Temat: Do par, które mieszkały razem przed ślubem.

Witam, za rok w sierpniu planuję wziąć ślub, jest jednak pewien "problem". Mieszkam z narzeczonym już od dwóch lat. W mojej parafii ksiądz jest, delikatnie mówiąc wymagający. Rok temu chciałam iść na chrzestną, to powiedział, że dopóki nie zamieszkam osobno z partnerem to nie mogę być chrzestną, bo przecież my się zachowujemy na pewno jak para :/ (swoją drogą ciekawe jak niby mamy się zachowywać? Jak znajomi?) I teraz pytanie: Jak rozwiązaliście ten problem? Czy wasz ksiądz się też tak "czepiał" faktu, że mieszkacie razem? Nie wiem jak ma przebiec ta rozmowa, za miesiąc idziemy ustalać datę ślubu. Dziękuję z góry za pomoc.
Pasek wagi
Mój brat mieszka ze swoją i przy spowiedzi oboje nie będą mówić księdzu że razem mieszkają. Bóg wie a ksiądz nie musi
Pasek wagi

Luscious napisał(a):

Jeśli jesteście Katolikami, to dlaczego nie przestrzegacie zasad wiary, chcąc korzystać z jej dobrodziejstw i sakramentów? Nie potrafię tego zrozumieć- po co osobom żyjącym w permanentnym grzechu sakramenty, przecież to jeszcze większy grzech - świętokradztwo... Ślub można wziąć cywilny, religia ma swoje zasady, na które się godzi albo nie - ale wtedy raczej nie można się nazywać Katolikiem, wybieranie z religii tego co nam pasuje a co nie jest raczej żałosne. A ksiądz jeden z niewielu normalnych, widać nie chodzi mu o czysty zysk jak całej reszcie (udzielanie ślubu zbrzuchaconym np;) ).Dodam, że nie jestem wierząca, po prostu dziwię się, że można tak wybiórczo traktować zasady, które mają Was doprowadzić do zbawienia ;)

Dokładnie.
Niestety teraz wielu ludzi traktuje Kościół jak supermarket, wykręcając się tym, ze 'ale ja wierzę w Boga a nie w księży, co oni mi będą tu gadali'. To po co być w Kościele, jeżeli nie akceptuje się podstawowych zasad? Tylko dla białej sukni,ślubu w kościele i żeby ludzie nie gadali... smutne. A później chrzciny (bo babcia będzie niezadowolona!), komunia (no bo jak moje dziecko będzie odludkiem bez prezentów!)... I tak rośnie kolejne pokolenie 'letnich' katolików, którzy przyjmą bierzmowanie pod presją rodziców bo... ślubu nie dostaną inaczej! I kółko się zamyka.

Cała gadka 'bo ja i tak działam zgodnie ze swoim sumieniem'... A raczej jest tak, że działam tak, żeby ludzie nie gadali.


Luscious napisał(a):

Jeśli jesteście Katolikami, to dlaczego nie przestrzegacie zasad wiary, chcąc korzystać z jej dobrodziejstw i sakramentów? Nie potrafię tego zrozumieć- po co osobom żyjącym w permanentnym grzechu sakramenty, przecież to jeszcze większy grzech - świętokradztwo... Ślub można wziąć cywilny, religia ma swoje zasady, na które się godzi albo nie - ale wtedy raczej nie można się nazywać Katolikiem, wybieranie z religii tego co nam pasuje a co nie jest raczej żałosne. A ksiądz jeden z niewielu normalnych, widać nie chodzi mu o czysty zysk jak całej reszcie (udzielanie ślubu zbrzuchaconym np;) ).Dodam, że nie jestem wierząca, po prostu dziwię się, że można tak wybiórczo traktować zasady, które mają Was doprowadzić do zbawienia ;)

Jest dokładnie tak jak piszesz. Tez tego nie rozumiem. Nikt na siłę nikogo nie trzyma w wierze katolickiej. Ale jeśli chcesz należeć do niej to stosuj się do przykazań i zasad tej wiary, a nie wybieraj tylko to co jest ci na rękę. Przykazanie 6 mówi nie cudzołóż a mieszkanie przed zawarciem sakramentu małżeństwa jest właśnie cudzołóstwem. Dziwi mnie że niektórzy nie umieją tego zrozumieć. Dziwi mnie też hipokryzja niektórych tu osób, negują przykazania a lecą do Kościoła żeby się pokazać w białej kiecce. 

