- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
7 lipca 2018, 18:50
Podobno 2 najważniejsze dni w życiu czlowieka to urodziny i dzien, w którym wie po co żyje jaki ma cel w życiu. Jak to u Was wygladało? Skąd wiedziałyście czy chcecie miec rodzine, dziecko, czy poswiecic sie karierze, jaki zawod chcecie wykonywac lub czy zostac kura domową? Powielalyscie rodzicow czy zawsze szlyscie pod prad? Mam obecnie dylemat , ponieważ ja zawsze szłam pod prąd i wszystkie problemy sama rozwiązywałam i nie potrzebowałam niczyjej łaski,pomocy, i nigdy nie prosiłam o pieniadze. Mieszkam z rodzicami, ale nie mam z nimi tematow do rozmow i mamy zupelnie rozne patrzenie na zycie. Jestem zadowolona z pracy(dojezdzam 1h) Obecnie czuje sie na rozstaju i samotnosć, i nie wiem w ktora strone pchac moje zycie., a spedzanie wolnego czasu u mnie to porazka, pisalam ja 28 lat
8 lipca 2018, 10:13
u mnie wszystko szlo na spontana zanim urodzil sie puerwszy syn. Po nim zaczelam myslec. A cele zmieniaja mi sie regularnie. Wszystko zalezy od sytuacji
8 lipca 2018, 10:18
Gdzieś z tyłu głowy chyba zawsze wiedziałam, że chcę mieć rodzinę (w postaci męża i dzieci) - a raczej nie tyle wiedziałam co zakładam, że to naturalne i po prostu kiedyś nastąpi. Tak świadomie zaczęłam się nad tym zastanawiać mając 20 lat, kiedy poznałam męża, który już konkretnie wiedział, że chciałby kiedyś wziąć ślub i mieć dzieci. Co do studiów i pracy to się śmieję, że wiedziałam mając 5 lat - do mamy przychodziła koleżanka, opowiadała czasami o swojej pracy i twierdziłam, że "jak będę duża, będę robić to co ciocia". Znowu, świadomie się zaczęłam nad tym zastanawiać w gimnazjum. Trzeba było wybrać sobie profil w liceum i ogólnie liceum, tak żeby mieć potem sensowne szanse dostania się na studia. W liceum już wszystko miałam ustawione pod kątem studiów, dostałam się, skończyłam i "robię to co ciocia". Robię co innego niż moi rodzice i co innego niż wybraliby dla mnie moi rodzice, ale nigdy z tego powodu zgrzytów nie było - każdy swoje pomarudził i tyle.
A, no i mieszkałam z rodzicami w trakcie studiów (potem tak jedną nogą, bo pomieszkiwałam z obecnym mężem - wtedy chłopakiem, na koniec już się przeniosłam na stałe do niego). I chociaż nigdy się z rodzicami jakoś bardzo nie kłóciłam i należą do tych "spoko rodziców" to uważam, że ten koniec studiów to już jest taka granica ostateczna, gdzie lepiej dla własnego i ich zdrowia psychicznego się wyprowadzić. Bo to jednak rodzice, zawsze w nich zostaje ten element troski i przekonania, że chcą jak najlepiej, więc coś tam będą próbowali doradzić (albo wymownie przemilczeć) - a wiadomo, że to może drażnić i właśnie rodzić frustrację.
8 lipca 2018, 11:18
Odkąd pamiętam, chciałam być weterynarzem. Uparłam się tak bardzo, że brnęłam ślepo do celu. Zderzenie z rzeczywistością - jak to zwykle bywa - nastąpiło w pierwszej pracy ;) kocham ten zawód i go nienawidzę, widzę, że dla mnie to jest po prostu za duże obciążenie psychiczne, które w zamian daje bardzo bardzo mało. W międzyczasie odkryłam coś, co okazało się być dla mnie idealne, chcę się tego uczyć i w tym roku zaczynam studia z tym związane :-)
Nie lubię dzieci, małżeństwo średnio mnie kręci, ale to są takie kolejne kroki, do których powoli się przekonuję i pewnie za jakiś czas coś w tym kierunku podziałam.
Btw naprawdę fajnie się czyta ten temat !
8 lipca 2018, 13:42
ja wszystko wiedziałam oprócz tego co chce robić zawodowo, nie umiałam się zdecydować
8 lipca 2018, 14:10
Odkąd pamiętam, chciałam być weterynarzem. Uparłam się tak bardzo, że brnęłam ślepo do celu. Zderzenie z rzeczywistością - jak to zwykle bywa - nastąpiło w pierwszej pracy ;) kocham ten zawód i go nienawidzę, widzę, że dla mnie to jest po prostu za duże obciążenie psychiczne, które w zamian daje bardzo bardzo mało. W międzyczasie odkryłam coś, co okazało się być dla mnie idealne, chcę się tego uczyć i w tym roku zaczynam studia z tym związane :-) Nie lubię dzieci, małżeństwo średnio mnie kręci, ale to są takie kolejne kroki, do których powoli się przekonuję i pewnie za jakiś czas coś w tym kierunku podziałam. Btw naprawdę fajnie się czyta ten temat !
nie chcesz sie pochwalic co to - ciekawosc mnie pali . Weterynarz to piekny zawod, ale napewno nie lekki. Dobrze jest robic to co sprawia radosc. Zycze ci osiagniecia nowego celu.
