Temat: Jak przetrawić rozstanie?

Pytanie-banał, ale sensownej odpowiedzi brak (przynajmniej w mojej głowie/sercu).

Spędziliśmy ze sobą dwa lata, w tym pięć miesięcy pod jednym dachem. Nie zawsze było różowo, ale często było tak, że nie chciałabym by było inaczej. To przy nim zrozumiałam, co to znaczy dzielić życie z drugą osobą i te wszystkie inne kwestie, które niesie ze sobą związek partnerski. 

Niestety, albo i stety, doświadczyłam również co to znaczy rozczarowanie, gdy na kogoś bardzo liczysz, złość, gdy ktoś świadomie chce Ci dokuczyć, strach, gdy nie wiesz, co się z drugą osobą dzieje, smutek, gdy Twoje zaufanie po raz kolejny zostało nadwyrężone [dla zainteresowanych proponuję odkopać moje stare wątki]. Kumulacja tego wszystkiego doprowadziła do naszego końca. W niedzielę On się wyprowadza. Do tego czasu się omijamy.

Czuję jak mnie to trawi od środka. Wiecie, taki ciężar w okolicach żołądka, napięcie i ogólna niechęć. Ktoś powie "zajmij się czymś", uprzedzę - jestem osobą wybitnie zajętą ostatnimi czasy (koniec semestru na dwóch keirunkach, co za tym idzie zaliczenia, projekty, egzaminy, poza tym nauka języka i ogarnianie spraw związanych z wyjazdem na wymianę). W każdym razie, na nadmiar wolnego czasu nie narzekam, a jednak smutek i ponure myśli ciągle mi się kłębią w głowie.

Jak wyobrazić sobie życie bez Niego, jeśli tak już się przyzwyczaiłam?

Jak znów pogodzić się z samotnością, która od wczesnych lat dziecięcych jest moim przekleństwem?

Jak zapomnieć o tym, że kocham, ale muszę odpuścić przez jego błędy?

Może ktoś zna jakiś złoty sposób, a może po prostu musiałam się pożalić, bo już mnie nie ma kto utulić...

Pasek wagi

Myśl pozytywnie, przejdzie. Po prostu uwierz, że ułożysz sobie życie - przyzwyczaisz się i do chwilowej samotności (wolności), i do kogoś innego w dalszej perspektywie czasu. Nie rozpamiętuj na siłę - czasem będzie bolało, czasem pojawią się wątpliwości, ale po tym co piszesz już widać, że dojrzałaś do tej decyzji i poradzisz sobie na pewno. :)

Pasek wagi

Generalnie powiedzialabym, ze zgadzam sie z dietasamozuo, ale... poniewaz juz odbyliscie tzw. powazna rozmowe i jasno okresliliscie warunki, a on sie z tym zgodzil to teraz Ty wycofujac sie z tego i dajac mu kolejna szanse dajesz mu tym samym przyzwolenie na dalsze tego typu sytuacje. Teraz musisz byc twarda i dac kolejna szanse jak sie wyproawdzi, stanie na nogi i zapisze sie do AA.

Mozesz powiedziec mu, ze jesli naprawde Cie kocha to jest jeszcze dla was szansa, ale on musi o to walczyc, bo Ty juz nie masz sily.

Tymczasem sprobuj po prostu zaczac na nowo "odkrywac swiat" bez niego.

Ja półtora roku temu rozstałam się ze swoim po 4 latach, mimo wciąż żywego uczucia. Po prostu sprawy się skomplikowały na tyle, że nie chciało mi się już walczyć. Najgorsze były pierwsze 2 tygodnie, później było coraz lepiej, aż w końcu było wspaniale (mi samej ze sobą) :) Po pół roku doceniłam jego wysiłki i zeszliśmy się. Ale nawet gdyby do tego nie doszło i patrzę na to z perspektywy czasu to właśnie 2 tygodnie były okropne, a później już chill.

Pasek wagi

Dziękuję za wszystkie słowa otuchy. 

Wiem, że czas leczy rany i lepszego wyjścia nie ma... Niestety. 

Szczęście w nieszczęściu, że mam kilka pomysłów na siebie, ambicje i parę marzeń do realizacji. Może to będzie moją siłą napędową, gdy zacznę się otrząsać z melancholii. 

Pasek wagi

Przeczekaj. Czas unormuje podejście do całej sytuacji. A kiedy pojedziesz na wymianę, zmienisz otoczenie i odetchniesz nowym powietrzem. W pewnym momencie pewnie poznasz też kogoś innego i będzie fajnie.

Pasek wagi

Pomyśl sobie, ze nawet z najwiekszego doła ludzie potrafią wyjsc, z kazdym dniem jest lepiej...wyobrazilam sobie jak mozesz sie czuc ale na pewno sobie poradzisz.

Pasek wagi

Ujelo mnie to, co napisalas od samotnosci odczuwanej od dziecka. Ja mam chyba tak samo, i chyba w duzej mierze z tego powodu nie moge odejsc od swojego partnera- wydaje mi sie,ze lepsza jest jego obecnosc, nawet gdy nam sie nie uklada, niz bycie samej. Ale ty na szczescie zachowujesz sie inaczej, podjelas decyzje, ktora wydaje sie sluszna, i od tej decyzji sie zaczyna. Jezeli jestes jej pewna, nie bedziesz sie bic z myslami czy dobrze zrobilas, to z czasem do siebie dojdziesz. Ta wymiana na pewno dobrze ci zrobi

Michalkaa napisał(a):

Ujelo mnie to, co napisalas od samotnosci odczuwanej od dziecka. Ja mam chyba tak samo, i chyba w duzej mierze z tego powodu nie moge odejsc od swojego partnera- wydaje mi sie,ze lepsza jest jego obecnosc, nawet gdy nam sie nie uklada, niz bycie samej.
Nie jest tak, że byłam z nim tylko dlatego, by nie być samą... Czasem, gdy się pokłóciliśmy, nawet tęskniłam za tymi czasami niezależności. Ale masz rację, to na pewno znacznie utrudnia odejście. Pamiętam to uczucie, jak bardzo lubiłam i jednocześnie nienawidziłam być sama. Z jednej strony jestem typem samotnika, z drugiej potrzebuję miłości i kogoś bliskiego. Poza Nim nie mam tutaj nikogo. Moja najbliższa sercu rodzina mieszka 1000 km ode mnie, nie mam już w pobliżu swojego azylu, domowego ciepła... On był tego namiastką, na naszym wynajmowanym, studenckim mieszkaniu...Jak sobie pomyślę, żę nie bedę miała z kim dzielić radości, żalić się, dzielić marzeniami i snuć wspólne plany, to robi mi się naprawdę smutno...

Ale co zrobić... Pora znów odnaleźć się w roli samotnej i jakoś sobie radzić w pojedynkę...

Pasek wagi

smutne słowa, Indecis. Rozumiem  cię, też mam te same uczucia co do samotności i bycia z kimś. Mam nadzieję, że jednak znajdziesz kogoś, z kim będziesz mogła spędzać czas. Ja na razie sama chodzę do kina. I chyba mi z tym dobrze. 

Pasek wagi

Dzisiaj jest tragicznie. Spakował swoje rzeczy i pojechał do rodzinnego domu. W niedzielę zabierze resztę... A ja patrzę na to wszystko i czuję jak serce mi się łamie na coraz drobniejsze kawałeczki. I łez nie potrafię zatrzymać. W mieszkaniu zostałam całkiem sama, a myśli tak dudnią, że ogłuchnąć można... :(

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.