- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 lutego 2018, 09:46
Mam przyjaciolke, taka od piaskownicy, spotykamy sie praktycznie co tydzien. Przyjaciolka ma meza, z ktorym sie lubimy, nie jest to przyjaciel, ale moge z nim o wszystkim pogadac na luzie.
Ostatnio bylam z przyjaciolka na imprezie, potem w domu jakos tak temat zszedl na temat zdrad i przyznala mi sie, ze jej dziecko nie jest dzieckiem jej meza, a on nic o tym nie wie. Plakala mi jak bardzo zaluje, ze wtedy ja ponioslo z kolega. Bylam w szoku, nigdy bym sie nie spodziewala tego po niej, zwlaszcza, ze uwazalam ich zawsze za swietne malzenstwo. Wczoraj sie z nia widzialam juz na trzezwo i porozmawialysmy szczerze, doradzilam by powiedziala swojemu mezowi prawde, niestety ona absolutnie tego nie zrobi, bo nie chce zniszczyc rodziny, bo wie jak jej maz kocha dziecko.
Teraz mam dylemat, chcialabym byc fair w stosunku do przyjaciolki i zachowac ta informacje dla siebie. Jednak z drugiej strony meczy mnie ta wiedza, wiem, ze maz przyjaciolki to dobry czlowiek i zasluguje by nie byc w tak okrutny sposob oklamywany. Mysle nad tym, aby mu powiedziec, tylko wiem, ze wtedy strace przyjaciolke. Ja osobiscie bym chciala wiedziec na miejscu mezczyzny. Nie wiem nawet jak mozna w taki sposob przez kilka lat oklamywac meza i w oczy mowic mu, ze to jego dziecko.
Co byscie zrobily na moim miejscu? Dalsze rozmowy z przyjaciolka nic nie dadza, ona nie zmienia zdania.
5 lutego 2018, 01:05
WydaWamGalyNie wierzę w to co czytam. Twoja wypowiedź jest na poziomie plują na mnie, ale wolę udawać, że pada deszcz i jeszcze jarać się jaki ten deszcz wspaniały. Nie wierzę, że dla Ciebie szacunek i miłość oznacza niechęć do wiedzy o zdradzie. Serio uważasz, że mąż, ktory zdradził ma do ciebie szacunek i wolałabyś dalej żyć w kłanstwie i fałszywym obrazie waszej miłości i swojego męża ? Uwazasz ze ze strony Twojego meża po zdradzie, o ktorej nie wiesz dalej byłaby to uczciwa, szczera miłość ? Ja możesz pisać, że zdrada sprzed kilku lat nie ma wpływu na Twoje życie ? Taka zdrada ma wpływ na wiedzę o Twoim mężu, o tym jakie faktycznie ma wartości i zasady i na ile jesteś dla niego ważna. Nie wiem w ogóle jak można pisać o szczęściu w kontekście zdrady, jak można tak świergolić. Nie wiem jak aż tak bardzo można nie mieć szacunku do siebie, jak można tak oszukiwać samą siebie i nie mieć odwagi, aby spojrzeć prawdzie w oczy. Wybacz, ale zdrada to zdrada bez względu na to czy miała miejsce wczoraj, czy 3 lata temu.Jak można mówić o zdradzie, że ktoś zbłądził. Sama sobie to wyobraź do zdrady jednak potrzeba czegoś więcej niż przeoczenie jakiejś cyfry w rachunkach, to coś więcej niż błąd ortograficzny. To jest świadoma decyzja zdradzającej osoby czy Ci się to podoba, czy nie. Taka osoba dokładnie wie co robi i wie, że nie powinna. Wie jaki cios zadaje zdradzanej osobie. Ty po prostu nie umiałabyś znieść, że jednak Twoje życie nie jest takie cudowne jak się wydaje i ,że Twój cudowny maż jednak nie kocha Cię tak jak sobie to wyobrażałaś. Aleś Ty naiwna. Udane i szczęśliwe życie, kiedy mąż zdradził ? Kogo ty oszukujesz ? Osoba trzecia winna, a nie Twój mąż ? Buhehehehehehe nawet 5 latki nie mają problemów z rozumowaniem na tym poziomie.Jesteś cudownym materiałem na to aby Cie nie szanować, aby Cię oszukiwać, aby robić Ci krzywdę, bo i tak jak będziesz widziała czarne to udasz, że jest różowe. Facet za plecami będzie pokazywał, że jesteś dla niego ścierą do podłogi, ale ty powiesz, że cię szalenie kocha, bo w domu jesteś krolową.
