Temat: .

.

Payka

Ale, że co, że nie uśmiechacie się do siebie szczerze, nie przytulacie  ? Nawet jeśli to trzeba się zastanowić dlaczego tak jest ? Czy on tego nie lubi, czy ma do Ciebie jakiś uraz .

Zresztą nie myl zakochania i cielęcych oczu z początków znajomości z  długotrwałym poważnym związkiem. Dla mnie matki, żony masz dziwaczne problemy. 

W ogóle ciężko się z Tobą rozmawia . Ja w sumie dalej nie bardzo wiem o co ci tak naprawdę chodzi o to, że nie przytula, czy o to, że oboje nie jesteście nauczeni obowiązków domowych  i spada to na Ciebie jako kobietę. 

Napisz jeden zrozumiały post od A do Z, czyli on zachowuje się tak i tak, robi to i to, tego i tego nie robi. 

P.S.

Gdybym miała w domu faceta, który godzinami marzy o niebieskich migdałach, wpatruje się w  niebo to wywaliłabym za drzwi, jeśli chodzi Ci o tego typu sprawy jakieś analizy , rozkminki itp. 

Payka napisał(a):

polihymnia napisał(a):

Strasznie mało informacji... trudno obiektywnie ocenić czy on jest nie w porządku w stosunku do Ciebie czy to naprawdę Ty wymyślasz.Ale co do pracy nad związkiem to uważam że masz rację, trzeba wszystko dogadywać czasami i to nie jest nic złego póki obie strony mają dobrą wolę i chcą się dogadać. Nie może być jednak tak że z dyskusji mamy przepychankę polegającą na tym że jedno chce drugiego ustawiać.
On sie zachowuje jak ''normalny'' facet, tzn. chetnie siedzi na komputerze, sprzata jak juz musi, bo ja nie posprzatam i przywierci jakies polki gw  sumie bez gadania... 

Tak się wcale nie zachowuje typowy facet. Nie wiem, ale w moim otoczeniu, związki są partnerskie. Tzn ze jeśli oboje chodzimy do pracy, to obowiązkami się dzielimy. Tak jest u moich znajomych, tak jest u moich kuzynek, tak jest u mnie. Ja gotuję obiad, ale mój mąż struga ziemniaki i zmywa po obiedzie. Ja sprzątam kurze, on odkurza i myje podłogę. I nie trzeba go o nic prosić, sam wie, że trzeba to zrobić. Mało tego, sam z siebie sprząta. Fakt, chętnie siedzi na komputerze, ale co w tym złego, kiedy ja w tym czasie planuje jechać do babci albo kuzynki, albo się uczę czy czytam książkę. Razem też spędzamy dużo czasu, więc nie mam poczucia krzywdy. A o związek trzeba dbać cały czas, ale dbanie dla każdego może znaczyć coś innego. My w ramach dbania o nasz związek chodzimy na randki, chwale męża za to, jak pięknie wyczyscil kafelki w łazience, ot taka pierdola ale on czuje się doceniony, on mnie pochwali za pyszny obiad czy ciasto. Komplementujemy się. Dużo rozmawiamy o tym, nad czym musimy popracować, że jego wkurza to a mnie tamto. Dużo sobie marzymy o przyszłości. Problemy staramy się obgadywac a nie fochowac się na siebie. Jesteśmy razem 7 lat, mieszkamy razem 6 lat, rok po ślubie. Ja 27,on 33.

Edit : związek po latach nie będzie tak jak na początku, ale twoja potrzeba bliskości nie jest wyssana z palca i ja ją rozumiem. To, że motyli w brzuchu już nie ma, nie oznacza, że nie może być między Wami bliskości o jakiej piszesz. Ja sobie nie wyobrażam związku bez przytulanka, właśnie uśmiechów, buziakow itp. My się bardzo dużo przytulamy, właśnie tak w ciszy, na swój widok się uśmiechamy, często jak coś robię a mąż przechodzi obok to dostaje buzi itp. Dla mnie to jest normalne i świadczy o rodzaju związku. Więc ja Ciebie rozumiem. 

