Temat: Cele w życiu - kiedy wiedziałyście

Podobno 2 najważniejsze dni w życiu czlowieka to urodziny i dzien, w którym wie po co żyje  jaki ma cel w życiu.  Jak to u Was wygladało? Skąd wiedziałyście czy chcecie miec rodzine, dziecko, czy poswiecic sie karierze, jaki zawod chcecie wykonywac lub czy zostac kura domową?  Powielalyscie rodzicow czy zawsze szlyscie pod prad? Mam obecnie dylemat , ponieważ ja zawsze szłam pod prąd i wszystkie problemy sama rozwiązywałam i nie potrzebowałam niczyjej łaski,pomocy, i nigdy nie prosiłam o pieniadze. Mieszkam z rodzicami, ale nie mam z nimi tematow do rozmow i mamy zupelnie rozne patrzenie na zycie. Jestem zadowolona z pracy(dojezdzam 1h)  Obecnie czuje sie na rozstaju i samotnosć,  i nie wiem w ktora strone pchac moje zycie., a spedzanie wolnego czasu u mnie to porazka, pisalam ja 28 lat

Ja jedyne co wiedziałam już od małego to, że nie chcę dzieci. Powtarzałam to chyba od kiedy zaczęłam mówić. W podstawówce po teście kompetencji dowiedziałam się, że najlepiej gdybym wykonywała zawód artystyczny i wykonuję. Po studiach w pierwszej pracy dowiedziałam się, że chcę pracować sama dla siebie, a nie w firmie i pracuję. Po 30 dowiedziałam się, że chcę żyć minimalistycznie, nie chcę nigdy przenigdy domu tylko mieszkanie i że świetnie się czuję w roli kury domowej! Lubię mężowi gotować, utrzymywać dom w porządku i takie tam :)

Marzeniem od dzieciństwa było granie na instrumencie i tworzenie muzyki (i nie pamiętam czemu przestałam), poznanie zasad, czytanie nut... zaczęłam rok temu i sukcesywnie realizuję. Przy okazji zrobiłam kurs abletona do tworzenia. Ćwiczę, uczę się i cieszę tym. W międzyczasie chodzę na kursy różnych programów pozwalających mi iść do przodu w pracy, gotowania, niedługo idę na taniec towarzyski i kurs temperowania czekolady oraz wykonywania własnych nadzień do pralinek hihi. Muszę też ogarnąć wordpressa i moją stronę, ale to już samodzielnie. Moje cele to na pewno nic związanego z posiadaniem... żadnych wielkich domów, zarabiania milionów i leżenie pachnienie. Chciałabym jak najwięcej tworzyć przy okazji dbając o męża i dom, bo mnie to relaksuje. Mam w planie kilka projektów na kilka najbliższych lat.

Pasek wagi

hmm chyba pewnego dnia w mojej pracy zrozumiałam, że to jest coś co właśnie chce robić :) to był jeden przełomowy moment, bo zawsze mnie stresowało, że będę miała pracę do której będę chodziła całe życie jak za karę.. natomiast mam 30 lat i nadal do końca "nie wiem po co żyję".. nie ciągnie mnie jakoś do zakładania rodziny :P 

No jak nie masz żadnej prawdziwej pasji to niestety-spędzanie wolnego czasu może być nudne a cele w życiu niejasne... Ja od dziecka miałam 2 ogromne pasje i zrobiłam absolutnie wszystko żeby z nimi wiązała się moja praca i moje dorosłe życie mimo że całe dzieciństwo rodzice kierowali mnie w dokładnie przeciwną stronę i nie akceptowali zbytnio moich zainteresowań. Mimo to na nich spędzałam wolny czas pozostały po realizowaniu planów rodziców(czyli nauki gry na 2 instrumentach i malarstwa) i jak tylko mogłam się usamodzielnić poszłam w swoim kierunku, wyprowadziłam się z miasta na wiochę i żyję jak lubię.

