- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
22 września 2014, 08:26
Cześć dziewczyny, mam do Was pytanie. Jakie macie zdanie na temat planowanej ciąży w trakcie studiów niestacjonarnych? W lipcu obroniłam licencjat na studiach dziennych, od października zaczynam magisterkę. W lipcu również wzięłam ślub, mam 23 lata i wspólnie z mężem chcemy dzidziusia;). Skoro mam już możliwość wybrania terminu porodu, (choć nie zawsze to się udaje) to jaki termin porodu najlepiej wybrać? jeśli już teraz zaszłabym w ciąże, poród byłby na czerwiec, wiec wtedy sesja. Może lepiej poczekać do grudnia i rodzić we wrześniu? Każda osoba z którą rozmawiam na ten temat ma inne odczucia i rady, jestem ciekawa co Wy myślicie na ten temat? Są tu Mamy, mam nadzieje, że mi coś doradza;)
22 września 2014, 17:26
Studiuje finanse i rachunkowość, i uważam, że skoro już 3 lata poświęciłam na lic, to magisterskie będą dopełnieniem. Zresztą moim zdaniem dziecko nie jest przeszkodą do dalszego kształcenia się, chce jednak wybrać odpowiedni moment, a konkretnie odpowiedni miesiąc w trakcie studiow.
Inaczej ocenia się kobietę, która podczas studiów zaszła w ciąże, bo większość otoczenia stwierdzi, że to na pewno musiała być wpadka, nawet jeśli ciąża jest po ślubie i jest planowana. Z kolei inaczej patrzy się na kobietę, która przykładowo urodziła w pierwszej połowie roku i chce od października zacząć studia, bo chce się dalej rozwijać. Wtedy inni oceniają ją jako zaradną, itd, itd...
Chce podkreślić, że dla mnie problemem nie będzie zajmowanie się dzieckiem i jednoczesne kontynuowanie studiów, o to się nie martwie. Podkreślam, że boje się tylko ciąży i jej przebiegu, i zastanawiam się jak zgrabnie 9 miesięcy połączyć ze studiami;)
22 września 2014, 17:45
masz 23 lata i chcesz dzieci? extra... tylko po co Ci te studia? jak zajdziesz w ciążę teraz to urodzisz mając 24 lata, 2 lata przerwy i następne (chyba nie chcesz aby Twoja córka/syn nie miało rodzeństwa)? A mała różnica jest najlepsza dla dzieci.. a więc rodząc drugie będziesz miała 26-27 lat, rok "odchowania" i masz 27-28 lat. Zostawisz maluchy w żłobku/przedszkolu/opiekunce by pójść do pracy i zarobić przez miesiąc 1400-1800 zł? Więcej na początek i tak Ci nie dadzą, opiekunka kosztować będzie tyle co Twoja wypłata... zastanów się jeszcze raz, po co Ci te studia? Nie każdy musi być magistrem, mamy tysiące bezrobotnych magistrów, nie wydawaj kasy na coś co pewnie Ci się nie przyda. Poza tym teraz ten kawałek papieru robi się coraz bardziej bezwartościowy....
zabrzmiało jakby to juz był strasznie mega podeszły wiek i nie ma co brac sie za prace
w ogole autorko po cos robiła mature było od razu brac sie za dzieci
rob jak ci podpowiada intuicja , jak chcesz teraz to ok , miałam na studiach pare dziewczyn w ciazy dwie urodziły w czasie wakacji , wróciły normalnie od pazdziernika na studia , skonczyły studia i miały juz dwuletnie dziecko
22 września 2014, 18:25
Ja naprawdę nie rozumiem, po co wszyscy za wszelką cenę robią tego mgr. Przyznam też mam, czułam presję, że każdy głupi ma i ja muszę;)ale od pierwszego miesiąca żałowałam że poszłam, bo nie wierzyłam że to coś da - nie dało. Myślicie że dzięki temu jest lepsza praca? Nie. Taki papier niewiele znaczy, renomowane firmy bardziej cenią sobie umiejętności niż papierki...
22 września 2014, 18:32
Ja naprawdę nie rozumiem, po co wszyscy za wszelką cenę robią tego mgr. Przyznam też mam, czułam presję, że każdy głupi ma i ja muszę;)ale od pierwszego miesiąca żałowałam że poszłam, bo nie wierzyłam że to coś da - nie dało. Myślicie że dzięki temu jest lepsza praca? Nie. Taki papier niewiele znaczy, renomowane firmy bardziej cenią sobie umiejętności niż papierki...
to, że tobie nie dały, nie znaczy że nikomu nie dadzą.
- mgr przydaje się np. wówczas, kiedy chce się robić fajne studia podyplomowe (nie tylko dla papierka). np. rzeczoznawca majątkowy - żeby w ogóle pójść na wycenę nieruchomości, trzeba mieć najpierw mgr.
