Temat: Aborcja

Witam nie wiem czy w dobrym dziale założyłam temat, ale mam nadzieje że tak. Oczywiście rozumiem że jest to forum głownie o odchudzaniu jednak jest tu wiele kobiet w różnym wieku i chciałam spytać was co sadzicie na temat aborcji ? Jak przypuszczam większość z was będzie miała negatywne zdanie, aczkolwiek jestem ciekawa co macie do powiedzenia.
Moim zdaniem najbardziej za prawem do aborcji krzycza te ktore sa jeszcze bardzo mlode i te ktore dziecka nigdy w brzuchu nie nosily, ciekawsza bylaby dyskuja gdyby udzielil sie ktos kto pozbyl sie ciazy i powiedzial jaki to mialo wplyw na dalsze zycie, czy nadal jest za aborcja czy ze jednak jej zaluje
Jestem za wolnym wyborem. Sama bym nie usunela chyba, ze bylaby to wyjatkowa sytuacja. Znam dziewczyne, ktora byla pobita do nieprzytomnosci i zgwalcona przez czterech oprychow, poczym zostawiona zeby zdechnac jak pies. Nie wyobrazam sobie by kobiete zmuszac w takiej sytuacji do urodzenia ...tyle
Gdy byłam młodsza też wydawało mi się, że jestem za. Ale gdy na pierwszej w ciąży wizycie u ginekologa (zdaje się w 7 t.c.) zobaczyłam taką małą pulsujacą kropeczkę (serduszko mojej córeńki) już wiedziałam. To moje dziecko. Od tamtej chwili jest dla mnie człowiekiem. Nie płodem. Dzieckiem. Które kocham jak nie wiem co, choć do jej narodzin zostało mi jeszcze kilka tygodni. O którą walczę i która walczy dla mnie, bo nasza droga od początku nie była łatwa. Nie odbieram nikomu prawa do decydowania o własnym życiu. Ale wg mnie usunięcie ciąży to już ingerencja w życie drugiego człowieka.

dubel

A nawet razy 3. Internet mi ześwirował.

Jestem jak najbardziej za legalizacją. Uważam, że w razie W. każdy powinien mieć prawo do podjęcia decyzji.
Jeżeli byłaby legalizacja nikt przecież nikogo by nie zmuszał, każdy mógłby postępować według własnego sumienia. Nie chcesz nie usuwasz i kropka, więc co Cię obchodzi sąsiadka z 4 piętra? Jeżeli ja nie zmuszam nikogo do usuwania ciąży, to dlaczego ktoś ma mi zabronić usunąć własną jeśli jej nie chcę?
Piszecie, że jesteście za w przypadku gwałtu. Ale czym się przepraszam różni "dziecko", które jest wynikiem gwałtu, od tego powstałego na skutek pęknięcia gumki? Jak dla mnie to zupełnie to samo.
Fajnie, że są tu tacy którzy zabezpieczają się X lat i nigdy nie wpadli, szczere gratulacje! Ale antykoncepcja zawodzi, nie da się ukryć. Mojej koleżance też trzy lata temu pękła gumka, a nie poznałam do tej pory osoby, która zabezpieczałaby się gorliwiej niż ona, teraz ma śliczną 2 letnią córeczkę. Nie oddała jej do adopcji, nie wyskrobała, a miała 17 lat kiedy zaszła. Teraz nie studiuje, nie pracuje, siedzi w domu, bo nie ma się kto dzieckiem zająć. Ledwo wiąże koniec z końcem, bo pracuje tylko jej mąż, który też zostawił naukę, dla pracy żeby tylko mogli razem zamieszkać i się utrzymać. Wiem, że ona nigdy nie usunęłaby dziecka, teraz jest mniej lub bardziej szczęśliwą mamą, ale zdaje sobie sprawę ile straciła ile poświęcenia kosztowało ją urodzenie dziecka i wychowywanie go kiedy jeszcze ani trochę nie była na to gotowa. Podziwiam ją za to co robi, ale wiem jak to wszystko się na niej odbiło.
Ile jest dziewczyn takich jak ona, które wpadają niezależnie z jakich powodów i muszą nagle zrezygnować z kariery zawodowej, z dobrodziejstw młodości na rzecz przedwczesnego nieplanowanego macierzyństwa? To nie odbija się na ich psychice?
W 100% wolałabym, żeby mnie matka wyskrobała, niż żeby urodziła mnie poświęcając dla mnie swoje życie, karierę, szczęście.
Przecież, co ja wiedziałam o życiu w którymś tam tygodniu ciąży siedząc w łonie matki? Zero? Jeżeli aborcja jest przeprowadzona we wczesnym stadium ciąży, to jaką krzywdę doznaje to dziecko? Co, ma świadomość utraconego życia? Plany na przyszłość, których nie będzie w stanie zrealizować? Jest mu przykro że go mama nie chce? Bo wg. mnie w ogóle nie wie co się z nim dzieje.
Jasne, że można powiedzieć oddaj, przecież jest tyle par nie mogących mieć dzieci i modlących się do boga o taką swoją małą iskierkę. Składam ukłony dla kobiet które zdecydowały się mimo wszystko urodzić i oddać dziecko, bo ja wolałabym chyba 10 razy dać się wyskrobać. Psychika by mi siała po prostu. W końcu nosisz je przez 9 miesięcy w brzuchu, całe swoje życie podporządkowujesz pod ten "błogosławiony" stan, rodzisz w męczarniach i masz je potem tak po prostu zostawić i do końca życia wyobrażać sobie jego twarz, jego głos i kolor oczu? Nie no przecież nikt Cię nie zmusza, powiedz rodzicom adopcyjnym, że zmieniłaś zdanie, złam im kolejny raz serce. Ciesz się z tego co sprowadziłaś na ten świat, chwal się na facebook'u, kupuj ubranka i zazdrość koleżankom, które sobotni wieczór mogą spędzić w kinie. Potem płacz, że wcale tego nie chciałaś i krzycz, że zmarnowało Ci życie, że miałaś być modelką/lekarzem/architektem/kosmonautą, a przez nie skończyłaś jako sprzedawczyni na śmierdzącej stacji benzynowej na półtorej etatu bez żadnych perspektyw na życie. I niech tak dorasta z tą wspaniałą świadomością, że nigdy nie było chciane, że jest tylko ciężarem, kulą u nogi i pogromcą marzeń, a nóż się któregoś dnia powiesi, a wtedy znów będziesz wolna!

