Temat: Muzyka..tak czy nie? Rozkminy.

Temat ten juz poruszalam niecale 3 tygodnie temu. Tu: http://vitalia.pl/forum45,933044,0_Smieszny-dylema...

Wlasciwie to machnelam reka, stwierdzilam, ze skoncentruje sie na chodzeniu na chor, ze wlasciwie jest za pozno, poza tym jak pisalam: muzyka nie jest moja jakas wielka pasja. Od jakiegos czasu chyba nie mam wielkiej pasji, gdyz kiedys byla to architektura, ale i ta pasja jakos przestala swiecic i tak cieszyc jak kiedys. Za to mam kilka rownorzednych pasji, z czego wszystkie kraza wokol wlasnie architektury badz nauk zwiazanych :) /niekoniecznie tak ambitnych/ :) 

A wiec: podjelam decyzje, ze nie bede jakos specjalistycznie ksztalcila glosu, a na pewno nie na poziomie wyzszym. Chodze na chor, spiewam, chodze na lekcje prywatne i moja prowadzaca coraz bardziej namawia mnie, ze potencjal wokalny mam i powinnam takie studia podjac, nie w tym roku akademickim, ale w przyszlym. 

Odkad chodze na te zajecia plus czasem dodatkowe, to mam ogromna frajde, widze szybkie postepy, ze nauka spiewu przychodzi mi z latwosia, wszelkie techniczne niuansy dosyc szybko opanowuje /a lekcje odbywaja sie nie w moim macierzystym jezyku/. Na tym etapie czuje latwosc, ale zdaje sobie sprawe, ze tak jest na poczatku. Potencjal jest, predyspozycje sa i teraz co z tym zrobic? majac w zamiarze powrot do pracy wkrotce, dom na glowie /maz pomaga, wspiera i poki co utrzymuje rodzine/, dzieci, ktore wymagaja ogromnej uwagi, troski, sa malutkie, a ja niestety coraz starsza :)) Dodam, ze dzieciom uczestniczenie na lekcjach muzyki dobrze robi, gdyz bardzo sie rozspiewaly, zas ja na tym cierpie, bo spiewac mi nie daja ;) 

Nie wiem, nie jestem pewna ilu oktawowy jest moj glos /ale pani mi powiedziala, ze skale mam dosyc szeroka/, ze po dokladniejszym sprawdzeniu jest to mezzo sopran i powinnam sie ksztalcic na konserwatorium na kierunku wokalnym...gdzie ja nut nie znam ;) Mysle, ze ta pani wie co mowi, bo sama jest nauczycielem muzyki, komponuje, spiewa i jest po konserwatorium. Twierdzi, ze wiedze muzyczna nadrobie, a powinnam ksztalcic glos! 

Reaktywuje pytanie: Co byscie zrobily? :)

Trochę na temat studiów muzycznych.

Na Akademię Muzyczną, czy też do Konserwatorium nie jest łatwo się dostać, a piszesz jakby Cię mieli przyjąć gdybyś tylko chciała. Jeśli twoja pani nauczycielka jest w komisji i może cię "przepchnąć" jak wielu profesorów to robi to ok, ale ogólnie egzaminy wstępne do łatwych nie należą. Raz, że trzeba mieć dobrze przygotowany program - kilka utworów z różnych epok, w różnych stylach. Z ciekawości - jaki to trudny utwór śpiewałaś? Do tego są testy z kształcenia słuchu (to zależy od uczelni - czasem osoby bez wcześniejszego przygotowania muzycznego mają łatwiej bo badane są tylko predyspozycje, innym razem uczelni to nie obchodzi i pisze się normalne dyktanda rytmiczne i melodyczne i itp., kiedyś sprawdzałam jak to jest we Francji i tam kazali nawet pisać testy z kontrapunktu, a tego się nie nauczysz jak nie masz solidnego przygotowania), harmonii, teorii i historii muzyki. Skoro jesteś laikiem nie znającym nut to zajmie Ci to od kilku miesięcy do kilku lat ( w zależności od predyspozycji, czasu przeznaczonego na przygotowania, nauczyciela  - to też kosztuje i to niemało). 

