Temat: Poród

Cześć, chciałabym zapytać, jak się Wam rodziło, tzn. Jak to wyglądało od momentu odejścia wód plodowych do pojawienia się dziecka na świecie, czy było znosnie czy dramatycznie. Ile godzinto trwalo, jaka była obsługa, jakie wrażenia, czy szybko zdecydowałyscie się na kolejną ciążę? 

Po odejściu wód poszło szybko dojechanie do szpitala parę minut potem przyjęcie na oddział parę minut i poród może z 20 minut jednak dla mnie to przeżycie było tak koszmarne, dramatyczne i traumatyczne, że postanowiłam nigdy więcej nie mieć dzieci i się do tej pory udało poprzestałam na jednym potomku. Obsługa jak obsługa jakaś specjalnie sympatyczna nie była jedna z pielęgniarek mówiła żebym się tak nie darła w trakcie rodzenia i do tej pory jest dla mnie nieczułą, czterokopytną dającą mleko ( stosunek do pacjentki zależy od charakteru każdej osoby z obsługi z osobna, więc to nie jest reguła ze się trafi na mało empatyczne jednostki). Miałam depresję poporodową i też nikt się nie zainteresował. Gdybym nie powiedziała następnego dnia żeby wyjęli mi igłę z żyły (bolała mnie ręka od niej) to pewnie bym z nią chodziła, aż do wyjścia ze szpitala. Ogólnie nie polecam ciąż i porodów, ale to tylko mój punkt widzenia..
 

Pasek wagi

tez chodzilam z igla w zyle, tyle, ze do ostatniego dnia :/ a szpital ten mial dobre opinie. Jedynie jedna polozna mibardzo pomogla, tzn dała wskazówki co robic (nie chodzilam do szkoly rodzenia).

Przykro mi, ze mialas depresje :/ 

A te 20 minut to naprawde super, chociaz tyle z tego wszystkiego.

Oj kobitki, czeka mnie to niebawem, chyba nie powinnam juz czytac tego wątku ;)

patasola napisał(a):

Oj kobitki, czeka mnie to niebawem, chyba nie powinnam juz czytac tego wątku ;)
Bądź dobrej myśli :) 

Pasek wagi

sadcat napisał(a):

tez chodzilam z igla w zyle, tyle, ze do ostatniego dnia :/ a szpital ten mial dobre opinie. Jedynie jedna polozna mibardzo pomogla, tzn dała wskazówki co robic (nie chodzilam do szkoly rodzenia).Przykro mi, ze mialas depresje :/ A te 20 minut to naprawde super, chociaz tyle z tego wszystkiego.

Było minęło jednak nie zapomniałam, faktycznie krótko rodziłam ale i tak mi się odechciało mieć więcej dzieci może dla kogoś porody to pestka i może rodzić po kilka razy, dla mnie nie.

Pasek wagi

sadcat napisał(a):

tez chodzilam z igla w zyle, tyle, ze do ostatniego dnia :/ a szpital ten mial dobre opinie. Jedynie jedna polozna mibardzo pomogla, tzn dała wskazówki co robic (nie chodzilam do szkoly rodzenia).Przykro mi, ze mialas depresje :/ A te 20 minut to naprawde super, chociaz tyle z tego wszystkiego.

Ja chodziłam z iglą w kręgosłupie, to nic takiego :) Ja rodziłam od 19 w poniedziałek a urodziłam finalnie we wtorek przed 12 :) Mnie rzeczywiście zawieźli na wózku na salę porodową. Najpierw dostałam gaz, potem przy 2 cm ZZO. Wybrałam 5 dawek, dostałam też później oksytocynę. Dzięki znieczuleniu spałam sobie spokojnie, budziłam się tylko w przerwach kiedy kończyło się działanie poprzedniej dawki.Wypoczęta mogłam przystąpić do 2 fazy, malutkie nacięcie, które błyskawicznie się goiło, szwy zdjęli jeszcze w szpitalu. Łatwo się domyślić, że nie miałam traumy po :) Nigdy w życiu nie poszłabym świadomie rodzić do szpitala, gdzie nie mają normalnych warunków dla rodzących.

