Temat: Co myślicie o aborcji?

Po przeczytaniu odpowiedzi pod innym wątkiem zastanawiam się, co myślicie o aborcji. Potępiacie, popieracie prawo do niej?

W związku z polityką PiS-u wszędzie słyszę, że kobiety chcą prawa do aborcji, że nikt nie jest tak zacofany, by chcieć rodzić na siłę... a jednak większość piszących potępiała autorkę, która dokonała aborcji. Nie chodzi mi o potępianie jej za dalsze jej zachowanie.

Jak ktos chce usunac to to zrobi ale niech nie wymysla, ze wg niego to tylko zlepek komorek albo ze moze ze swoim cialem robic co chce. A dla wszystkich, ktore tak twierdza w tym wątku zamieszczam wywiad z prof. Debskim i jego zona. Dla wyjasnienia, ten lekarz nie jest fanatycznym katolikiem, wykonuje aborcje. 

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/dr-debska...

Generalnie jestem przeciwna. Uważam że obecny stan jest dobry (możliwość aborcji tylko w konkretnych przypadkach).

Dla mnie to zabijanie i nie wyobrażam sobie przyjaźni z kobietą która zabiła dziecko tylko dlatego że poczęła je w złym czasie. 

Dostęp do aborcji to nie wybór kobiety. Wybor kobiety następuje znacznie wcześniej...

Pasek wagi

frretka napisał(a):

Dokonałam aborcji. Czytam te wszystkie głosy potępiające taki czyn i pamiętam jak takie słowa mnie wówczas bolały, na szczęście teraz mam je już w nosie. Niemniej jednak wszędzie słyszałam, że aborcja to nieodpowiedzialność, że gówniarstwo, głupota, morderstwo, że trzeba było nie rozkładać nóg... Generalnie, empatia wyższego stopnia (ironizuję).Moja ciąża była planowana, wyczekana, kochana. Wszystko szło pięknie, USG w 8 tygodniu pokazało bijące serduszko, cieszyliśmy się bardzo choć z jakiegoś powodu byłam bardzo ostrożna i niewielu osobom o niej mówiłam. Na USG w 13 tygodniu okazało się, że płód nie rozwija się prawidłowo i to do takiego stopnia, że nawet bez żadnej wiedzy medycznej po jednym spojrzeniu na ekran wiedziałam, że sprawa jest poważna, że tak to nie powinno wyglądać. Wezwano lekarza specjalistę (akurat miałam szczęście, że mój lokalny szpital to jeden z najlepszych jeśli chodzi o ciąże), kolejne mierzenie, badania, przezierność karkowa 11,3 mm (norma to 1,2-2,5 mm) - szanse na to, że ciąża rozwiąże się pomyślnie praktycznie nieistniejące. Zaproponowano badanie genetyczne, pobranie płynu owodniowego, niekończące się dni oczekiwań na wyniki. Przerażenie, bezsilność, płacz, ból. W końcu wyniki przyszły i potwierdziły to, co wcześniej było już wiadome. I nie chodziło nawet o to, że dziecko mogłoby się urodzić chore czy upośledzone - organy wewnętrzne się nie rozwijały więc to dziecko nie bardzo miało z czego się w ogóle rozwinąć. No ale serduszko jeszcze biło, niewłaściwie rozwinięte, na zasadzie podłączenia do sprzętu podtrzymującego życie (czyli do mnie).Miałam wybór: czekać aż dziecko samo umrze, po czym przejść przez poród martwego dziecka (bo na tym etapie to już nie poronienie) albo zakończyć ciążę, czyli dokonać aborcji. Najgorszemu wrogowi nie życzyłabym aby musiał podjąć taki wybór. Miałam dwa dni aby podjąć decyzję, ponieważ zabieg wykonywano tylko do ukończenia 14 tygodnia. Po tym czasie pozostawałoby mi oczekiwanie, codzienne zastanawianie czy to już czy jeszcze nie, co kilka dni kontrolne USG, może trwałoby to kilka dni, może kilka tygodni, niemniej jednak na końcu i tak oczekiwał mnie martwy poród.Rozumiem, że wiele kobiet zdecydowałoby ponosić taką ciążę i poczekać, aż zakończy się naturalnie, dla mnie ta wizja oczekiwania na nieuniknione była przerażająca. A myśl o porodzie martwego dziecka była traumatyczna. Szczerze mówiąc nie wiem, czy po tym zdecydowałabym się na kolejną ciążę.Zdecydowaliśmy się zatem na terminację. Tzn. na aborcję. Na ten pogardzany, potępiany czyn. I na szczęście w tej chwili już mnie nie obchodzi, co inni o nas myślą i jak straszliwy czyn według nich popełniliśmy.A abstrachując od naszej sytuacji. Niektózy mówią, że kobieta nie ma prawa podejmować decyzji, bo to nie chodzi o jej życie, tylko o dziecka. Ale skoro ona nie ma prawa decydować, to dlaczego niby mają mieć do tego prawo polityce, lekarze, sąsiedzi i ludzie z internetu? Nikt z nich nie będzie przy tym dziecku (chorym, upośledzonym, niekochanym, maltretowanym...) przez resztę jego życia, nikt nie będzie karmił i podcierał tyłków do końca życia, siedział przy łóżku dzień i noc przez lata, żebrał o środki na leczenie, jeździł od szpitala do szpitala. Nikt nie wesprze dziecka, które urodziło się niechciane w patologicznej rodzinie, gdy będzie ono bite, molestowane albo "tylko" niekochane i gdy przez całe życie będzie słyszał jak to rodzice zmarnowali przez nie swoje życie. Fajnie się tak siedzi przed komputerem i ocenia innych, nic nas to przecież nie kosztuje. Piszecie, że jak dorośli ludzie uprawiają seks, to potem muszą ponosić konsekwencje swoich czynów. Tylko że zawyczaj to dziecko ponosi te konsekwencje. Ale może czasem warto pomyśleć, że nasze ekstremalne, pogardzające słowa mogą ranić tych, którzy po prostu nie mają siły na podjęcie pewnych zobowiązań? I przecież nikt nikomu nie każe usuwać płodów chorych i upośledzonych (czy żadnych) jeśli ktoś chce urodzić, to niech rodzi i niech inni oferują swoją pomoc, życzliwość, wsparcie.