Wbrew pozorom konkurencja na takie studia jest ogromna i trzeba mieć oprócz talentu dużo szczęścia. To nie jest tak, że przychodzisz, śpiewasz i od razu Cię przyjmują.

Inna sprawa - wiele uczelni ma maksymalny próg wiekowy, który dla kobiet jest niższy niż dla mężczyzn. Np. nie przyjmują aplikacji od kobiet powyżej 25-27 roku życia. 

Na studiach jest dużo różnych przedmiotów, oprócz śpiewu, aktorstwa, języków (oprócz francuskiego niemiecki i włoski to podstawia, ale ogólnie im więcej się zna tym lepiej) są przedmioty teoretyczne i fortepian . I też nie jest tak, że kończysz konserwatorium i dostajesz etat w operze lub filharmonii - szczerze to na to masz małe albo wręcz żadne szanse. 

Jeśli nie żyjesz, nie oddychasz muzyką (poważną bo tylko taką byś się zajmowała, chyba że chcesz iść na rozrywkę a tam jest jeszcze trudniej się dostać) to pytanie po co? Lekcje śpiewu, okazjonalne koncerty to świetna sprawa, ale żeby próbować się w to pchać zawodowo to trzeba bardzo, ale to bardzo wiele poświęcić. A może się okazać, że rezultatu żadnego nie będzie. 

lady.godiva napisał(a):

Trochę na temat studiów muzycznych.Na Akademię Muzyczną, czy też do Konserwatorium nie jest łatwo się dostać, a piszesz jakby Cię mieli przyjąć gdybyś tylko chciała. Jeśli twoja pani nauczycielka jest w komisji i może cię "przepchnąć" jak wielu profesorów to robi to ok, ale ogólnie egzaminy wstępne do łatwych nie należą. Raz, że trzeba mieć dobrze przygotowany program - kilka utworów z różnych epok, w różnych stylach. Z ciekawości - jaki to trudny utwór śpiewałaś? Do tego są testy z kształcenia słuchu (to zależy od uczelni - czasem osoby bez wcześniejszego przygotowania muzycznego mają łatwiej bo badane są tylko predyspozycje, innym razem uczelni to nie obchodzi i pisze się normalne dyktanda rytmiczne i melodyczne i itp., kiedyś sprawdzałam jak to jest we Francji i tam kazali nawet pisać testy z kontrapunktu, a tego się nie nauczysz jak nie masz solidnego przygotowania), harmonii, teorii i historii muzyki. Skoro jesteś laikiem nie znającym nut to zajmie Ci to od kilku miesięcy do kilku lat ( w zależności od predyspozycji, czasu przeznaczonego na przygotowania, nauczyciela  - to też kosztuje i to niemało). Wbrew pozorom konkurencja na takie studia jest ogromna i trzeba mieć oprócz talentu dużo szczęścia. To nie jest tak, że przychodzisz, śpiewasz i od razu Cię przyjmują.Inna sprawa - wiele uczelni ma maksymalny próg wiekowy, który dla kobiet jest niższy niż dla mężczyzn. Np. nie przyjmują aplikacji od kobiet powyżej 25-27 roku życia. Na studiach jest dużo różnych przedmiotów, oprócz śpiewu, aktorstwa, języków (oprócz francuskiego niemiecki i włoski to podstawia, ale ogólnie im więcej się zna tym lepiej) są przedmioty teoretyczne i fortepian . I też nie jest tak, że kończysz konserwatorium i dostajesz etat w operze lub filharmonii - szczerze to na to masz małe albo wręcz żadne szanse. Jeśli nie żyjesz, nie oddychasz muzyką (poważną bo tylko taką byś się zajmowała, chyba że chcesz iść na rozrywkę a tam jest jeszcze trudniej się dostać) to pytanie po co? Lekcje śpiewu, okazjonalne koncerty to świetna sprawa, ale żeby próbować się w to pchać zawodowo to trzeba bardzo, ale to bardzo wiele poświęcić. A może się okazać, że rezultatu żadnego nie będzie. 

