Temat: Dwujęzyczność - jak i kiedy?

Pytanie do mam dwujęzycznych dzieci, których partner nie jest obcokrajowcem: kiedy zaczęłyście mówić do dziecka w tym drugim języku? Od samego początku, jak już same trochę doszłyście do siebie po porodzie, w momencie w którym dziecko zaczęło gaworzyć, czy jeszcze później? Chętnie też poczytam jak to u Was wyglądało w praktyce. U nas, przynajmniej wstępnie, nie chcemy, żeby jeden rodzic = jeden język, więc potencjalny chaos trochę spędza mi sen z powiek. 

Wilena napisał(a):

Pytanie do mam dwujęzycznych dzieci, których partner nie jest obcokrajowcem: kiedy zaczęłyście mówić do dziecka w tym drugim języku? Od samego początku, jak już same trochę doszłyście do siebie po porodzie, w momencie w którym dziecko zaczęło gaworzyć, czy jeszcze później? Chętnie też poczytam jak to u Was wyglądało w praktyce. U nas, przynajmniej wstępnie, nie chcemy, żeby jeden rodzic = jeden język, więc potencjalny chaos trochę spędza mi sen z powiek. 

Możesz spróbować Wilena, choć wśród moich znajomych nawet w rodzinach dwujęzycznych dzieci z reguły odmawiają używania języka obcego o ile nie jest to absolutnie wymuszone okolicznościami i relacjami w rodzinie. Z reguły najlepiej to wchodzi właśnie kiedy tak jak u Can język używany w domu jest konsekwentnie obcy (Tzn Polski w tej sytuacji), albo jeśli jeden z rodziców mówi do dziecka tylko w języku obcym, co się robi bardzo trudne z wiekiem, kiedy dziecko zaczyna rozumieć rozmowy między dorosłymi i utrzymanie tego podziału językowego zaczyna być nienaturalne. Mamy sporo znajomych par mieszanych i bardzo mało dzieci mimo teoretycznie optymalnych warunków mówi (względnie płynnie i na podobnym poziomie) w 2 językach. 

menot napisał(a):

Wilena napisał(a):

Pytanie do mam dwujęzycznych dzieci, których partner nie jest obcokrajowcem: kiedy zaczęłyście mówić do dziecka w tym drugim języku? Od samego początku, jak już same trochę doszłyście do siebie po porodzie, w momencie w którym dziecko zaczęło gaworzyć, czy jeszcze później? Chętnie też poczytam jak to u Was wyglądało w praktyce. U nas, przynajmniej wstępnie, nie chcemy, żeby jeden rodzic = jeden język, więc potencjalny chaos trochę spędza mi sen z powiek. 

Możesz spróbować Wilena, choć wśród moich znajomych nawet w rodzinach dwujęzycznych dzieci z reguły odmawiają używania języka obcego o ile nie jest to absolutnie wymuszone okolicznościami i relacjami w rodzinie. Z reguły najlepiej to wchodzi właśnie kiedy tak jak u Can język używany w domu jest konsekwentnie obcy (Tzn Polski w tej sytuacji), albo jeśli jeden z rodziców mówi do dziecka tylko w języku obcym, co się robi bardzo trudne z wiekiem, kiedy dziecko zaczyna rozumieć rozmowy między dorosłymi i utrzymanie tego podziału językowego zaczyna być nienaturalne. Mamy sporo znajomych par mieszanych i bardzo mało dzieci mimo teoretycznie optymalnych warunków mówi (względnie płynnie i na podobnym poziomie) w 2 językach. 

To chyba zależy od dzieci, od rodziców i od konsekwencji. ja z kolei mam własny przykład, gdzie moja córka w pewnym momencie była naturalnie trójjęzyczna (różne języki używane przez mamę, tatę i nianię) oraz sporo małżeństw/par obcokrajowców w NL, gdzie dzieci w domu mówią w jezyku rodziców i angielskim, a z przedszkola przynoszą niderlandzki. Zabawne czasem jest to, jak czasem używają obcych słów w rozmowach - mówiąc po angielsku, nazywają jakieś przedmioty po niderlandzku.

PS. mojej córce język niani wygasł, bo przestała go używać od pójścia do szkoły, ale wciąż zna wiele słówek, a jest już bardzo dorosłą osobą. Po angielsku mówi równie dobrze, jak po polsku.