- jeżeli chodzi o pracę w urzędzie czy w banku - też nieraz na konkursach trzeba mieć wyższe mgr
a to tylko przykłady, życie pisze różne scenariusze - moim zdaniem lepiej mieć niż nie mieć, może zaprocentować w przyszłości i na pewno w niczym nie przeszkadza, zwłaszcza że to studia zaoczne. spokojnie w takim przypadku można jednocześnie pracować i studiować jednocześnie.
22 września 2014, 20:52
to, że tobie nie dały, nie znaczy że nikomu nie dadzą.- mgr przydaje się np. wówczas, kiedy chce się robić fajne studia podyplomowe (nie tylko dla papierka). np. rzeczoznawca majątkowy (TU TRZEBA MIEĆ WIEDZĘ - TO PRAWDA, NAWET PÓŁ ROKU TEMU ROZMAWIAŁAM Z RZECZOZNAWCĄ-SAMA PRACUJĘ W NIERUCHOMOŚCIACH, SZCZEGÓLNIE SIĘ PRACĄ NIE ZACHWYCAŁ, BYWA RÓŻNIE, RAZ WYCENIASZ BIUROWIEC A-KLASOWY A RAZ PUSTĄ CHATĘ NA POLU)- żeby w ogóle pójść na wycenę nieruchomości, trzeba mieć najpierw mgr.- jeżeli chodzi o pracę w urzędzie (AKURAT PRACA W URZĘDZIE DO NAJBARDZIEJ AMBITNYCH I POPŁACALNYCH NIE NALEŻY, POZA TYM MOŻNA PRACOWAĆ W URZĘDZIE MAJĄC LICENCJAT, WŁAŚCIWIE OD TEGO SIĘ ZACZYNA, BO ŻEBY MIEĆ STANOWISKO KIEROWNICZE NP. NACZELNIKA TO MUSISZ JUŻ MIEĆ 3-5 LAT DOŚWIADCZENIA, TAK CZY INACZEJ W TRAKCIE MOŻE SIĘ WYJAŚNIĆ. czy w banku (TU SIĘ W OGÓLE NIE ZGADZAM, A NAWET WIĘCEJ BO MÓJ KOLEGA PRACUJĄCY W BANKU MILLENNIUM I TRZEPIĄCY KASĘ 5KOŁA CO MIESIĄC MA TYLKO MATURĘ! - też nieraz na konkursach (KOLEŻANKO, KONKURSY TERAZ MASZ TYLKO NA STANOWISKA PAŃSTWOWE) trzeba mieć wyższe mgra to tylko przykłady, życie pisze różne scenariusze - moim zdaniem lepiej mieć niż nie mieć, może zaprocentować w przyszłości i na pewno w niczym nie przeszkadza, zwłaszcza że to studia zaoczne. spokojnie w takim przypadku można jednocześnie pracować i studiować jednocześnie.Ja naprawdę nie rozumiem, po co wszyscy za wszelką cenę robią tego mgr. Przyznam też mam, czułam presję, że każdy głupi ma i ja muszę;)ale od pierwszego miesiąca żałowałam że poszłam, bo nie wierzyłam że to coś da - nie dało. Myślicie że dzięki temu jest lepsza praca? Nie. Taki papier niewiele znaczy, renomowane firmy bardziej cenią sobie umiejętności niż papierki...
22 września 2014, 23:55
nie nazwałabym studiów zaocznych, kiedy się nie pracuje "zarzynaniem się" :-)
o konkursacch napisałam odnośnie stanowisk w urzędach właśnie (czyli wszelkie publiczne, np. w urzędzie gminy też. mój mąż pracował kiedyś na uniwerku - nie na stanowisku dydaktycznym - i tam też był konkurs.) a może autorka będzie chciała w przyszłości robić doktorat? różnie to bywa. co do rzeczoznawcy, to to, że twojemu znajomemu podoba się średnio, to nie znaczy, że nikomu. trochę bez sensu jest takie zniechęcanie moim zdaniem.
23 września 2014, 00:41
Ja naprawdę nie rozumiem, po co wszyscy za wszelką cenę robią tego mgr. Przyznam też mam, czułam presję, że każdy głupi ma i ja muszę;)ale od pierwszego miesiąca żałowałam że poszłam, bo nie wierzyłam że to coś da - nie dało. Myślicie że dzięki temu jest lepsza praca? Nie. Taki papier niewiele znaczy, renomowane firmy bardziej cenią sobie umiejętności niż papierki...