Po 1, uważam, że można kogoś kochać a mimo to zdradzić, choć zdrada jest obrzydliwa, i nigdy nie powinna mieć miejsca. Ale okoliczności bywają różne, nie mnie oceniać dlaczego ktoś coś zrobił. W związku z tym wierzę, że mąż czy żona która zdradziła mogłaby kochać szczerze.
Po 2, nie pisz ze jestem idealnym materiałem aby mnie nie szanować, bo napisałam, że gdybym się o zdradzie dowiedziała to bym odeszła. I gdybym miała jakiekolwiek wątpliwości co do wierności męża, napewno oczu bym nie przymykala. Co do reszty komentować nie będę, bo nie ma sensu, zwłaszcza z osobami Twojego pokroju, które zawsze wszystko wiedzą najlepiej i jedynie Twoj model życia jest ok.
Z tego co kojarzę ostatnio w jakimś poście pisałaś, że miałaś w związku kryzys. Jaka masz pewność, że mąż był Ci wierny?? Czyli jeżeli twierdzisz że Twoje małżeństwo jest szczęśliwe, i że Ty jesteś szczęśliwa, a nagle okazałoby się, że mąż Cie jednak zdradził, to te wszystkie szczęśliwe chwile nagle byłyby nieszczęśliwe?? I nagle okazałoby się, że jednak nie byłaś szczęśliwa?? Nie, szczęśliwa przestalabys być od momentu poznania prawdy.
5 lutego 2018, 01:08
Nie no zdrada nie jest taka zła przecież.. Winny jest ten kto o niej powiedział lol Acha. Ten Pan jest jednak biedny bo wychowuje nie swoje dziecko... No ale cóż... Nie rozwalajmy cudownej rodziny... Wiecie jednak, że dziecko to pikuś? Że tu o zwykła uczciwość chodzi? Znacie to słowo? Praktykujecie? Czy dopiero jak Wam mąż wenerke przypałęta to stwierdzicie, że przesadził? Bo dopiero owoce zdrady bolą co nie? Owoce, które albo będą widzieć inni (dziecko na boku) lub będą niszczyć zdrowie (choroby weneryczne itp) Odważnie czy głupio postępujecie? Pytanie retoryczne
Zdrada jest bardzo zła i ten mężczyzna powinien się o niej dowiedzieć, ale bardzo dawno temu, zanim dziecko się urodziło, albo teraz, ale nie od osób trzecich, tylko swojej żony. Ja na pewno nie wziwlabym na swoje barki konsekwencji, które mogłyby wyniknąć z wyjawienia tej prawdy. Tym bardziej, że teraz nic dobrego by z tego nie wyszło.
