Po świątecznym lenistwie
Wracam po świątecznym lenistwie do mega ruchu:) Waga stoi, więc czas znów ją zbijać. Szkoda tylko, ze dzis dowiedziałam się, że zumba w leisure centre będzie teraz o 18-tej, a ja kończę pracę o 18.30, więc teraz na nią nie zdążę:( Czeka mnie mała reorganizacja czasu. Teraz oprócz poniedziałków będę też chodzić na zumbę do Petry w czwartki, bo ma później. A we wtorki może basen... pomyslę. Trochę mi przykro, bo lubiłam tamtą zumbę, ale cóż. No tears:)
Wiosenny power!!!
Dziś spaliłam 630 kcal na siłowni, wczoraj byłam na besenie. Postanowiłam w każdą sobotę chodzic na basen zamiast na siłownię. Jest już coraz cieplej, a szwagierka tez się zadeklarowała, że będzie chodzić. Dla mnie to lepiej, bo jest z kim porozmawiać, tak zawsze jestem sama. Tydzień temu te byłyśmy razem. Na zumbę chodze bez zmian. Na wadze też bez zmian:) Ale mam nadzieję, że to przejściowe. Teraz znów męża nie będzie parę dni i ominie mnie tydzień zumbowy, ale to nic, dam radę. Wraz z wiosną wstępują we mnie nowe siły. Oby do wagi 73, bo znów zamieszczam fotki:)
Czas na wsparcie, pomocy:(
Nie było mnie, ponieważ:
- wyjechałam do Polski na 10 dni
- przytyłam kilogram, który musiałam zrzucić, zeby dogonić pasek wagi:)
- a potem to juz ze zmeczenia
OCZYWIŚCIE CAŁY CZAS CHODZĘ NA ZUMBĘ W PONIEDZIAŁKI, WTORKI I CZWARTKI, A W SOBOTY I NIEDZIELE NA SIŁOWNIĘ:)
Tylko pofolgowałam sobie z jedzeniem i nic nie schudłam oprócz tego dodatkowego kilograma. Lekarz zapisał mi też tabletki hormonalne. Ciągle chce mi się jeść!!! To jest okropne. Walczę z tym jak mogę. Cały czas byłam dzielna, cały czas mówiłam sobie, ze będzie dobrze, ale teraz jakoś czuję zmęczenie.... boję sie, że nie wytrwam, czyżby to kryzys...?
Najlepsza Zumba na świecie, link, zdjęcia
Cały ubiegły tydzień upłynął mi z zumbą, jak również ten, plus sobotnie 2h, z których sa również zdjęcia. Chodzę na dwie różne zumby, ale ta z Petrą jest najlepsza na swiecie. Zaprosiła swoją koleżankę z Czech, która jest równie dobra jak ona sama. Ale oprócz tego były kolorowe stroje, super zabawa, śpiew i wrzaski:) Oprócz spalonych kalorii, pozostała też dzika satysfakcja:) polecam
https://vitalia.pl/media/set/?set=a.10150565221798463.385481.547228462&type=3
fotki porównawcze czyli mój mały sukcesik:)
sierpień - 86kg
grudzień - 81kg
styczeń - 78kg
Po długiej nieobecności
Oj, działo sie działo, nawet nie pamietam nic, oprócz tego tygodnia, bo zostawił mnie mąż samą z dziećmi (na tydzień):) i siedziałam zamknięta bez możliwości wyjścia:) Moje dzieciaczki mają roczek (synek) i dwa latka (córeczka) i cięzko się gdzieś z nimi dwojgiem naraz ruszyć bez pomocy. To takie dwa małe żywiołowe rozrabiaki. Syn nie usiedzi 15 minut w wózku spokojnie, więc trzeba z nim jechać, jechac, jechać i jechać bo inaczej zacznie się kręcić, wiercić i krzyczeć, a córeczka niestety nie nadąży, na dodatek interesuje ją milion rzeczy, więc nie ma ochoty iść, iść i iść:) co jest normalne w tym wieku:) Całe szczęście przychodziła szwagierka i mi pomagała. Niestety dzieciaki się rozchorowały PONOWNIE, córka ma zapalenie ucha chyba już 6 raz!!! A zasłaniam jej uszy dokładnie, na czapce ma kaptur. Nie wiem jak to się dzieje. Jeszcze w tym tygodniu wyszłam z nią tylko raz. Jest strasznie mało odporna. Muszę zacząć z nią chyba jednak częściej wychodzić. Ale tyle o dzieciakach. Ja jakimś cudem bez zumby i ćwiczeń w tym tygodniu słudłam jeszcze 600g. Więc ważę teraz 78.4. Jak obiecałam przy 78 pokazuję fotki porównawcze. Zrobię to z największą przyjemnością:)
7-ka z przodu hurra!!!
