Dzisiaj kończę dietę warzywno - owocową dr Dąbrowskiej. Jestem z siebie dumna - równiutko 42 dni silnej woli i nieugiętości w postanowieniu. Nie było ani jednego najmniejszego odstępstwa od zaleceń diety. Kryzysów w sumie też nie dużo. Natomiast efekty diety przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Nie ma dnia żebym nie słyszała komplementów pod swoim adresem, dzisiaj co najmniej od 5 osób prawiło mi miłe słówka. W sumie to na temat fryzury i że super wyglądam - młodziej, szczuplej i w ogóle ach i och.
Po jutrzejszym porannym ważeniu podam ogólny bilans tej diety.
I po tym wszystkim olbrzymia prośba: trzymajcie za mnie kciuki abym równie sumiennie przyłożyła się do wychodzenia z diety (stopniowo, przez najbliższe 3 tyg dodaję kolejne produkty; jutro będzie kasza jęczmienna bez dwóch zdań!).
No i żebym potem nie przywaliła na wadze jak ostatnia idiotka (normalnie grzech byłoby zaprzepaścić takie osiągnięcie).
Aha i na jeszcze zapomniałam napisać, że dzisiaj byłam mega aktywna: 3 godziny na basenie - najpierw 45 min aqua aerobic, potem drugie tyle pływanie na torze - 30 długości basenu (tzn. 15 razy tam i z powrotem) żabką, 2 razu tam i powrót na plecach bez rąk, tylko nogi pracowały i na koniec jeszcze 20 długości basenu na plecach z rękami. Po tym j nadawałam się już tylko do bąbelków masujących i relaksacji. Powrót 35 min rowerem do domu, dotarłam o 21.30 (a raniutko wyjechałam z domu po 8 rano).
Tym sposobem jestem szczęśliwa jak dzika świnia, buzia mi się śmieje non stop czego i Wam życzę Drogie VItalijki!