Wróciłam. Znowu. Tym razem nie będę pisać ze złością, z wyrzutami , z złymi informacjami. Teraz będzie troszkę moich retrospekcji.
A więc, założyłam tutaj konto ( nie wiem dokładnie muszę sprawdzić gdzieś) ok 2011r. Byłam wtedy baaardzo pulchną nastolatką, która bardziej przez presję społeczeństwa i rodziny niż dla samej siebie chciała schudnąć. Z biegiem miesięcy , gdy presja rosła, a efekty nie były tak spektakularne jak w hollywoodzkich filmach moja psychika upadała. Wyobraźcie sobie niespełna 15 letnią dziewczynę (dziecko?) które dzień w dzień słyszy na około że jest złe, niechciane w społeczeństwie, ciągle słyszy i czuje że jest gorsza, ale nie z powodu innego toku myślenia, nie ze względu na zachowanie tylko ze względu na tuszę. W sumie gdyby nie te uwagi, to być może ja sama doszłabym do wniosku że czas się odchudzać ale zrobiłabym to z głową.
No więc odchudzanie wtedy się nie udało, gdyż nie było widać dużych efektów. Schudłam wtedy własnymi siłami ok 5 kg w 1,5 mies. ale wciąż było za mało, no więc słuchałam dalej wyrzutów moich koleżanek, kolegów z klasy o tym ,jak bardzo nie chcą ze mną przebywać ,jak bardzo nie chcą być ze mną w jednej grupie, słuchałam bardzo dokładnie każdego głupiego żartu i owszem miałam cięty język i używałam go za każdym razem ale to nie oznaczało że te uwagi mnie nie dotykały. Nasłuchałam się tak bardzo ,że na zakończenie gimnazjum byłam już wrakiem dziecka, z zakochanej w świecie, życiu, optymistycznej dziewczyny stałam się człowiekiem który nie chciał już żyć. Uwierzyłam w każde słowo które wypowiadali o mnie moi rówieśnicy i rodzice w złości. Z tego wszystkiego przestałam jeść w wakacje, ukrywałam jedzenie, oszukiwałam głód, wszystko nie po to aby być piękna, być jak gwiazdy czy modelki tylko po to żeby wbić się w tłum , być niewidzialna, przeciętna. Później , gdy nie wytrzymałam rygorystycznej głodówki przeszłam w bulimię ,która wywarła na mnie największe piętno, które psychicznie czasem daje się mi we znaki.
I w końcu happy-end. Tak moi drodzy, teraz oto jestem ja. Parę ładnych lat starsza, mądrzejsza o to co przeżyłam i w jaki sposób tego doświadczyłam. Po odrzuceniu bulimii która wykańczała mnie przedewszystkim psychicznie, musiałam w sobie znaleźć resztki racjonalnego myślenia. Nigdy więcej nie głodowałam, ćwiczyłam czasami ciężej , a czasami się obijałam, ale miałam świadomość że robię to na zdrowych zasadach. A złe głosy w mojej głowie? Czasem się pojawiają , chociaż ostatnio jest ich mniej. Dlaczego? Chociażby za sprawą spotkania nie dawno tych znajomych o których pisałam wyżej. Nie chodzi o żadne ochy i achy z ich strony. Ale o satysfakcję kiedy spotykają mnie , zmienioną , możliwe że ładniejszą i mimo tego,że nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy normalnie, oni jakby nigdy nic chcą nawiązać kontakt "na nowo". I generalnie nie odpisuje im na wiadomości ale ostatnio się skusiłam na jedno zdanie do chłopaka który zaprosił mnie na jakąś imprezę żeby sobie przypomnieć stare czasy (SIC!) " Pamiętasz jak nie chciałeś z "tym czymś" siedzieć? Teraz to coś nie ma czasu żeby spędzać go z Tobą.." I jeszcze takie małe podsumowanie( dziękuję tym którzy dociągnęli do końca przez ten długi i pewnie nudny tekst)- Nie , nie jestem zła, nie pałam nienawiścią jak może się zdawać. Jestem w jakiś sposób wdzięczna tym wszystkim ludziom, za to że przez ich głupotę, ograniczenie i nietakt dostałam bardzo po dupie. Dziękuję im ,bo to mnie ukształtowało, to dzięki nim teraz jestem taką osobą, która ma twardy tyłek i od czasu do czasu mimo wszystko miękkie serce.