- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (54)
Ulubione
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 68598 |
Komentarzy: | 449 |
Założony: | 1 maja 2010 |
Ostatni wpis: | 31 października 2016 |
kobieta, 46 lat, Legionowo
157 cm, 63.50 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Historia wagi
Nie wiem co robić, błagam doradzcie
Sprawa dotyczy mojego męża. On jest alkoholikiem, a ja napewno współuzależnioną i borykającą się z depresją chociaż z niej wychodzę. Jutro idę do psychiatry i mamy odstawiać prochy. Trochę się tego obawiam. Jak to będzie bez prochów, bo biorę je już ponad rok a i tak mam gorsze chwile. Wracając do tematu mojego męża, nie wiem co robić dalej z naszym małżeństwem, tkwić w tym po uszy czy zakończyć ten zwązek, bo coraz częściej mam na to ochotę. Mąż nie pije od ponad roku, stara się i pracuje nad sobą, ale ja nie jestem już w stanie znosić jego wyzwisk i ciągłego poniżania. Prawie codziennie słyszę jakieś ubliżanie,krzyczy na dzieci, nie bije mnie ani dzieci zresztą nigdy tego nie robił, ale ubliża i poniża wszystkich w koło, a innym razem jest do rany przyłóż. Głupio mi jest w takich sytuacjach jak np. ostatnio stoimy we 3 na przystanku (ja, mąż i syn) i mąż z synem bardzo głośno dyskutowali tak że wszyscy się na nas gapili, ja na to poprosiłam aby byli pół tonu ciszej bo się wszyscy ludzie na nas gapią a on zaczął się wydzierać "gdzie ty k... masz tutaj jakiś ludzi ja tu k... nie widzę przecież to jest jakiś pleps a nie ludzie" nie wiedziałam naprawdę co mam zrobić schować czy zapaśc pod ziemię. Takie sytuacje są b. częste. Spadnie w kuchni coś to słyszę co się tam k... dzieje, zapytam o coś - to se k... poczytaj trłumoku jeden i tak w kółko, odpala mu z najmniejszego powodu a ja nie wiem czy mam dość siły aby to dalej znosić i zastanawiać się czy dzisiaj będzie miał zły czy dobry humor, czy mu coś powiedzieć czy nie i jak on na to zareaguje. Ostatnio dzieciak do mnie przyszedł przytulił się i mówi. Wiesz mamo ja mam wrażenie że tata to znowu pije. Na co ja rozsądnie się pytam dlaczego tak sądzi i czy poczuł od taty alkohol, a on mi na to odpowiada, że nie nie czuł od taty alkoholu ale ostatnio tata zachowuje się jak wtedy gdy pił, ciągle na niego krzyczy i jest nieprzyjemny i mi się dziecko popłakało. Z drugiej strony wiem że się stara, tylko jakie są te starania i kompletnie nie wiem co robić?
Proszę doradzcie.
Nawet nie mam czasu tutaj zajrzeć i napisać. Tyle jest pracy i obowiązków. Wracam to domku i padam. Jedyne co robię to przygotowyję posiłki i heja i do przodu. Jak tylko mam chwilkę wyskakuję na fitness. No i się opłacało. Przez ten tydzień schudłam ponad 2 kg. Tylko wczoraj odpuściłam sobię kolację, bo bylam z przyjacielem w knajpie i wypiłam tam 2 piwa. Dzisiaj to odchorowałam. Wymiotowałam żółcią. Coś mi zaszkodziło, tylko nie wiem czy to piwo, czy to, że wcześniej jak zjadłam kiwi to popiłam je wodą. I potem mnie bolał żołądek.
Cieszę się, że mogłam spotkać się z tym przyjacielem, ponieważ jest szczery i bezpośredni i mogę z nim pogadać na każdy temat, nawet ten najbardziej intymny. Nie mam przyjaciółki z którą tak otwarcie mogłabym pogadać. Miałam taką przyjacółkę, ale niestety wyemigrowała i teraz został mi tylko ten przyjaciel.
