Temat: adopcja-pytanie

Czy są tu jakieś mamy, które adoptowały dziecko? Jesli tak to w  jakim wieku było dziecko? 
Zastanawiam sie jak to jest,że niektórzy mimo braku możliwości posiadania dziecka, nie chca słyszeć o adopcji. Słyszałam, że ludzie nie chcą wychowywać cudzych dzieci. 
Jakie jest Wasze zdanie? 
Ja jestem jeszcze przed macierzyństwem,ale myśle że zdecydowałabym się na adopcję.

to moje odwieczne marzenie, ale go nie spelnie bo pomimo wszelkich staran nie moge znalezc pracy co powoduje szereg problemow,dlaczego to jest tak wazne? Trzeba miec jakis komfort, chociazby finansowy, aby moc poswiecic sie dziecku, to nieuniknione. Dzieci oddane do adopcji sa owocem genow rodziny ktora posiadala jakies dysfunkcje to jest wazne trzeba byc na to gotowym

a druga kwestia jest taka, ze gdyby dziecko mialo takie problemy wewnetrzne jak tu ktos opisywal t chyba bym tego nie udzwignela, dlatego tez nie, nalezy pamietac ze adopcja powinna byc chciana, przemyslana, odpowiedzialna, takiemu dziecku tez mozna zrobic krzywde swoja głupotą 

Na dzien dzisiejszy nie bylabym w stanie zaadoptowac dziecka. Podziwiam ludzi, ktorzy to robia, obawiam sie, ze sama bym nie udzwignela takiego ciezaru. 

Czytam sobie od czasu do czasu o dzieciach adoptowanych...Niedawno wpadla mi w rece recenzja wspanialej ksiazki rodzicow, ktorzy adoptowali chyba dwie dziewczynki. Sami mieli tez dzieci, nieco starsze, chyba jedno i zaadoptowali te dziewczyny. Wspaniali ludzie, pokazali tym dziewczynom inny swiat, innych ludzi, lepsze zycie. Zabierali je na wspaniale wakacje, sami ci rodzice odniesli sukces zawodowy, spoleczny, bardzo sie udzielali w rozne akcje...Podobalo mi sie to, ze pomimo iz te dziewczyny od poczatku sprawialy im problemy, to, ze ich nie odrzucili. Pomagali przejsc przez trudy wychowania, mieli nadzieje, ze wyprowadza je na jasna strone zycia, to i tak nie obylo sie bez porazek. Jedna z dziewczyn szybko zaciazyla z jakims pijaczyna, druga juz nie pamietam...To bylo w genach, mialy juz swoj charakter, chociaz zostaly adoptowane jako mniejsze. Wspanialy wywiad byl z tymi rodzicami w jakiejs gazecie, chyba w wysokich obcasach moze, albo Zwierciadle. 

Mysle, ze trzeba miec niesamowicie silny charakter, zeby podjac sie takiego trudu jakim jest adopcja. Ja osobiscie nie czuje sie na tyle silna.

Nigdy nie myślałam poważnie o adopcji. Bałabym się tego, co już napisały różne osoby wyżej. Że dziecko okazałoby się chore, zaburzone, z problemami różnej natury nie 'do wyprostowania'.  I wtedy pojawiła by się gdzieś podświadomie złość i myśl 'po co mi to było? męczę się tylko, a dziecko nawet nie moje'. 

-

Mam jednak w rodzinie (dalekie kuzynostwo, więc nie znam szczegółów) adoptowane dzieci i z tego co się orientuję, co tam jednym uchem słyszałam, absolutnie nie ma z nimi problemów. To chłopiec i dziewczynka - rodzeństwo.

Pasek wagi

ZNalam tez osobiscie wspaniala kobiete, z ktora bylo mi dane znac sie przez kilka ostatnich miesiecy jej zycia, ktora zastepowala moim znajomym babcie. Bardzo ja lubilam i co jakis czas sie spotykalysmy, dosyc rzadko, ale kazde spotkanie z nia bylo dla mnie przezyciem. Gdy dowiedzialam sie o jej smierci, zapytalam znajoomych o jej zycie, o jej dzieci. I wtedy sie dowiedzialam, ze miala rownie wspanialego meza, ktory juz zmarl, a wczesniej dwoje adoptowanych dzieci. Dwoch chlopcow, juz nie pamietam czy braci, ale zaadoptowanych za malego, ktorzy pomimo takich cudownych rodzicow adoptowanych, okazali sie straszni. Ponoc ci udzie mieli do nich duzo cierpliwosci, starali sie, dawali im wszystko, a tamci takie numery im robili, ze ich wykanczali; Nie pamietam juz szczegulow, ale jeden z nich wyladowal w wiezieniu i to chyba za zabojstwo. Z drugim juz nie pamietam, ale nie kolorowo.