Payka napisał(a):

Mam metlik w glowie. W moim zwiazku jest wiecznie ciezko i chyba nie mam juz sily dalej sie szarpac... Prosze doradzcie z dobrego serca co powinnam myslec i robic...Jestesmy w zwiazku od trzech lat. Ja mam 27 lat a on 28. Od momentu poznania sie bylismy nie rozaczni i po trzech miesiacach juz razem zamieszkalismy. Po roku byl perwszy kryzys i od tamtej pory wlasciwie nie mam dobrych wspomnien. Sa albo takie byle jakie (neutralne), albo zle... Wczoraj rozmawialam z nim gleboko o tym, jakie on ma cele i oczekiwania w zyciu. Stwierdzil, ze faceci nie maja zadnych celow (poza praca), tylko zyja z dnia na dzien i tyle, a to kobiety tylko bujaja w oblokach. Powiedzial tez tylko, ze chce, zeby bylo na co dzien czysto i zebym nie krzyczala, to bedzie ''szczcesliwy''. Dla mnie szczescie w zwiazku to cos wiecej i pewnie same wiecie o co chodzi... zeby sie wspierac, razem cos tworzyc, zeby razem dzialac... On mowi, ze bedzie sprzatal, jak trzeba i tyle... Pomyslalam, ze wlasciwie na swiecie nie ma szczesliwych zwiazkow, skoro zawsze kobieta chce czegos innego niz facet, a facet cos innego niz kobieta... Powiedzial, ze istenieja szczesliwe zwiazki, jak dwoje ludzi jest po prostu zgranych i sami wiedza, co maja robic, a nie ze kazda pierdole musza ustalac... I fakt... my od zawsze sie nie dogadujemy i nie dzialamy instynktownie, a wiecznie dyskutujemy... co dla kogo jest wazniejsze... dlaczego to a nie tamto itd... zeby w koncu w drugiej osobie wywolac porzadane zachowanie... Wlasciwie mozna smialo powiedziec, ze my ten zwiazek tworzymy mocno na sile. Wlasciwie od razu sie to zaczelo po przejsciu zakochania po roku zwiazku. Ja mialam mocno w glowie zakorzenione, ze nad zwiazkiem trzeba pracowac i tez mu to wbijalam, ale teraz juz po dwoch latach ciezkiej pracy, musze powiedziec, ze chyba sie mylilam... zwiazek po pierwsze chyba musi sam byc dobry, a praca ma polegac na malych rozmowach, a nie wieklkich analizach bez konca, czyz nie?Nie wiem, co mam robic, aby znalezc szczescie... Podobno nie mozna go upatrywac we wlasnym zwiazku, tylko w sobie. Ale ja sie boje, ze jesli razem zostaniemy i bedziemy mieli dzieci, to bede doslownie samotna matka. Bo on nie bedzie sie niczym zajmowal... albo bedzie sie zajmowal dzieckiem, ale o mnie juz calkiem zapomni... Pomocy! Albo pragne czegos nieosiagalnego, albo jestem z nieodpowiednim facetem... (PS. do 24 roku zycia nie bylam z nikim dluzej niz pare miesiecy, wiec pozanjac jego robilam wszytsko, zeby to przetrwalo. Jest najporzadniejszym facetem jakiego w zyciu poznalam... Ale moj problem to chyba w ogole natura faceta! A nie akurat natura tego faceta...) Co myslec, co robic?!EDIT: Wlasnie sama doszlam do wniosku, ze mam problem z meskoscia... Ja bym chciala, zeby facet byl jak kobieta. Chcial rozmawiac, interesowal sie, zajmowal sie domem... Jak pogodzic sie z tym, ze on jest facetem i jest inny? Moze powinnam pracowac na 3/4 etatu, zeby miec wiecej czasu na obowiazki domowe i nie czuc sie tak wykorzystywana? Bo dlaczego ja bedac kobieta musze robic meskie rzeczy, tzn. pracowac przez 8,5 goddziny dziennie? Pomocy! :((

Jeśli oboje pracujecie, a domem masz się zajmować ty i tylko Ty, a on nic nie robi w tej kwestii to rzeczywiście wialabym gdzie pieprz rośnie. Masz rację, jak się pojawia dzieci będziesz samotna matka. Wiem coś o tym.

