rana starałam się nie podgryzać słodyczy mimo że pokus było wiele. Kolega wrócił z wakacji i przywiózł nam regionalne łakocie. Wyglądało smacznie, ale udało mi się oprzeć
Po południu pojechałam na przymiarkę mojej sukni ślubnej. Cóż mogę powiedzieć, wyglądałam cudnie Nie ukrywam że strasznie bałam się ją przymierzyć ponieważ wylewający mi się tluszczyk mnie przerażał, ale jak się okazało sukienka ma taki krój który mnie wyszczupla. Nawet moja mama stwierdziła że suknia mnie wyszczupla. Problem w mojej figurze jest taki że chyba 3/4 z moich 92 kg umieściło się w tyłku i biodrach, ramiona i ogólnie góra mojej figury jest "w miarę" szczupła. Wstawiłabym kilka fotek, ale nie chciałabym aby mój H. dopadł do kompa i zobaczył. Po weselichu na pewno się Wam pochwalę fotkami.

A tak poza tym to padam z nóg, gdyby mi ktoś rok temu powiedział że przygotowania ślubne są tak wyczerpujące to bym nie uwierzyła. Krążę między dwoma miastami.W jednej mieścinie pracuje, w drugiej mieszkam. Część spraw załatwiam w jednej miejscowości a część w drugiej. Ślub za 2,5 tygodnia a ja jeszcze nie mam do końca gości zaproszonych Na szczęście Ci co nie są zaproszeni, wiedzą o weselu i już potwierdzili że przyjdą, ale chciałabym mimo wszystko do nich dotrzeć i dać osobiście zaproszenie. Do tego jeszcze muszę ustalić wszystkie szczegóły z księdzem, orkiestrą i kamerzystą. W przyszłym tygodniu dopinamy wszystkie formalności na sali i kompletujemy do końca nasze garderoby ślubne. Chciałabym już mieć to za sobą ,ale tylko przygotowania bo samego ślubu już doczekać się nie mogę i pewnie jak znam życie to ślub i wesele zleci w mgnieniu oka

Uciekam kochani spać, nabierać sił bo jutro czeka mnie kolejny hardcorowy dzień. Spokojnej nocy życzę wszystkich....

6 września 2011 , Komentarze (4)


dzisiaj w końcu postanowiłam pozostawić po sobie tutaj mały ślad. Długo rozmyślałam czy w ogóle pisać tu o sobie ale czytając innych odchudzających widzę że to niezły bat :) sama nie potrafię się pilnować więc może kiedy będę tu opisywać swoje zmagania to będzie mi łatwiej nie sięgać do korytka za często :)
Tak serio to jestem tu bo moje ostatnie miesiące to kompletna porażka jeśli chodzi o dietę. Za trzy tygodnie wychodzę za mąż i chciałam w ten dzień wyglądać ślicznie, próbowałam się odchudzać ale waga spada o 2 góra 3 kilo i znowu wraca na swój poziom 92 kg. Pogodziłam się że na swoim ślubie nie będę pięknie wyglądać, ale mimo to nie poddaje się ponieważ zależy mi żeby kilka kg zrzucić. W niedalekiej przyszłości chcielibyśmy z moim przyszłym mężem starać się o dziecko (swoją drogą chyba najwyższa pora ) i nie chciałabym wyglądać monstrualnie. To tak w skrócie o tym co mną kierowało żeby tu się otworzyć..

Działania jakie podjęłam żeby tu i ówdzie mi zeszło:
1. Dieta, dieta i jeszcze raz dieta....
2. Zajęcia z basic step (byłam dzisiaj, instruktorka dała taki wycisk że pot po tyłku się lał)
3. Zajęcia z fat burning
4. Rower treningowy (kupiłam sobie nawet specjalny dres, działający na zasadzie sauny )

Kiedyś tam opiszę Wam jak to wcześniej walczyłam z kg i z jakim efektem
Dzisiaj to będzie na tyle, liczę na Wasze wsparcie ponieważ sama nie dam rady...



© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.