Och, jak bardzo się zgadzam, jak bardzo!

Jakoś nikt z tych wrzeszczących katolików nie chce mi pomagać w wychowaniu mojego chorego dziecka. Ojciec młodej nie poradził sobie z presją (biedny, taki wrażliwy), miga się od roboty więc alimentów nie mam, żadnego zasiłku ani kasy z funduszu alimentacyjnego nie dostaję bo za dużo zarabiam... Gdzie obrońcy życia? Gdzie?

ZuzaG. napisał(a):

Och, jak bardzo się zgadzam, jak bardzo!Jakoś nikt z tych wrzeszczących katolików nie chce mi pomagać w wychowaniu mojego chorego dziecka. Ojciec młodej nie poradził sobie z presją (biedny, taki wrażliwy), miga się od roboty więc alimentów nie mam, żadnego zasiłku ani kasy z funduszu alimentacyjnego nie dostaję bo za dużo zarabiam... Gdzie obrońcy życia? Gdzie?

Może nie miałaś szczęścia trafić na odpowiednich ludzi, ale tu gdzie mieszkam pomagam nie tylko ja, ale też mnóstwo innych ludzi, którym empatia nie jest obca. Polska to kraj o jednym z najniższych odsetków wolontariuszy w Europie, ale wolontariusze to jednak nadal szacunkowo 18% społeczeństwa (czyli nie aż tak mało).

kkasikk napisał(a):

lilaa893 napisał(a):

Alimenty [mimo, że to trochę upokarzające, ale jednak konieczność w tej sytuacji], a jak kompletnie nie wie kto może być ojcem toKasa od państwa, samotne matki też dostają, jeśli mało zarabiająZamieszkanie w tańszym pokoju na czas ciąży, tania kawalerka to i tak z 1300, a pokój i za 500 można znaleźć - o ile umowa pozwalaIść na byle jakie studia, zgarnąć stypendium [studia mogą zagwarantować lepszą pracę, a są i wieczorowe]Jak ma poniżej 26 lat i okropne relacje z rodzicami - iść jak już wcześniej mówiłam na jakiekolwiek studia [jednak jak rodzina w takim czymś nie pomaga to dla mnie przejaw patologii] pozwać rodziców o alimenty [ w trakcie nauki do 26 r. życia jej przysługują :D tak, też ostatnio byłam w szoku, że takie coś istnieje]Jak zarabia mniej niż 2000 rzucić pracę, iść do call center [no głupia praca, nudna, ciężka, ale wyrobi 2000,2500 samym siedzeniem i przeciętnymi rozmowami]; albo iść do pracy na kasie, a potem złapać pracodawcę na to, że jest w ciąży [mogła początkowo nie wiedzieć, nie?]Są portale zbiórkowe, zorganizować tam zbiórkę na droższe rzeczy dla dziecka typu wózek - może i ktoś nawet odda za darmo ;PJak widać jest trochę opcji, wymieniłam kilka. No ale da się, jak się chce. Pytanie czy ktoś chce i to już jest sprawa indywidualna każdej osoby.
Zacznie pracowac- nie dostanie nic od państwa. Poza 500+Może iść pracować w call center, ale kto w tym czasie zajmie się dzieckiem?żłobek, przedszkole to tez koszt.Pokój wynająć? Błagam znajdz mi takie gdzie przyjmą samotną matkę z dzieckiem :D Złapać pracodawcę na ciąże.. no masakra. Potem młodych dziewczyn nie chcą przyjmować i nic w tym dziwnego. ŻAŁOSNE NIEROBY.