5 lutego 2018, 01:19
Czyli - wolałabyś żyć z kimś kto Cię oszukał, kimś kto zdradził, przespał się z inną i nie wiedzieć o tym, bo teraz jest to Twój największy przyjaciel i go kochasz? A jak byś się dowiedziała to już byś nie mogła z nim byc, bo każde jego spóźnienie to byłby Twój strach o to, że może znów zdradzać? Wybacz, ale wygląda na to, że wolisz być po prostu nieświadoma tego, że ktoś cię krzywdzi i oszukuje za Twoimi plecami, bo wygodnie jest Ci teraz wierzyć w to, że jego spóźnienie, późny powrót z pracy, wyjście z kolegami czy delegacja jest tym co Ci mówi. Myślałam, że ja jestem zakompleksiona i niepewna swojej wartości ale takie osoby jak Ty takie właśnie są. Dla wygody i sztucznego poczucia rodziny, miłości i bezpieczeństwa wolisz żyć w nieświadomości, podczas kiedy blizsi czy dalsi Tobie ludzie wiedzą jak Twoj mąż Cię potraktował. Gdybym po latach dowiedziała się o zdradzie to czułabym się jak idiotka, która dawała tak sobą manipulować i budować związek na zniszczonym gruncie. Przykra sprawa. Ja miałabym wielki dług wdzięczności do spłacenia osobie, która uświadomiła by mnie w mojej sytuacjiA ja nie chciałabym wiedzieć o tym, że mąż kiedyś mnie zdradził. dlaczego?? Dlatego, że kocham męża, czuję się z nim najszczęśliwszą osobą na świecie, żyje nam się bardzo szczęśliwie i wygodnie. Kochamy się, szanujemy, dbamy o siebie i swoje potrzeby. Wiem, że mogę na niego liczyć zawsze. Jest nie tylko moim mężem, jest też najlepszym przyjacielem. Gdyby jakaś "cudowna, o wspaniałym sercu" osoba powiedziała mi, że kilka lat temu mąż mnie zdradził, musiałabym się do tej informacji jakoś ustosunkować. Odeszłabym od męża, bo nawet gdybym wybaczyła, to nigdy nie zapomniała, bałabym się każdego spóźnienia z pracy, każego wyjścia na piwo i w końcu sama bym ten związek zniszczyła. Przez to, że ktoś miał za długi język straciłabym całe swoje dotychczasowe życie, plany, marzenia, najbliższą mi osobę, przyjaciela. Ktoś zaraz napisze, że to byłby jego wina, a nie tej osoby. Tak- jego winą i grzechem byłoby, że mnie zdradził, ale gdyby zrobił to raz, żałował, i dał mi takie szczęście, to dla mnie mimo wszystko winna byłaby osoba, która wtrąciła się w nie swoje życie. Jasne, gdybym była zdradzana systematycznie, czy więcej niż raz, to znaczy, że nie miałabym do czynienia z człowiekiem, który zbłądził, tylko z chu**m i wtedy chciałabym wiedzieć. O zdradzie która wydarzyła się "teraz" też chciałabym wiedzieć. Ale nie chciałabym wiedzieć o zdradzie, która miała miejsce kilka lat temu, która nie ma wpływu na nasze życie a której świadomość zniszczyła by całe moje szczęście.Piszecie o tym, że tylko bliscy mają prawo się wtrącić i coś powiedzieć w takiej sytuacji a znajomi nie? Gdybym była zdradzana to chciałabym się o tym dowiedzieć - niezależnie od tego czy powiedziałaby mi to siostra czy sąsiadka. Wiadomo, że inaczej podeszłabym do tych rewelacji. Bo o ile bliskiej siostrze bym bez wahania zaufała o tyle przy informacji sąsiadki bym zwyczajnie zaczęła bardziej obserwować męża. Ale nigdy w życiu nie chciałabym być oszukiwana i otaczana przez ludzi, którzy wiedzą i nie powiedzą. I szczerze - traktujecie to jak wtrącanie się w nie swoje sprawy, rozbijanie rodziny. Ale to nie osoba informująca ją rozbija tylko ta zdradzająca. A to czy rodzina się rozpadnie - zależy już od danego małżeństwa. Tylko czemu Wy jako osoby trzecie chcecie decydować o tym? To ten zdradzany powinien mieć wgląd na całą sytuację i zdecydować czy chce byc w tym dalej czy odejść. Ja bym odeszła. Nawet mając dziecko. Ale ja zawsze powtarzałam mojemu wtedy jeszcze nie mężowi, że zdrady bym nigdy nie wybaczyła. Więc gdyby kiedykolwiek się na nią porwał to znałby konsekwencje.