Ja sobie doskonale zdaje sprawe, ze nie jest latwo sie dostac i ze konkurencja jest ogromna...Gdybym w taki sposob podchodzila do zycia jaki tutaj zapodalas, to sorry, ale bym chyba podstawowki nie skonczyla. Konkurencja niech sobie jest, ja sie skupiam na sobie, a nie koncentruje na konkurencji. Znam swoje mozliwosci takie psychologiczne....ze gdy stawiam sobie cel, ze go osiagne, to tak jest! Moze byc, ze mnie nie przyjma, ale robie wszystko, ze osiagam swoje ambicje, a przynajmniej dotychczas mi sie udawalo. 

Moja nauczycielka mnie nie przepchnie!  Ja sobie doskonale zdaje sprawe, ze to nie jest tak, ze wyjde i zaspiewam Wlazl kotek ...tylko, ze to sa utwory wielostylowe :) Wiem troche jak wygladaja przygotowania na wydzial wokalny, gdyz mieszkalam z moja przyjaciolka, ktora sie na to przygotowywala, studiujac zupelnie inny kierunek i chodzac na takie prywatne zajecia do pewnej profesor. Zaluje, ze nie poszlam z nia, chociazby, zeby sporobowac /iks lat temu/, ale sama w tamtym czasie przygotowywalam sie na inne studia, na ktore zreszta dostalam sie i je skonczylam. 

Jesli zakladam sobie cel, to go osiagam, pomimo podszeptow zyczliwej konkurencji;) madrzejszych i bardziej ogarnietych :)) I wlasnie dzieki temu dotychczas mi sie udawalo to co chcialam. Nie watpie w swoje zdolnosci do nauki, ambicje pokrywajace sie z mozliwosciami, gdyz jestem pracowita, cholernie zdolna /wiem, ze to bezczelnie i mocno nieskromnie, ale taka prawda i nie tylko ja tak mysle, sa opinie ludzi u ktorych sie uczylam najrozniejszych rzeczy. Setki razy slyszalam w zyciu rady, zebym sie czegos nie podejmowala, ze to moga tylko najzdolniejsi, z ukladami, koneksjami, z pieniedzmi....To mnie naprawde jeszcze bardziej motywowalo /i zaluje, ze teraz juz niestety mniej/. Przy dzisiejszych okolicznosciach, ze mam malenkie dzieci zakladam sobie plan, ze jesli sie zdecyduje na to, to startuje w 2017/2018. Zdaje sobie sprawe z poswiecenia i na pewno nie poswiece swojej rodziny czy czasu z dziecmi, ale moge sie zorientowac jak to wyglada tutaj i wiem z pewnego zdrodla, ze na tej uczelni nie trzeba grac na instrumencie. Rowniez wiem, ze osoby z przedzialu wiekowego ktory podalas sa preferowane, ale mozna do egzaminow podejsc. Kazda uczelnia ma swoje wymogi :) 

Twoje przestrogi i dobre rady ;) brzmia troche jak do osoby ulomnej, ktora dotychczas krowy pasla i sie jej wielkiego swiata zachcialo. 

nie wymagaja instrumentu co nie znaczy ze nie ma go w przedmiotach w trakcie calych studiow? bo to o to mi chodzilo. W szkole ktora znam zdajesz ze spiewu na kierunek spiew ale od ktoregos roku minimum 1 instrument jest przedmiotem obowiazkowym.

Amelia.Grace napisał(a):

nie wymagaja instrumentu co nie znaczy ze nie ma go w przedmiotach w trakcie calych studiow? bo to o to mi chodzilo. W szkole ktora znam zdajesz ze spiewu na kierunek spiew ale od ktoregos roku minimum 1 instrument jest przedmiotem obowiazkowym.

Wiec przejde sie tam, zerkne w plan, pogadam na miejscu. I tak tam zagladam, to dlaczego by nie. Rozwazyc mozna :) 

Rybko ale Ty skończyłaś dwa kierunki, w żadnym nie pracujesz, i po co Ci trzeci...? Bo w architekturze popracowałaś trochę po studiach, i na tym koniec tak naprawdę, tyle ile pracowałaś, to już chyba nie pracujesz, a rynek jest okrutny. Nie wiem jak sobie wyobrażasz pracę jako architekt (gdzie uprawnienia też wypada kiedyś zrobić), opiekę nad dziećmi i dodatkowe studia...? Przecież ta praca sama w sobie wymaga ogromnego poświecenia i nakładu czasu, bez względu na to, czy się jest w niej dobrym, czy nie. A z tego co pamiętam, to będąc full time mamą twierdziłaś, że nie masz czasu na nic i z wieloma rzeczami się nie wyrabiałaś.