Ok idę zjejść, śniadanko. Mam nadzieję, że popołudniu będę się lepiej czuła, bo mam fitness (zdrowy kręgosłup, potem streching, a następnie fit ball).
Ciekawa jestem jak mi pójdzie odchudzanie w tym tygodniu.
Nie wiem czy dobrze robię, ale zaczynam dietę powoli, tzn. biorę wszystko z mojej diety, ale zostawiam sobie z tego 3 kawy dziennie, oczywiście max. Zamierzam powoli zejść do jednej kawy dziennie max. Do tej pory zdażało mi się wypijać nawet ponad 6 kaw dziennie, więc jak mi się uda utrzymać 3 to będzie dobrze. Za 2-3 tygodnie przejdę do max 2. A po wielkanocy do wcześniej wspomnianej jednej kawy.
Wczoraj byłam na naszej siłowni na zajęciach fitness. Na 3 zajęciach. Zdrowy kręgosłup, stretching a potem jeszcze fit ball. Było super tylko jakoś te zajęcia nie chcą mi się dodać w moim kalendarzu a szkoda. Wróciłam naprawdę zmęczona, dzisiaj czuję większość mięśni ale nie mam zakwasów. I zajęcia te nie obciążyły mi mojego kręgosłupa lędzwiowego więc polecam. No i doszłam do wniosku że nie jest jeszcze ze mną tak źle jak myślałam.
Znów nie dałam rady.
Depresja co chwila daje o sobie znać, do tego doszły jeszcze problemy chatakterystyczne dla osób współuzależnionych, w życiu codziennym wciąż troski, zmartwienia i stres, więc odchudzanie mi nie wychodzi i najchętniej odłożylabym to na jakiś bliżej nieokreślony czas. Wtedy gdy poczuję się lepiej. Bedę silna. Ale nie....
Nie chcę tego znów odkładać, bo to koło zamknięte. Nie akceptuje siebie, mojego wyglądu, więc pojawiają się poczucie beznadziejności, bezradności i stres, który najlepiej odreagowuje....batonikiem. I tak mamy koło zamknięte.
DOŚĆ !!!
Chce to już przerwać. Zauważyłam, że teraz vitalia ma psychologa do wspierania czy pomocy i motywowania. Nie wiem czy dam radę, czy po bliższym lub dalszym okresie się nie poddam. Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej.
Czy ten psycholog skutecznie mi pomoże nie wiem, ale wiem że nie chcę słyszeć od córki po raz enty, że ona chciałaby by mama była szczuplejsza i się odchudziła. Chcę odzyskać dawną werwę i wigor.
Chcę odzyskać siebie !
Z dietą coraz lepiej i kocham rower
Diety coraz lepiej pilnuję. Potrzebowłam trochę czasu rzeby z powrotem w to wejść. Największym problemem jest regularność posiłków, ale przynajmniej zaczynam się rozsmakowywać w potrawach z menu vitalii. Zawsze to już jakiś postęp. Teraz jak zacznę bardziej pilnować pór posiłków to będzie tylko lepiej.
No i zakochałam się w rowerze. Wieczorkiem biorę i podpinam psa do roweru i dawaj. Wczoraj byłam w szoku bo już ja się zmachałam na tym rowerze ale pies chyba niebardzo a lecieliścmy jak szatany, tyle ile miałam tylko sił w nogach rzeby pedałować, normalnie szok. Jedyny minus to trochę boję się jeździć sama, bo późny wieczór droga wzdłuż lasu i żywej duszy w okolicy. Raz tylko wyjechał jakiś podejrzany samochód z tego lasu a wczoraj grupa imprezującej młodzieży. Chyba będzie bezpieczniej jak będę ze sobą zabierała gaz, tak na wszelki wypadek. Lepiej abym niemusiała go używać.