Temat: Co myślicie o aborcji?

Po przeczytaniu odpowiedzi pod innym wątkiem zastanawiam się, co myślicie o aborcji. Potępiacie, popieracie prawo do niej?

W związku z polityką PiS-u wszędzie słyszę, że kobiety chcą prawa do aborcji, że nikt nie jest tak zacofany, by chcieć rodzić na siłę... a jednak większość piszących potępiała autorkę, która dokonała aborcji. Nie chodzi mi o potępianie jej za dalsze jej zachowanie.

Salacja napisał(a):

Mia900 napisał(a):

Salacja napisał(a):

Mia900 napisał(a):

Salacja napisał(a):

Ja popieram prawo do decydowania o wlasnym ciele. Nie potepiam osob dokonujacych aborcji, ale tez sie nad nimi nie zachwycam. Kazda sytuacja jest inna, kazdy powinien moc decydowac. 
Moje ciało, mój wybór... ten "argument" jest po prostu głupi i nielogiczny w przypadku aborcji. Możesz tak sobie mówić w przypadku robienia tatuażu, czy wycinania macicy, ale jeżeli decydujesz się na aborcję, to nie decydujesz tylko o swoim ciele, a decydujesz przede wszystkim o ciele tego małego człowieka, który jest w tobie. Ja nie jestem przeciwna aborcji w trzech przypadkach. Uważam, że kobieta powinna mieć prawo usunąć dziecko, jeśli pochodzi ono z gwałtu lub wtedy, kiedy zagrożone jest życie lub zdrowie kobiety.
A powiedz mi moja droga mądralo, gdzie jest to drugie ciało? No spójrz, to drugie ciało jest w ciele tego pierwszego ciała, więc to pierwsze ciało ma prawo decydować czy chce być inkubatorem czy nie.
Owszem widzę gdzie jest ten drugi człowiek, jest w ciele kobiety. Ale to jest odrębna istota, odrębne ciało. I  droga koleżanko, ja zwróciłam uwagę tylko na to, że hasło "moje ciało, mój wybór" jest po prostu nielogiczne, bo w przypadku aborcji decydujesz o zabiciu nie swojego, a innego ciała. 
Powiedzenie jest logiczne, ponieważ mam prawo decydować o moim ciele, więc to powinna być tylko moja decyzja czy udostępniam je komuś na 9 miesięcy, zgadzając się na szereg uciążliwości z tym związanych plus poród, czy nie. Jeśli kobieta decyduje się na dziecko, to całą ciąże o siebie dba, pilnuje co je, co pije, by dziecko tylko jak najlepiej się rozwijało. W przypadku kiedy ciąża nie jest chciana, a otoczenie zmusza kobietę do porodu, ta kobieta nie dba o tą ciąże. Jeśli piła/paliła to robi to dalej, niezdrowe odżywianie? Po co przestać/poprawić skoro i tak tego dziecka się nie chce? W wyniku czegoś takiego rośnie ryzyko urodzenia chorego dziecka, które tak łatwo jak wszyscy piszą oddać do adopcji. Ciekawi mnie procentowo ile chorych dzieci znajduje dom.

O życiu innego człowieka też masz prawo decydować?

frretka napisał(a):