A już oszukiwanie księdza przy spowiedzi uważam za szczyt głupoty i arogancji w stosunku do wiary i samego Boga. Nie oszukujecie księdza, oszukujecie Boga, który jest w tym momencie jego przedstawicielem na ziemi. 

Pasek wagi
Mieszkałam 3 lata przed ślubem z lubym i dopiero rok przed na spowiedz ksiądz zaczął pytać. wcześniej nie pytali to nie musisłam kłamać, z resztą nie miałam takiego zamiaru, bo ja mieszkania razem za zło nie uważam. Tak więc rozgrzeszenia oboje wtedy nie dostaliśmy :D i kazał nam przyjść przed slubem do spowiedzi. Ciekawe, tak jakbyśmy nagle cudowna odmianę mieli przejść, czy co?

Nie ważne. 

Natomiast ślubu udzielał mi całkiem inny, nawet kartki ze spowiedzi przed ślubem nie chciał. Powiedział, że to moja sprawa, czy pójdę czy nie.

ToJaMax napisał(a):

wrednababa56 napisał(a):

no jesli komus zalezy na tym aby kolezanki silkaly z zazdrosci o glupi slub koscielny to pewnie ze mozna sobie schodki ustanowic i klamac aby szopke wyprawic. ja sie wrecz smieje z takich ludzi ktorzy robia wszystko na pokaz. ja chce isc do usc, 1.nie chce mi sie latac za ksiedzem. skoro mieszkam z facetem to moge sobie odpuscic cale to latanie dla odbebnienia, nikomu roznicy nie zrobi czy mam slub czy nie2.za dlugo ceremonia trwa aby komus przekazac prawo do dziedziczenia i decydowania o zdrowiu i zyciu wspolmalzonka3. za duzo kasy to wszystko kosztuje
Po to bierze się ślub kościelny, żeby ślubować nie tylko przed człowiekiem, ale też przed Bogiem. Nawet nie jest to ślubowanie przed księdzem, bo ksiądz jest tylko świadkiem ślubu, a to młoda para udziela sobie ślubu. Więc nie rozumiem co tu jest na pokaz.Uważam tylko, że jest różnica między przykazaniami Bożymi a kościelnymi. Bo te drugie - kościół sobie ciągle zmienia, w zależności od potrzeb. I tak jak np seks przedmałżeński - jest grzechem wg przykazania Bożego, tak już mieszkanie przed ślubem - wg przykazań kościelnych, które może za miesiąc, może za rok, a może za 10 może zostać zniesienie (tak jak imprezy w piątek czy zabawy w adwencie)...


a w usc nie ma juz boga? lol
jesli komus zalezy na bogu to powinien zyc wg przykazan, a nie wybiera sobie co komu wygodne. szkoda ze nie ma takiego rygoru jak u arabusow
zalosni sa ludzie ktorzy przeklinaja na ksiedza ale z lapa przychodza i jeszcze im d*pe wyliza zeby tylko dostac sakrament.  szacunku do takich ludzi nie mam.  powodzenia w odstawianiu szopki. po biskupa i papieza zadzwoncie,  i jeszcze po trwam przy okazji.  bedziecie miec widowisko na caly kraj
Pasek wagi

jak sie porzadnie posmaruje, to niewygodnych pytan nie bedzie ...

wrednababa56 napisał(a):

ToJaMax napisał(a):

wrednababa56 napisał(a):

