- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 kwietnia 2018, 20:35
Jak wytłumaczyłyście partnerowi, że nie chcecie mieć dzieci? Jakich argumentów użyłyście, aby nie pomyślał, że nie traktujecie związku poważnie? I żeby wiedział, że to przemyślana i trwała decyzja, a nie miał nadzieję, że kiedyś was namówi? Jesteście pewne, że on się z tym pogodził i nie jest to dla niego problem? Jeżeli tak, to skąd ta pewność?
4 kwietnia 2018, 20:45
Dokładnie! Albo taką lalkę imitację niemowlaka, która płacze, trzeba ją przewijać karmić itp. Wielu ludziom zwłaszcza facetom sie wydaje że dziecko tylko pięknie słodko wygląda i się śmieje jak to pokazują np w TV. Nawet nie zdają sobie sprawy ile to wszystko kosztuje nerwów, pracy i kasy, nie mówiąc już jak choruje...kup mu małego szczeniaczka, co robi po siebie, kwiczy w nocy i trzeba do niego wstawać i go głaskać. dawać mu jeść i wyprowadzać na spacer. uczyć załatwiać potrzeby na zewnątrz. jeśli ta rola "ojczulka" go przerośnie i wymięknie to niech o dziecku zapomni, ponieważ dzieckiem trzeba dłużej się opiekować i go wszystkiego uczyć, mieć tony cierpliwosci. jesli Ty nie czujesz, że dziecka chcesz, to idąc partnerowi na rękę, ponieważ Twój zegar biologiczny tyka i zachodząc jednak w ciążę, ponosisz ogromne ryzyko, że unieszczęsliwisz tym siebie, a jak Ty będziesz załamana i sfrustrowana to jak to się odbije na Waszej miłości? trzeba tę sprawę rozwazyć spoglądając z różnych kątów a nie tylko wierzyć w wizję różowego, pięknego bobaska i dziecka, które wyrośnie na pewno na geniusza. a co jesli urodzi się chore? czy Twój partner jest gotowy na takie poświęcenie?
To, że ktoś pisze głupoty to jedno. Ale, że inni ochoczo przyklaskują i jeszcze mają potrzebę "dogłupienia" tej pierwszej wypowiedzi mnie fascynuje. Chcecie oceniać to czy ktoś by się sprawdził w roli ojca na podstawie tego czy wychodziłby z psem na spacer, albo przewijał kawałek plastiku? Ja sobie radziłam ze zwierzakami jak miałam dziesięć lat - to co? Powinnam się zapisać złotymi zgłoskami w księdze najmłodszych matek, bo regularnie wymieniałam kotu żwir w kuwecie? Miejcie litość (i trochę autorefleksji).
A co do samego tematu to ja dzieci chcę mieć, więc wiadomo że żadnych rozmów pod tytułem "nie chcę" z mężem nie odbywałam. Ale tak patrząc z jego perspektywy (kogoś kto jest i zawsze był bardziej zdecydowany ode mnie) - to zrobiłabym mu straszną krzywdę gdybym tych dzieci mieć nie chciała, a jednocześnie tego związku nie zakończyła. On nie wiem czy by to zrobił, pewnie liczyłby na to, że zmienię zdanie - a moim zdaniem jeżeli się w tej drugiej osobie wyczuwa chociaż najmniejszą nadzieję na zmianę decyzji to lepiej to zakończyć i nie katować kogoś.
