Witajcie moje kochane
Dzisiaj mam zły dzień, nie wiem jak, ale wszystko idzie po grudzie ...
Jestem w domu tym "wspólnym" pakuję od rana różne drobiazgi, mam już zawalony samochód, ale nie jadę na noc do siebie, muszę rano tu załatwić jeszcze jedną sprawę służbową.
Ogarnia mnie jakaś melancholia, nie wiem co będzie jutro. Nie wiem czy każdy człowiek tak ma? Każdy przed kim stoi taka trudna decyzja, decyzja która ma ogromny wpływ na dalsze życie ...
Wiem, nie bójcie się, ale mam chwilami przeświadczenie że źle robię, bo gdybym została nie musiałabym się martwić o pieniądze, o to czy starczy mi na chleb, o to skąd wezmę na ubezpieczenie za samochód a to już w lutym. Boże boję się życia, ale dłużej w tej chorej sytuacji też nie można było trwać.
Jeszcze niedawno na swoje urodziny, siedziałam na trybunach (akurat były gminne dożynki) i czekałam na pokaz fajerwerków M był jak zwykle pijany i marudny zaczepiał tam jakiegoś znajomego, ale mniejsza z nim, i wtedy siedziałam tam i pomyślałam że nie wiem jak i kiedy tego dokonam, ale to są już ostatnie z nim spędzone urodziny O S T A T N I E! I jednak jeszcze w tym roku to się spełniło. Fakt wybrałam sobie nie najlepszy moment bo to święta, ale szczerze żaden moment nie będzie dobry..
Siedziałam w tym moim mieszkanku i zastanawiałam się co dalej, żeczy w workach nie rozpakowane, w kuchni tylko trzy kubki wyjęte i cukier w paczce nie wsypany do cukiernicy ... siedzę i patrzę na to wszystko, energii nie mam żeby się konkretnie zebrać w sobie i wszystko poukładać. Czuję się tak jakby ktoś ją ze mnie wyssał. Noce są zdecydowanie za krótkie, a życie ucieka między palcami. Sama sobie powtarzam że nie ma się co martwić inni by byli wdzięczni choć za odrobinę tego co ja mam, ale nic nie poradzę na to że czuję się opuszczona, nie kochana, okropna gruba baba, sama do tego doprowadziłam. Teraz to trzeba zacząć sklejać pomału to życie, kawałek po kawałku co z tego wyjdzie to jeden Pan Bóg raczy wiedzieć. Jedno jest pewne jestem smutna i to bardzo, w środku czuję wielką pustkę i rozpacz, nie mam już siły na płacz, łzy mi już się wyczerpały. W pracy uśmiecham się, ale wcale nie jestem wesoła to jest tylko gra żeby pokazać innym ze jestem silna a w domu zamykam oczy i pozwalam sobie na chwilkę słabości. Czytam w waszych pamiętnikach jak szykujecie się do świąt, dla mnie w tym roku to koszmar, w ogóle nie czuję tej atmosfery, w zeszłym roku już bym brała udział razem z wami w ferworze przygotowań. Wiem że i kiedyś dla mnie zaświeci słońce, ale to tylko się tak mówi, jednak mądre są słowa piosenki "piękne są tylko chwile" i tak będę się starała żyć. Będę się cieszyć każdą chwilą spędzoną z synem, spacerem, jego uśmiechem i radością, postaram się dać mu mądrą miłość, przekazać to co umiem i wiem, zadbać o jego edukację już zapisałam go na dodatkowe zajęcia i jego wymarzone zajęcia modelarskie. Mały jest bardzo zadowolony z nowej szkoły, w klasie ma 24 dziewczynki a on jest czwartym chłopcem. Zapisałam małego na obiady do szkoły, także myślę że będzie już tylko dobrze. Ja wiem, że czasami wypisuję głupotki i zamartwiam się ale ja już tak mam myślę i myślę jak tu zrobić żeby wszystko było dobrze, i mały był szczęśliwy. Troska nigdy nie minie i taka jest kolej rzeczy. Dlatego dziwi mnie to, że kiedy byłam nastolatką nie rozumiałam mojej mamy, jej obawy wydawały mi się bezpodstawne i śmieszne, wydawało mi się, że wszystko wiem o świecie i nikt nie jest w stanie mnie niczym zaskoczyć, a jednak nie posłuchałam jej gdy mówiła, że on nie pasuje do mnie, ostrzegała że ma problem z alkoholem, a ja się łudziłam ze się zmieni, że to tylko jeden przypadek, jaki człowiek jest głupi. Dlatego mam taki mały apel do Was młode koleżanki, na ślub przyjdzie czas, wykorzystajcie swój czas, bawcie się, potem to już ciągle troska, nie ma już beztroski, tak zwanej oczywiście bo wiadomo nastolatki to ciągły problem o akceptację i miłość. Sama bym chciała wiedzieć co będzie za miesiąc, rok nie mam pojęcia, ale jedno jest pewne to jak pokieruję swoim życiem będzie miało wpływ na moją przyszłość. Jeden krok zrobiłam, wyprowadziłam się, pracuję, staram się mam szansę pracować tam dłużej, ale nie chcę zapeszać, ale nawet jeśli się nie uda to nie koniec świata, można się przeprowadzić do miasta i znaleźć inne zajęcie, ważne że pracuję w zawodzie i leci staż.
To na tyle moich wywodów życiowych, mam nadzieję, że dobrnęłyście do końca. Ściskam Was mocno i dziękuję za ogromne wsparcie z waszej strony, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Naprawdę jestem wam ogromnie wdzięczna! Słodkich snów ....