Akurat poczucie własności mam wysokie. To nie ma nic do rzeczy. Kiedyś też tak mówiłam, pogląd mi się zmienił. Nie mam powodu nie wierzyć mężowi w to co mówi. Nigdy nie zawiódł mojego zaufania, nigdy nie zachował się w sposób mogący świadczyć że coś jest nie tak. Gdybym miała jakieś podejrzenia, to bym to sprawdziła. Gdyby się okazało że zdradza to bym odeszła. Ja po prostu wierzę w to, że każdy człowiek może się nawrócić. Ze morderca może żałować i już nie zabić, że patologiczna matka może wyjść na prostą i stać się cudowna matka, że pijak, który bije żonę jak się nachla może przestać pić i się wyleczyć i stać się cudownym mężem, tak samo wierzę, że ktoś może zdradzić, i szczerze tego żałować, kochać partnera, i nigdy więcej tego nie zrobić.
Tyle jest tu tematów na Vitalii, że on mi nie pomaga, on nie zajmuje się dziećmi, on się masturbuje ciągle itd i każdy pisze ze porozmawiać, walczyć, i tak dalej. A dla mnie to np są gorsze rzeczy i z takim facetem bym nie była. To są kwestie, które mają wpływ na moje życie, wpływają na moje samopoczucie i świadczą o tym kim jestem dla męża. Czy partnerka, czy tylko kucharka, sprzątaczka, krowa rozplodowa i nianka. A jeden błąd z przeszłości o którym NIE Wiem nie wpływa w żaden sposób ma moje życie, samopoczucie.
Edytowany przez WyjdaWamGaly 5 lutego 2018, 01:44
5 lutego 2018, 09:16
Akurat poczucie własności mam wysokie. To nie ma nic do rzeczy. Kiedyś też tak mówiłam, pogląd mi się zmienił. Nie mam powodu nie wierzyć mężowi w to co mówi. Nigdy nie zawiódł mojego zaufania, nigdy nie zachował się w sposób mogący świadczyć że coś jest nie tak. Gdybym miała jakieś podejrzenia, to bym to sprawdziła. Gdyby się okazało że zdradza to bym odeszła. Ja po prostu wierzę w to, że każdy człowiek może się nawrócić. Ze morderca może żałować i już nie zabić, że patologiczna matka może wyjść na prostą i stać się cudowna matka, że pijak, który bije żonę jak się nachla może przestać pić i się wyleczyć i stać się cudownym mężem, tak samo wierzę, że ktoś może zdradzić, i szczerze tego żałować, kochać partnera, i nigdy więcej tego nie zrobić. Tyle jest tu tematów na Vitalii, że on mi nie pomaga, on nie zajmuje się dziećmi, on się masturbuje ciągle itd i każdy pisze ze porozmawiać, walczyć, i tak dalej. A dla mnie to np są gorsze rzeczy i z takim facetem bym nie była. To są kwestie, które mają wpływ na moje życie, wpływają na moje samopoczucie i świadczą o tym kim jestem dla męża. Czy partnerka, czy tylko kucharka, sprzątaczka, krowa rozplodowa i nianka. A jeden błąd z przeszłości o którym NIE Wiem nie wpływa w żaden sposób ma moje życie, samopoczucie.Czyli - wolałabyś żyć z kimś kto Cię oszukał, kimś kto zdradził, przespał się z inną i nie wiedzieć o tym, bo teraz jest to Twój największy przyjaciel i go kochasz? A jak byś się dowiedziała to już byś nie mogła z nim byc, bo każde jego spóźnienie to byłby Twój strach o to, że może znów zdradzać? Wybacz, ale wygląda na to, że wolisz być po prostu nieświadoma tego, że ktoś cię krzywdzi i oszukuje za Twoimi plecami, bo wygodnie jest Ci teraz wierzyć w to, że jego spóźnienie, późny powrót z pracy, wyjście z kolegami czy delegacja jest tym co Ci mówi. Myślałam, że ja jestem zakompleksiona i niepewna swojej wartości ale takie osoby jak Ty takie właśnie są. Dla wygody i sztucznego poczucia rodziny, miłości i bezpieczeństwa wolisz żyć w nieświadomości, podczas kiedy blizsi czy dalsi Tobie ludzie wiedzą jak Twoj mąż Cię potraktował. Gdybym po latach dowiedziała się o zdradzie to czułabym się jak idiotka, która dawała tak sobą manipulować