- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
15 listopada 2015, 17:56
Jakie są Wasze relacje z "mamusią"? Macie ochotę trochę na nie ponarzekać? :) Ja ze swoją czasami już nie wytrzymuję... Ciągłe wtrącanie się, komentowanie wszystkiego, porównywanie do swojej córeczki (ja oczywiście jestem ta gorsza). Może jak poczytam, że nie tylko ja się z tym zmagam, to trochę wyluzuję? :)
15 listopada 2015, 19:28
dla mnie zawsze była teściową idealną - tzn taką, która wtrąciła się wtedy, kiedy trzeba było, a nie wtrącała wtedy kiedy tego potrzebowaliśmy. ogólnie kobieta cud - jedyną jej wadą jest syn.
15 listopada 2015, 19:39
Nie lubię swojej, nie cierpię wręcz. Od początku dla mnie teściowa to zło, po ślubie mieszkaliśmy przez półtora roku z teściami, grzebała mi w rzeczach, wyjadała słodycze z szafek, jak się kłóciliśmy z mężem, potrafiła wejść i powiedzieć: "ooo, kłócicie się" i wyjść. Teraz może się nie wtrąca ale i tak jej nie lubię, denerwuje mnie samą obecnością, zresztą teść tak samo. Dziś byli u nas i jego gadanie, że córka (11 miesięcy) jeszcze sama nie stoi, to moja wina, bo mało czasu spędza w łóżeczku, że nie lubi wody, to też moja wina, bo nie zabieram jej na basem (jak ona przy kąpieli płacze), powinnam jej dawać wszystko to co my jemy (mimo tego, że ma alergię na mleko i jajko), tu mogłabym wymieniać i wymieniać. Nie jestem więc sama :)
15 listopada 2015, 20:00
Liczyłam na jakieś opowiastki o wrednych teściowych, a tu zdecydowana większość swoje uwielbia :) No zostaje mi aby Wam pozazdrościć... Ja chyba nigdy się nie przyzwyczaję do swojej. W moim rodzinnym domu zawsze było miło, gościnnie, posprzątane, ugotowane... A tu tak się nie da. Każde goście są później wymawiane, że szkoda czasu i pieniędzy. Sprzątanie w domu - również strata czasu, przecież jest tyle innej roboty (po ślubie zamieszkałam u męża na wsi). I mimo, że wiele prac na gospodarce robiłam pierwszy raz w życiu, to nie narzekałam tylko pracowałam. Ale zawsze jest coś, czego można się przyczepić, że robię nie tak... I wcale by mnie to nie ruszało, gdyby nie to ciągłe porównywanie do jej córki. Ona nie robi, ani nie robiła nic, bo wszystkiego się wiecznie bała, była zmęczona, niewyspana itd. A mimo to jest najlepsza. Teraz jestem w ciąży, końcówka 5 miesiąca. Pracuję normalnie, jedynie nie chcę dźwigać ciężkich rzeczy. I to też jest źle, bo teściowa twierdzi, że ona w ciąży wszystko robiła i było ok. Zaczynają się też "porady", że nie wolno dziecka karmić piersią, nie wolno nosić na rękach itd. Długo pisać :( Sama nie wiem czy się odezwać i w końcu powiedzieć co myślę czy dać spokój... No ale ile można?
15 listopada 2015, 20:08
karolowa ja mojej nie znoszę jak Cię to pocieszy! :D. Jutro Cię uraczę opowieściami!
