Temat: życie bez dzieci

Czy wyobrażacie sobie życie bez dzieci?  Pytanie raczej do osób które ich jeszcze nie maja.

Wyrastałam w atmosferze pełnej miłości, rodzice zawsze mieli dla mnie i mojej siostry czas, służyli pomocą, wsparciem, po prostu zawsze byli obok. Jeśli będą w przyszłości potrzebowali mojej pomocy, będą mogli na mnie liczyć, zrobię wszystko, by na starość nie odczuli, iż zrobili swoje i teraz są niepotrzebni. Teraz sama mam dwójkę - jeszcze malutkich dzieci (2 i 4 latka) - i chcę dla nich tego samego. Tzn. chcę, by czuły się kochane, by wiedziały, że mogą na nas liczyć, że mogą zdobywać świat, sięgać wzrokiem dalej niż sięga horyzont. I mam nadzieję, że uda nam się z mężem zbudować z dziewczynkami takie relacje, byśmy za dziesiąt lat dalej byli blisko siebie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że kiedyś będą żyły własnym życiem. Mam tylko nadzieję, że będą szczęśliwe. Tak po prostu:) Wcześniej przez 9 lat byliśmy z moim mężem sami, mieliśmy czas dla siebie, zabawę, podróże. Potem pojawiły się dzieci, chciane, upragnione, wyczekane. Pewnie, że nasze życie się zmieniło, dzieci są na pierwszym miejscu, ale to nie oznacza, że zrezygnowaliśmy z siebie. Kwestia wypracowania kompromisu. Czasami padam na twarz, ale wówczas wystarczą małe rączki moich córeczek na mojej szyi i czułe "Kocham cię mamusiu" i człowiek wie, że jest na odpowiednim miejscu:) Nie potępiam jednocześnie ludzi, którzy świadomie decydują się na nie bycie rodzicem. Mają do tego absolutne prawo. W końcu jesteśmy wolnymi ludźmi. Każdy ma prawo wyboru:)

NaDukanie napisał(a):

rabarbar1974 napisał(a):

Czytam i czytam i sie dziwie.....przed 30stka za mloda na dziecko.......własnie przed 30stka najlepszy jest czas na 1sze dziecko.Ja urodziłam 1 w wieku 21 lat i nigdy by mi nie przyszlo do głowy ze jestem za mloda.A patrzeć na posiadanie dzieci z perspektywy finansów....to nigdy nie bedzie odpowiednia pora na ich posiadanie bo kasy zawsze za mało....ale czy to sie liczy...przecież nie koniecznie jezdzic wypasina bryką i kupować firmowe ciuchy.........A najbardziej rozwala mnie taki tekst nie chce miec dzieci ,bo ich nie lubię,bo mnie denerwują,to sie zastanawiam w jakiej rodzinie był wychowany ze ma takie podejscie do zycia.......
I właśnie o to wychowanie chodzi. Wiele osób podejmuje pewne decyzje bazując na tym co przeżyli. Jeśli ktoś jest emocjonalnie skrzywdzony to świadomie podejmuje decyzje o braku dzieci aby nie robić im krzywdy. Uważam to za pozytywna postawę życiowa. I nie mozna tych ludzi nazywać egoistami. Ja kiedyś bardzo chciałam ale okazało sie ze nie mogę mieć dzieci. Przeplakane noce i bieganie po lekarzach... Odechcialo mi sie wszystkiego . Dzisiaj uważam ze dobrze sie stało bo czasem przychodze z pracy i płacze ze jestem zmęczona a gdzie w tym wszystkim dziecko. Moze to dziwne ale czasem czuje ze ktoś tam czuwa nademna i ma dla mnie lepszy plan niż ja sama :). Nie potępiać braku dzieci i ZUS oraz opieka nie jest dla mnie żadnym argumentem .