Dokonałam aborcji. Czytam te wszystkie głosy potępiające taki czyn i pamiętam jak takie słowa mnie wówczas bolały, na szczęście teraz mam je już w nosie. Niemniej jednak wszędzie słyszałam, że aborcja to nieodpowiedzialność, że gówniarstwo, głupota, morderstwo, że trzeba było nie rozkładać nóg... Generalnie, empatia wyższego stopnia (ironizuję).Moja ciąża była planowana, wyczekana, kochana. Wszystko szło pięknie, USG w 8 tygodniu pokazało bijące serduszko, cieszyliśmy się bardzo choć z jakiegoś powodu byłam bardzo ostrożna i niewielu osobom o niej mówiłam. Na USG w 13 tygodniu okazało się, że płód nie rozwija się prawidłowo i to do takiego stopnia, że nawet bez żadnej wiedzy medycznej po jednym spojrzeniu na ekran wiedziałam, że sprawa jest poważna, że tak to nie powinno wyglądać. Wezwano lekarza specjalistę (akurat miałam szczęście, że mój lokalny szpital to jeden z najlepszych jeśli chodzi o ciąże), kolejne mierzenie, badania, przezierność karkowa 11,3 mm (norma to 1,2-2,5 mm) - szanse na to, że ciąża rozwiąże się pomyślnie praktycznie nieistniejące. Zaproponowano badanie genetyczne, pobranie płynu owodniowego, niekończące się dni oczekiwań na wyniki. Przerażenie, bezsilność, płacz, ból. W końcu wyniki przyszły i potwierdziły to, co wcześniej było już wiadome. I nie chodziło nawet o to, że dziecko mogłoby się urodzić chore czy upośledzone - organy wewnętrzne się nie rozwijały więc to dziecko nie bardzo miało z czego się w ogóle rozwinąć. No ale serduszko jeszcze biło, niewłaściwie rozwinięte, na zasadzie podłączenia do sprzętu podtrzymującego życie (czyli do mnie).Miałam wybór: czekać aż dziecko samo umrze, po czym przejść przez poród martwego dziecka (bo na tym etapie to już nie poronienie) albo zakończyć ciążę, czyli dokonać aborcji. Najgorszemu wrogowi nie życzyłabym aby musiał podjąć taki wybór. Miałam dwa dni aby podjąć decyzję, ponieważ zabieg wykonywano tylko do ukończenia 14 tygodnia. Po tym czasie pozostawałoby mi oczekiwanie, codzienne zastanawianie czy to już czy jeszcze nie, co kilka dni kontrolne USG, może trwałoby to kilka dni, może kilka tygodni, niemniej jednak na końcu i tak oczekiwał mnie martwy poród.Rozumiem, że wiele kobiet zdecydowałoby ponosić taką ciążę i poczekać, aż zakończy się naturalnie, dla mnie ta wizja oczekiwania na nieuniknione była przerażająca. A myśl o porodzie martwego dziecka była traumatyczna. Szczerze mówiąc nie wiem, czy po tym zdecydowałabym się na kolejną ciążę.Zdecydowaliśmy się zatem na terminację. Tzn. na aborcję. Na ten pogardzany, potępiany czyn. I na szczęście w tej chwili już mnie nie obchodzi, co inni o nas myślą i jak straszliwy czyn według nich popełniliśmy.A abstrachując od naszej sytuacji. Niektózy mówią, że kobieta nie ma prawa podejmować decyzji, bo to nie chodzi o jej życie, tylko o dziecka. Ale skoro ona nie ma prawa decydować, to dlaczego niby mają mieć do tego prawo polityce, lekarze, sąsiedzi i ludzie z internetu? Nikt z nich nie będzie przy tym dziecku (chorym, upośledzonym, niekochanym, maltretowanym...) przez resztę jego życia, nikt nie będzie karmił i podcierał tyłków do końca życia, siedział przy łóżku dzień i noc przez lata, żebrał o środki na leczenie, jeździł od szpitala do szpitala. Nikt nie wesprze dziecka, które urodziło się niechciane w patologicznej rodzinie, gdy będzie ono bite, molestowane albo "tylko" niekochane i gdy przez całe życie będzie słyszał jak to rodzice zmarnowali przez nie swoje życie. Fajnie się tak siedzi przed komputerem i ocenia innych, nic nas to przecież nie kosztuje. Piszecie, że jak dorośli ludzie uprawiają seks, to potem muszą ponosić konsekwencje swoich czynów. Tylko że zawyczaj to dziecko ponosi te konsekwencje. Ale może czasem warto pomyśleć, że nasze ekstremalne, pogardzające słowa mogą ranić tych, którzy po prostu nie mają siły na podjęcie pewnych zobowiązań? I przecież nikt nikomu nie każe usuwać płodów chorych i upośledzonych (czy żadnych) jeśli ktoś chce urodzić, to niech rodzi i niech inni oferują swoją pomoc, życzliwość, wsparcie.