Dla mnie w zasadzie najnaturalniejsze byłoby używanie dwóch języków przy dziecku od początku nauki komunikacji, czyli gdzieś od 6 miesiąca, bo przecież wcześniej to i tak najwyżej baby migi.

cancri napisał(a):

agazur57 napisał(a):

Mój syn chodził na zajęcia i w budynku miały siedzibę różne szkoły językowe. Kiedys siedziałam i czekałam, wyszedł z pomieszczenia lektor z rodzicami i kilkuletnią dziewczynką. Dziewczynka mówiła dobrze po angielsku z bardzo dobrym akcentem. Podobno od malutkiego rodzice włączali jej bajki tylko po angielsku i ona się nauczyłą angielskiego z TV. Ta dziewczynka tak mówiła, że myslałam, że jej rodzice sa anglojęzyczna rodzina

Ja mojej corce wlaczalam, i wcale go nie zalapala niestety ?. Ale nasza sasiadka rowniez mowi perfekcyjnie dzieki bajkom. Co prawda jej tato rozmawia z nia po angielsku, ale akcentu, to on nie ma. A ona ma piekny. Na pewno jest duzo lepiej osluchiwac dziecko z poprawna wymowa w jakikolwiek sposob, niz tego nie robic ;-) 

z tego co podsłuchałam, to ta dziewczynka nic po polsku nie oglądała i słuchała. Może z nią i rozmawiali trochę.

agazur57 napisał(a):

Mój syn chodził na zajęcia i w budynku miały siedzibę różne szkoły językowe. Kiedys siedziałam i czekałam, wyszedł z pomieszczenia lektor z rodzicami i kilkuletnią dziewczynką. Dziewczynka mówiła dobrze po angielsku z bardzo dobrym akcentem. Podobno od malutkiego rodzice włączali jej bajki tylko po angielsku i ona się nauczyłą angielskiego z TV. Ta dziewczynka tak mówiła, że myslałam, że jej rodzice sa anglojęzyczna rodzina

Moja córka też zna angielski z bajek. Ma lepszą wymowę ode mnie :D

krolowamargot napisał(a):

menot napisał(a):

Wilena napisał(a):

Pytanie do mam dwujęzycznych dzieci, których partner nie jest obcokrajowcem: kiedy zaczęłyście mówić do dziecka w tym drugim języku? Od samego początku, jak już same trochę doszłyście do siebie po porodzie, w momencie w którym dziecko zaczęło gaworzyć, czy jeszcze później? Chętnie też poczytam jak to u Was wyglądało w praktyce. U nas, przynajmniej wstępnie, nie chcemy, żeby jeden rodzic = jeden język, więc potencjalny chaos trochę spędza mi sen z powiek. 

Możesz spróbować Wilena, choć wśród moich znajomych nawet w rodzinach dwujęzycznych dzieci z reguły odmawiają używania języka obcego o ile nie jest to absolutnie wymuszone okolicznościami i relacjami w rodzinie. Z reguły najlepiej to wchodzi właśnie kiedy tak jak u Can język używany w domu jest konsekwentnie obcy (Tzn Polski w tej sytuacji), albo jeśli jeden z rodziców mówi do dziecka tylko w języku obcym, co się robi bardzo trudne z wiekiem, kiedy dziecko zaczyna rozumieć rozmowy między dorosłymi i utrzymanie tego podziału językowego zaczyna być nienaturalne. Mamy sporo znajomych par mieszanych i bardzo mało dzieci mimo teoretycznie optymalnych warunków mówi (względnie płynnie i na podobnym poziomie) w 2 językach. 

To chyba zależy od dzieci, od rodziców i od konsekwencji. ja z kolei mam własny przykład, gdzie moja córka w pewnym momencie była naturalnie trójjęzyczna (różne języki używane przez mamę, tatę i nianię) oraz sporo małżeństw/par obcokrajowców w NL, gdzie dzieci w domu mówią w jezyku rodziców i angielskim, a z przedszkola przynoszą niderlandzki. Zabawne czasem jest to, jak czasem używają obcych słów w rozmowach - mówiąc po angielsku, nazywają jakieś przedmioty po niderlandzku.

