Witam po raz kolejny ;D
Hm rozstania i powroty mam tutaj hehe :DZnów, po ponad roku wróciłam do starej wagi 90 kg:(
egzamin na prawko, matury - zrobiły swoje ;]
Ale nie, nie poddam się - zaczynam od nowa !
OD trzech dni dieta max 1500 kcal i Abs :D ciekawe kiedy znów się poddam i znów wrócę z podkulonym ogonem....
Może tym razem wytrwam do czasu uzyskania wymarzonej wagi ?
Dobranoc :)
Powrót na stare śmieci
Nie było mnie tu bardzo bardzo bardzo dawno... Ledwo uzyskałam jakiś minimalny sukces to spoczęłam na"laurach". Niestety to co udało mi się schudnąć na początku roku zdążyłam szybko nadrobić a nawet chyba więcej... nie ważyłam się, ale czuję, że brzuszek urósł. Od trzech dni starałam się jeść regularnie co 2-3 godziny i najpóźniej do 18-tej. Niestety dziś znów zgrzeszyłam o 20-tej perfidnie objadałam się chipsami, zapijając połową malinowego piwa i połową drinka. Mam wyrzuty sumienia bo tak mi dobrze szło z tym regularnym jedzeniem i ograniczaniem słodyczy. Ale kupiłam sobie coś a'la pumpernikiel i zamierzam jeść taki chlebek :) Wesele tuż tuż i tak nie schudnę ale warto próbować zmienić nawyki żywieniowe.
Przyczajenie
Śniadanie 7.00 [312kcal]
2frankfurterki(50g) 112kcal
jajecznica 180kcal
Praktyka 9.30[186kcal]
serek 146kcal
wafel 40kcal
Obiad 14.10 [379kcal]
50g.boczku 205kcal
50g.kaszy gryczanej 174kcal
Deser 15.10
lody 150kcal
Kolacja 17.40 [303kcal]
makrela w sosie 263kcal
wafel 40kcal
Przekąska 18.30
-2 rafaello 120kcal
SUMA : 1450
No to juz troszke mniej niz wczoraj ;)
Nadal nie zabrałam się
...za siebie. Ale na wakacje zabieram się od nowa. Muszę ! Już dzisiaj starałam się troszke liczyc kalorie ... no zjadłam bardzo dużo ale zmieściłam się w średnim zapotrzebowaniu na kalorie...
Małe przygotowanie do 1go czerwca, od 1go biorę się za dietę a od lipca za jakieś bieganie albo siłownie i chyba fitness z resztą się zobaczy. Aż wstyd pisać dzisiejsze menu... no ale od czegoś trzeba zacząć. Ważne jest podejście do sprawy. Mam nadzieję, że wróci motywacja i siła ze stycznia, kiedy to udało mi się zrzucić 5kg.
A o to dzisiejsze menu... wstyd:
Śniadanie
serek 73 kcal
chleb 41 kcal
parowka 145
Przekąska
czekol 180 kcal
delicja 60kcal
Obiad
178g gyrosa 268 kcal
sos 105 kcal
frytki 244kcal
Przekąska 2
lody 304
lody 90
Kolacja
bułki 320
parówki 220
Przekąska 3
chrupki 134 kcal
RAZEM :2184
ale jadłam więcej ostatni mi czasy... ciezko mi bylo pochamować się od słodyczy.
Jak rzucić słodycze?
Aaaa;D
PRAWKO wreszcie zdane - w sumie od środy...
czyli psychiczna odskocznia :D w sobotę był grill a teraz powinnam wreszcie od nowa zabrać się za dietkę, albo przynajmniej za ćwiczenia... :)
dołujący jest tylko fakt, że jutro znów żenująca praktyka - najprawdopodobniej do 20.
Zobaczymy jak to będzie z kształtowaniem figury od nowa.. do września chciałabym coś jeszcze stracić na wadze ale przy dalszym takim słomianym zapale może być ciężko;) a fakt 22go jadę na komunie... więc ciężko będzie się ograniczać...
eH.
