Buuu, mama wlasnie pojechala, kierownik ja odwozi na lotnisko, a ja sobie siedze i poplakuje, czlowiek stary, ale swojej mamuni baaaardzo potrzebuje. Do doopy to wszystko, jak bysmy nie mogli mieszkac 100 kilometrow od siebie, a nie tysiac. Ech, mowie wam. I nic sie nie chce, tylko poplakiwac w poduszke. Jeszcze mala od wczoraj przechodzi sama siebie, jak nie spi - a nie spi duzo - to placze, ale jak, tak z calego serca, i nic nie moze jej uspokoic. A wszystko jest okay. I skad ten zly humor zatem?
Bylam na pierwszym kursie z masazu, dziecie me oczywiscie najpiekniejsze :))), i drugie najglosniejsze, przy czym pierwsze najglosniejsze po kilkunastu minutach pojechalo do domu, bo sie nie moglo uspokoic. Jako ze taka niedobra byla, to nie moge powiedziec, czy masaz jej sie podoba, czyli tez nie, ale jeszcze trzy kursy przed nami, pozyjemy, zobaczymy.
O diecie nic nie pisze, dobra? Bo sobie jeszcze bardziej humor popsuje. Sie umowmy tak - jak naprawde sie za siebie wezme, to was o tym napisze, bo juz mi samej obrzydlo to ciagle pisanie od jutra, od jutra, od jutra. Napisze, jak schudne 17 kilo i nie bede miala zadnego tluszczu, tylko same miesnie:)