W twojej sytuacji to akurat nie ma dyskusji, ja tez bym tak wolała - donoszenie do porodu nie miałoby żadnego sensu

Mia900 napisał(a):

Salacja napisał(a):

Mia900 napisał(a):

Salacja napisał(a):

Mia900 napisał(a):

Salacja napisał(a):

Ja popieram prawo do decydowania o wlasnym ciele. Nie potepiam osob dokonujacych aborcji, ale tez sie nad nimi nie zachwycam. Kazda sytuacja jest inna, kazdy powinien moc decydowac. 
Moje ciało, mój wybór... ten "argument" jest po prostu głupi i nielogiczny w przypadku aborcji. Możesz tak sobie mówić w przypadku robienia tatuażu, czy wycinania macicy, ale jeżeli decydujesz się na aborcję, to nie decydujesz tylko o swoim ciele, a decydujesz przede wszystkim o ciele tego małego człowieka, który jest w tobie. Ja nie jestem przeciwna aborcji w trzech przypadkach. Uważam, że kobieta powinna mieć prawo usunąć dziecko, jeśli pochodzi ono z gwałtu lub wtedy, kiedy zagrożone jest życie lub zdrowie kobiety.
A powiedz mi moja droga mądralo, gdzie jest to drugie ciało? No spójrz, to drugie ciało jest w ciele tego pierwszego ciała, więc to pierwsze ciało ma prawo decydować czy chce być inkubatorem czy nie.
Owszem widzę gdzie jest ten drugi człowiek, jest w ciele kobiety. Ale to jest odrębna istota, odrębne ciało. I  droga koleżanko, ja zwróciłam uwagę tylko na to, że hasło "moje ciało, mój wybór" jest po prostu nielogiczne, bo w przypadku aborcji decydujesz o zabiciu nie swojego, a innego ciała. 
Powiedzenie jest logiczne, ponieważ mam prawo decydować o moim ciele, więc to powinna być tylko moja decyzja czy udostępniam je komuś na 9 miesięcy, zgadzając się na szereg uciążliwości z tym związanych plus poród, czy nie. Jeśli kobieta decyduje się na dziecko, to całą ciąże o siebie dba, pilnuje co je, co pije, by dziecko tylko jak najlepiej się rozwijało. W przypadku kiedy ciąża nie jest chciana, a otoczenie zmusza kobietę do porodu, ta kobieta nie dba o tą ciąże. Jeśli piła/paliła to robi to dalej, niezdrowe odżywianie? Po co przestać/poprawić skoro i tak tego dziecka się nie chce? W wyniku czegoś takiego rośnie ryzyko urodzenia chorego dziecka, które tak łatwo jak wszyscy piszą oddać do adopcji. Ciekawi mnie procentowo ile chorych dzieci znajduje dom.
O życiu innego człowieka też masz prawo decydować?

Mam prawo decydować o swoim ciele i co będzie w środku. A jeśli inny "człowiek" (dla mnie to zlepek komórek) będzie na dziko wewnątrz mnie, to tak, mam prawo się go pozbyć.

Salacja napisał(a):

Mia900 napisał(a):

Salacja napisał(a):

Mia900 napisał(a):

Salacja napisał(a):

Mia900 napisał(a):

Salacja napisał(a):