4 kwietnia 2018, 20:45
Zucchini rozumiem Cię jak nikt inny dlatego napiszę Ci jak było ze mną. Od początku mojego związku czyli 15 lat jak jesteśmy razem, mój facet (teraz już mąż) wiedział, że dzieci lubię, dobrze się z nimi dogaduję, ale... no właśnie: nie chcę mieć własnych, dopytywał dlaczego, ale zaakceptował to i nie było tematu. Żyje nam się dobrze, jesteśmy w sobie zakochani mimo upływającego czasu, mamy wspólne i oddzielne pasje, jest nam dobrze we dwoje. W zeszłym roku z racji moich 34 lat, naszło mnie identyczne jak Ciebie uczucie, że może on jednak kiedyś będzie chciał mieć dziecko i mnie znienawidzi/zostawi za to, że go nie mamy. Zaczęłam wszywać sobie, że on jednak chce mieć dziecko (bo przecież widzę jak uwielbia dzieci swojej siostry...) i może ja w głębi duszy też, presja rodziny męża (życzenie potomka przy każdej możliwej okazji od wielu, wielu lat, naciski, że czas ucieka, a ja już jestem stara itp.) zaczęła mnie utwierdzać w przekonaniu, że chyba taka jest naturalna kolej rzeczy i to dziecko powinniśmy mieć. Pogadaliśmy, co by było gdyby i postanowiliśmy, że w tym roku rozpoczniemy starania, przekonywałam siebie, że wreszcie jestem gotowa na dziecko (chyba nawet pisałam o tym gdzieś tutaj na forum...). W sklepach oglądałam ubranka, mebelki, wyobrażałam sobie siebie z wielkim brzuchem... A jednak od chwili kiedy decyzja zapadła towarzyszył mi jakiś nieokreślony lęk, jakby całe moje jestestwo krzyczało, że to nie jest coś czego naprawdę chcę. Kilka miesięcy chodziłam jak struta... W końcu wybuchłam, musiałam pogadać z mężem raz jeszcze, popłakałam się, powiedziałam o tym co czuję i zapytałam go czy jeśli jednak nie będziemy mieć dziecka to mnie nie znienawidzi za kilka lat. Powiedział: "Kocham Cię naprawdę i chciałem starać się o dziecko, bo myślałem, że Ty tego chcesz, szczerze mówiąc to mi jest dobrze z Tobą tak jak jest, a co będzie to będzie". Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, jakby ktoś zdjął ze mnie ten kamień, który nosiłam kilka miesięcy. Dziecko to poważna decyzja, są ludzie stworzeni do tego by mieć rodzinę, ale nie ja. Wiem, że po prostu unieszczęśliwiłabym siebie, ale przede wszystkim unieszczęśliwiłabym moje dziecko, nie jestem stworzona do macierzyństwa. Jeśli mój mąż to akceptuje w chwili obecnej to rozumiem, że przemyślał dobrze fakt bycia ze mną i bierze odpowiedzialność za swoją decyzję, tak jak ja biorę odpowiedzialność za moją, wraz z jej konsekwencjami (na przykład takimi, że mogę zostać kiedyś sama jak palec).Przypuszczam, że gdyby mój mąż naprawdę chciał mieć dziecko to odczułabym to, że nam czegoś brak, czulibyśmy, że coś nas omija, tak nie jest. Sądzę także, że gdybym jednak zgodziła się zostać matką to byłabym nieszczęśliwa, zaniedbałabym siebie i mojego męża zapewne też, więc też nie mogę być pewna, czy wtedy nasz związek byłby pełniejszy i szczęśliwy i czy wtedy by mnie nie znienawidził/zostawił, teraz wiem na pewno, że jesteśmy szczęśliwi. Porozmawiaj z partnerem szczerze, jeśli zaakceptuje Twoją decyzję, to znaczy, że bierze odpowiedzialność za swoje słowa, w każdym razie nie ma sensu robić niczego wbrew sobie, tym bardziej w przypadku tak poważnego kroku. Ściskam Cię mocno.
Brawo. Piękne napisane. Pełen szacun
4 kwietnia 2018, 22:58
I nie zgadzam się z twierdzeniem, że on wie co robi, że akceptuje Twoją decyzję itp., więc Ty jesteś rozgrzeszona i możesz być spokojna, nie ponosisz za nic odpowiedzialności. Serio masz 34 lata, mając 24 lata mogłaś spokojnie na początku znajomości to urwać, bo to Ty nie godzisz się na pewien naturalny etap związku.
Jeżeli on naprawdę chce tego dziecka i poświęca się dla miłości jakoś zagłuszając potrzebę zostania ojcem to naprawdę go skrzywdzisz. On może teraz pewnych spraw nie zauważać, bo jesteście młodzi w pełni korzystacie z życia, może Ci nie do końca mówić, że go to trapi, bo nie będzie chciał, abyś czuła jakąś presję z jego strony, ale refleksja przyjdzie z jego strony.
