Dzisiaj mija 32-gi dzień mojego postu Daniela, już widać końcóweczkę.
Wydaje mi się, że od kilku dni waga stoi - nie wiem czy organizm uznał, że tyle zgubionego tłuszczyku wystarczy (ciut ponad 9 kg) czy zastój na wadze spowodowany jest rozrostem mięśni związanych z moją aktywnością fizyczną w klubie fitness (pilates itp.). W sumie to już nie posiadam nawet przyciasnych ubrań żeby móc je przymierzyć jako punkt odniesienia do ewentualnego chudnięcia.
Chociaż w sumie ogólnie jetem zadowolona ze swojej obecnej figury - nastąpiła wyraźna poprawa w obrębie talii, brzuch płaski, nie sterczy, biodra i uda krągłe jak zwykle ale to już taka moja uroda. Cellulit mnie za bardzo nie dotyczy, nawet kiedy zmagałam się z potężną nadwagą nie miałam zbyt wiele pomarańczowej skórki.
Moim pragnieniem jest popracowanie nad pośladkami, ale jestem spokojna - zajęcia które wybieram w fitness (pilates, body mental) świetnie działają na te partie ciała, dodatkowo wysmuklą mi uda - wiem, bo podobnie ćwiczyłam ze Skalpelem Chodakowskiej. Dodatkowo stretching na rozciągnięcie i poprawienie ogólnej sprawności.
Od jutra też znowu zaczynam codzienne przejażdżki rowerem do pracy i z powrotem.
Dzisiaj na obiad miałam leczo z cukinii, cebuli i pomidorów. Jutro planuję dynię gotowaną. Mam tez w lodówce pęczek botwinki, muszę ją spożytkować chociaż gotowane buraki mają wysoki poziom IG. No ale dr Ewa Dąbrowska, propagatorka diety, nie widzi przeciwwskazań.