no jesli komus zalezy na tym aby kolezanki silkaly z zazdrosci o glupi slub koscielny to pewnie ze mozna sobie schodki ustanowic i klamac aby szopke wyprawic. ja sie wrecz smieje z takich ludzi ktorzy robia wszystko na pokaz. ja chce isc do usc, 1.nie chce mi sie latac za ksiedzem. skoro mieszkam z facetem to moge sobie odpuscic cale to latanie dla odbebnienia, nikomu roznicy nie zrobi czy mam slub czy nie2.za dlugo ceremonia trwa aby komus przekazac prawo do dziedziczenia i decydowania o zdrowiu i zyciu wspolmalzonka3. za duzo kasy to wszystko kosztuje
Po to bierze się ślub kościelny, żeby ślubować nie tylko przed człowiekiem, ale też przed Bogiem. Nawet nie jest to ślubowanie przed księdzem, bo ksiądz jest tylko świadkiem ślubu, a to młoda para udziela sobie ślubu. Więc nie rozumiem co tu jest na pokaz.Uważam tylko, że jest różnica między przykazaniami Bożymi a kościelnymi. Bo te drugie - kościół sobie ciągle zmienia, w zależności od potrzeb. I tak jak np seks przedmałżeński - jest grzechem wg przykazania Bożego, tak już mieszkanie przed ślubem - wg przykazań kościelnych, które może za miesiąc, może za rok, a może za 10 może zostać zniesienie (tak jak imprezy w piątek czy zabawy w adwencie)...
a w usc nie ma juz boga? lol jesli komus zalezy na bogu to powinien zyc wg przykazan, a nie wybiera sobie co komu wygodne. szkoda ze nie ma takiego rygoru jak u arabusow zalosni sa ludzie ktorzy przeklinaja na ksiedza ale z lapa przychodza i jeszcze im d*pe wyliza zeby tylko dostac sakrament.  szacunku do takich ludzi nie mam.  powodzenia w odstawianiu szopki. po biskupa i papieza zadzwoncie,  i jeszcze po trwam przy okazji.  bedziecie miec widowisko na caly kraj

Skąd wiesz, że nie żyję wg przykazań? Nigdy w Przykazaniach Bożych nie widziałam przykazania: nie mieszkaj ze swoim partnerem przed ślubem. Jest to założenie kościoła, a tak jak pisałam wyżej - te założenia ciągle się zmieniają. Chcę ślubu w kościele, bo dla mnie ślub w urzędzie nie ma żadnej wartości - nie neguję osób, które taki zawierają, ale nie wyobrażam sobie sama tylko taki wziąć.
Poza tym - co w takim razie z księżmi? Dlaczego dla jednego to, że mieszkamy razem jest niedopuszczalne, a dla drugiego do zaakcepowania? W takim razie księża też wybierają to, co dla nich wygodne? I nie mówię tu o tym, że trzeba im dać w łapę... 
Na kursie przedmałżeńskim trafiłam na księdza, który jest dla mnie księdzem z powołania. Nie miał problemu z powiedzeniem tego, że księża również grzeszą, że są zwykłymi ludźmi - a każdy człowiek jest podatny na pokusy.
Nie chciał ani grosza za kurs, bo nam się bardziej przyda.
A poza tym - zwyczajnie cieszył się, że mimo (ja samego faktu mieszkania wspólnie za grzech nie uważam - ale niech Wam będzie) grzechu - postanowiliśmy coś z tym zrobić.

A z innej perspektywy:
Mówicie - żeby osoba wierząca, która mieszka przed ślubem wspólnie - grzeszy, więc powinna wziąć ślub w USC. A czy żadna nie pomyślała, że to w takim razie nic nie zmieni - bo skoro to osoba wierząca, to i tak cywilny się nie będzie liczył, więc chociażby współżyjąc - grzeszy. Natomiast biorąc ślub kościelny chce to zmienić, chce współżyć z partnerem w związku katolickim, po ślubie - i ten grzech zlikwidować?


Pasek wagi

sto100 napisał(a):

Mieszkałam 3 lata przed ślubem z lubym i dopiero rok przed na spowiedz ksiądz zaczął pytać. wcześniej nie pytali to nie musisłam kłamać, z resztą nie miałam takiego zamiaru, bo ja mieszkania razem za zło nie uważam. Tak więc rozgrzeszenia oboje wtedy nie dostaliśmy :D i kazał nam przyjść przed slubem do spowiedzi. Ciekawe, tak jakbyśmy nagle cudowna odmianę mieli przejść, czy co?Nie ważne. Natomiast ślubu udzielał mi całkiem inny, nawet kartki ze spowiedzi przed ślubem nie chciał. Powiedział, że to moja sprawa, czy pójdę czy nie.


