Dzień rozpoczął się i upłynął świątecznie . O godzinie 7.30 zadzwonił synek z życzeniami dla Mamuś /tak do mnie mówi/. Słoneczko już o tej porze świeciło. Na 9..00 byłam umówiona z moją fryzjerką / od 20 lat ta sama/. Może trzeba zmienić czasem fryzjera, ale takie eksperymenty najczęściej kończyły sie dla mnie żle.Chociaż raz 5 lat temu,w czasie urlopu mojej mistrzyni , poszłam do innego zakładu i trafiłam na młodą kreatywną i bardzo zdolną dziewczynę. Byłam bardzo zadowolona i kiedy po jakimś czasie wróciłam do niej , okazało się że wyszłam zamąż i wyjechała z Kołobrzegu. U mojej fryzjerki nie muszę nic tłumaczyć, czasem tylko eksperymentowałam z kolorem , ale póżniej wracałam do blondu. . Pnieważ byłam osotatnio u niej 2 m-ce temu , wzbudziłam zdziwienie i podziw, że schudłam i to bardzo. Ja tego nie widzę, bo co to jest 5 kg mniej przy takiej masie ciała. Ale ta pochwała sprawiła mi dużo radości.. W domu wylądowałam po 12-tej i zaraz z kwiaciarni dostarczono mi piękny bukiet frezji z życzeniami od mojego Marcinka. Zapach tych pięknych kwiatków rozchodzi się po całym salonie , Po lekkim obiadku / warzywa włoskie na patelnię z kawałkiem piersi z indyka/ mąż wyciągnął mnie i pieski na spacer. Pojechaliśmy do Dżwirzyna tj. ok. 5 km od naszego domu w kierunku na zachód . Dżirzyno to mała mieścinka wczasowa, często reklamowana w telewizji ze względu na piękny hotel SENATOR Spa. W sezonie jeżdzi tam dużo kołobrzeżan, bo jest tam mniej ludzi niż w Kołobrzegu , a plaża 2 razy szersza i piasek bialutki i bardzo drobny. To najładniejsza plaża w zasięgu 30 km. Często tam jeżdzimy poza sezonem z pieskami na spacery , bo jest tam wtedy bardzo spokojnie. . Ja dziś "poszalałam" i wzięłam ze sobą kijki do Nordic Walking. Uzgodniliśmy, że mąż będzie szedł z pieskami laskiem w pasie nadmorskim , a ja pójdę brzegiem morza z kijami. Umówiliśmy się za 90 minut przy samochodzie. Nad morzem było dość pusto, bo to nie sezon i i środek tygodnia . Wystartowałam jak" torpeda "i już po 15-20 minutach czułam jak pracują mięśnie barków i pleców. Na kijkach chodzę rzadko, ostatnio w 3 tyg. temu w Karpaczu, ale tam są inne warunki , czasem dość ostro pod górkę i mój mąż nie może się forsować ze względu na bolesne kolana. Ja należę do ludzi dość wytrzymałych , nawet jak mi coś dolega to nie odpuszczam. Moją wadą jest to, że jestem niesystematyczna i od kilku lat " przylepiona "do kanapy. Spacery po mieście mnie nie męczą, a spacery po lesie mnie nudzą, no chyba że to grzybobranie i to przy wysypie grzybów.. Dzisiejszy spacer z kijami trwał 90 minut i sądzę, że zdołałam pokonać ok 8-10 km. Muszę sobie kupić krokomierz, bo widzę, że wiele Was z tego przyrządu korzysta. Dziś jestem z siebie dumna , czuję się dobrze i narazie nic mnie nie boli. Sądzę, że jutro jak tylko będzie pogoda ten "wyczyn " powtórzę i stanie się to moim zwyczajem. Pozwoli mi to osiągnąć lepsze wyniki w odchudzaniu i będę mogła chwalić się wynikami tak jak Urszulka44 i inne super VitalijkiOby mi tego zapału starczyło na dłużej, trzymajcie za mnie kciuki i liczę na Wasze wsparcie. Buziaczki dla WAS wszystkich Krystyna
PS. Nemciu czyje się świetnie . Ząbki miał wyrywane pod znieczuleniem tzw. :głupiego Jasia/