Według mnie  ludzie, którzy nie chcą mieć dzieci nie powinni ich mieć. Zastanówcie się na pewno chociaż raz w życiu widzieliście/spotkaliście/znacie osobę, przy której pomyśleliście, że nigdy nie powinna mieć dziecka. Ja znam kilka takich osób i naprawdę szczerze współczuję ich dzieciom przyszłym, czy obecnym, bo na prawdę nie ma to jak wychowywać się w rodzinie, która Cie nie chce, poniża Cię, obraża i żywi do Ciebie nieśmiertelną urazę tylko dlatego, że się urodziłeś. Naprawdę współczuję i tym dzieciom i ich rodzicom, że na czas nie pomyśleli o wykonaniu skrobanki.

Poza tym nie wyobrażam sobie patrzeć na każdy sex przez pryzmat macierzyństwa. Za każdym razem idąc do łóżka z facetem srać po gaciach, bo co gumka strzeli, tabletka nie zadziała, a spirala się zsunęła? Ześwirować można. Zabezpieczasz się, bo nie chcesz mieć dziecka, czujesz się spokojna i oddajesz się przyjemności. Niektórzy tutaj piszą jakby pójście do łóżka równało się od razu z chęcią spłodzenia potomstwa. Pooglądajcie sobie "Ciąże z zaskoczenia" jakie nieprawdopodobne przypadki się zdarzają.

To temat rzeka, uważam, że każdy powinien mieć prawo podjęcia wyboru. Decydowania za siebie. Takie nienarodzone dziecko nie rodząc się nic jeszcze nie straciło, bo nic nie zyskało. Kobieta może stracić wiele decydując się urodzić kiedy tego nie chce, nie planowała. To kwestia indywidualna, kwestia moralności i sumienia kobiet które stają przed podjęciem decyzji. Powinny mieć możliwość zadecydowania.

skrzydlata napisał(a):

Moim zdaniem najbardziej za prawem do aborcji krzycza te ktore sa jeszcze bardzo mlode i te ktore dziecka nigdy w brzuchu nie nosily, ciekawsza bylaby dyskuja gdyby udzielil sie ktos kto pozbyl sie ciazy i powiedzial jaki to mialo wplyw na dalsze zycie, czy nadal jest za aborcja czy ze jednak jej zaluje