Założenia z góry są ambitne...ale czy wykonalne... no nie wiem.

cancri napisał(a):

Rybko ale Ty skończyłaś dwa kierunki, w żadnym nie pracujesz, i po co Ci trzeci...? Bo w architekturze popracowałaś trochę po studiach, i na tym koniec tak naprawdę, tyle ile pracowałaś, to już chyba nie pracujesz, a rynek jest okrutny. Nie wiem jak sobie wyobrażasz pracę jako architekt (gdzie uprawnienia też wypada kiedyś zrobić), opiekę nad dziećmi i dodatkowe studia...? Przecież ta praca sama w sobie wymaga ogromnego poświecenia i nakładu czasu, bez względu na to, czy się jest w niej dobrym, czy nie. A z tego co pamiętam, to będąc full time mamą twierdziłaś, że nie masz czasu na nic i z wieloma rzeczami się nie wyrabiałaś.Założenia z góry są ambitne...ale czy wykonalne... no nie wiem.

Co z tego, ze nie pracuje? Przeciez Ty tez lada moment urodzisz i nie sadze, ze bedziesz pracowac? Znam multum architektek, ktore mialy przerwe na dzieci /jedna 11 lat przerwy/, druga moja kumpela poszla pierwszy raz do pracy zawodowej w wieku 34 lat! nie znajac programu, a do prestizowego biura i obie maja juz uprawnienia :) Poza tym uprawnienia jak wiesz nie sa potrzebne, zeby pracowac. Chyba, ze chce sie pracowac samemu, a ja poki co tak nie zamierzam i nigdy nie zamierzalam. Naprawde nie rozumiem Twojego wywodu, ze nie pracuje :) Bo wiem, ze nie pracuje i jest to moj swiadomy wybor na ten moment :) Moje dzieci sa juz z kazdym miesiacem coraz bardziej samodzielne, jedno juz wyszlo z pieluch i oboje przesypiaja noce, za to Ciebie czekaja wlasnie takie zawalone nocki, niepewnosc pracy po porodzie i nieskonczone studia. Ja Ci oczywiscie zycze, abys sobie te rzeczy poukladala i z czasem Ci sie uda, ale nie wiesz na ten moment w praktyce jak bedziesz miala z tak malym dzieckiem, czy bedzie spalo, jadlo, ile chorowalo..A zazwyczaj dziecko male uwiazuje. Ja jestem juz prawie, prawie wolna :) Moje dzieci maja juz swoje zajecia czesciowo /zlobek, przedszkole/ i jeszcze troche i wlasnie pojde do pracy. I co to za bujdy, ze nie pracuje, to znaczy, ze juz nie bede pracowac? :) Bzdura! :) 

No nie wiem, z tego co pamiętam, to odkąd tam przyjechałaś to nie pracowałaś, więc o świadomym wyborze ze względu na dzieci bym tu nie mówiła... poza tym jesteś w obcym kraju, nie znasz do tej pory wystarczająco języka (nawet nie potrafisz zrozumieć ile masz oktaw, co sama przyznałaś), nie znasz programów, na których się teraz pracuje, nie znasz lokalnych przepisów. Oczywiście nie życzę Ci źle, ale na Twoim miejscu bym jednak zeszła trochę na ziemię z tymi planami. Bo co, ktoś Cię weźmie jako architekta do biura na 3h dziennie...? Koleżanki pracują chyba w innym wymiarze godzin.

Do pracy zamierzam wrócić po kilku miesiącach, właśnie dlatego, że wiem, jak ten rynek wygląda. To, że koleżankom w PL się udało nie wiem ile lat temu, nie oznacza automatycznie, że Tobie za granicą się uda. A studia to kończę, więc się nie martw, została mi sama praca do napisania, co mam obgadane od dawna z moim pracodawcą, więc nie robiłabym z tego jakiegoś kontrargumentu.