Ja popieram prawo do decydowania o wlasnym ciele. Nie potepiam osob dokonujacych aborcji, ale tez sie nad nimi nie zachwycam. Kazda sytuacja jest inna, kazdy powinien moc decydowac. 
Moje ciało, mój wybór... ten "argument" jest po prostu głupi i nielogiczny w przypadku aborcji. Możesz tak sobie mówić w przypadku robienia tatuażu, czy wycinania macicy, ale jeżeli decydujesz się na aborcję, to nie decydujesz tylko o swoim ciele, a decydujesz przede wszystkim o ciele tego małego człowieka, który jest w tobie. Ja nie jestem przeciwna aborcji w trzech przypadkach. Uważam, że kobieta powinna mieć prawo usunąć dziecko, jeśli pochodzi ono z gwałtu lub wtedy, kiedy zagrożone jest życie lub zdrowie kobiety.
A powiedz mi moja droga mądralo, gdzie jest to drugie ciało? No spójrz, to drugie ciało jest w ciele tego pierwszego ciała, więc to pierwsze ciało ma prawo decydować czy chce być inkubatorem czy nie.
Owszem widzę gdzie jest ten drugi człowiek, jest w ciele kobiety. Ale to jest odrębna istota, odrębne ciało. I  droga koleżanko, ja zwróciłam uwagę tylko na to, że hasło "moje ciało, mój wybór" jest po prostu nielogiczne, bo w przypadku aborcji decydujesz o zabiciu nie swojego, a innego ciała. 
Powiedzenie jest logiczne, ponieważ mam prawo decydować o moim ciele, więc to powinna być tylko moja decyzja czy udostępniam je komuś na 9 miesięcy, zgadzając się na szereg uciążliwości z tym związanych plus poród, czy nie. Jeśli kobieta decyduje się na dziecko, to całą ciąże o siebie dba, pilnuje co je, co pije, by dziecko tylko jak najlepiej się rozwijało. W przypadku kiedy ciąża nie jest chciana, a otoczenie zmusza kobietę do porodu, ta kobieta nie dba o tą ciąże. Jeśli piła/paliła to robi to dalej, niezdrowe odżywianie? Po co przestać/poprawić skoro i tak tego dziecka się nie chce? W wyniku czegoś takiego rośnie ryzyko urodzenia chorego dziecka, które tak łatwo jak wszyscy piszą oddać do adopcji. Ciekawi mnie procentowo ile chorych dzieci znajduje dom.
O życiu innego człowieka też masz prawo decydować?
Mam prawo decydować o swoim ciele i co będzie w środku. A jeśli inny "człowiek" (dla mnie to zlepek komórek) będzie na dziko wewnątrz mnie, to tak, mam prawo się go pozbyć.

wcześniej napisałaś "udostępniam je komuś" KOMUŚ, a nie czemuś... proszę, słonko, bądź konsekwentna ;)

.

Salacja napisał(a):

Mia900 napisał(a):

Salacja napisał(a):

Mia900 napisał(a):

Salacja napisał(a):

Mia900 napisał(a):

Salacja napisał(a):

Ja popieram prawo do decydowania o wlasnym ciele. Nie potepiam osob dokonujacych aborcji, ale tez sie nad nimi nie zachwycam. Kazda sytuacja jest inna, kazdy powinien moc decydowac. 
Moje ciało, mój wybór... ten "argument" jest po prostu głupi i nielogiczny w przypadku aborcji. Możesz tak sobie mówić w przypadku robienia tatuażu, czy wycinania macicy, ale jeżeli decydujesz się na aborcję, to nie decydujesz tylko o swoim ciele, a decydujesz przede wszystkim o ciele tego małego człowieka, który jest w tobie. Ja nie jestem przeciwna aborcji w trzech przypadkach. Uważam, że kobieta powinna mieć prawo usunąć dziecko, jeśli pochodzi ono z gwałtu lub wtedy, kiedy zagrożone jest życie lub zdrowie kobiety.
A powiedz mi moja droga mądralo, gdzie jest to drugie ciało? No spójrz, to drugie ciało jest w ciele tego pierwszego ciała, więc to pierwsze ciało ma prawo decydować czy chce być inkubatorem czy nie.
Owszem widzę gdzie jest ten drugi człowiek, jest w ciele kobiety. Ale to jest odrębna istota, odrębne ciało. I  droga koleżanko, ja zwróciłam uwagę tylko na to, że hasło "moje ciało, mój wybór" jest po prostu nielogiczne, bo w przypadku aborcji decydujesz o zabiciu nie swojego, a innego ciała. 
Powiedzenie jest logiczne, ponieważ mam prawo decydować o moim ciele, więc to powinna być tylko moja decyzja czy udostępniam je komuś na 9 miesięcy, zgadzając się na szereg uciążliwości z tym związanych plus poród, czy nie. Jeśli kobieta decyduje się na dziecko, to całą ciąże o siebie dba, pilnuje co je, co pije, by dziecko tylko jak najlepiej się rozwijało. W przypadku kiedy ciąża nie jest chciana, a otoczenie zmusza kobietę do porodu, ta kobieta nie dba o tą ciąże. Jeśli piła/paliła to robi to dalej, niezdrowe odżywianie? Po co przestać/poprawić skoro i tak tego dziecka się nie chce? W wyniku czegoś takiego rośnie ryzyko urodzenia chorego dziecka, które tak łatwo jak wszyscy piszą oddać do adopcji. Ciekawi mnie procentowo ile chorych dzieci znajduje dom.
O życiu innego człowieka też masz prawo decydować?
Mam prawo decydować o swoim ciele i co będzie w środku. A jeśli inny "człowiek" (dla mnie to zlepek komórek) będzie na dziko wewnątrz mnie, to tak, mam prawo się go pozbyć.