4 kwietnia 2018, 23:15
Marisca, od początku związku stawiałam sprawę jasno. Odejść mógł w każdej chwili, nie jestem typem bluszcza, nie ograniczały go inne zobowiązania. Jak miałam to urwać, skoro nie robił i do tej pory nie robi z tego problemu, nie namawia mnie i zna moje nastawienie? To ja mam wątpliwości, bo wiem, że cieszyłby się z dziecka, gdybyśmy np. wpadli i byłby dobrym ojcem. Naprawdę uważasz, że powinnam się rozstać z partnerem "na zapas", bo może kiedyś będzie nieszczęśliwy? Pytam poważnie.
4 kwietnia 2018, 23:22
No niestety skoro wciaz robi podejscia i "neutralnie" pyta, to znaczy, ze tego nieaakceptowal. Procz niego jest jeszcze cala jego rodzina, ktora pewnie ryje mu banie, skoro jestescie juz tak dlugo razem i w stosownym wieku. Jesli on nie jest pewny, to jest pod wielka presja rodziny - albo bedzie. Takich decyzji i takiego podejscia trzeba byc pewnym, inaczej wczesniej czy pozniej beda z tego jakies klopoty.
W dzisiejszych czasach co raz wiecej ludzi decyduje sie na dzieci po 30 czy kolo 35 i wczesniej nie zaprzata sobie tym glowy. 30. Lat temu jednak rytm zycia, zakladania rodzin etc. byl zupelnie inny jak obecnie. Wiec to calkiem normalne, ze majac 24 lata sie takich tematow nie porusza z podejsciem, ze sie zdania dozywotnio nie zmieni.
Edytowany przez cancri 4 kwietnia 2018, 23:24
4 kwietnia 2018, 23:33
Rodzina odwrotnie, zniechęca go do dzieci. Z teściową ja mam lepszy kontakt niż on i ona całkowicie mnie popiera. Moi rodzice, z którymi mój facet ma lepszy kontakt niż ze swoimi, nigdy o wnukach nie wspominali, dają nam całkowicie wolną rękę. Więc ze strony rodziny nie ma problemu. I to nie jest tak, że wciąż pyta. Trudno, żeby przez ponad 10 lat nigdy nie wymówić słowa dziecko, to nie jest u nas temat tabu. Przy okazji neutralnych rozmów się okazuje, że nic się nie zmieniło, czyli ja nie chcę, a on gdybyśmy wpadli, by się cieszył. I tyle. Gdy kiedyś myślałam, że mogę być w ciąży, to się cieszył. Ale nigdy z jego strony nie było żadnych nacisków, robienia podejść, namawiania, argumentowania itp.
5 kwietnia 2018, 00:49
A ja poważnie napisałam, że tak powinnaś odejść wiedząc , że jest rozbieżność w fundamentalnej kwestii i to Ty nie chcesz czegoś dać, więc to Ty jesteś odpowiedzialna w tej kwestii i nie zrzucaj tego na partnera. Tym bardziej skoro od początku miałaś określone stanowisko w tej kwestii i na początku już wiedziałaś, że facet chce dziecko . Ogólnie Twoje tłumaczenie jest na poziomie: mą zbije żonie, ale to nic takiego, bo ona się przecież nie skarży czyli czytaj pasuje jej to, albo po prostu nie unieszczęśliwia jej to i nie robi jej to krzywdy.
Dwa naprawdę nie rozumiesz, że facet jest konsekwentny, czyli nie truje Ci tyłka, bo z czegoś zrezygnował i skoro nie robi nacisków to tylko dobrze o nim świadczy, bo nie chce stawiać Cię w niekomfortowej sytuacji. On nie chciał Cię unieszczęśliwić , zmuszać do czegoś wbrew sobie a Ty ? Ty pomyślałaś o nim ? Pozwoliłaś , aby zrezygnował dla Ciebie z jednej z ważniejszych kwestii w życiu człowieka , postąpił wbrew sobie dla Ciebie .... Fajnie było przyjąć takie poświęcenie ? Nie chcesz dziecka to kompletnie nie rozumiesz powagi sytuacji, ani tego czym jest rodzicielstwo. Dziecko, rodzina to nie jest nowa szmatka, z której można bez problemu zrezygnować, bo ma się ich już 20 , albo kiedyś kupi się inną, czy np. nie jest to na ten moment rzecz niezbędna. On chce Twojego szczęścia, on szanuje Twoje plany, Twoje pragnienia, a Ty gdybyś je szanowała, gdybyś chciała jego szczęścia naprawdę zakończyłabyś to na samym początku.