Moim zdaniem zachłysnęłaś się tym, co Ci powiedziała ta kobieta, i odleciałaś. Zrobisz jak będziesz chciała, w końcu jesteś dorosła ;-) Moim zdaniem powinnaś skupić się po prostu na jednym.

cancri napisał(a):

No nie wiem, z tego co pamiętam, to odkąd tam przyjechałaś to nie pracowałaś, więc o świadomym wyborze ze względu na dzieci bym tu nie mówiła... poza tym jesteś w obcym kraju, nie znasz do tej pory wystarczająco języka (nawet nie potrafisz zrozumieć ile masz oktaw, co sama przyznałaś), nie znasz programów, na których się teraz pracuje, nie znasz lokalnych przepisów. Oczywiście nie życzę Ci źle, ale na Twoim miejscu bym jednak zeszła trochę na ziemię z tymi planami. Bo co, ktoś Cię weźmie jako architekta do biura na 3h dziennie...? Koleżanki pracują chyba w innym wymiarze godzin.Do pracy zamierzam wrócić po kilku miesiącach, właśnie dlatego, że wiem, jak ten rynek wygląda. To, że koleżankom w PL się udało nie wiem ile lat temu, nie oznacza automatycznie, że Tobie za granicą się uda. A studia to kończę, więc się nie martw, została mi sama praca do napisania, co mam obgadane od dawna z moim pracodawcą, więc nie robiłabym z tego jakiegoś kontrargumentu.Moim zdaniem zachłysnęłaś się tym, co Ci powiedziała ta kobieta, i odleciałaś. Zrobisz jak będziesz chciała, w końcu jesteś dorosła ;-) Moim zdaniem powinnaś skupić się po prostu na jednym.

Teraz Cancri to Ty sie zachlysnelas :))) Skad wiesz na jakim poziomie znam jezyk? Jakie programy znam, a jakich nie? Jakie przepisy lokalne /LOKALNE???/ znam? Co wiem, co potrafie, a czego nie?! W jakim wymiarze godzin zamierzam pracowac? I jakie jest w ogole prawo pracy francuskie? /nie sadze, abys wiedziala/. 

Ja nawet nie mam cienia watpliwosci, ze mi sie uda! /eh...moje ulubione powiedzenie zyczliwych...ze sie nie uda! Ile to slyszalam w zyciu? Nie pamietam, zbyt wiele :) 


Z tego co pamietam to Ty jeszcze nie tak dawno z kim sie wyklocalas na forum jak zrobic uprawnienia architektoniczne i plotlas takie bzdury, ze glowa boli, majac blade pojecie na temat kierunku studiujesz :) ja sie Twoimi studiami nie martwie, tylko znam takich dziesiatki studentow, ktorym zostala sama tylko praca do napisania i jakos tego jeszcze nie zrobili, tzn w ogole /majac czterdzieche + na karku ! :) 

P.S. Gdybym napisala tutaj na forum, ze chce studiowac: bezpieczenstwo narodowe, zdrowie publizne, dietetyke itd. To pewnie tez bys znalazla iks argumentwo, zeby nie, bo nie. I takie jest wlasnie myslenie ludzi, byleby sie komus cos nie udalo przypadkiem, trzeba zgasic w zarodku, pewnie by ktos mi zaraz wyjechal, ze na bezpiezenstwie to nie tak latwo i cyk, bo rozne przedmioty, elementy prawa, sie wywine i bec, nei zdam. A juz nawet gdyby, to przeciez i tak pracy nie dostane, bo jest kolejka lepszych, mlodszych, madrzejszych i piekniejszych /ktorzy juz zaczeli sie tego uczyc w przedszkolu/ razem wzieta do potego szestanstej! ;) 

Czytałam Cię na tyle długo, że akurat to wiem, że Twój francuski nie był na rewelacyjnym poziomie, a nie sądze, by w pół roku czy kiedy mnie tam wywaliłaś nagle się coś niesamowicie zmieniło.... Poza tym sama w tym wątku czy w poprzednim pisałaś, że sama nie wiesz czy dobrze zrozumiałaś ile masz oktaw, i sie z tego tlumaczylas jezykiem.

Dobrze, że Ty nie masz wątpliwości, ważne, to w siebie wierzyć ;-))) Więc powodzenia! 

Do Twoich rewelacji odnosnie mnie sie nie odnosze, bo sama wiesz, ze klamstwo ma krotkie nogi ;-)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.