Moja teściowa, zwana babcią Olą, miała niedawno ciężką operację serca: korektę jednej zastawki i wstawianie drugiej, nowej. Przed pójściem do szpitala pochwaliła się Ewci:
- No, już jestem przygotowana do operacji - poklepała z dumą torebkę z białymi landrynkami. - Chcesz jedną?
- Ja tam wolę cuksy czekoladowe.
- Czekoladowe odpadają. Ktoś mógłby poznać po języku.Ty wiesz, jak trudno kupić białe cukierki!
- Zaraz, zaraz ... - Ewa zaczyna coś podejrzewać - co ty zamierzasz zrobić z tymi landrynami?
- Będę je sobie ssać po cichu przed operacją. Przecież nie da się wytrzymać cały dzień na czczo!
******
- Na ojomie jest strasznie - opowiada babcia po wszystkim - cały czas pali się światło, tych kabli tyle wszędzie, a pielęgniarki flirtują i rechoczą z lekarzami. Hałas taki, że chwili spokoju nie ma. Obudziłam się z gębą otwartą i ani się ruszyć, ani coś im powiedzieć. Nie uprzedzili mnie, że będę intubowana. To okropne uczucie. Pomyślałam sobie: "czekajcie!". Jak zaczęłam kopać w łóżko! Jak zaczęłam walić! Coś brzęknęło, coś spadło. Wszyscy się zlecieli! "Pani Olu, pani Olu, proszę się uspokoić" - mówili spłoszeni. Czy inaczej ktoś by mi tę rurę wyciągnął?
******
- Po płynnej witaminie K zrobiłam się w parę sekund czerwona, spuchnięta i straciłam przytomność. Dobrze, że moja sąsiadka zaczęła się drzeć, że umieram, bo już by mnie nie było. Obudziłam się, leżąc w poprzek łóżka, ciekawe dlaczego? Lekarze mnie reanimowali i znowu wzięli na ojom. A potem nałożyli mi maseczkę z tlenem. Taką tylko na mordkę - na usta i wokół nosa. Fa-tal-na! Oddychasz, a tam się skrapla i cała mordka mokra. Zerwałam ją sobie od razu. "Co my z panią mamy, pani Olu ..."- nie byli zadowoleni, ale zamienili mi na dwie rurki z tlenem pod nos. To już było dobre. Bardzo dobre.
********
Od tygodnia babcia Ola jest w Szpitalu Rehabilitacji Kardiologicznej. Nudzi się strasznie. Odwiedziliśmy ją wczoraj z mężem i z Kacprem.
Babcia zdaje raport:
- Wiecie, siostra zakonna, z którą mieszkam w pokoju, telewizji nie chce oglądać i nawet nie wie, kto to jest Komorowski. Tylko Biblię czyta cały dzień. Ja jej nie pokazuję, co czytam. O tak trzymam okładkę, żeby nie widziała, bo książka właśnie o szatanie jest, więc by się zgorszyła.
- A możesz stąd wychodzić?
- Nie można! Nawet do najbliższego spożywczaka. Ale wiecie co ... hi, hi, hi ... ja to mam pecha po prostu. W piątek pojechałam do centrum autobusem. Poszłam sobie do cukierni na ciastko i już miałam wychodzić, a tu moja pani doktor staje w drzwiach! Mówi z wyrzutem: "Ależ, pani Olu, pani Olu..." i palcem mi grozi. Że też musiała właśnie do tej cukierni wejść! Tyle sklepów wokoło, a jej się ciastek zachciało!