to żyjemy w czasach kiedy nie da rady zdalnie z domu pracować?
no jakby ktoś nic nie potrafił to pozostaje bycie "nierobem", ja bym wolała takie coś odstawić niż zrobić aborcję w przypadku normalnej zdrowej sytuacji ;p 
na szczęście osobiście nie miałabym takich problemów, pisałam o osobie bez rodziny, bez kasy, bez potencjału, bez partnera, bez edukacji, dla której pozostają najprostsze prace itp - chyba większość z nas nie ma takich warunków, co?

Pokój w czasie ciąży, 9 miesięcy oszczędności 1000zł = 9000 prosta matematyka :) chyba, że to nic
Właśnie mówiłam o 500+

Scenariusz bajkowy:
Jak wyrobi 2500 + 500+ + alimenty od ojca dziecka, które czesto są wielkie [nawet 2000;p ale policzmy 750]+ alimenty od rodziców, pewnie minimum 500, raczej nieco więcej, tez z 750 bo musi byc na twoje jedzenie mieszkanie i podstawowe rzeczy = tak z 4,5tys na spokojnie 

Realny scenariusz to ok 3500 

Tragiczny 3000

Trzeba umieć kombinować w życiu

Tak, pracodawcy czekaja na niewykwalifikowana panienke w widocznej (badz nie) ciazy, zeby zatrudnic na umowe na czas nieokreslony z pensja 2500 lub wiecej, a wlasciciele mieszkan i potencjalni wspollokatorzy marza o tym by jej wynajac/ zamieszkac w pokoju obok. Zejdz na ziemie. Poza tym niektore ciaze sa zagrozone (tak faktycznie) lub dzieci rodza sie niepelnosprawne. Zuza dobrze to opisala, pomocy znikad bo poprzekraczala progi, nikt sie nie pali by odciazyc fizycznie czy psychicznie. To tez zycie. Nie wszyscy lapia sie na scenariusz bajkowy. 

...

Popieram  w pełni prawo do aborcji.

Pasek wagi

.

Noma_ napisał(a):

synestezjaa napisał(a):

Ja mam dwoje dzieci. Własnie jedno lezy obok i ryczy  doprowadzajac mnie na skraj wytrzymałosci. Kazda kolejna ciażę usunęłabym bez chwilki zawahania! Oczywiscie robie wszystko, zeby takiej sytuacji nie bylo.
Ależ Ty przecież nawet nie jesteś zadowlona z tego, że jesteś matką planowanego dziecka. Wybacz, ale mam dziekco w takim wieku jak Twoje młodsze i nie rozumiem Twojego stękania. Moje też ryczy, coś chce, histeryzuje, ale przeciez to jest człowiek jak każdy inny nie potrafi mówić, ani w wielu sytuacjach sobie poradzić, nie potrafi panować nad emocjami, coś je boli, coś dokucza np. zęby, mają zły nastroj danego dnia  i to jest zadanie rodzicow , ąby dziecko zrozumieć i wielu rzeczy nauczyć. Chyba wiedziałaś, że dzieci nie są wyłącznie aniołkami, że macierzyństwo to ciężka praca, sprawdzian cierpliwości, empatii, zrozumienia itd. Ty też na pewno masz złe dni, bywasz nieznośna, coś Ci dokucza itd. Jak napisałaś, że dziekco ryczy i doprowadza Cię na skraj wytrzymałośći to juz wyobrażałam sobie kilkumies niemowle z kolkami wyjące cały dzień bez ustanku, a nie 1,5 roczne w miarę ogarnięte dziecko - bez przesady kobieto. Nie rozumiem w ogole jak można pisać, że żałujesz, że masz dzieci, tym bardziej, że jedno masz z własnego wyboru.. 

Uwielbiam takie czepianie sie. Dziewczyna napisala jeden komentarz, a zostala oceniona za to co pisala w zupelnie innym watku, bez zwiazku z tym. Wywalasz jakies teksty z niewiadomo jakiego zrodla, bo tu ta kobieta nie napisala nic o tym, ze zaluje bycia matka. Po co zaczynasz klotnie nie zwiazana z tematem? To nie temat do zastanawiania sie czy ktos sie cieszy z bycia rodzicem czy nie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.