i budować związek na zniszczonym gruncie. Przykra sprawa. Ja miałabym wielki dług wdzięczności do spłacenia osobie, która uświadomiła by mnie w mojej sytuacjiA ja nie chciałabym wiedzieć o tym, że mąż kiedyś mnie zdradził. dlaczego?? Dlatego, że kocham męża, czuję się z nim najszczęśliwszą osobą na świecie, żyje nam się bardzo szczęśliwie i wygodnie. Kochamy się, szanujemy, dbamy o siebie i swoje potrzeby. Wiem, że mogę na niego liczyć zawsze. Jest nie tylko moim mężem, jest też najlepszym przyjacielem. Gdyby jakaś "cudowna, o wspaniałym sercu" osoba powiedziała mi, że kilka lat temu mąż mnie zdradził, musiałabym się do tej informacji jakoś ustosunkować. Odeszłabym od męża, bo nawet gdybym wybaczyła, to nigdy nie zapomniała, bałabym się każdego spóźnienia z pracy, każego wyjścia na piwo i w końcu sama bym ten związek zniszczyła. Przez to, że ktoś miał za długi język straciłabym całe swoje dotychczasowe życie, plany, marzenia, najbliższą mi osobę, przyjaciela. Ktoś zaraz napisze, że to byłby jego wina, a nie tej osoby. Tak- jego winą i grzechem byłoby, że mnie zdradził, ale gdyby zrobił to raz, żałował, i dał mi takie szczęście, to dla mnie mimo wszystko winna byłaby osoba, która wtrąciła się w nie swoje życie. Jasne, gdybym była zdradzana systematycznie, czy więcej niż raz, to znaczy, że nie miałabym do czynienia z człowiekiem, który zbłądził, tylko z chu**m i wtedy chciałabym wiedzieć. O zdradzie która wydarzyła się "teraz" też chciałabym wiedzieć. Ale nie chciałabym wiedzieć o zdradzie, która miała miejsce kilka lat temu, która nie ma wpływu na nasze życie a której świadomość zniszczyła by całe moje szczęście.Piszecie o tym, że tylko bliscy mają prawo się wtrącić i coś powiedzieć w takiej sytuacji a znajomi nie? Gdybym była zdradzana to chciałabym się o tym dowiedzieć - niezależnie od tego czy powiedziałaby mi to siostra czy sąsiadka. Wiadomo, że inaczej podeszłabym do tych rewelacji. Bo o ile bliskiej siostrze bym bez wahania zaufała o tyle przy informacji sąsiadki bym zwyczajnie zaczęła bardziej obserwować męża. Ale nigdy w życiu nie chciałabym być oszukiwana i otaczana przez ludzi, którzy wiedzą i nie powiedzą. I szczerze - traktujecie to jak wtrącanie się w nie swoje sprawy, rozbijanie rodziny. Ale to nie osoba informująca ją rozbija tylko ta zdradzająca. A to czy rodzina się rozpadnie - zależy już od danego małżeństwa. Tylko czemu Wy jako osoby trzecie chcecie decydować o tym? To ten zdradzany powinien mieć wgląd na całą sytuację i zdecydować czy chce byc w tym dalej czy odejść. Ja bym odeszła. Nawet mając dziecko. Ale ja zawsze powtarzałam mojemu wtedy jeszcze nie mężowi, że zdrady bym nigdy nie wybaczyła. Więc gdyby kiedykolwiek się na nią porwał to znałby konsekwencje.
No właśnie - piszesz, że nie masz powodu , żeby nie ufać mężowi, że nigdy nie zawiódł Twojego zaufania. Tylko, że gdyby cię zdradził x lat temu to jednak zawiódł Twoje zaufanie - tylko Ty o tym nie wiesz. Poza tym się nie przyznał - więc tak naprawdę każdy Wasz dzień jest oparty na kłamstwie. Każdego dnia cię oszukuje, bo nigdy się nie przyznał. Nie wiem jakie trzeba mieć sumienie, żeby się nie przyznać kochanej osobie. Gdybym ja zdradziła a męża kochała, to nie potrafiłabym udawać, że nic się nie stało. Nie potrafiłabym mówić jakby nigdy nic, że kocham. Nie potrafiłabym całować, przytulać wiedząc, że go skrzywdziłam. Człowiek, który się nie przyznał kochanej osobie to tchórz. I na pewno nie osoba godna zachowania... A mówisz, że twój mąż to przyjaciel - gdyby nim był, to nie oszukiwały cię w tak poważnej sprawie.