Pasek wagi

Z tego co napisałaś dla mnie wynika,że ty jesteś nieszczęśliwa w tym związku, dla niego jest ok, i on nie widzi potrzeby zmiany. Jedna osoba sama nic nie zmieni. Są różni mężczyźni, bardziej romantyczni, bardziej porządni, skłonni do rozmów. Ten twój nie spełni twoich potrzeb, i sama to widzisz. 

nie daj sobie wmówić bzdur typu że faceci nie mają planów i celów,  bo to co najmniej śmieszne jest (kreci)  nawet nie wiem jak to nazwać. To samo z tym sprzątaniem i cała reszta.  Trafiłaś na bardzo prostego faceta,  bez żadnych perspektyw i planów. 

Payka napisał(a):

Wczoraj rozmawialam z nim gleboko o tym, jakie on ma cele i oczekiwania w zyciu. Stwierdzil, ze faceci nie maja zadnych celow (poza praca), tylko zyja z dnia na dzien i tyle, a to kobiety tylko bujaja w oblokach. Powiedzial tez tylko, ze chce, zeby bylo na co dzien czysto i zebym nie krzyczala, to bedzie ''szczcesliwy''. Dla mnie szczescie w zwiazku to cos wiecej i pewnie same wiecie o co chodzi... zeby sie wspierac, razem cos tworzyc, zeby razem dzialac... On mowi, ze bedzie sprzatal, jak trzeba i tyle... Pomyslalam, ze wlasciwie na swiecie nie ma szczesliwych zwiazkow, skoro zawsze kobieta chce czegos innego niz facet, a facet cos innego niz kobieta... Powiedzial, ze istenieja szczesliwe zwiazki, jak dwoje ludzi jest po prostu zgranych i sami wiedza, co maja robic, a nie ze kazda pierdole musza ustalac... I fakt... my od zawsze sie nie dogadujemy i nie dzialamy instynktownie, a wiecznie dyskutujemy... co dla kogo jest wazniejsze... dlaczego to a nie tamto itd... zeby w koncu w drugiej osobie wywolac porzadane zachowanie...

Twój facet jest przesłodki :) Fanie to ujął. Co ty od niego chcesz? Rzadko się spotyka żeby facet używał tak wyszukanego słownictwa co do związku jak kobieta i rozpatrywał związek na 10 milionów aspektów... powiedział prosto. Dla bardzo wielu mężczyzn kobieta, która jest spokojna, nie krzyczy i jest szczęśliwa to szczyt marzeń... i to jest trudne do osiągnięcia, bo 95% uwielbia robić problemy z niczego. Tak, jak tutaj u ciebie. Siedziesz, analizujesz, robisz z siebie cierpiętnicę, która musi ciągle walczyć żeby postawić na swoim zamiast się cieszyć chwilą. Twój facet ma rację... związek to nie są przepychanki i jakaś walka tak, jak ty sobie wyobrażasz tylko życie na luzie. Wybacz, ale moim zdaniem nie rozumiesz facetów i nie potrafisz się cieszyć ich innością.

Pasek wagi

roogirl napisał(a):

Payka napisał(a):