Nie wierzę Vitalijki!!! Weszłam dziś na wagę i było 79.6. Zapisałam 79.8 na pasku, bo ta waga to jest na czczo, a wiadomo, ze w ciagu dnia to zmienia się nawet do kilograma. W każdym razie cieszę się niezmiernie. To taki gwiazdkowy prezent:) A tak się bałam, że przytyję, a tu taka niespodzianka. W Wigilię pościłam do wieczora, póżniej na kolację zjadłam zupę, karpia z kapustą i kawałek ciasta. Ale wszystko przed 18.00 Później już nic a nic:) Staram się jak mogę. Do zumby mam jeszcze troche czasu, więc naprawdę muszę uważać. Ale się cieszę!!!! Teraz obieram nowy cel - SZÓSTECZKA
Koniec zumby aż do nowego roku:(
No to mam problem. Zumba u Petry będzie dopiero 9.01. Zumba w Leisure Centre była w piatek, ale ja skończyłam za późno pracę i nie zdązyłam:( Dziś na siłowni nie byłam, bo znów zaczęły boleć mnie stawy (tydzień temu skończyłam brać tabletki po 3 miesiącach). Jutro muszę kupić nowe i znów zacząć kurację. Zastanawiam się, czy iść na jutrzejszy dance fusion. Mam wolne od pracy i teoretycznie mam czas. Praktycznie, to synek ma jutro spotkanie z położną z okazji roczku a po południu szczepionkę. Idą też swięta a ja jestem jeszcze w kompletnej rozsypce. Masakra:) Więc chyba sobie podaruję i pójdę na czwartkową zumbę (o ile jeszcze będzie). Waga nie poszła w dól, ale to pół biedy, boję się, żeby nie poszła w górę!!! Nie dość, ze nie chodzę na ćwiczenia, to jeszcze mam zwiększony apetyt przed comiesięcznym niedomaganiem:) Oj, lepiej vitalijki nie czytajcie tego wpisu, bo jeszcze was zarażę negatywną energią. A sio, a sio!!!! wszystko będzie oki:) Jestem chora...:)
Ruszyła maszyna po torach ospale...:)
Tak się stało z moją wagą, wkońcu drgnęła, nie dużo, 200g, ale w końcu:) Nie byłam na zumbie w czwartek, bo mi zmienili godziny w pracy, teraz zamiast czwartku bedę chodziła w piątki. Dzis byłam na siłowni, ale coś kondycja poszła w dół, bo spaliłam tylko 600 kcal:) Ale dobre i tyle. Jutro poniedziałowa zumba, ostatnio instruktorka pochwaliła mnie, ze jestem dobra i spytała, czy kiedykolwiek chodziłam na zumbę. Z zumbą debiutuję, ale kocham taniec i nie jeden kurs tańca zaliczyłam. Czasem parę słów i podnosi na duchu:) Dalej czekam na upragnione 7:) hihi
Waga stanęła i koniec!!
Od ubiegłego tygodnia naprawdę się staram. Choć nie zamieściłam wpisu w niedzielę, to sporo ćwiczę. Piatek (spalone 650kcal), sobota (spalone700 kcal), niedziela (700kcal)- siłownia (po1h codziennie), w poniedziałek - zumba, we wtorek kawałek tortu z okazji roczka synka, w środę siłownia (500 kcal), w czwartek - zumba i dziś po pracy odpoczywam. Od jutra planuję kolejny maraton. Niestety waga moja stoi. Nie wiem, czy przez ten kawałek tortu, czy po prostu musze znów przeczekać. Jedno jest pewne - nie daję za wygraną!!! Jestem juz tak blisko SIÓDEMECZKI i nie mogę sie poddać, nie teraz:)