- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 lipca 2014, 18:36
Nie mamy zadnych planow, mieszkamy w innych miastach, jest nam razem cudowanie.
Tylko ostatnio chodzimy z wesela na wesele i w mojej głowie pojawiła się mysl- kiedy my???
Rozmawiamy i marzymy jak fajnie bedzie razem mieszkac, miec rodzine, spedzac czas itd......Tylko, ze ja nie widze, zeby On planować jakieś zaręczyny...Tzn, ogladalismy pare razy pierscionki przy okazji zakupow, mowil tez ze znajomy moze mu pomoc kupić ze sporym rabatem bo jest pracownikiem i ma znizki....ale to bylo jakies 3 mce temu.
Przecież nie zapytam go wprost, czemu sie nie oswiadcza, bo to powinno wyjsc od niego.
Jak było u Was- czy ja źle myślę, ze facet który jest zakochany i planuje życie razem, oświadcza się swojej kobiecie?
1 lipca 2014, 19:02
Jestem twoją rówieśnicą i tworzę właśnie taki - jak to niektórzy określają - "przechodzony związek". Poznaliśmy się pod koniec liceum, po 7 latach zamieszkaliśmy razem i rok temu mój ukochany mi się oświadczył. W sumie jesteśmy ze sobą 9 lat (pod koniec wakacji stuknie nam rocznica).
2 lata to z mojej perspektywy niedużo, ale tuż przed 30-stką inaczej się już liczy czas niż mając te 18-20 lat. Zatem nie wiem jakbym sprawę rozpatrywała, gdybym poznała mojego partnera dopiero teraz. Może zgoła inaczej? No i jeszcze dochodzi do tego związek na odległość - tu się nie wypowiem, bo nie mam doświadczenia w tej kwestii (pomijając półroczną delegację narzeczonego).
PS: jestem bardzo zadowolona, zakochana po uszy jak dzierlatka i nie odczuwam, by upływ czasu wpłynął negatywnie na mój związek. Ba! Jest wręcz odwrotnie. :)
1 lipca 2014, 19:03
lepiej zamieszkac ze soba przed slubem niz po. wiele kwiatkow moze wyjsc po slubie tylko po co marnowac tyle kasy na uroczystosc i rozwod
Też jestem za tym, żeby nie brać kota w worku.
1 lipca 2014, 19:05
W sumie ja Ci zazdroszczę, ja mojego widzę 2 razy w roku.Myślę, że 2 lata to wcale nie jest tak długo.Chesz widziec swojego faceta co 2 tygodnie w najlepszym razie? Myslisz, ze ile tak sie da ciagnac....przesadzam- najlatwiej podsumowactam, jak dla mnie to przesadzasz :)
A gdzie mieszka, jesli mozna zapytac?
1 lipca 2014, 19:06
Zgadzam sie, mieszkanie razem to zupelnie inna bajka niz spotykanie sie na np weekendy.
1 lipca 2014, 19:07
Też jestem za tym, żeby nie brać kota w worku.lepiej zamieszkac ze soba przed slubem niz po. wiele kwiatkow moze wyjsc po slubie tylko po co marnowac tyle kasy na uroczystosc i rozwod
Można razem mieszkać będąc zaręczonym, jedno nie wyklucza drugiego. A wiem, ze dopóki nie znalazłabym u niego pracy, to mieszkalibyśmy z jego rodzicami- no i jako kto bym tam była? jego kochanka? Wolę status narzeczonej na początek
1 lipca 2014, 19:11
A ja tam lubie swoj zwiazek, od 6,5 roku na odleglosc, moze nie taka duza, ale jednak. Nie wiem, ani namietnosci, ani milosci to nam nie ujelo poki co. Pierscionka nie chce, bo slubu nie planujemy, wiec po co mi taka szopka :P Moze za x lat sie cos zmieni, albo jak skoncze studia, ale do tego czasu jeszcze ho ho ho...:P
Znajomi, ktorzy nas widza razem zawsze mowia, ze jestesmy wpatrzeni w siebie jak w obrazki, i nie wierza, ze to juz tyle czasu, i na takich warunkach. Nawet sie ciesze, ze tak sie potoczylo, wiele sie sama nauczylam, mam wiele wlasnych zyciowych doswiadczen, moj facet nie musial koniecznie przez to wszystko przechodzic.
Edytowany przez cancri 1 lipca 2014, 19:12
1 lipca 2014, 19:13
moge spytac ile Was dzieli km?
Sorki, ale takich info nie będę ujawniać.