Nie jestem przekonana czy wzielabym dziecko do adopcji. Jesli juz to na pewno nie z rodziny patologicznej, gdzie byl alkohol, narkotyki, choroby umyslowe itp. itd. a takich dzieci chyba jest najwiecej. Tak mi sie przynajmniej wydaje. 

Mam nadzieje, ze bez problemu zajde w ciaze...

Chodzilo mi to po glowie. NIe wykluczam ze moze za pare lat bysmy mogli byc rodzina zastepcza (przejsciowa dla dzieci) ale na kompletna adopcje chyba bym sie nie zdecydowala. Tak jak juz wiele osob wspomnialo - dzieci maja wiele problemow. Moze nie przeszkadzaloby mi jezeli byloby lekko opoznione ale bym sie bala wlasnie autyzmu, FASu czy mega powaznych problemow emocjonalnych. Mialam okazje zajmowac sie dziecmi z problemami roznego typu (agresja, ataki na rodzine z nozem, narkotyki, kradzieze, etc) i musze powiedziec ze w ramach pracy to bylo ok - bedac na misji zbawiania swiata, ale przyjac takie dziecko jako swoje to nie dla mnie. 

Jeden z moich bylych mial adopotowanego brata (adoptowany w wieku 9 lat). Rodzina byla taka przecietna (nie spece od wychowywania i ciezkich przypadkow ale tez ludzie ktorzy byli spokojni, sie szanowali etc). Problemy wychowawcze byly duze. Obecnie chlopak jest kolo 30, od lat ma problemy z marihuana, nie umie utrzymac udanych kontaktow kolezenskich czy romantycznych, na problemy z nerwica i depresja, praca sie go nie trzyma - generalnie wrak nie czlowiek.

stokrotka900 napisał(a):

Na razie nie staram się o dziecko. W obecnej chwili uważam, że gdybym nie mogła mieć dzieci nie zaadoptowałabym dziecka. Ma sporo obaw z tym związanych. Między innymi boję się, że nie byłabym w stanie pokochać takiego dziecka. Poza tym obawiałabym się, że dziecko (jeżeli byłoby małe) jest dzieckiem, np alkoholiczki bądź narkomanki i może być przez to opóźnione w rozwoju bądź posiadać inne choroby, wady związane z nałogiem matki w czasie ciąży. W przypadku starszego dziecka z kolei mam obawy, że mogłoby mieć już zwichrowaną psychikę. Nie wiem czy umiałabym sobie poradzić z dzieckiem, które ma jakieś poważne problemy. To jest jednak bardzo duża odpowiedzialność. Przecież nie odda się dziecka jak już się je zaadoptuje.

Tez mam takie podejscie - czy dalabym rade wychowac dziecko po przejsciach - nigdy nie wiadomo jak pobyt w domu dziecka na nie pwlynal, co sie dzialo w domu, nawet jak dziecko jest malutkie to tez ma to potem konsekwencje. Ale zawsze mowilam ,ze adoptuje jak nie bede mogla sama miec, albo stworzyc rodzine zastepcza jakiemus starszemu rodzenstwu, ktorego nikt nie chce adoptowac "w calosci". Zeby chociaz przez te kilka lat do pelnoletnosci mieli normaly dom i potem ich wspierac w doroslym zyciu.


Starszy miał 2 latka. Gdy chodził do zerówki miał 6 lat, adoptowaliśmy młodszego, który miał 4.5 roku. Między chłopcami są 2 lata różnicy, nie są spokrewnieni biologicznie. W każdym rozmawia się inaczej dlatego że każdy ma inny bagaż doświadczeń. Ale należy rozmawiać.☺ Sama też nie rozumiem osób które nie chcą adoptować, ale też rozumiem że to trudna decyzja. Problemy są zawsze, czy dziecko biologiczne czy adoptowane więc nie powinno się tego obawiać i iść trochę na żywioł bo takie kalkulowanie i próba przewidywania na nic się nie zdają.

Pasek wagi

Ja jestem bardzo na tak, mój mąż nawet bardziej niż ja. Nawet, jak będziemy mieć własne dziecko, będziemy też myśleć o adopcji. Orientowałam się też w warunkach, żeby zostać rodziną zastępczą - niestety, na razie nie spełniamy warunków.

Znam jednego chłopczyka adoptowanego, uczy się w naszej szkole. Jest przecudny, adoptowany dopiero w ubiegłym roku, niepełnosprawny. Widać w nim taką niesamowitą różnicę od września, widać, że rodzice obdarzyli go wielką miłością i opieką. Bardzo ich podziwiam.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.