8 lipca 2018, 17:15
Właściwie to dopiero od 4 lat wiem co chciałabym robić zawodowo. Niestety sytuacja u mnie jest na tyle skomplikowana, że nie mam możliwości pójść na studia czy zrobić odpowiednich papierów do tego zawodu przez najbliższe kilka lat. Nigdy nie planowałam zakładać rodziny, ale życie zaplanowało za mnie i mąż jestNigdy w sumie nie marzyłam o tym kim chce zostać jak będę dorosła, raczej chciałam przetrwać i to mi się udało. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze coś osiągnąć w sferze zawodowej tak jak i wam się udało, bo w pracy spędzamy jednak większość swojego czasu i fajnie jest iść do niej z uśmiechem na twarzy, a nie wstawać codziennie lewą nogą z jej powodu...
8 lipca 2018, 17:24
Mam obecnie dylemat , ponieważ ja zawsze szłam pod prąd i wszystkie problemy sama rozwiązywałam i nie potrzebowałam niczyjej łaski,pomocy, i nigdy nie prosiłam o pieniadze. Mieszkam z rodzicami, ale nie mam z nimi tematow do rozmow i mamy zupelnie rozne patrzenie na zycie. Jestem zadowolona z pracy(dojezdzam 1h) Obecnie czuje sie na rozstaju i samotnosć, i nie wiem w ktora strone pchac moje zycie., a spedzanie wolnego czasu u mnie to porazka, pisalam ja 28 lat
Byłam taka kiedyś i też mnie dopadł dylemat, co zrobić ze swoim życiem, żeby nabrało dla mnie sensu. Na pewno warto, byś rozważyła wyprowadzkę z domu i zakosztowała prawdziwej samodzielności. Z rodzicami ci i tak nie po drodze, to po co z nimi mieszkasz? Masz pracę, którą lubisz. To dobry początek. Odważ się wyjść do ludzi, spędzać więcej czasu poza domem. Jeśli nie masz wielu koleżanek, zapisz się na jakieś zajęcia, które sprawią ci radość i będą dobrym pretekstem do nawiązania nowych znajomości. Ani się obejrzysz, a znajdziesz własną ścieżkę :)
Dla mnie wyprowadzka z domu była początkiem wielu pozytywnych zmian w życiu. Poznałam nowych ludzi, w tym także mojego ukochanego K. Dziś mamy dwoje dzieci i żyjemy wg własnych, a nie narzuconych zasad :)
8 lipca 2018, 18:14
Wyprowadziłam się mając lat 18, choć z rodzicami miałam i mam świetny kontakt. Chciałam jednak zacząć żyć po swojemu. Od kiedy sięgam pamięcią byłam pewna trzech rzecz: chcę mieszkać w kraju wiecznego lata, nie chcę chodzić do pracy i nie wyobrażam sobie mieć szefa, nie chcę mieć dzieci. Wszystko poszło dokładnie po mojej myśli, ponieważ dobrze to zaplanowałam i wcieliłam w życie. Dlatego też uważam, że każdy ma to, na co się odważył. Jeśli człowiek wie, o co mu w życiu chodzi i nie traci czasu ani energii na wszelkiego typu rozterki, to jest już co najmniej połowa życiowego sukcesu.
11 lipca 2018, 07:21
Kiedy poznałam mojego narzeczonego. Wiem że to z nim chce spędzić resztę życia i mieć dziecko. Też on wkręcil mnie w projektowanie, mimo że jest architektem , poszłam na grafikę. Zastanawiam się teraz nad architektura wnętrz.
Żyć nie umierać;)
14 lipca 2018, 08:50
Podobno 2 najważniejsze dni w życiu czlowieka to urodziny i dzien, w którym wie po co żyje jaki ma cel w życiu. Jak to u Was wygladało? Skąd wiedziałyście czy chcecie miec rodzine, dziecko, czy poswiecic sie karierze, jaki zawod chcecie wykonywac lub czy zostac kura domową? Powielalyscie rodzicow czy zawsze szlyscie pod prad? Mam obecnie dylemat , ponieważ ja zawsze szłam pod prąd i wszystkie problemy sama rozwiązywałam i nie potrzebowałam niczyjej łaski,pomocy, i nigdy nie prosiłam o pieniadze. Mieszkam z rodzicami, ale nie mam z nimi tematow do rozmow i mamy zupelnie rozne patrzenie na zycie. Jestem zadowolona z pracy(dojezdzam 1h) Obecnie czuje sie na rozstaju i samotnosć, i nie wiem w ktora strone pchac moje zycie., a spedzanie wolnego czasu u mnie to porazka, pisalam ja 28 lat