Poza tym jak nie masz doświadczeń własnych to korzystaj z doświadczenia życiowego innych, a te mówią ,że takie związki nie mają sensu i za 10 , czy nawet 20 lat , ale kiedyś na pewno to wyjdzie facet będzie nieszczęśliwy, ale niekoniecznie Ci o tym powie jeśli będzie konsekwentny skoro taką decyzje podjął. Naprawdę znam kilka takich związków z różnym stażem i wszystkie osoby, które poświęciły rodzicielstwo dla partnera nie są szczęśliwe, ale to ukrywają i żeby jakoś ciągnąć związek, żeby nie znienawidzić partnera zagłuszają w sobie chęć posiadania dziecka wymyślając kolejny kierunek studiów, angażując się w wolontariaty, angażując się w opiekę nad innymi dziećmi z rodziny, kupując jakiegoś zwierzaka itp.
Największa refleksja przychodzi kiedy do człowieka dociera, że już za późno na dziecko. U faceta przychodzi to później, bo on przecież zawsze może znaleźć sobie nową kobietę w wieku rozrodczym , która będzie chciała mieć dzieci. dopiero w pewnym wieku już ogólnie będzie za stary , bo nie dożyje po prostu dorosłości dziecka.
I tym też często różnią się ludzie którzy chcą mieć dziecko od tych drugich. Ci co chcą dziecko nie myślą wyłącznie o sobie i potrafią zrobić coś dla innych za cenę własnej wygody, rezygnacji z własnych planów dla czyjegoś szczęścia, ale nie na zasadzie banału, czyli rezygnacji z wyjazdu , nowej pracy itp. Ty nie potrafiłaś zrezygnować z tego związku, żeby Twój facet mógł założyć rodzinę. Odpowiedz sobie na pytanie dlaczego nie chcesz dziecka. skoro twierdzisz, że kochasz faceta to dziecko też powinnaś umieć kochać prawda, to dlaczego go nie chcesz ? Właśnie dlatego, że to zmieni Twoje życie, priorytety, już nie ty będziesz wyłącznie najważniejsza dla faceta, będziesz odpowiedzialna za mała istotkę i na pewnym etapie to będzie wymagało rezygnacji z jakiś rzeczy, szczęście dziecka nie raz byłoby ważniejsze od Twojego itp.
Cancri
Wybacz, ale 10 lat temu jak poznawałam męża i miałam 23 lata to rozmawiałam z nim o kwestii posiadania dzieci. Oczywiście nikt nie mówił, że zaraz , teraz ma być dziecko, albo, że my będziemy mieć dzieci (bo jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy nawet, czy między nami coś z tego wyjdzie) tylko ogólnie rozmawialiśmy o swoich życiowych celach, pragnieniach i wartościach. Nie były to nasze pierwsze związki i to był już odpowiedni wiek, aby nie mieć pstro w głowie i wiedzieć czego się chce. Jakoś nigdy dzieci nie lubiłam, nie sikałam na ich widok, ale wiedziałam, że rodzinę chce mieć , może nie po 20-tce bo wtedy miałam inne priorytety, najpierw chciałam się wykształcić, zdobyć doświadczenie zawodowe, urządzić się jakoś w życiu , nacieszyć mężem, ale mamą chciałam zostać w dłuższej perspektywie i nie zamierzałam tracić czasu , ani marnować czyjegoś czasu na coś co nie ma sensu, bo w kwestii dziecka nie ma kompromisów. Fakt, że pełnego przekonania do macierzyństwa nabrałam około 30-tki, ale po 20-tce na pewno nie mogłam powiedzieć, że dzieci nie chce w ogóle. Wiedziałam ,że teraz to nie jest moment, w każdym razie ten moment nadejdzie.