Na uczelni możesz nawiązać kontakt z pracodawcami. Mój facet pracował od prawie początków studiów i to właśnie dzięki uczelni ma teraz dobrą pracę, jest dopiero co po studiach i jest w stanie nas utrzymać i nie robi za najniższą krajową. I u niego w pracy właśnie sugerują żeby teraz robił doktorat na uczelni. Ale po części masz rację i ja też nie rozumiem tej nagonki "papierka dla samego papierka". Ja skończyłam studia mgr i też po części żałuję, ponieważ to co robię nie jest moją pasją. Ja jestem bardziej duszą artystyczną, gram na pianinie i skrzypcach oraz maluję ale niestety z tego nie da się godziwie żyć, tymbardziej, że dużo mi brakuje technicznie, trochę zaniedbałam pasje na studiach, na których musiałam jednocześnie pracować i studiować dziennie. Żałuję, że nie poszłam na bardziej niepewny kierunek a wybrałam bardziej zapobiegawczy. Samym papierkiem nie zdziałasz nic ale możesz poznać wiele osób na uczelni. U mnie były organizowane spotkania z pracodawcami, staże, itp.
Edytowany przez b579623742d605d4bd7ce974c9cd7788 23 września 2014, 00:41
23 września 2014, 07:09
Moim zdaniem to super pomysł z dzieckiem jeszcze podczas studiów, zwłaszcza niestacjonarnych, gdy nie musisz być codziennie na wykładadach itp. Jeżeli będziesz miała pomoc rodziny, mąż dobrze zarabia to nie ma z czym czekać, odhowiesz pierwsze dziecko, skończysz magisterkę i będzie Ci łatwiej podjąć pierwszą pracę - bo dziecko do przedszkola bedzie można posłać i będzie już w miarę samodzielne. Oczywiście będą momenty, gdy będziesz 'padać na ryj' bo inaczej tego nie da się określić, ale uważam, że studia w Pl to nie jest powód do przekładania takiej decyzji, a 23 lata to wspaniały wiek na noszenie ciązy i poród, im później tym gorzej (gdy byłam w Twoim wieku w życiu nie napisałabym takich rzeczy,a nawet nie przeszłoby mi przez myśl, ale teraz z perspektywy czasu sądzę całkowicie inaczej). Ja jestem teraz w drugiej ciąży mam 27 lat, pierwsze dziecko urodziłam w wieku 25 lat. Chociaż u mnie pierwsza ciąża nie była planowana a ze swoim chłopakiem byłam tylko przez rok, niczego nie żałuję, i dlatego tak szybko zdecydowałam się na drugiego dzidziusia.
Opcja dziecko na studiach to moim zdaniem wspaniałe rozplanowanie czasu, zamiast imprezowania i spędzania czasu na niczym jak to robi większość studentów, Ty nauczysz się być mamą i żoną dla męża, a potem spokojnie będziesz mogła pójść do pracy, i nie przejmować się tykającym zegarem biologicznym i tym co o tym będzie myślał Twój przyszły pracodawca.
Życzę powodzenia! Wielka przygoda przed Tobą :)
23 września 2014, 08:37
offczii zgadzam się z Tobą jak najbardziej. Od wielu właśnie osób, szczególnie kobiet, które mają za sobą etap ślubu, kształcenia i rodzenia dzieci, które postanowiły odkładać macierzyństwo na później, na lepsze czasy słyszę, że żałują tej decyzji.
Edytowany przez sylwia26g 23 września 2014, 08:39
23 września 2014, 09:27
Studiuje finanse i rachunkowość, i uważam, że skoro już 3 lata poświęciłam na lic, to magisterskie będą dopełnieniem. Zresztą moim zdaniem dziecko nie jest przeszkodą do dalszego kształcenia się, chce jednak wybrać odpowiedni moment, a konkretnie odpowiedni miesiąc w trakcie studiow. Inaczej ocenia się kobietę, która podczas studiów zaszła w ciąże, bo większość otoczenia stwierdzi, że to na pewno musiała być wpadka, nawet jeśli ciąża jest po ślubie i jest planowana. Z kolei inaczej patrzy się na kobietę, która przykładowo urodziła w pierwszej połowie roku i chce od października zacząć studia, bo chce się dalej rozwijać. Wtedy inni oceniają ją jako zaradną, itd, itd...Chce podkreślić, że dla mnie problemem nie będzie zajmowanie się dzieckiem i jednoczesne kontynuowanie studiów, o to się nie martwie. Podkreślam, że boje się tylko ciąży i jej przebiegu, i zastanawiam się jak zgrabnie 9 miesięcy połączyć ze studiami;)
Ja również studiowałam finanse i rachunkowość. Przy zjazdach co 2 tygodnie można wytrzymać w takim stanie jak ciąża. Ja początki ciąży też musiałam wytrzymać mimo tego że miałam straszne nudności. Zaliczałam sesje przy 3 miesięcznym dziecku. Broniłam licencjata przy 8 miesięcznym dziecku.Mgr robiłam przy wychowywaniu dwójki dzieci.
Ciążę da radę wytrzymać. Tyle dziewczyn są w takiej sytuacji. Jeśli nie będziesz miała problemu z zostawieniem dzidziusia po czyjąś opieką. Dobra organizacja to podstawa. A uczyć się w każdej wolnej chwili.