- Jak w szkole? - pytam Kacpra, by rodzicielskim rytuałom uczynić zadość.
- Poprosiłem ją, żeby mi dała krótszą rolę niż w zeszłym roku, bo nie lubię tych jej przedwakacyjnych przedstawień.
- I kogo grasz?
- Mówię do króla Zygmunta: "Snopek pszenicy od włościan".
- Tylko tyle? No, niezbyt ambitnie.
- Lepsze to niż być bocianem, tak jak w zeszłym roku.
- Byłeś bocianem?
- Nie pamiętasz? - Kacper jest rozczarowany.
- Nie bardzo ... Przypomnij mi, co wtedy robiłeś.
- Jak to co? To, co bociany robią najlepiej.
- Czyli?
- Dzieci! - oznajmia syn sucho, ucinając rozmowę ze sklerotyczną matką.