Bardzo szybko chcialam mieszkac samodzielnie i tak sie zlozylo,  ze jak po maturze pojechalam na studia,  to juz do domu rodzinnego nigdy nie wrocilam (wizyt week-endowych nie licze). Poza tym chcialam miec dzieci,  ale nie chcialam meza -)  Co do planow zawodowych,  to mi sie juz kilkakrotnie zmienily, gdyz tak samo jak ja sie zmienialam,  zmienialy sie realia. Nieadawno odkrylam moja "nowa" pasje,  czyli zdobylam sie na to, aby sprobowac cos,  co mnie pociagalo od zawsze, a do czego mialam ogromny respekt i przekonanie,  ze sie nie nadaje -) 

Jezeli mieszkasz przy rodzicach, majac 28  lat, to oni nie wywiazali sie najlepiej ze swojej roli.  Ale coz,  bywa. 

Pasek wagi

Zawodowo - od dziecka, pracowałam na to i mam.

Rodzinnie - wydawało mi się, że nie chcę męża dopóki nie poznałam odpowiedniego człowieka i wydawało mi się, że nie chcę dziecka póki nie zaszłam w ciążę. 

Ogólnie życiowo - po krótkim szaleństwie młodości - wiem i idę w tym kierunku.

Ja wiedziałam jaką ścieżkę kariery wybiorę (czyli konkretnie - jakie studia) i trzymałam się tego już od wieku ok 12 lat.
Widziałam też, że na pewno po liceum wyprowadzam się z domu - na studia (a gdyby coś się miało zmienić, sytuacja życiowa - to do pracy), bo zawsze chciałam być samodzielna, nie wyobrażałam sobie mieć 20 lat i mieszkać jeszcze z rodzicami, skoro mam szansę na wyprowadzkę.
Wiem też, że chcę mieć męża i dzieci - zawsze wiedziałam, nigdy nie podobał mi się inny model rodziny w moim wyobrażeniu przyszłości.
Wszystko z powyższych idzie w dobrym kierunku, ale to był rezultat wielu lat, a nie jednej chwili.

Nie wiem jeszcze natomiast co w przyszłości - czy kariera naukowa, czy zawodowa. W jakim kierunku się skłaniać. Kiedy szukać czegoś na stałe. Kiedy zakładać rodzinę. Co jest moim celem w życiu - jeszcze niedawno byłam przekonana, że samorealizacja i nie robienie niczego wbrew sobie. Ale... co to właściwie znaczy :) 

Ja zaraz po szkole poczułam, że chce i muszę się wyprowadzić z domu by końcu móc decydować o Sobie i uwolnić się z toksycznych zachowań mojej rodziny wobec mnie.

Byłam "dziwnym dzieckiem" uciekającym w świat wyobraźni i marzeń i odrealnionym. Nikt mnie nie nauczyl, że moje wybory mają wplyw na moja przyszłość. 

Jak poznałam już teraz męża nadarzyła się okazja wyprowadzi i tylko tego chciałam. To był ten pierwszy impuls, o którym mogę powiedzieć, że bardzo czegoś chciałam. Szybko się wyprowadziłam i zamieszkalismy razem. Nie miałam wielkich planów na dalsze życie. Moi rodzice nie wpioli mi ambicji tak jak mojej siostrze, która dzięki nim dobrze sie wykształciła. Jak już zamieszkałam z moim T to wystarczyło mi, że sama o sobie decyduję. Wystarczyła mi praca by było na rachunki i samodzielne życie bez wtracania się i obcinania skrzydeł przez rodziców. 

Teraz wiem że wszystko to czego chciałam kierowane było nie swoimi planami na życie a potrzebą uwolnienia się od rodziny, która mnie dolowala. 

Pasek wagi

od 3 klasy podstawowki mowilam, ze bede fizjoterapeuta. Od 16 roku zycis, ze dziecieca. I uwielbiam swoja prace, jest moja pasja.