PS. mojej córce język niani wygasł, bo przestała go używać od pójścia do szkoły, ale wciąż zna wiele słówek, a jest już bardzo dorosłą osobą. Po angielsku mówi równie dobrze, jak po polsku.

Dla mnie w zasadzie najnaturalniejsze byłoby używanie dwóch języków przy dziecku od początku nauki komunikacji, czyli gdzieś od 6 miesiąca, bo przecież wcześniej to i tak najwyżej baby migi.

Tak, na pewno. I ciekawe jest to, co napisałaś, że "język wygasł" nieużywany. Bo to jest np. coś, co widziałam u znajomych. Że dzieci traciły język obcy w momencie pójścia do szkoły (u nas to ok. 3 lat), kiedy non stop używały francuskiego z innymi dziećmi i ta dysproporcja między językiem jednego rodzica a językiem rówieśniczym się bardzo pogłębiała. Wtedy często rodzice przestawiali się tylko na używanie francuskiego z dziećmi, bo łatwiej się było porozumieć. Moja córka po Polsku mówi spoko, po angielsku mam wrażenie sporo rozumie (bo się czasem wcina do rozmowy), ale nie potrafi powiedzieć jak, jeśli by jej spytać. 

Do czego zmierzam, że sporo można, ale mam wrażenie, że powinna w tym być jakaś metoda, bo te umiejętności można szybko zyskać, ale też szybko stracić jeśli nie ma ciągłego kontaktu z językiem (na tej zasadzie angielski chyba łatwiej ogarnąć, bo jest językiem internetu). W momencie kiedy dziecko zaczyna tyle o ile mówić, człowieka bardzo korci przestawić się na ten lepiej znany język, żeby móc bardziej wygodnie się komunikować. 

menot napisał(a):

krolowamargot napisał(a):

menot napisał(a):

Wilena napisał(a):

Pytanie do mam dwujęzycznych dzieci, których partner nie jest obcokrajowcem: kiedy zaczęłyście mówić do dziecka w tym drugim języku? Od samego początku, jak już same trochę doszłyście do siebie po porodzie, w momencie w którym dziecko zaczęło gaworzyć, czy jeszcze później? Chętnie też poczytam jak to u Was wyglądało w praktyce. U nas, przynajmniej wstępnie, nie chcemy, żeby jeden rodzic = jeden język, więc potencjalny chaos trochę spędza mi sen z powiek. 

Możesz spróbować Wilena, choć wśród moich znajomych nawet w rodzinach dwujęzycznych dzieci z reguły odmawiają używania języka obcego o ile nie jest to absolutnie wymuszone okolicznościami i relacjami w rodzinie. Z reguły najlepiej to wchodzi właśnie kiedy tak jak u Can język używany w domu jest konsekwentnie obcy (Tzn Polski w tej sytuacji), albo jeśli jeden z rodziców mówi do dziecka tylko w języku obcym, co się robi bardzo trudne z wiekiem, kiedy dziecko zaczyna rozumieć rozmowy między dorosłymi i utrzymanie tego podziału językowego zaczyna być nienaturalne. Mamy sporo znajomych par mieszanych i bardzo mało dzieci mimo teoretycznie optymalnych warunków mówi (względnie płynnie i na podobnym poziomie) w 2 językach. 

To chyba zależy od dzieci, od rodziców i od konsekwencji. ja z kolei mam własny przykład, gdzie moja córka w pewnym momencie była naturalnie trójjęzyczna (różne języki używane przez mamę, tatę i nianię) oraz sporo małżeństw/par obcokrajowców w NL, gdzie dzieci w domu mówią w jezyku rodziców i angielskim, a z przedszkola przynoszą niderlandzki. Zabawne czasem jest to, jak czasem używają obcych słów w rozmowach - mówiąc po angielsku, nazywają jakieś przedmioty po niderlandzku.

PS. mojej córce język niani wygasł, bo przestała go używać od pójścia do szkoły, ale wciąż zna wiele słówek, a jest już bardzo dorosłą osobą. Po angielsku mówi równie dobrze, jak po polsku.

Dla mnie w zasadzie najnaturalniejsze byłoby używanie dwóch języków przy dziecku od początku nauki komunikacji, czyli gdzieś od 6 miesiąca, bo przecież wcześniej to i tak najwyżej baby migi.

