- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
9 czerwca 2015, 22:26
czy często miedzy wami a waszymi partnerami dochodzi do kłótni, sprzeczek? jeśli tak, to kto zaczyna? godzicie się czy macie ciche dni? a moze raczej jestescie bezkonfliktowi?
czego najczęsciej dotycza te kłótnie? pytam z ciekawosci, ja z moim świetnie się dogadujemy, ale widzę często bardzo temperamentne pary i trochę intryguje mnie to zjawisko .
10 czerwca 2015, 00:07
Gdzieś raz, maksymalnie ze dwa razy do roku mamy poważne awantury, po prostu chyba na oczyszczenie atmosfery, bo zapalnikiem zawsze jest pierdoła. Na co dzień się najwyżej po przyjacielsku sprzeczamy. Przy poważniejszej kłótni zwykle atmosferę naprawia jakiś hermetyczny żart po paru cichych godzinach ;)
A przy mieszkaniu razem nie szukały pracy?Oczywiscie, nawet zapamietam na cale zycie bo to kardynalny blad jak rurza albo ktury. U mnie to raczej o kase chodzilo. Wiadomo na poczatku czlowiek zauroczony, ale po jakims czasie jednak liczy sie to z czego zyjemy prawda? Wiec namawialem ( w 2 przypadkach) dziewczyny na szukanie pracy, ale ciagle slyszalem jakie dziwne wymowki. Jak cos to mieszam w DE a tutaj sytuacja z praca/placa wyglada inaczej niz uwas.
10 czerwca 2015, 00:28
Non stop ;p to znaczy teraz już mniej i zaczyna mi tego brakować trochę, bo przez dwa lata zdążyłam to polubić(?); nudno nie jest . Żadnych cichych dni nie ma, godzimy się po paru godzinach.
Raz zdarzyło mi się w ciągu tych dwóch lat obrazić na cały jeden dzień, ale wtedy to po prosu przegiął.
Edytowany przez it.girl 10 czerwca 2015, 00:31
10 czerwca 2015, 09:20
Ja się wkurzam że np nie wyrzucił skórki od banana albo nie wyjął chleba z zamrażarki, a on się wnerwia o moje fochy. Kłócimy się tak, że on krzyczy, ja go uciszam, a on dalej krzyczy, że nie krzyczy. Zwykle zachowuję spokojny ton głosu i albo ironizuję albo w ogóle przestaję się odzywać i mówię, że nie chce mi się gadać. Jak się pokłócimy w dzień to za kilka godzin nam przechodzi, jak wieczorem to następnego dnia nie pamiętamy. Nie zdarza się to często. W dużej mieirze zależy to od mojego humoru i dnia cyklu.
10 czerwca 2015, 13:01
Kiedyś częściej, teraz prawie wcale. Ja jestem kłótliwa więc potrafię się wściec o pierdolę, ale mój partner to oaza spokoju, więc jakoś samoistnie się wyciszyłam przy nim, ponieważ czuję się jak idiotka kiedy wrzeszczę, a on albo nie reaguje, albo odpowiada z cierpliwością. Kilka razy tylko zdarzyło się, że wybuchł, ale ja wtedy się nie odzywałam w ogóle więc przestał.
Teraz to raczej zwracam uwagę, albo staram się spokojnie przedstawić temat, bo gdy krzyczę to on mnie ignoruje. Kłócimy się najczęściej o to, że on by się zaharował dla swoich rodziców, żeby im pomóc, lata na każde ich zawołanie, a mają jeszcze trójkę rodzeństwa i to mnie drażni, że w nim znaleźli kozła ofiarnego, kłócimy się o porządek i to w sumie na tyle. Chociaż rzadko ma to miejsce.
Cichych dni nie mamy, ja się nie odzywam po prostu, a on przychodzi się łasić, albo palnie jakąś głupotę i mi przechodzi, bo nie umiem udawać obrażonej, jak ciężko mi się powstrzymać od śmiechu.
10 czerwca 2015, 14:08
Nie kłócimy się w ogóle. Czasami któreś z nas warczy, bo ma kiepski humor, a to drugie akurat jest pod ręką, ale to nie powód by przerodziło się w sprzeczkę. Chyba, że to drugie tez ma zły humor, ale to już wypadek losowy.
10 czerwca 2015, 15:27
A my się nie kłócimy.
To znaczy do jakiś dyskusji, czasem "namiętnych" dochodzi często. Jednak są to krótkie akcje, bo bardzo szybko okazuje się, które z nas ma rację ;] Ale, żeby podnosić głos, jakieś pyskówki? Nigdy.
10 czerwca 2015, 21:41
Nie kłócimy się nigdy. Ja tylko czasem warczę, bo partner jest bardzo niezdecydowaną osobą, co mnie irytuje.
10 czerwca 2015, 22:19
Nie kłócimy się, może raz przez ponad 2 lata. Mamy ugodowe charaktery i wypracowaną umiejętność kompromisów :)
11 czerwca 2015, 08:47
O ja to szatan jestem i zawsze takich samych szatanów i przyciągam i wybieram (no prawie:)) i leci u nas na noze:))) Latajace piloty, trzaskajace drzwi....., czasem totalne wariactwo, wyprowadzki, powroty i oczywiście, ze tym razem to na 100% KONIEC:)). Jazda na całego. Ale jak sie szybko zapalamy, tak szybko gaśniemy. Męczace to czasami, ale wszelkie próby na walke z wlasnym teperamentem koncza sie fiaskiem. Wiem, ze spokojny, ugodowy i opanowany facet by wpływał na mnie kojąco, ale czy by mnie uszczesliwiał? Wątpię
11 czerwca 2015, 13:26
z rok po ślubie to strasznie, jak wspomne to śmiać mi się chce, o bzdety ale na poważnie, np byliśmy w Pradze na moście Karola, płynął fajny statek kazałam szybko zrobić zdjęcie, mój za późno włączył aparat i statek przepłynął... jak ja się na niego wkurzyłam , on na mnie kazdy poszedł w swoją strone ale zaraz mnie dogonił i spokój a za moment to samo o podobna bzdure :) szok jak pomyśle :))) a teraz o poważne rzeczy jakieś, ale rzadko. Moj po kłotni przechodzi do normalnej rozmowy, na szczescie nie roztrząsamy na nowo co kto powiedział.