Temat: Praca w ciąży

Jako że dość poważnie przymierzam się do tematu ciąży mam pytanie czy pracowaliście w ciąży, do którego miesiąca i czy to była praca stresująca i czy głównie siedząca czy w ruchu?

Niektorzy twierdzą, że ciąża to jedyny okres w życiu kiedy można sobie posiedzieć w domu bezkarnie, ja się zastanawiam czy szefostwo doceni taką pracownice która pracuje do 7-8 MSC? Oczywiście zakładając że wszystko jest prawidłowo itd.

i pytanie co sądzicie o posłaniu chłopa na macierzyński, jeśli roczne dochody w PIT przewyższają dochody faceta? Siedziały byście w domu dla siedzenia i dla wytworzenia więzi z dzieckiem czy szły do pracy ?

Pasek wagi

Tonya napisał(a):

Ale zwolnienie jest LEKARSKIE, czyli wtedy gdy LEKARZ widzi wskazania, do przerwania pracy, a nie gdy kobieta MA OCHOTĘ. Niepowiklana ciąża nie jest wskazaniem do zus zla (o ile nie pracuje się w warunkach szkodliwych, ale wtedy pracodawca powinien zapewnić inne stanowisko). Ba, w zachodniej części Europy lekarz w ogole nie prowadzi ciąży, tylko położna, a np w Holandii raczej mala szansa dostac sie do lekarza przed 10tc. Wynika to oczywiscie z oszczednosci i statystyk, ze zdecydowana wiekszosc ciąż jest fizjologiczna i nie wymaga leczenia czy zwolnienia z pracy.

 Za kazde l4 placi spoleczenstwo, w ciazy jest to 100% i zawsze obciaza budzet. Więc chodzenie na zwolnienie bez wskazan zdrowotynych, tylko dlatego, ze kobieta chce sobie przez prawie rok odpocząć jest po prostu obciazeniem dla calego systemu.

To tylko teoria. Mnie się na pierwszej wizycie lekarz zapytał po badaniu czy potrzebuję L4 ciążowe. Wtedy powiedziałam, że nie, bo planowałam pracować. Na każdej kolejnej wizycie pytał czy chcę. Sam z siebie. Zdrowotnie nie było takiej potrzeby w ogóle.

Co do częsci drugiej wypowiedzi - nie patrzę na to w ten sposób. Większość kobiet jest aktywnych zawodowo przez 30-40 lat i płaci składki zdrowotne, więc to nie jest tak, że zabierają z Twoich pieniędzy, bo swój wkład pieniężny też w tym miały.

Nie jestem za braniem L4 bez powodu tylko dlatego, że się zaszło w ciażę, ale też nie jestem zwolenniczką rypania w ciężkich warunkach do końca ciąży dla zasady. Ja miałam niebezpieczne warunki w pracy dla kobiety cieżarnej, bez możliwości przejścia do pracy w biurze, więc chciał czy nie chciał musiałam poniekąd wziąć L4. Jakbym pracowała w biurze, miała lekką w miarę pracę, nie specjalnie stresującą i ksiażkową ciażę, to bym pracowała do końca.

Pasek wagi

GreenApple2022 napisał(a):

Spaliłabym się ze wstydu przed samą sobą, gdybym wpadła na pomysł siedzenia w domu "bo jestem w ciąży"  jak wiele kobiet to robi. Co innego gdy jest poważny powód taki jak zagrożona ciąża, choroba...

Prawda? Jakieś refleksje przed samym sobą, te sprawy ;)

Rodziłam we wrześniu, pracowałam do połowy lipca, w czerwcu jeszcze komputery składałam na ile brzuch mi pozwalał bo poza jakimis ograniczeniami ruchowymi i bólami krzyzowymi (w kazdej pozycji) wszystko było ok. Potem przyszły upały takie solidne i zaczeły się problemy głebokością oddechu w pozycji siedzącej, wiec sobie zieleniałam i czerwieniałam na przemian, zawroty głowy, w pracy sami powiedzieli weź ić stont. To poszłam ;)

Praca biurowa

1 ciąża: Czułam się świetnie. Pracowałam do 34 tygodnia. Czasem wpadałam do pracy coś pomóc. Do pracy wróciłam po pół roku. Takie wtedy było macierzyńskie.

2 ciąża: czułam się kiepsko. Mdłości do końca ciąży. Na zwolnienie poszłam  w 26 tygodniu z powodu skróconej szyjki. W większości musiałam leżeć. Ewentualnie krótki spacer. Powrót do pracy po 12 miesiącach - przedłużyli macierzyński. 

Pasek wagi

Pracowałam do końca 7go miesiąca, potem miałam urlop wakacyjny, a 9 miesiąc w moim kraju to już urlop macierzyński. No i niby pracowałam, niby byłam twarda, ale było ciężko - to był rok upałów, w moim biurze bez klimy w 7 miesiącu szło się przekręcić. Na badaniu kontrolnym poprosiłam o zwolnienie na ten okres kiedy temp skakały grubo ponad 30 stopni...to mi lekarka powiedziała, że "jak jest tak gorąco to wszystkim nam ciężko". Jprdl - nawet nic nie odpowiedziałam, bo mnie zatkało.