Nigdy nie byłam w ciąży, nie mam dziecka. Ale mam przyjaciółkę, której mama swojej pierwszej ciąży się pozbyła. Lata temu rozmawiałyśmy na ten temat i mówiła, że owszem, czasem coś ją zakłuje w sercu na myśl, że mogła wtedy urodzić ale tego nie chciała, ale zarzeka się gdyby jeszcze raz miała stanąć przed taką decyzją zrobiłaby to samo. W tedy była młoda, wychowywała się w biedzie i marzyła o lepszym życiu. Dziecko mogłoby zaprzepaścić wszystkie jej plany, pogrzebać ambicje. Ojciec dziecka nie chciał jej widzieć na oczy kiedy dowiedział się, że jest w ciąży, jej ojciec mało nie wyrzucił jej z domu, ledwo wiązali koniec z końcem i dziecko kompletnie by ich zrujnowało. Usunęła ciążę, skończyła studia, otworzyła własną firmę, wyszła za mąż, z mężem kupili dom i dopiero wtedy zdecydowała się na macierzyństwo. Teraz ma dwójkę dzieci, którym niczego nie musi odmawiać, jest szczęśliwa bo zapewniła im godne życie i dobrzy start w dorosłość, dała im wszystko to czego ona nie miała i nie miałoby tamto dziecko gdyby pozwoliła mu przyjść na świat.

To jest przykład z życia wzięty. Moja przyjaciółka była wielką przeciwniczką aborcji. Kiedy dowiedziała się, że jej mama też to kiedyś zrobiła, znienawidziła ją początkowo dopóki babcia nie opowiedziała jej wszystkiego. Teraz M. ma na ten temat zupełnie takie samo zdanie jak ja i nie potępia swojej mamy.

Tak na prawdę każdy może snuć tu zawiłe hipotezy co on by nie zrobił na czyimś miejscu, ale prawda jest taka, że dopóki sami nie znajdziemy się w danej sytuacji nie jesteśmy w stanie określić co tak na prawdę byśmy zrobili... 
uważacie że można usunąc dziecko, które jest chore tak? no dobrze, a w takim razie jeśli dziecko jest całą ciąże zdrowe, a przy porodzie się np przydusi i też będzie niepełnosprawne, co zrobicie? Reklamację do lekarzy, że ja przecież nie chciałam chorego dziecka? Uśmiercić na miejscu? Przecież takie dziecko też jeszcze nie ma planów na przyszłość, przecież będzie jak to jedna z Was określiła "ciężarem u nogi" przez całe życie.

Pasek wagi

menevagoriel napisał(a):

uważacie że można usunąc dziecko, które jest chore tak? no dobrze, a w takim razie jeśli dziecko jest całą ciąże zdrowe, a przy porodzie się np przydusi i też będzie niepełnosprawne, co zrobicie? Reklamację do lekarzy, że ja przecież nie chciałam chorego dziecka? Uśmiercić na miejscu? Przecież takie dziecko też jeszcze nie ma planów na przyszłość, przecież będzie jak to jedna z Was określiła "ciężarem u nogi" przez całe życie.

Ja żałuję, że dziecka nie usunęłam. 
Gdybym w ciąży dowiedziałabym się o wadzie: usunęłabym. Po co mi i społeczeństwu ktoś zupełnie nieprzydatny? Smutne i twarde myślenie. Ja wiem, że ta osoba czuje... Ale co zrobić gdy nie potrafi się z nami komunikować?   Od dnia narodzin?
Co do 'nabytej' wady przy porodzie... My mieliśmy ustalone, że gdyby był poważny problem, to maleństwo zostawiamy w szpitalu.
Potoczyło się inaczej ;) Dziecko mamy przy sobie, zdrowe i wesołe ;) A ja wciąż wolałabym aby go nie było... 
Pasek wagi

Kolajn napisał(a):

menevagoriel napisał(a):

uważacie że można usunąc dziecko, które jest chore tak? no dobrze, a w takim razie jeśli dziecko jest całą ciąże zdrowe, a przy porodzie się np przydusi i też będzie niepełnosprawne, co zrobicie? Reklamację do lekarzy, że ja przecież nie chciałam chorego dziecka? Uśmiercić na miejscu? Przecież takie dziecko też jeszcze nie ma planów na przyszłość, przecież będzie jak to jedna z Was określiła "ciężarem u nogi" przez całe życie.
Ja żałuję, że dziecka nie usunęłam. Gdybym w ciąży dowiedziałabym się o wadzie: usunęłabym. Po co mi i społeczeństwu ktoś zupełnie nieprzydatny? Smutne i twarde myślenie. Ja wiem, że ta osoba czuje... Ale co zrobić gdy nie potrafi się z nami komunikować?   Od dnia narodzin?Co do 'nabytej' wady przy porodzie... My mieliśmy ustalone, że gdyby był poważny problem, to maleństwo zostawiamy w szpitalu.Potoczyło się inaczej ;) Dziecko mamy przy sobie, zdrowe i wesołe ;) A ja wciąż wolałabym aby go nie było... 

Żałujesz że nie usunęłaś? Co, druga matka Madzi nam się szykuje? Nie chcesz teraz dziecka to je oddaj. Patrząc na twój awatar to wydaje mi się że jakaś psychiczna jesteś. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.