to miło by było jakbyś decydowała już na etapie antykoncepcji, wtedy nie będzie tematu nawet.

tak sie łatwo mówi "nigdy nie zrobiłabym tego czy tamtego...", ale trochę się perspektywa zmienia jak się jest samemu w takiej sytuacji.

sama zawsze uważałam, że nie mogłabym usunąć ciązy. Do momentu jak w niej byłam a u mojej córki było podejrzenie wady genetycznej. perspektywa mi się nagle zmieniła o 180 stopni. to jest takie czarno-białe jak się z boku patrzy, człowiek z łatwością piętnuje innych.

Osobiście jestem za aborcją na życzenie. uważam ze nie mam moralnego prawa zmuszać kogoś do rodzenia dzieci, jeśli tego nie chce. To jest indywidualna decyzja i każdy to powinien sam we własnym sumieniu rozstrzygnąć

Tak jak jest obecnie, takie 3 wyjątki dopuszczam.
U innych - ich sprawa, choć średnio mi się podoba chwalenie się aborcją i atencyjność zbierana z tego tytułu. I gdzieś w sobie uważam, że "mam za mało pieniędzy", "chłopak nie chce" to nie są dobre powody takiej decyzji. Często kobiety robią to pod presją głupich powodów i potem żałują. Choć oczywiście część świadomie i zdecydowanie po prostu nie chce.

hasiog napisał(a):

tak sie łatwo mówi "nigdy nie zrobiłabym tego czy tamtego...", ale trochę się perspektywa zmienia jak się jest samemu w takiej sytuacji.

Rozumiem, że takie sytuacje są bardzo trudne (dla mnie również by były), ale zasady moralne nie są warunkowe. 

frretka napisał(a):

