Wstałam późno, bo mnie zegarek nie obudził. Coś ostatnio dużo śpię. Pewnie zmęczenie wiosenne mnie dopadło. Dziś po południu mam wyjazd. Nie wiem ile mi z tym zejdzie i kiedy wrócę. Muszę jechać choć mi się oczywiście nie chce. Cały dzień będę mieć zmarnowany, bo nic pewnie nie zrobię z nerwów. Malowanie raczej diabli wezmą i jogę może również. No ale trudno. Chcę się zapisać do Stowarzyszenia Twórców Kultury Zagłębia Dąbrowskiego to jechać muszę. Będę też musiała tam czasami bywać. Dojazd jest niezły. Bez taksówek się nie obejdzie na początek ale następnym razem pojadę tramwajem. Wczoraj zapisałam się wstępnie na warsztaty pasteli suchych i sangwiny w maju oraz na warsztaty pasteli olejnych w czerwcu. Niby znam te techniki i lubię zwłaszcza pastele suche ale ciekawi mnie warsztat, techniki, niuanse... Tak, że liczę na to że czegoś nowego się dowiem...
Jutro już będzie normalny dzień. Spędzę go w zaciszu domowym. Tak jak lubię.
Dziś będzie dieta ale taka trochę lżejsza, bo planuję zjeść o 200 kalorii więcej. Menu: Jajka z fasolką szparagową, krokiety z pieczarkami, kotlety sojowe z ziemniakami i pieczarkami, banan.
Na koniec wczorajsze akwarele. Jest taka grupa na Facebooku 100 akwarel. Tak sobie po cichu marzę, by 100 akwarel w tym roku namalować. Jutro policzę ile już mam. Było by dobrze, żebym też namalowała z 50 akryli i olei razem. Wtedy uznam, ze działam solidnie, że się nie obijam...