5 lutego 2018, 09:48
WyjdaWamGaly
Tak pisałam o długim i poważnym kryzysie i dlatego, wiem, że wytłumaczenie zdrady błądzeniem jest infantylne i naiwne. I nie uważam, że można kochać i zdradzić, jak się kocha to się nie zdradza to jest proste jak 2 plus 2. Są inne wyjścia jak rozmowy, terapie, nawet rozwód, czy przeczekanie, ale nie takie świństwo jak zdrada. Pamiętaj, że jest przysięga wierności. Wybacz, ale jakim obrzydliwym trzeba być, aby potem przyjść do domu i udawać, że nic się nie stało. Jak można patrzeć w oczy tej drugiej osobie, jak można nie mieć obrzydzenia do własnego odbicia. Jeśli ktoś trwa cały czas w kłamstwie tym bardziej jest obrzydliwy.
Tak gdybym po dłuższym czasie dowiedziała się o zdradzie mojego męża, która miałaby miejsce w tamtym okresie tym bardziej czułabym się oszukana i zeszmacona skoro ja byłam w porządku. Szczęście oparte na kłamstwie nie jest szczęściem jest tylko złudzeniem jakie miałam i żałowałabym tylko, że tak późno się dowiedziałam i tyle cennego czasu straciłam.
5 lutego 2018, 11:15
WyjdaWamGalyTak pisałam o długim i poważnym kryzysie i dlatego, wiem, że wytłumaczenie zdrady błądzeniem jest infantylne i naiwne. I nie uważam, że można kochać i zdradzić, jak się kocha to się nie zdradza to jest proste jak 2 plus 2. Są inne wyjścia jak rozmowy, terapie, nawet rozwód, czy przeczekanie, ale nie takie świństwo jak zdrada. Pamiętaj, że jest przysięga wierności. Wybacz, ale jakim obrzydliwym trzeba być, aby potem przyjść do domu i udawać, że nic się nie stało. Jak można patrzeć w oczy tej drugiej osobie, jak można nie mieć obrzydzenia do własnego odbicia. Jeśli ktoś trwa cały czas w kłamstwie tym bardziej jest obrzydliwy. Tak gdybym po dłuższym czasie dowiedziała się o zdradzie mojego męża, która miałaby miejsce w tamtym okresie tym bardziej czułabym się oszukana i zeszmacona skoro ja byłam w porządku. Szczęście oparte na kłamstwie nie jest szczęściem jest tylko złudzeniem jakie miałam i żałowałabym tylko, że tak późno się dowiedziałam i tyle cennego czasu straciłam.
Tak, ale to jest Twoja i tylko Twoja opinia. Nie możesz uważać, że inni myślą lub chcą tego samego co Ty. Wiele osób mówi (co dla mnie też jest niezrozumiałe), że wolą żeby osobą która zdradziła męczyła się i nie mogła patrzeć w na swoje odbicie w lustrze, ale nie dzieliła się informacją o swoim błędzie z nimi, bo szczęśliwe życie, które było (mimo zdrady) i nadal jest, jest ważniejsze od prawdy. Wiele osób uważa, że osoby które zdradziły mówią o tym małżonkowi tylko dlatego, że liczą na przebaczenie i że ten ciężar zostanie im zabrany z ramion i będą mogły odetchnąć. A sama świadomość, że się zdradziło i nie można tego wyznać ani otrzymać wybaczenia, jest dla nich wystarczającą karą. Nie mówimy oczywiście o nałogowych zdradzających, bo oni to mają gdzieś. Poza tym, jesteś też trochę naiwna w tym swoim idealistycznym światku, bo życie nie jest albo czarne albo białe. No ale to już inna kwestia.