Troche przesadzasz z tym szfladkowaniem. Ja w mojej rodzinie nie mialam problemow z miloscia rodzicow do mnie, ich miedzy soba. Mam swietny kontakt z rodzina az po dzieci kuzynow mojego taty czy mamy. I na pewno nie jestem emocjonalnie skrzywdzona. Po prostu nie mam potrzeby posiadania dziecka, nie mam podtrzeby odczuwania matczynej milosci, a przede wszystkim, najzwyczajniej w swiecie nie chce swiadomie dawac nikomu zycia. Ale dla Ciebie pewnie te wszystkie argumenty to jest skrzywienie emocjonalne.

Nie wyobrażam sobie życia z dziećmi, partner też nie. Ja mam 24, partner 32.

Pasek wagi

CrunchyP0rn napisał(a):

rabarbar1974 napisał(a):

CrunchyP0rn napisał(a):

rabarbar1974 napisał(a):

Czytam i czytam i sie dziwie.....przed 30stka za mloda na dziecko.......własnie przed 30stka najlepszy jest czas na 1sze dziecko.Ja urodziłam 1 w wieku 21 lat i nigdy by mi nie przyszlo do głowy ze jestem za mloda.A patrzeć na posiadanie dzieci z perspektywy finansów....to nigdy nie bedzie odpowiednia pora na ich posiadanie bo kasy zawsze za mało....ale czy to sie liczy...przecież nie koniecznie jezdzic wypasina bryką i kupować firmowe ciuchy.........A najbardziej rozwala mnie taki tekst nie chce miec dzieci ,bo ich nie lubię,bo mnie denerwują,to sie zastanawiam w jakiej rodzinie był wychowany ze ma takie podejscie do zycia.......
Sorry, ale czy każdy musi lubić dzieci? Mnie za to rozwala tekst "też kiedyś byłaś mała". I co z tego? Jak ktoś jest wysoki, to ma prawo lubić tylko wysokich, jak ktoś jest alkoholikiem, to musi lubić alkoholików, a jak ktoś ma blond włosy, to musi lubić blondynów i blondynki? Ja zostałam wychowana co prawda może w nieco inny sposób niż większość zebranych tu osób, moja mama nigdy nie lubiła dzieci (ale innych ludzi - swoje chciała mieć i byłam planowana, z tego co wiem) i ja też ich nie lubię. I owszem - denerwuje mnie, jak idę sobie na spacer albo do sklepu i taki mały człowiek stoi i drze się wniebogłosy a rodzice za cholerę nie umieją go uspokoić. Poza tym - za co pewnie mnie zjedziecie - uważam, że małe dzieci są po prostu brzydkie. Niekształtne, różowe, łyse istoty, po prostu mnie to nie kręci i tyle. Nie widziałam nigdzie nakazu "wszystkie kobiety muszą kochać i podziwiać dzieci".I owszem, uważam także, że kasa się liczy. Gdybym miała mieć kiedyś dziecko, to tylko i wyłącznie w dogodnych warunkach finansowych - bo jestem egoistką i nie umiałabym zrezygnować ze swojej przyjemności (np. wizyty w spa) na rzecz nowego ubrania dla dziecka. Bo nie i tyle. Jeśli nie będę miała tylu pieniędzy, żeby móc zapewnić jednocześnie sobie, mężowi i dziecku dogodne warunki życia i właśnie te markowe ubrania i wypasioną brykę, to po prostu nie zdecyduję się na nie nigdy.
No to faktycznie lepiej sie nie decyduj...szkoda dziecka......
Uważasz, że byłabym złą matką, bo nie poświęcę swojego samopoczucia, wyglądu i przyjemności na dziecko? Powiem Ci, że możesz się mylić. Nie mam dziecka, ale wydaje mi się, że gdybym się zdecydowała, to nie byłabym taką złą matką jak sobie wyobrażasz. Czy to coś złego, że chcę żyć wygodnie? To nie jest średniowiecze ani inna stara epoka, że trzeba wszystko poświęcać dla dziecka. Żyjemy teoretycznie w wolnym świecie, można jeździć gdzie się chce i zwiedzać, korzystać z przyjemności typu masaże, spa, kosmetyczka i to chyba nic dziwnego, że nie chcę z tego zrezygnować. Ale jeśli uważasz, że dziecko to jedyna rzecz na świecie i trzeba przekazywać na nie 100% swoich finansów, to wyjaśnia Twoje podejście. Ja mam w głowie "marzenie", że mając dziecko mogłabym  nie odmawiać sobie przyjemności, wakacji i jednocześnie zapewnić je sobie jak i całej rodzinie łącznie z dzieckiem. Naprawdę aż tak "szkoda dziecka"? Bo chciałabym być zadbaną i szczęśliwą matką i zapewnić mu jak najdogodniejsze warunki, żeby mógł już od małego liznąć trochę życia, jeździć na wycieczki i mieć lepsze jakościowo ubrania niż z bazarku? Bo jakoś nie sądzę, żeby to było złe.A to, że dzieci są dla mnie brzydkie, cóż. 2-3 lata by minęły i wyglądałoby na pewno lepiej.Mimo wszystko podejścia do dzieci innych ludzi nie zmienię.