Wczoraj rozmawialam z nim gleboko o tym, jakie on ma cele i oczekiwania w zyciu. Stwierdzil, ze faceci nie maja zadnych celow (poza praca), tylko zyja z dnia na dzien i tyle, a to kobiety tylko bujaja w oblokach. Powiedzial tez tylko, ze chce, zeby bylo na co dzien czysto i zebym nie krzyczala, to bedzie ''szczcesliwy''. Dla mnie szczescie w zwiazku to cos wiecej i pewnie same wiecie o co chodzi... zeby sie wspierac, razem cos tworzyc, zeby razem dzialac... On mowi, ze bedzie sprzatal, jak trzeba i tyle... Pomyslalam, ze wlasciwie na swiecie nie ma szczesliwych zwiazkow, skoro zawsze kobieta chce czegos innego niz facet, a facet cos innego niz kobieta... Powiedzial, ze istenieja szczesliwe zwiazki, jak dwoje ludzi jest po prostu zgranych i sami wiedza, co maja robic, a nie ze kazda pierdole musza ustalac... I fakt... my od zawsze sie nie dogadujemy i nie dzialamy instynktownie, a wiecznie dyskutujemy... co dla kogo jest wazniejsze... dlaczego to a nie tamto itd... zeby w koncu w drugiej osobie wywolac porzadane zachowanie...
Twój facet jest przesłodki :) Fanie to ujął. Co ty od niego chcesz? Rzadko się spotyka żeby facet używał tak wyszukanego słownictwa co do związku jak kobieta i rozpatrywał związek na 10 milionów aspektów... powiedział prosto. Dla bardzo wielu mężczyzn kobieta, która jest spokojna, nie krzyczy i jest szczęśliwa to szczyt marzeń... i to jest trudne do osiągnięcia, bo 95% uwielbia robić problemy z niczego. Tak, jak tutaj u ciebie. Siedziesz, analizujesz, robisz z siebie cierpiętnicę, która musi ciągle walczyć żeby postawić na swoim zamiast się cieszyć chwilą. Twój facet ma rację... związek to nie są przepychanki i jakaś walka tak, jak ty sobie wyobrażasz tylko życie na luzie. Wybacz, ale moim zdaniem nie rozumiesz facetów i nie potrafisz się cieszyć ich innością.

Serio, dziewczyna tak dużo od niego chce? Chce się poprzytulac, poczuć partnerka faceta, chciałaby, żeby pomagał jej w domu, to są takie wymagania z kosmosu?? 

Jezeli przez rok nie umialas go przekonac, ze kobiety nie redukoje sie do sprzatania czy gotowania, to  ja watpie, zeby ci sie kiedys udalo.

Pasek wagi

Przeczytalam   artykul dzieki WyjdaWamGaly. Chcialam sie dowiedziec, co to znaczy partnerstwo w zwiazku, bo czuje, ze wlasnie tego mi brakuje... No i wszystko jasne. Dokladnie brakuje mi partnerstwa... Nie tylko tego, zeby robil cos w domu z wlasnej inicjatywy, ani nie tylko, zeby mnie przytulil. Mowiac o ''porozumieniu dusz'' mialam na mysli to, ze partner chce mnie ciagle na nowo poznawac, interesuje go jak ja sie czuje itp...

Jak nauczyc go tego nowego modelu zwiazku? Chyba podstawienie mu tego artykulu pod nos nie zadziala, co? Po pierwsze juz widze, jak sie denerwuje, ze kaze mu cos czytac, a potem szybko przelatuje przez to wzrokiem... Jak to wprowadzic w zycie? :( A moze wlasnie to za duze wymagania, zeby facet ''interesowal sie'' kobieta? Moze to zbyt infantylne? ;(

WyjdaWamGaly napisał(a):

Serio, dziewczyna tak dużo od niego chce? Chce się poprzytulac, poczuć partnerka faceta, chciałaby, żeby pomagał jej w domu, to są takie wymagania z kosmosu?? 

Nie wiem ja nie wymagam żeby mi facet pomagał w domu, ale wy sobie wymagajcie i walczcie o to :) Ja tego wręcz nie lubię. Wolę sama sobie posprzątać i ugotować i pozmywać tak, jak lubię. A poza tym mnie to odstresowuje wręcz... nie wiem czemu robicie z tego taki problem. Co do przytulania... jak kobieta będzie szczęśliwa i nie będzie krzyczała to sam przyjdzie się przytulić, nie lepiej tak niż "wymagać"?

Jak dla mnie autorka sama nie wie do końca co chce. Ja przynajmniej tego nie wyczytałam. Znalazłam natomiast mnóstwo analiz różnych problemów i miotania się. Facet jasno określił czego potrzebuje. Jeśli człowiek nie jest szczęśliwy to problem jest w nim, a nie innych ludziach.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.