5 lutego 2018, 11:17
Kurde wytłumaczcie mi jak kobieta, która mówi, że mąż zdradził jest winna rozpadowi związku, a nie facet, który zdradził??? Wybaczcie, ale takie myślenie to dla mnie tak totalny kosmos, że nie umiem tego w żaden sposób pojąć.
Wiele osób uważa, że osoby które zdradziły mówią o tym małżonkowi tylko dlatego, że liczą na przebaczenie i że ten ciężar zostanie im zabrany z ramion i będą mogły odetchnąć. A sama świadomość, że się zdradziło i nie można tego wyznać ani otrzymać wybaczenia, jest dla nich wystarczającą karą.
Ten ciężar koleżanka, która zdradziła zrzuciła na autorkę tematu. Sprytnie. Sama może odetchnąć. Nie dość, że sobie ulżyła to jeszcze męża zatrzymała! Mówcie co chcecie, ale wyrachowany babsztyl z niej.
Edytowany przez roogirl 5 lutego 2018, 11:26
5 lutego 2018, 11:38
Ten ciężar koleżanka, która zdradziła zrzuciła na autorkę tematu. Sprytnie. Sama może odetchnąć. Nie dość, że sobie ulżyła to jeszcze męża zatrzymała! Mówcie co chcecie, ale wyrachowany babsztyl z niej.Wiele osób uważa, że osoby które zdradziły mówią o tym małżonkowi tylko dlatego, że liczą na przebaczenie i że ten ciężar zostanie im zabrany z ramion i będą mogły odetchnąć. A sama świadomość, że się zdradziło i nie można tego wyznać ani otrzymać wybaczenia, jest dla nich wystarczającą karą.
Niestety :( skoro nie powiedziała mężowi to powinna zamilknąć do końca życia wobec innych. Pani "Raskolnikow" nie mogła żyć z tym poczuciem winy a jeszcze obciążyła nim Bogu ducha winną osobę, która ma tu teraz kolejny dylemat.
5 lutego 2018, 11:45
Powiem Wam jeszcze jedna sprawe. Znam malzenstwo " z historia". Maja dziecko. Ktore nie jest zuuuupelnie podobne do ojca, chociaz bardzo do matki. Sa spekulacje w rodzinie ,ze to nie jego dziecko ( bardzo prawdopodobne.) a to co powiedzial zatkalo wszystkim usta. : Nie wiem czy jest moje czy nie, nawet jakby nie bylo to niczego by to nie zmienilo.
Nie ten ojciec ,ktory zaplodnil tylko ten,ktory wychowal.
5 lutego 2018, 12:08
Powiem Wam jeszcze jedna sprawe. Znam malzenstwo " z historia". Maja dziecko. Ktore nie jest zuuuupelnie podobne do ojca, chociaz bardzo do matki. Sa spekulacje w rodzinie ,ze to nie jego dziecko ( bardzo prawdopodobne.) a to co powiedzial zatkalo wszystkim usta. : Nie wiem czy jest moje czy nie, nawet jakby nie bylo to niczego by to nie zmienilo.Nie ten ojciec ,ktory zaplodnil tylko ten,ktory wychowal.
Nie kazdy ma takie podejscie. Ten mezczyzna z Twojej historii ma chociaz jakies przeslanki i swiadomie podejmuje decyzje, ze chce trwac w niewiedzy. Ten opisywany przez autorke watku nie ma takiego wyboru. I ladnie mowic "nie ten ojciec, ktory zaplodnil tylko ten, ktory wychowal", tylko nie kazdy mezczyzna chce wychowywac obce dziecko. To powinna byc swiadoma decyzja mezczyzny. Moj partner zapytany co mysli o tej sprawie, powiedzial, ze on nawet jakby dziecko mialo 15 lat to chcialby wiedziec. Moze jego podejscie do dziecka by sie nie zmienilo, ale z matka dziecka zerwalby kontakt.
Dodam, ze ojciec biologiczny dziecka tez ma prawo wiedziec, ze gdzies na swiecie jest jego dziecko. Moze bylby swietnym ojcem? Moze marzy o byciu tata?