15 listopada 2015, 20:08
Moim zdaniem powinnaś powiedzieć co o tym myślisz. Ja już swoim powiedziałam, że to ja jestem matką i sama z mężem decyduję jak wychowuję córkę. Jak teściowa dowiedziała się, że urodzi nam się córeczka, to zaczęła mnie dosłownie zasypywać lumpami (żeby nie było, nie mam nic przeciwko używanym ciuszkom, ale niech będą w dobrym stanie, a ona kupowała nawet typowo chłopięce, bo jej się podobały). Powiedziałam, że ma wiecej tego nie robić, bo po pierwsze nie mam gdzie trzymać, a po drugie sama chcę mieć frajdę z kupowania, ona na to, że ona jest babcią i ona też chce więc powiedziałam, że mogła mieć frajdę 30 lat temu, teraz moja kolej. Obraziła się na chwilę ale miałam z tym spokój. Współczuję, że z dzieciątkiem będzie razem mieszkać, bo będzie się wtrącać we wszystko, dlatego radzę postawić sprawę jasno, że to Ty jesteś matką i o swoim dziecku decydujesz razem z mężem, jak będziesz potrzebowała rad, to o nie poprosisz. Pamiętam jak mieszkaliśmy u teściów i bez mojej zgody wzięła film i kiedyś przy śniadaniu mówi do mnie, że pozwoliła sobie go wziąć, to powiedziałam jej, że ma sobie więcej nie pozwalać, bo nie życzę sobie aby ktoś grzebał w moich rzeczach. Dodałam, ze u mnie w domu nikt nigdy tego nie robił więc nie chce aby i ona to robiła. Tydzień się do mnie nie odzywała. A co Twój mąż na to? Oszczędzaj się teraz i się nie dawaj!
15 listopada 2015, 20:18
Martulleczka czekam na opowieści :D
interpretation mąż jest na szczęście po mojej stronie. Czasem nawet rozmawia z nią, żeby trochę się opanowała, bo to męczące... Na razie nie mamy możliwości zmiany miejsca zamieszkania, ale jest to na pierwszej pozycji na liście celów do realizacji :) A do tego czasu chyba faktycznie muszę postawić na swoim. Jestem dorosła, zaraz będę mieć dziecko za które będę odpowiedzialna, więc nie mogę sobie pozwolić na takie traktowanie. A co najważniejsze - to nie z nią ślub brałam, więc to nie z nią muszę się zgadzać.
15 listopada 2015, 20:26
Moja 'potencjalna' niby jest okej. Ale na przykład na żadne wakacje i dłuższe wyjazdy bym z nią nie pojechała, za nic w świecie.
Poza tym ma tendencje do wściubiania nos w nie swoje sprawy: 'to co? rodzice Cię utrzymują teraz?' (tekst sprzed paru dni, oczywiście g*** prawda ;]) i dopytywania za każdą wizytą u niej o to samo, po 10 razy, do znudzenia, mimo że nic się nie zmieniło od ostatniego tygodnia i doskonale o tym wie: 'już skończyłaś kwestię X, nie? o Boże, a czemu, a jak to, a dlaczego tak długo?' i za tydzień to samo i to samo i ... to samo.
Ogólnie nie zaczęłyśmy znajomości najlepiej, bo byłam pewna, że mnie nie lubi (stwierdziła, że jestem niegrzeczna , czego mój jakże taktowny chłopak nie omieszkał mi powtórzyć, z zupełnie nieznanego mi powodu, bo zawsze 'dzień dobry', 'do widzenia' i takie tam pierdoły jej mówię).
Edytowany przez it.girl 15 listopada 2015, 20:30
16 listopada 2015, 10:46
Teściową mam świetną, nie wtrąca się, jest przebojowa,młoda,dogaduje się z moją mamą nawet :)
16 listopada 2015, 12:14
moja się wcale nami nie interesuje. Do tego stopnia, że 2 miesiące przed weselem ona dalej nie wiedziała, gdzie to wesele w ogóle będzie. Mówiliśmy jej kilka razy no i przecież dostała zaproszenie.. Chociaż mieszkamy 4 km od siebie kontakt mamy prawie zerowy. Mi to nie przeszkadza, szkoda mi tylko męża, bo stara się, żeby ten kontakt jakoś utrzymać. Rozmawiał z nią kilka razy i naprawdę nie wiemy w czym problem..