Edytowany przez Marisca 5 kwietnia 2018, 01:25
5 kwietnia 2018, 03:12
Przerazaja mnie tak infantylne wypowiedzi o obrzydzeniu dziecka partnerowi, kupowaniu psa... lalki.... Powaznie chodzi o dziecko - niemowlaka, ktore nie rosnie przez cale swoje zycie ???? Z ktorym nie ma kontaktu??? ktore nie kocha ??? Tak ciezko sobie wyobrazic, ze dziecko ma 10 lat, 15, 20, 30?
5 kwietnia 2018, 07:42
Marisca, ale nie dla każdego sensem życia jest zostać rodzicem. I to nie jest tak, że ludzie bezdzietni szukają sobie miejsca, żeby zapełnić pustkę, a Ci którzy mają dzieci są absolutnie spełnieni i szczęśliwi. Moja mama na przykład od swojej matki słyszała całe życie, że musiała zaprzepaścić swoją karierę naukową na Sorbonie dlatego, że musiała się poświęcić wychowaniu mojej mamy i jej braci, ale to była jej decyzja. Wiem, wiem, zaraz wyjedziesz z tekstem, że dzięki temu poświęceniu w ogóle się urodziłam. Ale właśnie o to chodzi: życie to pasmo wyborów i poświęceń, nie każdy nazywa się Anna Lewandowska i może mieć wszystko i co najważniejsze: każdy poświęca się w inny sposób, jedni wybierają macierzyństwo i rodzinę, inni poświęcają się pasji czy karierze zawodowej, naukowej czy sportowej, każdy jest inny i każdy ma własną wizję swojego życia oraz prawo wyboru jak to życie będzie wyglądać. Dlatego kiedy dorosły facet akceptuję decyzję o nieposiadaniu potomstwa to mniemam, że wie co robi. To trochę tak jak z ustawą antyaborcyjną: wszystkie mamy mózgi, ale koniecznie chce się nas uratować od tego, żebyśmy nie podejmowały pochopnej decyzji i żeby na zapas uratować nasze czarne dusze przed piekłem. Facet ma mózg, jeśli priorytetem dla niego będzie dziecko, może odejść sam, jeśli decyduje się zostać, to znaczy, że jest świadom tego z czego rezygnuje.
Mój mąż akurat powiedział jasno, że chciał się starać o dziecko, bo myślał, że ja tego chcę, a ja chciałam bo byłam pewna, że on tego chce, a po rozmowie okazało się, że obojgu nam jest dobrze tak jak jest. Nie wiem czy to się nie zmieni, ale liczę się z tym.
Nigdy patrząc z boku nie możesz być pewna tego czy ktoś jest szczęśliwy i czy aby nie zapełnia jakiejś pustki. Jeśli wiem na pewno, że nie nadaję się na matkę, to rezygnując z dzieci myślę przede wszystkim o tym jak miałoby moje dziecko ze mną. Myślę, że to raczej decyzja wynikła z rozsądku niż z egoizmu. Ale każdy ma własne życie, Twoje sądząc po tym co piszesz jest doskonałe, nic tylko się cieszyć, ale zostaw w takim razie życie innym niech je sami przeżyją, wypominanie, komuś, że mógł odejść na samym początku jest naprawdę nie w porządku (odsyłam do wersu o tym, że ludzi nie należy chronić przed ich decyzjami, bo mają własne mózgi).
5 kwietnia 2018, 08:14
Marisca nigdzie nie napisalam, ze nikt nie rozmawia o dzieciach przed 30, tylko ze normalnym jest, ze tego tematu mozna nie poruszac. Majac 25 lat, nie majac mega i gromadki dzieci nie jest sie uznawanym za stara panne.
Ja tez nie chcialam miec dzieci - lubie dzieci, Ale swojego nie chcialam miec. Mialam jednak krotki okres, w ktorym o dziwo tego zachcialam i tak powstala moja corka. Gdybym w tamtym momencie sie nie zdecydowala, to pewnie bym jeszcze dlugo dziecka nie miala. Nie zaluje, ale tez wiem Ile stracilam a co zyskalam.
Edytowany przez cancri 5 kwietnia 2018, 08:17