Ale jedno nie wyklucza drugiego ......Ja jestem szczęśliwa matka,bardzo czesto gdzies jeżdzimy ,dzieci wcale nam w tym nie przeszkadzaja bo jezdżą z nami i wcale im wszystkiego nie poświęam.Mam czas dla siebie i męża....Ale nie wyobrazam sobie zycia bez dzieci....A czy ubranie z bazarku czy z najdroższej galeri....sory ale dla dziecka nie ma to zadnego znaczenia (bardziej dla jego rodziców) jezeli ma obok siebie kochające go osoby....

Pasek wagi

beautyinme napisał(a):

maharettt napisał(a):

beautyinme napisał(a):

ja i mój mąż (mamy dzieci, pracę, babcie mieskają baaarszo daleko od nas) jesteśmy mądrymi ludźmi, wiemy że pracować możemy wszędzie. Gdybyśmy stanęli przed opisaną przez ciebie sytuacją, ak przeprowadzilibyśmy się do naszych rodziców, by się nimi opiekować.
W takim razie wspolczuje twoim dzieciom ktorym bys zmienila szkole, otoczenie, jakies przyjaznie tylko dlatego, ze rodzice nie chca sie przeprowadzic, a de facto nic ich nie trzyma.Wg mnie rodzice nie powinni czegos takiego oczekiwac od dzieci, a jesli tak robia to jest przeegoistyczne z ich strony.
nie obchodzą mnie twoje zarzuty o egoizmie, bo nic o mnie nie wiesz to raz. Dwa to absurdem jest mówienie o egoizmie, gdy ktoś niejako ''poświęca się'' (nie lubię tego słowa, bo dla mnie to normalne) dla starszych ludzi. Zmiana otoczenia dla dziecka jest demonizowana, dla dziecka najważniejszy jest ''dom'' i wąska grupa ludzi krążących wokół tegoż domu. Moje dzieci zmieniały już miejsce zamieszkania 3 razy. Starsza klasę zmieniała właśnie po raz czwarty. Przeprowadzaliśmy się ze względu na zlecenia itd. Wszyscy znajomi ogólnie są zdziwieni, że mała z radością chodzi to nowych szkoł i lubi poznawać nowych ludzi, bo przecież powinna się bać i płakać. DUŻO moim zdaniem zależy od podejścia rodziców. Moje dziecko od zawsze uczone było że zmiany to nic strasznego, że fajnie poznawać nowych ludzi i nowe miejsca. I się tego nie boi. Uczone są też moje dzieci, że rodzina to priorytet. Pomoc najbliższym to obowiązek i przywilej. Gdybym teraz powiedziała że się pakujemy i przeprowadzamy do jednych czy drugich dziadków, albo że oni przyjeżdżają do nas na stałe to prawdopodobnie padli by z radości. Ot filozofia.