Tak, na pewno. I ciekawe jest to, co napisałaś, że "język wygasł" nieużywany. Bo to jest np. coś, co widziałam u znajomych. Że dzieci traciły język obcy w momencie pójścia do szkoły (u nas to ok. 3 lat), kiedy non stop używały francuskiego z innymi dziećmi i ta dysproporcja między językiem jednego rodzica a językiem rówieśniczym się bardzo pogłębiała. Wtedy często rodzice przestawiali się tylko na używanie francuskiego z dziećmi, bo łatwiej się było porozumieć. Moja córka po Polsku mówi spoko, po angielsku mam wrażenie sporo rozumie (bo się czasem wcina do rozmowy), ale nie potrafi powiedzieć jak, jeśli by jej spytać. Do czego zmierzam, że sporo można, ale mam wrażenie, że powinna w tym być jakaś metoda, bo te umiejętności można szybko zyskać, ale też szybko stracić jeśli nie ma ciągłego kontaktu z językiem (na tej zasadzie angielski chyba łatwiej ogarnąć, bo jest językiem internetu). W momencie kiedy dziecko zaczyna tyle o ile mówić, człowieka bardzo korci przestawić się na ten lepiej znany język, żeby móc bardziej wygodnie się komunikować. 

No i są spisane metody: https://bilingual-kid.com/meto...

U mnie jest jak u Cancri...

Nasza 9- latka jest dwujęzyczna - urodzona w Niemczech , o 14 miesiąca w przedszkolu /szkole niemieckiej. W domu konsekwentnie mówimy tylko po polsku, ma kontakt z rodziną w Pl, spędza tam wakacje(część).... 

Z niemieckim nie ma problemów - nie zgłasza ani ona, ani szkoła. Oceny ma bardzo dobre z niemieckiego, dodatkowych lekcji nigdy nie potrzebowała(tu jest taka opcja dodatkowy niemiecki zalecany przez nauczyciela w ramach potrzeb) Oceniam (na ile jestemw stanie), że jest bardzo dobrze.

Natomiast polski..... Zawsze go mocno wspieraliśmy, komunikowała się bez problemów z babciami  (póki była na etapie  "podaj klocek, chce kanapkę" np. Ale już przez telefon było ciężej opowiedzieć zrozumiałe bardziej skomplikowana "historię z życia". No i robiła masę błędów (dalej trochę robi). Od roku pracujemy nad tym bardziej konsekwentnie z polską szkoła online i jest dużo lepiej. Ja sama zdałam sobie sprawę jak bardzo jest ograniczona komunikacja codzienna- podstawowe słowa, komunikaty życia codziennego dziecko zalapie ale już o abstrakcyjnych zagadnieniach ciężko będzie mu rozmawiać.... Córka rozumiała o czym mówimy, ale zasób słownictwa aktywnego miała mniejszy. 

Kolejne kwestie to pisanie i czytanie- ale rozumiem że to nie jest tu tematem bo chodzi o maluszka. 

Patrzac po doświadczeniach znajomych - w klasie córki jest czworo(poza nią) dzieci z polską matką, i nie mówią po polsku. Córka próbowała z nimi zagadywać, jedna dziewczynka mówi mi "dzień dobry" ale na tym się kończy (potem przechodzi na niemiecki). Coś tam pewnie rozumieją... Wśrod znajomych z mieszanych związków - najlepiej sprawdza się konsekwentne stosowanie metody "jeden rodzic, jeden język" i mocne wspieranie słabszego języka(książeczki, bajki, wakacje, zabawy z dziećmi). Istotne jest tez żeby pojawiało się więcej osób mówiących w tym języku, optymalnie dzieci( spotkałam się z tym że maluch był zaskoczony że ktoś, czyli ja, mówi w tym dziwnym języku co jego tata). A i tak kluczowa jest konsekwencja rodzica i (od pewnego momentu )chęć dziecka. 

Szczerze to nie wiem na ile to jest do zrobienia w polskiej rodzinie w Polsce. Ale na pewno można próbować wystawiać na jezyk - piosenki, bajki, to wszystko jest w necie - YouTube, KiKa, ARD-Mediathek, język na Netflixie też chyba można zmienić. Wakacje. Kurs/przedszkole- nawet w mniejszych miastach zdarzają się przedszkola z niemieckim. 