Dokonałam aborcji. Czytam te wszystkie głosy potępiające taki czyn i pamiętam jak takie słowa mnie wówczas bolały, na szczęście teraz mam je już w nosie. Niemniej jednak wszędzie słyszałam, że aborcja to nieodpowiedzialność, że gówniarstwo, głupota, morderstwo, że trzeba było nie rozkładać nóg... Generalnie, empatia wyższego stopnia (ironizuję).Moja ciąża była planowana, wyczekana, kochana. Wszystko szło pięknie, USG w 8 tygodniu pokazało bijące serduszko, cieszyliśmy się bardzo choć z jakiegoś powodu byłam bardzo ostrożna i niewielu osobom o niej mówiłam. Na USG w 13 tygodniu okazało się, że płód nie rozwija się prawidłowo i to do takiego stopnia, że nawet bez żadnej wiedzy medycznej po jednym spojrzeniu na ekran wiedziałam, że sprawa jest poważna, że tak to nie powinno wyglądać. Wezwano lekarza specjalistę (akurat miałam szczęście, że mój lokalny szpital to jeden z najlepszych jeśli chodzi o ciąże), kolejne mierzenie, badania, przezierność karkowa 11,3 mm (norma to 1,2-2,5 mm) - szanse na to, że ciąża rozwiąże się pomyślnie praktycznie nieistniejące. Zaproponowano badanie genetyczne, pobranie płynu owodniowego, niekończące się dni oczekiwań na wyniki. Przerażenie, bezsilność, płacz, ból. W końcu wyniki przyszły i potwierdziły to, co wcześniej było już wiadome. I nie chodziło nawet o to, że dziecko mogłoby się urodzić chore czy upośledzone - organy wewnętrzne się nie rozwijały więc to dziecko nie bardzo miało z czego się w ogóle rozwinąć. No ale serduszko jeszcze biło, niewłaściwie rozwinięte, na zasadzie podłączenia do sprzętu podtrzymującego życie (czyli do mnie).Miałam wybór: czekać aż dziecko samo umrze, po czym przejść przez poród martwego dziecka (bo na tym etapie to już nie poronienie) albo zakończyć ciążę, czyli dokonać aborcji. Najgorszemu wrogowi nie życzyłabym aby musiał podjąć taki wybór. Miałam dwa dni aby podjąć decyzję, ponieważ zabieg wykonywano tylko do ukończenia 14 tygodnia. Po tym czasie pozostawałoby mi oczekiwanie, codzienne zastanawianie czy to już czy jeszcze nie, co kilka dni kontrolne USG, może trwałoby to kilka dni, może kilka tygodni, niemniej jednak na końcu i tak oczekiwał mnie martwy poród.Rozumiem, że wiele kobiet zdecydowałoby ponosić taką ciążę i poczekać, aż zakończy się naturalnie, dla mnie ta wizja oczekiwania na nieuniknione była przerażająca. A myśl o porodzie martwego dziecka była traumatyczna. Szczerze mówiąc nie wiem, czy po tym zdecydowałabym się na kolejną ciążę.Zdecydowaliśmy się zatem na terminację. Tzn. na aborcję. Na ten pogardzany, potępiany czyn. I na szczęście w tej chwili już mnie nie obchodzi, co inni o nas myślą i jak straszliwy czyn według nich popełniliśmy.A abstrachując od naszej sytuacji. Niektózy mówią, że kobieta nie ma prawa podejmować decyzji, bo to nie chodzi o jej życie, tylko o dziecka. Ale skoro ona nie ma prawa decydować, to dlaczego niby mają mieć do tego prawo polityce, lekarze, sąsiedzi i ludzie z internetu? Nikt z nich nie będzie przy tym dziecku (chorym, upośledzonym, niekochanym, maltretowanym...) przez resztę jego życia, nikt nie będzie karmił i podcierał tyłków do końca życia, siedział przy łóżku dzień i noc przez lata, żebrał o środki na leczenie, jeździł od szpitala do szpitala. Nikt nie wesprze dziecka, które urodziło się niechciane w patologicznej rodzinie, gdy będzie ono bite, molestowane albo "tylko" niekochane i gdy przez całe życie będzie słyszał jak to rodzice zmarnowali przez nie swoje życie. Fajnie się tak siedzi przed komputerem i ocenia innych, nic nas to przecież nie kosztuje. Piszecie, że jak dorośli ludzie uprawiają seks, to potem muszą ponosić konsekwencje swoich czynów. Tylko że zawyczaj to dziecko ponosi te konsekwencje. Ale może czasem warto pomyśleć, że nasze ekstremalne, pogardzające słowa mogą ranić tych, którzy po prostu nie mają siły na podjęcie pewnych zobowiązań? I przecież nikt nikomu nie każe usuwać płodów chorych i upośledzonych (czy żadnych) jeśli ktoś chce urodzić, to niech rodzi i niech inni oferują swoją pomoc, życzliwość, wsparcie.

Kochana, to jest jeden z tych wyjątków. Takich, które nawet większość konserwatystów uznaje.. Bardzo Ci współczuję :(
Nie wiem jak kiedykolwiek mogłaś takie słowa brać do siebie, wspomniane przez Ciebie wypowiedzi są o kobietach, mających prawidłowo rozwijające się dzieci - tyle, że nie chciane [tak jak np znany powód za małego mieszkania].

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.