- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
4 sierpnia 2018, 11:23
Po dużej kłótni w moim narzeczonym wyprowadziłam się z domu. A raczej on mnie z niego wyrzucił. Najpierw powiedział ze juz nie ma siły o nas walczyć, że mnie nie kocha. Gdy się rozstawalismy, trochę zmienił zdanie i powiedział, że wrócę do tego miasta i domu jako jego narzeczona (przeprowadzam się do rodziców 200km dalej), że będziemy walczyć o ten związek, że to nie koniec. Powiedział ze przygniotla go presja rodziców dot. obrony mgr, nowa praca, kłótnie ze mną. Miał po prostu według niego za dużo problemów na głowie. Gdybyśmy się rozjechali ale wiedziałam że mnie bardzo mocno kocha, byłoby mi może łatwiej. Niestety mój narzeczony ma ogromną huśtawke nastrojów. Raz mówi ze nie ma sily, później ze to nie koniec, następnie że jak tylko się upora z mgr to myśli że będzie dobrze. Niestety to taki typ,ktory nie radzi sobie z presja i problemami. Spytałam czy mnie nadal kocha, mówi ze bardzo chce, że stara się, coś do mnie czuje, ale nie potrafi tego zdefiniować i nie wie czy to jest miłość. Nie wie czy chce ze mną być. Przyjął taktykę rozwiażmy jeden problem, później zajmiemy się kolejnym. Nie potrafi rozmawiać o uczuciach, frustrują go to bo nic nie czuje. Mówi że mam mu dać czas, ale minęły 2 tygodnie i zmieniło się tylko trochę i to też zależy od dnia. Raz jest szczesliwy pozytywny, smieje sie (wczesniej w ogole tego nie bylo) a raz ma dola i prawie placze bo sobue nie radzi. Boje się, że za te 2 miesiące jak juz się obroni powie sorry próbowałem ale nie wyszło. Ze może trochę będzie mnie kochał ale to nie będzie to. Jak ja mam wytrzymać przez ten czas? Mamy codziennie kontakt, rozmawiamy jak gdyby nigdy nic, wspieram go, myślę że naprawiamy nasza relację ale nie ma w tym wszystkim uczucia z jego strony . Nie potrafi powiedzieć ze mnie kocha a z drugiej strony mówi ze poświęcając mi czas okazuje mi miłość. Wcześniej był bardzo wylewny i czułam jego miłość na każdym kroku. Na początku podejrzewałam jakas depresję i chciałam z nim iść do psychologa ale mówi ze najpierw mgr pozniej będzie się martwił resztą. Pomagam mu z ta mgr, humor powoli wraca ale czy wróci uczucie które wcześniej było bardzo silne?
Czy naprawdę jeden problem może powodować ze nie wie się czy się kogoś kocha? Czy może powodować aż takie zamknięcie się emocji? Jak ja mam sobie z tym poradzić? Jak walczyc o ten związek, skąd mieć cierpliwość by czekać. Czy warto czekać? Jak go wyciagnac z tego stanu?
4 sierpnia 2018, 13:48
ja też presji i awantur nie lubie i problemy rozwiazuje po jednym, kolejno. Nie dziwie mu się. Jak mam problemy to o miłości nie mysle.
4 sierpnia 2018, 13:56
A jak wyglądało to "wyrzucanie z domu" ?Mogłabyś coś więcej napisać ?
4 sierpnia 2018, 14:29
czekaj czekaj czy to ta sytuacja, ze Ty swoje frustracje przelewałas na niego? A w końcu on pękł?
No to powinien ją kopnąć w dupe, a nie płakusiać w poduszkę. Dziwny typ
4 sierpnia 2018, 14:53
Wyrzucil Cie z domu, jest chwiejny psychicznie, a ty? Co trzeba ci zrobić i co powiedziec, aby komunikat dotarl, ze facet nie myśli o przyszlosci z toba.
4 sierpnia 2018, 15:57
Kiedyś byłam w związku z takim niezrównoważonym czlowiekiem (co wyszło dopiero gdy razem zamieszkaliśmy) i też była ciągła sinusoida i raz byłam królową a raz ku*wą. Daj sobie z nim spokój, te wahania się nie skończą.
4 sierpnia 2018, 16:08
jeśli jest tak chwiejny to raczej zawsze będzie. W życiu zawsze sa jakieś problemy - raz większe, raz mniejsze - i co, zawsze bedzie się tłumaczył, że ma za dużo na głowie? Poza tym nie mowi się wtedy komuś, że się go nie kocha. Szkoda, że on nie umie się zdecydować albo rybka albo pipka, tylko niby nie chce z Tobą być, nie chce mieszkać, ale w sumie to czekaj, bo moze mu się odwidzi a może jak zda magisterkę to jednak Cię będzie kochał itp. Bezsensu. Jest nie fair w stosunku do Ciebie, bo nie daje Ci odejść w spokoju. Wolałabym przepłakać wiele nocy, pogodzić się z tym i szukac miłości dalej niż trwac w takim zawieszeniu nie wiadomo do kiedy. Jak się kogoś nie kocha, to się nie kocha i już. Można kogoś polubić, przyzwyczaić się do niego na tyle, zeby z nim dzielić życie, ale pokochać? Nie sądzę. Szczególnie po tylu latach bycia razem. Chyba że Tobie wszystko jedno, byle z nim mieszkac i byle był obok?
Edytowany przez Karolka_83 4 sierpnia 2018, 16:08
4 sierpnia 2018, 18:42
odsuń się. jak kocha to Cię "znajdzie". w tej chwili to jest to tak, że jak jest fajnie to fajnie a jak mam gorszy humor to już "nie kocham Cię".. chciałabyś by ktoś Cię kochał lub nie w zależności od humoru już zawsze ?:|
4 sierpnia 2018, 19:29
mialam tak samo, okazalo sie ze problemem sa narkotyki :) niestety wybral cpanie