To był mój pierwszy dobry DZIEŃ
Muszę się przyznać, ze od ostatniego wpisu było nie za fajnie. Dziś wiem ,że za wiele od siebie wymagałam. Niestety. Teraz bogatsza o to doświadczenie wracam do WAS!!!
PRAGNĘ ZMIANY I WIERZE, ŻE TYM RAZEM SIĘ UDA...
W poczekalni życia
Witajcie, jak napisałam w tytule jestem i czekam w Poczekalni. Ta, która skrywa moje plany i marzenia. Niektóre realne, a niekiedy jak by ktoś wiedział prosto z "kosmosu"
Czekam i czekam a tu Nic. Wierzę, myślę itd. Dam radę... To jest moje.
Nie pisałam, gdyż z prostego powodu nie wiem o czym.
Diety nie ma, jak dla mnie jem mało ale normalnie. Waga 46,8-47 kg. Czasami nie wiem czy płakać czy się cieszyć??!! Najważniejsze, że nie tyję, a bardzo się tego bałam. Teraz bardzo kontroluję i staram się nie ważyć więcej.
Tyle co u mnie. Do kolejnego napisania. Pozdrawiam
przebudzenie
bo przecież na wszystko w życiu jest czas...
HAPPY
DZIEŃ 1
Udało się!!!
Wszystko idzie zgodnie z planem!!!
Najważniejsze żyć dla siebie, anie dla innych
BYĆ SZCZĘŚLIWĄ I SZCZUPŁĄ
MIMO WSZYSTKO!!!
Czekolada
Od ostatniego wpisu minęło troszkę czasu. Zbyt skupiona na diecie i swoim wyglądzie miewałam lepsze i gorsze dni. Tych gorszych był zdecydowanie więcej. Rozgoryczona i zła na samą siebie nie mogłam odzyskać równowagi. Momentami nie poznawałam samej siebie. Tęskniłam za tym co było. Okropne uczucie przerażenia i bezsilności sprawiało iż wszystko było mi obojętne.
Dzisiaj jest już lepiej, mniej myślę o tym co było, co jest. Bardziej zależy mi na tym co będzie. Teraz tych "lepszych dni jest więcej. Wiem,że tym razem uda się.
Wiem, iż może piszę nie jasno, ale musiałam się wyżalić.
C do diety bywało też różnie. Waga 46,8 kg- moim zdaniem ani dobrze ani źle. Jedyny plus, że ani nie schudłam, tym bardziej nie przytyłam. Jestem spokojna, ale w dalszym ciągu nie akceptuję swojej sylwetki.
Może w niedługim czasie się odważę i wstawię swoje zdjęcia.
Pozdrawiam i marzy mi się...
Podziękowania
Dziękuję Wszystkim za wsparcie i tak miłe komentarze.
Dziś wiem ,że mogę więcej niż myślę.
Po burzy zawsze wychodzi słońce
Cześć Kochane, jak napisałam w tytule u mnie troszeńkę lepiej. Po ostatnim wpisie przemyślałam kilka spraw. Zmieniłam i przewartościowałam swoje. Puki nie mam pracy postanowiłam się skupić tylko i wyłącznie na swojej osobie. Wiem, że ten czas nie będzie stracony. Przestałam się zastanawiać co inni myślą i jakie uwagi mają. Jestem już "duża" i sama wiem co jest dla mnie dobre. Żyję w myśl zasady wczoraj było dobrze, jutro będzie lepiej i naj naj lepiej. Wiem zaczynałam już tyle razy, pewnie nie raz zwątpię, ale tym razem muszę być silniejsza. Jest mi teraz ciężko, boli mnie głowa ale mam jakieś wewnętrzne przeczucie,że tym razem będzie dobrze i dam radę. Jestem z tych niecierpliwych i małe porażki doprowadzają mnie do szału.
Po za tym jedynym plusem jest fakt iż długo nie muszę czekać na efekty. Rezygnując z kilku produktów na rzecz owoców, warzyw i jogurt moja waga spada w miarę szybko.
Po drugie idąc za radą jednej z was pierwszy raz bez wspomagaczy.
Dziękuję
Już nawet nie wiem który to raz...a po zatym +3
Po dłuższym tygodniowym nie byciu, postanowiłam coś napisać. Od pewnego czasu jestem jaka jestem jak w opisie. Zmienna jak pogoda. Jednego dnia wstaję i myślę: teraz dieta nie na 100% tylko 200%. Tak było Przez pierwsze trzy dni a pozostałe to tragedia. Od pewnego momentu swojego "życia" nie poznaję samej siebie. Najgorzej,że nie umiem skupić się na odchudzaniu. Raz kupuje dietetyczne produkty, wyrzucam słodycze i tak dalej a potem już same sobie dopiszcie.
Wiem marudzę, ale nie mam wsparcia w rodzinie ani W Skarbie. Każdy mi mówi, że już przesadzam itd. Tak więc piszę tu, ale mam zamiar od jutra wrócić do diety.
Muszę gdyż moja waga to 47,6 kg i nie pamiętam kiedy tyle ważyłam.
Płakać mi się chcę...nie wiem kiedy..