No i tu też jest pytanie co uznajemy za dwujezycznosc- bo dla mnie to jest znajomość obu języków w mowie i piśmie na poziomie adekwatnym dla wieku dzieci w obu krajach( z początkiem szkoły widać rozjazd).  Poziom komunikacyjny/rozumienie osiągnąć na pewno łatwiej. 

Anegdotycznie - mój dziadek nauczył się niemieckiego bo jego rodzice mówili między sobą po niemiecku (gdy nie chcieli żeby dzieci brały udział w dyskusji), no a potem w okupacji mu się przydało. Do mojej babci tuż przed śmiercią niemiecki zaczął "wracać" za sprawą prawnuczki (która miala 2-3 lata) i nie pamiętała do kogo mówić w jakim języku. Ja przez ponad trzydzieści lat nie wiedziałam że babcia zna niemiecki('32 rocznik) 


Pasek wagi

My tez zaczelismy teraz polska szkole dodatkowo, zeby nauczyla sie pisac i czytac po polsku ;-) 

Bazujac na moich obserwacjach, to najwiecej zalezy od samego dziecka. Nawet wsrod rodzenstwa moga byc olbrzymie roznice w tym temacie.

Moja najstarsza córka urodziła się w Polsce (ojciec Niemiec) i mieszkaliśmy tam do czasu, aż poszła do szkoły. Ojciec po polsku nie mówi. W momencie wyjazdu na stałe do Niemiec przestawiła się tylko  na niemiecki, polski kaleczy bardzo. Nie ma opcji na wypowiedzenie się na jakiś skomplikowany temat, ale ja nie mówię po polsku w domu, bo nie mam do kogo. Z uwagi na różne zawirowania pojechała po wielu latach odwiedzić jednorazowo dziadka w Polsce, dogadali się, ale bez głębi. Czyli mimo, że ten język był w czasie dzieciństwa tak samo mocny, jak niemiecki, zanikł nieużywany.

Młodsze dzieci nie mówią po polsku wcale, ale właśnie dlatego, że nie mamy w ogóle kontaktu z Polakami.

Natomiast cała trójka śmiga po angielsku, najstarsza zdała w wieku 15 lat CPE na ponad 80 procent, i ja, i mąż posługujemy się biegle angielskim i było dla nas oczywiste, że dzieci też powinny. 

cancri napisał(a):

My tez zaczelismy teraz polska szkole dodatkowo, zeby nauczyla sie pisac i czytac po polsku ;-) 

Bazujac na moich obserwacjach, to najwiecej zalezy od samego dziecka. Nawet wsrod rodzenstwa moga byc olbrzymie roznice w tym temacie.

Mam nadzieję że będziecie zadowoleni... Tudzież Mała będzie:) Córka lubi:)

Tak, myślę że różnice mogą wynikać ze zdolności językowych. Od podejścia do nauki generalnie. 

Ja nie jestem pewna czy u nas się to uda dalej utrzymać. Ale jakieś podstawy ma. Polski jest jednak bardzo trudny, myślę że mniej popularny język może być atutem. Z drugiej strony jest wielu Polaków znających dobrze niemiecki. 

Bo angielski wiadomo jest powszechny, córka sama chciała się go uczyć(bo często rozmawiamy z znajomymi po angielsku i czuła się z tym źle).  Od paru lat ma krótkie lekcje online, teraz zaczął się w szkole- ale jakoś wielkiej znajomości nie widzę. Inna sprawa że tego zupełnie nie cisnę bo wiem że przyjdzie z czasem. 

Wilena - myślę że twoja sytuacja z dziadkiem to trochę jak przedszkole (tylko luks bo kontakt jeden na jeden , co ma zalety ale i wady- jednak mniejsze) - po nim jednak "wracałas" do polskojęzycznego środowiska rodzinnego. I to dało pożądany efekt. Czyli odwracając sytuację w tygodniu po przedszkolu dziecko musiałoby być zanurzone w niemieckim... Chcesz tego? 

No i pewnym mankamentem dwujęzyczności jest że dzieci zaczynają później mówić...i tu dziecko w polskim przedszkolu może odczuć że odstaje.... 

Ale to tylko moje refleksje, nie upieram się przy nich. Każde dziecko jest inne i wiadomo te same działania mogą dać inne efekty. 



Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.