ten tydzień to był tydzień istnej porażki dietetycznej. W domu obiad gotowałam tylko jeden raz. Porażka. Stołowaliśmy się na mieście bo czasu nam brak. Dzisiaj stanęłam na wadze i jest spadek, ale za to jaki bardzo spektakularnie hehehe. Dobrze że waga nie poszła do góry bo tego właśnie się spodziewałam.
A z przygotowań weselnych w tym tygodniu jestm bardzo zadowolona. Suknię dzisiaj odbieram (taką mam przynajmniej nadzieję). Miałabyć tylko skracana więc będzie ok. Kompletnie ubrałam już mojego przyszłego męża. Kwestię formalną z salą załatwiliśmy, kasę wybuliliśmy menu ustaliliśmy. Postawiliśmy na tradycyjne jedzenie. Kwiatki też już zamówiłam. Będę miała wiązankę z "bakłażankowych" kalii
Z orkiestrą też już dogadaliśmy szczegóły. Fotograf też już załatwiony. Jutro jadę zamawiać torcik, taki malutki 15 kg . Myślę że z przygotowaniami ślubnymi całkiem nieźle nam idzie i co najważniejsze jeszcze nie dopadła mnie gorczączka i stres przedślubny.
Po Waszych opiniach i mailach oraz po analizie pogody długoterminowej uznałam że najbardziej odpoewiedni do sukienki będzie jednak szal. Ma być podobno 25 stopni Jak dobrze pójdzie będzie idealna pogoda.
Wracając do diety to ten tydzień muszę wytrzymać bez grama słodyczy, bez objadania się na mieście. Ostry rygor zobaczymy jak mi pójdzie...
Dobra lecę popracować bo zalezy mi żeby wyjść dziś punkt 16, w końcu zbliża się weekend