Z tym egoizmem to nie chodzilo o ciebie tylko o potencjalne babcie i dziadki, ktorzy sa na emeryturze, a przeprowadzic sie nie chca do dzieci, bo nie i wymagaja, zeby onoi rzucili wszystko i przyjechali im pomagac.

Pasek wagi

maharettt napisał(a):

beautyinme napisał(a):

maharettt napisał(a):

beautyinme napisał(a):

ja i mój mąż (mamy dzieci, pracę, babcie mieskają baaarszo daleko od nas) jesteśmy mądrymi ludźmi, wiemy że pracować możemy wszędzie. Gdybyśmy stanęli przed opisaną przez ciebie sytuacją, ak przeprowadzilibyśmy się do naszych rodziców, by się nimi opiekować.
W takim razie wspolczuje twoim dzieciom ktorym bys zmienila szkole, otoczenie, jakies przyjaznie tylko dlatego, ze rodzice nie chca sie przeprowadzic, a de facto nic ich nie trzyma.Wg mnie rodzice nie powinni czegos takiego oczekiwac od dzieci, a jesli tak robia to jest przeegoistyczne z ich strony.
nie obchodzą mnie twoje zarzuty o egoizmie, bo nic o mnie nie wiesz to raz. Dwa to absurdem jest mówienie o egoizmie, gdy ktoś niejako ''poświęca się'' (nie lubię tego słowa, bo dla mnie to normalne) dla starszych ludzi. Zmiana otoczenia dla dziecka jest demonizowana, dla dziecka najważniejszy jest ''dom'' i wąska grupa ludzi krążących wokół tegoż domu. Moje dzieci zmieniały już miejsce zamieszkania 3 razy. Starsza klasę zmieniała właśnie po raz czwarty. Przeprowadzaliśmy się ze względu na zlecenia itd. Wszyscy znajomi ogólnie są zdziwieni, że mała z radością chodzi to nowych szkoł i lubi poznawać nowych ludzi, bo przecież powinna się bać i płakać. DUŻO moim zdaniem zależy od podejścia rodziców. Moje dziecko od zawsze uczone było że zmiany to nic strasznego, że fajnie poznawać nowych ludzi i nowe miejsca. I się tego nie boi. Uczone są też moje dzieci, że rodzina to priorytet. Pomoc najbliższym to obowiązek i przywilej. Gdybym teraz powiedziała że się pakujemy i przeprowadzamy do jednych czy drugich dziadków, albo że oni przyjeżdżają do nas na stałe to prawdopodobnie padli by z radości. Ot filozofia.
Z tym egoizmem to nie chodzilo o ciebie tylko o potencjalne babcie i dziadki, ktorzy sa na emeryturze, a przeprowadzic sie nie chca do dzieci, bo nie i wymagaja, zeby onoi rzucili wszystko i przyjechali im pomagac.

spoko spoko zajarzyłam jak drugi raz przeczytałam ;)

Pasek wagi

Nie mam, wyobrażam sobie.

Nie mam, wyobrażam sobie, choć nie wiadomo, moze jeszcze mi sie odmieni. 

Jednak w moim przypadku sytuacja nie jest na zasadzie: 'odmieni, to sobie zrobię i jak będę miała 35'. Mam powiedziane od lekarki, że najlepiej przed 30, z powodu schorzenia wpływającego na płodność, a i teraz nie wiadomo, czy nie byłoby problemu. 

Tak wiec podejmując decyzję teraz, możliwe, że potem nie będę miała juz odwrotu. Jednak nie zamierzam z tego powodu zamknąć się w domu i popaść w depresję. Nigdy nie uważałam posiadania dziecka za jakis życiowy cel, czy pełnię szczęścia. Nie bardzo je lubię. 