Szefostwo nie docenia takich rzeczy, robi to zazwyczaj dla własnych korzyści jak już, a z gadaniem "ja pracowałam do ostatniego dnia przed porodem" i wzbudzaniem tym wyrzutów sumienia tez się spotkałam.

Ja poszłam na L4 2 msce przed porodem. A i tak uważam, że byłam głupia, że jeździłam w zimie - zimno, ślisko, smog, tłok w autobusach i nikt miejsca nie zwolni. Myślę, że w drugiej ciąży nie będę już taka naiwna. Inna sprawa, że też chciałam zamknąć kilka rzeczy przed L4, teraz już mam inne podejście- ja i dziecko najważniejsze. 

Co do macierzyńskiego - dla mnie to był najpiękniejszy okres w życiu, wspominam z sentymentem, na szczęście zaległy urlop mi przedłużył ten czas jeszcze o 2,5 msca, a i tak nie mogłam przeboleć, że musiałam dziecko do żłobka oddać :(

Noir_Madame napisał(a):

Pracowalam do końca,w dniu porodu byłam jeszcze w pracy. Po porodzie wróciłam do pracy po macie ( 3 m-ce) Nie ogarniam co ma do rzeczy to czy jest się w domu czy w pracy. Jeśli więź ma się nawiązać to się nawiąże.

Serio nie widzisz różnicy? 🙄 No niemowlak widzi ;) A jak ktoś chce karmić piersią to tym bardziej ma to znaczenie.

Michalkaa napisał(a):

cancri napisał(a):

I wlasnie przez takie kombinatorki rynek pracy i podejscie pracodawcow do ciezarnych wyglada tak, jak wyglada. "Jedyny okres, w ktorym mozna sobie bezkarnie posiedziec w domu". No gratuluje podejscia...

Bez przesady. A czemu ma nie posiedziec jak ma ochote? Moze ma ciezka prace, choroby, moze chce przezyc ciaze w spokoju, bez stresu zwiazanego z praca? Nie dla kazdego praca jest sensem zycia, wiekszosc z nas pracuje bo musi, a najwiekszymi kombinatorami sa wlasnie pracodawcy, ktorzy nie placa stawek adekwatnych do wykonywanej pracy. 

Dokładnie. Ja pracowałam do 2 mscy przed porodem, ale teraz uważam, ze gadanie mojej szefowej pt "ja pracowałam do ostatniego dnia przed porodem i jak urodziłam to przychodziłam między karmieniami", "proszę się nie dawać zamknąć w domu" to był mobbing i wzbudzanie poczucia winy, wyrzutów sumienia. 

maharettt napisał(a):

Tonya napisał(a):

maharettt napisał(a):

cancri napisał(a):

Jesli kobieta ma wskazania do przerwania pracy, to i owszem. Ale planowanie przebimbania w domu na L4 przez cala ciaze, zanim sie w nia w ogole zaszlo, jest SLABE i tak naprawde jest oszustwem. 

i dziwi mnie, ze pobierajacych zasilki czy 500+ sie wyzywa, za to takie praktyki ciezarnych czy jeszcze nie ciezarnych spotykaja sie z aprobata...o.O

jak ktoś ma pracę fizyczną gdzie np dźwiga. Albo stoi 8 godzin to sorry nie jest to bezpieczne dla kobiety w ciąży. I to nawet nie zagrozonej.

Dlatego jest coś takiego jak prawo pracy, gdzie jest jasno napisane, że kobieta, która w pracy dźwiga może w ciąży podnosić max 3 kg. A to nie jest zagrożenie dla zdrowej ciąży. Tysiące kobiet będąc w ciąży dźwiga codziennie młodsze dziecko, więc natura nas przystosowała do dźwigania ciężarów w ciąży:)

no ok ale jak w pracy jest potrzeba dźwigania więcej? Powiedzmy 7-10 kg i to wielokrotnie w ciągu dnia? Serio uważasz że to zdrowe dla kobiety w ciąży? 

Nie jest i dlatego nie mozna dźwigać. Nawet bym się nie wygłupiała i nie ryzykowała ciąży dla tego, że ktoś uważa co to jest 7-10kg. Znam dziewczynie której przez cos takiego się odkleiło łożysko, dostała krwotoku i już nic nie dalo się zrobić... a była w zaawansowanej zdrowej ciąży niedługo przed porodem :/

Dlatego mówię że bez sensu siedzieć w pracy do końca. Ja niestety będę pracować dużo, bo mam swoją działalność, więc wyjścia nie mam. 

Na etacie bym się nie oglądała w ogóle. Już sama ciąża jest stanem wyjątkowym i dlatego lekarze dają zwolnienia. 

Dziewczyny, ale czym innym jest zajscie w ciaze i stwierdzenie - mecze sie, warunki nie sa odpowiednie, wyglada to inaczej niz myslalam. A czym innym - nalezy mi sie laba 9 msc jak kiedys zajde w ciaze.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.