Nie mam się czym pochwalić
. Bo niby już w sobotę rano było 95,1 kg , ale po południu był kieliszek szampana , kawałek super jabłecznika - bo to wigilia imienin mojego męża -Andrzeja. Na świąteczną obiadokolację krewetki i szaszłyk cielęcy i surówka.
Jednym słowem "głupota nie zna granic" i już dzisiaj rano było 96,2 kg. Na szczęście przez najbliższe miesiące nie ma żadnych "uroczystości" rodzinnych.
. Przez to dziś miałam " kaca" moralnego i kiepski humor. Pogoda tez nie sprzyjała do zrzucenia tych "grzechów". Nie pamiętam takiego maja , żeby było tak zimno i żeby odkręcać grzejniki. Mam nadzieję, że spełni się prognoza pogody i od czwartku będzie wreszcie ciepło / tak podali w TVN/. Od jutra ostro biorę się za dietkę i już takich "wpadek" nie zaliczę. Jest mi wstyd , że na początku tak się potykam i nie wyciągam wniosków z Waszych rad.
. Dziękuję za wsparcie i otuchę . Wszystkim z góry dziękuję za komentarze , które mi pomogą w dalszej drodze do sukcesu. Buziaczki dla moich Vitalijek
Krystyna
Slonko1980
17 maja 2010, 13:04Nawet najlepszym zdarzają się potknięcia. Grunt to umieć z nich wyciągać wnioski! Trzymam kciuki za lepsze dzisiaj i jutro i ... :) Pozdrawiam!
gaja102
17 maja 2010, 11:00bierzemy się do roboty od dzisiaj.Ja też mam ostatnio wpadki zresztą kto ich nie ma.Myślę, że tas pogoda trochę hamuje nasze odchudzanie.
jbklima
16 maja 2010, 22:47wpadki różne zawsze są i będą niestety, dobrze , że nie masz w planie uroczystości ale...na przykład soboty i niedziele też są dla nas niebezpieczne......ja z reguły gdy nie ma Ady niczego w domu nie piekę...no to mąż przywiezie jakieś ciasto.....i zjadamy....dobrego tygodnia z dietą g.
orchidea24
16 maja 2010, 21:35trochę ćwiczeń i dietka i szybko kg polecą ;)
Gusiaczek21
16 maja 2010, 21:32takie kilogramy szybko się gubi:)