Nam ksiądz tłumaczył, ze to jest tak, ze jak się spowiadasz to żeby dostac rozgrzeszenie i żeby spowiedź była ważna musisz mieć w sobie chęć poprawy. Czyli wiesz że grzeszysz, ale obiecujesz że się poprawisz. A mieszkając z facetem po spowiedzi wrócisz do domu do niego więc nie ma tej chęci poprawy, bo formalnie nadal będziesz świadomie grzeszyć, dlatego spowiedź jest nieważna i nie można dostać rozgrzeszenia. A przed samym ślubem jak się wyspowiadasz to już możesz dostać rozgrzeszenie bo do domu wrócisz już jako mężatka. Dlatego pary mieszkające ze sobą mają 1 obowiązkową spowiedź przed ślubem, a te nie mieszkające razem 2 obowiązkowe, z czego jedna jest miesiac przed slubem a druga przed samym ślubem.
My się właśnie szykujemy do ślubu i ksiądz żadnych problemów nie robił po prostu mamy 1 spowiedź przed ślubem zamiast 2 i tyle dla nas nawet lepiej ;)

ToJaMax napisał(a):

Skąd wiesz, że nie żyję wg przykazań? Nigdy w Przykazaniach Bożych nie widziałam przykazania: nie mieszkaj ze swoim partnerem przed ślubem. Jest to założenie kościoła, a tak jak pisałam wyżej - te założenia ciągle się zmieniają. Chcę ślubu w kościele, bo dla mnie ślub w urzędzie nie ma żadnej wartości - nie neguję osób, które taki zawierają, ale nie wyobrażam sobie sama tylko taki wziąć.Poza tym - co w takim razie z księżmi? Dlaczego dla jednego to, że mieszkamy razem jest niedopuszczalne, a dla drugiego do zaakcepowania? W takim razie księża też wybierają to, co dla nich wygodne? I nie mówię tu o tym, że trzeba im dać w łapę... Na kursie przedmałżeńskim trafiłam na księdza, który jest dla mnie księdzem z powołania. Nie miał problemu z powiedzeniem tego, że księża również grzeszą, że są zwykłymi ludźmi - a każdy człowiek jest podatny na pokusy.Nie chciał ani grosza za kurs, bo nam się bardziej przyda.A poza tym - zwyczajnie cieszył się, że mimo (ja samego faktu mieszkania wspólnie za grzech nie uważam - ale niech Wam będzie) grzechu - postanowiliśmy coś z tym zrobić.A z innej perspektywy:Mówicie - żeby osoba wierząca, która mieszka przed ślubem wspólnie - grzeszy, więc powinna wziąć ślub w USC. A czy żadna nie pomyślała, że to w takim razie nic nie zmieni - bo skoro to osoba wierząca, to i tak cywilny się nie będzie liczył, więc chociażby współżyjąc - grzeszy. Natomiast biorąc ślub kościelny chce to zmienić, chce współżyć z partnerem w związku katolickim, po ślubie - i ten grzech zlikwidować?


Masz rację, brakuje jednego stanowiska w tej sprawie - i wielu innych - u księży. Są księża i księża... sama wielu bym wykopała ze stanowisk, bo psują innym, bardzo dobrym kapłanom opinię. Ale w sumie wielu ludzi narzeka, że ksiądz robi to i to, ale.. jakoś mało ludzi to zgłasza, choćby do kurii. Może jakby ludzie reagowali, byłby większy porządek.

Zgadzam się, że ksiądz raczej powinien cieszyc się, że para żyjąca razem bez ślubu chce się 'zalegalizować' kościelnie. Jednak Kościól, jakby nie patrzeć nie chce żeby ludzie grzeszyli, prawda? Więc chyba normalne jest to, że potępiają wspólne mieszkanie przed ślubem, jako że prowadzi do niebezpiecznym moralnie sytuacji. I to nie tylko w sypialni, ale jak ktoś już pisał - zgorszenie innych.

Ksiąz moim zdaniem ma prawo zwracać uwagę takim parom, jak najbardziej. Kwestia tylko, JAK to robi. Niedopuszczalne jest wyzywanie kogoś od nierządnic w konfesjonale itd. I chyba mozna rozgraniczyć złe personalne zachowanie księdza od stanowiska kościoła na ten temat. Oficjalne stanowisko jest jasne i raczej zrozumiałe, do zachować księży można mieć jak najbardziej zastrzeżenia.

Jeżeli ktoś jest w W-wie, warto np iść do kościoła na Słuzewie, do Dominikanów. Mają bardzo, że tak powiem, surowe poglądy jeżeli chodzi o te sprawy... ale tłumaczą dlaczego i jak to działa. Nie wydzierają się na nikogo, można pogadać dosłownie o wszystkim.

Każdy ma swoje sumienie, i jezeli chce świadomie łamać zasady Kościoła- spoko. Ale niech nie ma pretensji do księży, którzy tych zasad się trzymają i np odmawiają rozgrzeszenia jeżeli ktoś uważa, ze seks przedmałżeński jest okay.


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.