Cały dzień jakoś się trzymałam. Rano sałatka z pomidorków i ogórka serek wiejski i herbatka plus kromeczka chlebka z masełkiem. Obiad 10 małych pierogów z mięsem. Podwieczorek banan.
Zrobiłam pranie i zastal mnie wieczór gdzie mój kochany ze starsza córka proszą i błagają o naleśniki. Ugięłam się bo co miałam zrobić. Jak skończyłam to stwierdziłam ze jestem głodna i zjadłam 2 sztuki zawijane z żółtym serem i parówka. A później usiadłam i dalej byłam głodna wiec sięgam po wafel ryżowy ale dalej mi mało wiec drugi wafel a po nim paróweczka i trzeci i czwarty wafel. Aż mnie zemdliło popijam herbatka i tak sobie myśle ze nigdy tego wieczornego głodu nie powstrzymam to silniejsze ode mnie. A z ruchem dzisiaj kiepsko czasu zabrakło i siły mała strasznie marudziła albo to zęby albo brzuszek bo pampers ledwo odebrał to co zrobiła wieczorem wiec pewnie to ja całe popołudnie męczyło. Po za tym strasznie kiepsko śpi w nocy budzi się po kilka razy a w domu musi być cisza bo każdy dźwięk ja wybudza. Lepiej spała jak była noworodkiem niż teraz. Ja po dwóch tygodniach takich ekscesów w końcu się przyzwyczaiłam ale początki były kiepskie i to nocne wstawanie bardzo mnie męczyło i denerwowało. Może jak jej zeby pierwsze wyjdą to będzie spokojniejsza.
Wracając do tematu nie wiem jak mogę przestać jeść takie ilości jedzenia wieczorami wystarczy tylko ze zacznę to podjadam podjadam aż do przesytu. Chyba brak mi silnej woli i samozaparcia ze z jedzeniem przegrywam. No cóż jutro kolejny dzień i może w końcu zwyciężę i nie najem się na noc byle czego.