Pasek wagi

cancri napisał(a):

NaDukanie napisał(a):

rabarbar1974 napisał(a):

Czytam i czytam i sie dziwie.....przed 30stka za mloda na dziecko.......własnie przed 30stka najlepszy jest czas na 1sze dziecko.Ja urodziłam 1 w wieku 21 lat i nigdy by mi nie przyszlo do głowy ze jestem za mloda.A patrzeć na posiadanie dzieci z perspektywy finansów....to nigdy nie bedzie odpowiednia pora na ich posiadanie bo kasy zawsze za mało....ale czy to sie liczy...przecież nie koniecznie jezdzic wypasina bryką i kupować firmowe ciuchy.........A najbardziej rozwala mnie taki tekst nie chce miec dzieci ,bo ich nie lubię,bo mnie denerwują,to sie zastanawiam w jakiej rodzinie był wychowany ze ma takie podejscie do zycia.......
I właśnie o to wychowanie chodzi. Wiele osób podejmuje pewne decyzje bazując na tym co przeżyli. Jeśli ktoś jest emocjonalnie skrzywdzony to świadomie podejmuje decyzje o braku dzieci aby nie robić im krzywdy. Uważam to za pozytywna postawę życiowa. I nie mozna tych ludzi nazywać egoistami. Ja kiedyś bardzo chciałam ale okazało sie ze nie mogę mieć dzieci. Przeplakane noce i bieganie po lekarzach... Odechcialo mi sie wszystkiego . Dzisiaj uważam ze dobrze sie stało bo czasem przychodze z pracy i płacze ze jestem zmęczona a gdzie w tym wszystkim dziecko. Moze to dziwne ale czasem czuje ze ktoś tam czuwa nademna i ma dla mnie lepszy plan niż ja sama :). Nie potępiać braku dzieci i ZUS oraz opieka nie jest dla mnie żadnym argumentem .
Troche przesadzasz z tym szfladkowaniem. Ja w mojej rodzinie nie mialam problemow z miloscia rodzicow do mnie, ich miedzy soba. Mam swietny kontakt z rodzina az po dzieci kuzynow mojego taty czy mamy. I na pewno nie jestem emocjonalnie skrzywdzona. Po prostu nie mam potrzeby posiadania dziecka, nie mam podtrzeby odczuwania matczynej milosci, a przede wszystkim, najzwyczajniej w swiecie nie chce swiadomie dawac nikomu zycia. Ale dla Ciebie pewnie te wszystkie argumenty to jest skrzywienie emocjonalne.

Odniosłam się do wypowiedzi o wychowaniu. Nie szufladkuje nikogo...Podałam jeden z przykładów i tyle.

Pasek wagi

it.girl napisał(a):

Nie mam, wyobrażam sobie, choć nie wiadomo, moze jeszcze mi sie odmieni. Jednak w moim przypadku sytuacja nie jest na zasadzie: 'odmieni, to sobie zrobię i jak będę miała 35'. Mam powiedziane od lekarki, że najlepiej przed 30, z powodu schorzenia wpływającego na płodność, a i teraz nie wiadomo, czy nie byłoby problemu. Tak wiec podejmując decyzję teraz, możliwe, że potem nie będę miała juz odwrotu. Jednak nie zamierzam z tego powodu zamknąć się w domu i popaść w depresję. Nigdy nie uważałam posiadania dziecka za jakis życiowy cel, czy pełnię szczęścia. Nie bardzo je lubię. 

A nie uwazasz, ze jedno z drugim moze byc powiazane? Ze kobiety posiadajace problemy z plodnoscia jednak moga mniej odczuwac potrzebe posiadania potomstwa, bo ich organizm pod tym wzgledem jest no... troche uposledzony, tak to nazwijmy, i wie, zeby takich sygnalow za bardzo nie wysylac? Mi sie czasem wydaje, ze tak jest. I tez widze po znajomych, ktore maja problemy z posiadaniem potomstwa, ze zwykle sa to te kobiety, ktore bardzo pozno sie na to decyduja. A wczesniej ani sie pod tym wzgledem nie badaly, ani tez nie odczuwaly checi, i nagle po trzydziestce wychodzi na to, ze nagle chca ale juz srednio moga. I wczesniej pewnie tez nie mogly, ale tez nie odczuwaly potrzeby posiadania potomstwa.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.