Jestem 5 tygodni po porodzie więc też się podzielę swoimi doświadczeniami z porodówki. W moim przypadku akcja porodowa zaczęła się od odejścia wód płodowych, miesiąc przed terminem. Do szpitala trafiłam w czwartek wieczorem, a w niedzielę urodziłam. Całą noc po przyjęciu na oddział spędziłam na niewygodnym łóżku porodowym, podpięta pod KTG. Następnego dnia ok.13-tej, gdy lekarze stwierdzili że na razie nie będzie u mnie akcji porodowej przenieśli mnie na ginekologię, tam przynajmniej było wygodne łóżko;) przesiedziałam tam do niedzielnego poranka, rano przyszedł do mnie lekarz i stwierdził że trzeba to zakończyć;)u mnie poród trwał 15 długich i bolesnych godzin, miałam silne bóle krzyżowe i brzucha . Po  7-mej znowu trafiłam na salę porodową, już miałam lekkie skurcze, ale niestety gorzej było z rozwarciem. Poród miałam indukowany, cały czas byłam podpięta pod KTG. Dostawałam kroplówki, oksytocynę i dodatkowo zastrzyki na rozwarcie. Rodziłam bez znieczulenia(w szpitalu nie było dostępne), oferowali jedynie gaz wziewny, ale na mnie w ogóle nie działał. Zdecydowanie lepszy był prysznic, gdybym mogła to cały poród bym tam przesiedziała;) Podczas porodu był przy mnie mąż, cały czas mnie wspierał i masował mi kręgosłup podczas skurczy(to na prawdę przynosiło ulgę). Trafiłam na bardzo fajne położne, dostawałam od nich ogromne wsparcie;)Mniej więcej co 2-3 godziny przychodziła pani doktor i sprawdzała rozwarcie, które niestety wolno postępowało, a pod koniec się cofnęło z 10 na 9 cm:/ Druga faza porodu zaczęła się ok.22-giej, a dzieciątko było na świecie o 22.15:D z tego wyczerpania na początku miałam problemy z parciem(wypuszczałam powietrze),ale później już poszło z górki;) gdy już urodziłam poczułam ogromną ulgę;) z łożyskiem poszło bardzo szybko, momentami było nieprzyjemne szycie, ale ogólnie dało się to wytrzymać, tym bardziej, że wtedy już tuliłam swoją ukochaną córeczkę:D świeżo po porodzie powiedziałam polożnej , że więcej się na porodówkę nie wybieram;) chociaż się jeszcze nad tym zastanowię, bo byłoby dobrze gdyby córeczka miała rodzeństwo;)

od czwartku do niedzieli dziecko bylo bez wod plodowych? Dobrze zrozumialam? To tak mozna? :0

To mi wyjeli igle z kregoslupa po 4 dniach :P Ja Po tym.porodzie cztery dni bylam na morfinie, na tyle ze ostatniego dnia juz mialam mega fazy i koszmary i sie balam isc spac (snilo mi sie, ze np. wyskakuje w szpitalu przez okno etc.).

sadcat napisał(a):

od czwartku do niedzieli dziecko bylo bez wod plodowych? Dobrze zrozumialam? To tak mozna? :0

W czwartek mi ich odeszło bardzo dużo, nawet widziałam różnicę w rozmiarze brzucha, a później cały czas się sączyły więc coś tam zostało;) żeby do czasu porodu nie doszło do zakażenia dostawałam antybiotyk, a córka sterydy na rozwój płuc.  Podczas całej akcji byliśmy z mężem w trakcie przeprowadzki i w domu było pełno pudeł więc nie miałam pojęcia gdzie były spakowane jakieś  wkładki z zapasów przed ciążowych. Na bieganie do sklepu nie było czasu, bo musiałam szybko spakować  torbę do szpitala. Położna na oddziale była wielce zaskoczona, że nie mam żadnej wkładki, a przecież tak ze mnie leci. Co najlepsze w szpitalu jak na złość przez dłuższy czas przestały mi odchodzić wody i było widać po personelu ich zniecierpliwienie i to,że mi nie wierzą(myśleli, że mi się popuściło i panikuje). Po dłuższym czasie wody znowu się sączyły  wiec mogli przeprowadzić test i okazało się, że miałam rację. Od tamtej chwili zaczęto mnie traktować poważnie, zrobili mi usg,  badanie krwi itp. 

Ogólnie ta sytuacja była dla nas ogromnym zaskoczeniem, ponieważ od początku ciąża przebiegała bez komplikacji. Mieliśmy jeszcze parę planów przed porodem, skoro był miesiąc do terminu;)finalnie ja leżałam w szpitalu, a mąż został sam z przeprowadzką. Tak się coreczce śpieszyło na ten świat;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.