Na pierwszym miejscu chcę podziękować za mobilizujące komentarze - one naprawdę dla mnie dużo znaczą. Dzięki nim mam motywację aby walczyć. To, że nie potrafię na razie zabrać się za dietę to nic, ale nie poddałam się jeszcze całkowicie. Z każdym dniem myślę "od dziś zacznę znów się pilnować" i faktycznie pilnuję się... tylko potem zapominam o tym, że czegoś nie mogę zjeść, nie liczę już kalorii i nie wiem ile ich przekraczam. Muszę znów się zorganizować z tym wszystkim, dziękuję za wiarę we mnie dziewczynki !:)
No dzisiejszym śniadanku też się obżerałam. Zjadłam ponad 500 kcal, ale myślę, że zdążę to spalić. Zjadłam :- 3parowki (460kcal) i kromkę chleba (60kcal) czyli w sumie 520 kcal. Nie wliczam w to pepsi, od której znów jestem uzależniona... wiem, wiem niezdrowa i pełno cukru ale plusem jest to że ma kofeinę ( rozbudza mnie, bo kawy nie lubię) no i nie ma tłuszczu.
Ciężko
Cięzko wziąć się za dietę na nowo... nie umiem ... postanowienie na piątek nie wypalilo..
dzisiaj zjadłam
Śniadanie:
-kasza gryczana ze skwarkami (ok 500 kcal)
Obiad
-dwa mrozone chickenburgery (2x400kcal)
Potem
-troche chipsow... nie wiem ile kcal
no poprostu sama chemia... wiem wiem...ostatnio mam taki tryb zycia, ze jem na szybko i byle co ;/ nie mam czasu nic sobie zrobic a serki wiejskie mi zbrzydły...
Pocieszeniem jest to ze nie przytylam tylko 2 kilo schudlam...
a dzisiejszy jadlospis to poprostu wstyd.. ale nie bede się kryć i wybielać
Podsumowanie dnia
Śniadanie :
-kromka chleba 64kcal
-parówka 156kcal
-kiełbaska 121kcal
-ketchup 27kcal
-2x cola 210kcal
suma śniadania :578 kca
W szkole :
-kanapka z serem 210kcal
Podwieczorek:
-5wafelków marokko 200kcal
Kolacja
-kebab w cieście 500 kcal
W SUMIE : 1488 kcal
Czyli nie było takdrastycznie,,, małymi kroczkami będę zaczynała znów pilnować to co jem...
gdyby było o 300kcal mniej było by świetnie no ale to są dopiero małe kroczki do diety:) Wiem ze to jakieś wielkie osiagniecie nie jest bo inni jedza po np tylko 1000kcal ale dla mnie to jest ogromny sukces:) w piątek moze dojde do wprawy i wreszcie wroce na wlasciwa drogę :)
OD NOWA
Mimo strachu udało mi się wreszcie wejść na wagę. Ku zaskoczeniu okazało się, że ani nie przytyłam i ani ni schudłam. Miałam cały miesiąc odpoczynku od diety a nadal jest 85, motywuje mnie to do zaczęcia diety od nowa :) W piątek zacznę, a od dzisiaj zacznę przyzwyczajać się do liczenia kcal :)
Śniadanie :
-kromka chleba 64kcal
-parówka 156kcal
-kiełbaska 121kcal
-ketchup 27kcal
-2x cola 210kcal
W SUMIE: 578 kcal
wiem, wiem dużo ale nie zamierzam gwałtownie się odchudzać tymbardziej, że jeszcze dwa dni temu potrafiłam zjeść na obiad pół dużej pizzy sama i na kolacje dwa kawałki mega dużej pizzy. Zacznę od nowa, powoli :) Tylko ze słodyczami będzie kiepsko bo znów jadłam je bez umiaru....chciałabym znowu w ciągu miesiąca zgubić 5kg... plusem jest wiosna i powinno do diety dojść więcej ruchu.. spacery itd;p kurcze tylko, żeby nie zmarnować tego zapału.
Marzec niewyjściowy
Zaczęłam marzec nie zbyt dobrze. ZERO kompletnie ZERO diety a za to obżarstwo pełną parą. Nie umiem, po prostu nie umiem zabrać się znów za dietę czy ćwiczenia... Zero mobilizacji a do togo zauważyłam, że jak się nie pilnuję nie mam humorków, tylko strach wejść na wagę. Chleba nadal nie jem za dużo, cukru max łyżeczka na dzień a nawet i wcale ale nadrabiam czym innym. Może po stresach będzie mi łatwiej zabrać się znów za jakieś ograniczenia.
Jedynym plusem były w tym tygodniu spacery, dosyć porządne. Ale tylko to.
A teraz idę załamana spać, bo mój kociak chory i nie potrafię opanować mojego martwienia się o niego. Trzeba wziąć się w garść....