Co do malzenstwa - jakos niespecjalnie nad tym rozmyslalam. Raczej na zasadzie co ma byc to bedzie. Zawsze mi powtarzali, ze wyjde za maz mlodo. I faktycznie, w wieku 23 lat wyszlam za maz. Najpierw odkladalismy decyzje o dzieciach na pozniej, blizej 30tki, teraz raczej nic z tego nie bedzie, bo mam diagnoze PCOS a co wiecej to Bog to jeden wie. 

Nie szlam ani za tlumem, ani pod prad. Szlam i dalej ide swoja droga. Tez mam 28 lat. jestem szczesliwa i spelniona tu gdzie jestem. 

Pasek wagi

Są tylko 2 życiowe rzeczy, o jakich wiedzialam tak wczesnie, że to po prostu moje życiowe pragnienie, marzenie i że bez tego nie dam rady (obie realizuję z mniejszymi i większymi sukcesami). Nie kłamiąc - mialam wtedy 4 lata. Miałam też zarys tego, czego oczekuję od siebie i życia, ale bez odhaczania kolejnych pkt. na liscie. Po prostu mniej wiecdj znalam kierunki ktore mniebciągną i to, jak NIE CHCĘ by moje zycie wyglądało i na co się nie zgodzę.

Cała reszta, typu mądry partner, ewentualnie dzieci... to stopniowo. Równiez wiele zainteresowań i praca kształtują się u mnie z czasem, z doswiadczeniami, czasem jest tak, ze w tym co jest znajduję jakis skrawek dla siebie i na tym buduję swoje zajęcie, w tym się rozwijam, co mnie najbardziej ciekawi. Mam koleżanki po 40., ktore dopiero zaczynają się realizować i odnajdywać swoją drogę. Nie widzę w tym nic zlego, ze od razu się nie wie, ze czesto zmienia się zdanie - wielu zawodow potrzebnych za 10 lat teraz jeszcze nawet nie ma.

Myślę, ze to super, ze w kazdym wieku mozna odkrywac nowe drogi, redefiniować się i przebranżawiać i wcale bym nie parła tak bardzo na szukanie jedynej wlasciwej ścieżki, bo testowanie tez jest super, teraz jest tyle mozliwosci!

od dzieciństwa wiedziałam, że nie chcę żyć jak moi rodzice i wujkowie (dzieci, budowa domu, dorabianie się, brak czasu na wszystko,wakacje i brak kasy). Podświadomie wiedziałam, że to co mi mama wmawiała, że da się połączyć wszystko i mieć dzieci, pracę, budowę domu jednocześnie i być szczęśliwym - to kłamstwo :) U mnie wszystko miało być po kolei i spokojnie .... i dotychczas tak jest.

Cele mi się zmieniają w związku z innymi etapami życia:

cel nr 1 - o którym myślałam od 12 rż - dostać się na studia, wyjechać daleko na studia i jak najrzadziej mieć kontakt z rodziną - zrealizowałam jak tylko  dostałam dowód osobisty :)

cel nr 2 - żyć spokojnie na studiach, korzystać z młodości i kilku pierwszych lat szaleńczej miłości - realizowany pomiędzy 18-26 rż :) - wiem, że nie można tego nazwać celem, ale ja naprawdę niczego innego nie chciałam w tamtym czasie

cel nr 3 - znaleźć pracę, która mnie nie będzie nudziła, będzie dobrze płatna i która będzie dawała mi satysfakcję - jestem w trakcie realizacji i wiem, że jeszcze mi się zmieni- ale już wiem, że nie chcę być nauczycielką, sekretarką, asystentką - od bidy mogłabym prowadzić własną firmę kiedyś, pracować jako sprzedawca ... ale nadal nie wiem...

31 lat - teraz jestem skupiona na celu:  kupić dom (najlepiej dom...) i uwić sobie gniazdko. Potem strzelić sobie 2-3 dzieci. Wziąć kilka zwierzaków ze schroniska. Zasadzić pomidory i koperek. A jednocześnie szybko wrócić do budowania kariery ... hehe...

chciałabym w międzyczasie nauczyć się języka i grania na keybordzie + zrobić kilka kursów i WRESZCIE nauczyć się zdrowych nawyków żywieniowych. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.