Już minęło 6 tygodni odkąd podjęłam walkę z kilogramami! I wreszcie trochę ruszyło, bo dziś (i wczoraj też) było 73,1
- nawet w pierwszym momencie zobaczyłam na wadze 71,9 - wow! ale to tylko takie "widzi mi się" mojej wagi, bo przy następnym ważeniu pokazuje już prawidłowo (szkoda!) - chciało by się już tyle ważyć, ale jeszcze trochę muszę poczekać i tak będzie
wkrótce! W tym
tygodniu
prawie wcale nie trzymałam się jadłospisu, sama układałam sobie plan posiłków, jadłam po prostu to co miałam w lodówce, tylko oczywiście mniej więcej o zwykłych porach i wszystkie dozwolone produkty w niedużych porcjach, poza tym chodzę z kijkami, jak nie ma deszczu oczywiście - no i mam nadzieję, że wreszcie jutro pojedziemy na basen, bo w zeszłym tygodniu się nie udało.
Przez cały tydzień też mam jakieś uczulenie - i nie wiem na co ! - myślę że na jogurt, albo na szampana, który uwielbiam - muszę go odstawić, będę szybciej zrzucać kilogramy i może wreszcie przestanę mieć tą swędzącą wysypkę.