- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
26 kwietnia 2014, 19:55
czy zdradziłycie kiedyś swojego mezczyz? Wyszło to na jaw? Jak to się zakończyło?
Edytowany przez 1fb291fbd3dbd4c8658f529cb37b322f 26 kwietnia 2014, 19:55
27 kwietnia 2014, 09:30
nigdy nie zdradziłam i nigdy tego nie zrobię. dla mnie to najgorsze, co można zrobić drugiej osobie, nawet "w kryzysie" osoby, które zdradziły - bez urazy - według mnie zrobią to ponownie, bo ten kryzys w poprzednim związku rzekomo upoważniający do zdrady, może i teraz nastać. problemy rozwiązuje się ze swoim partnerem, a nie w łóżku innego faceta
27 kwietnia 2014, 09:34
nigdy nie zdradziłam i nigdy tego nie zrobię. dla mnie to najgorsze, co można zrobić drugiej osobie, nawet "w kryzysie" osoby, które zdradziły - bez urazy - według mnie zrobią to ponownie, bo ten kryzys w poprzednim związku rzekomo upoważniający do zdrady, może i teraz nastać. problemy rozwiązuje się ze swoim partnerem, a nie w łóżku innego faceta
Jakos jestem ponad 6 lat w zwiazku, i nie zdradzilam ponownie i nie zamierzam. Nie napisalam nigdzie, ze kryzys upowaznia do zdrady. A kazdy rozwiazuje problemy wedle wlasnego sumienia, tez chyba zadna z dziewczyn nie napisala, ze zdrada jest jakimkolwiek rozwiazaniem problemow, bo nie jest. Mnie tez ktos kiedys zdradzil, i co z tego, mamy sie biczowac cale zycie i na wstepie mowic: "sorry nie badz ze mna, bo kiedys kogos zdradzilam, wiec Ciebie tez zdradze"? Glupota. Nie uwazam, zeby zdrady wplynely na te zwiazki o ktorych napisalam, owszem nie naprawily niczego, ale tez niczego nie zepsuly, co nie byloby juz wczesniej zepsute. Nikt nie mowi, ze zdrady sa proste i przyjemne, bo dla nikogo nie sa, ani dla tych ktorzy zostali zdradzeni, ani dla tych ktorzy zdradzili, wbrew temu co sie Wam moze wydaje.
Mozna walic teksty o konczeniu zwiazkow, i o tym jak sie powinno zachowywac, jak sie nigdy w takich sytuacjach nie bylo, wtedy jest to bardzo proste. Tylko zycie potem bardzo mocno weryfikuje te piekne podejscie, a wiekszosc kobiet ktore tu pisza, ze brzydza sie zdrady, i tak nie odejda od swoich mezow czy narzeczonych jakby je zdradzili. Ja juz niejedna poznalam, ktora tak samo sie brzydzila, a potem tak samo z facetem zostala.
I nie, nie popieram zdrad z premedytacja, ale tez nie mam zamiaru nikogo ukrzyzowac, bo zdradzil. KAzdy ma swoje sumienie, problemy, swoje powody i swoje zycie, nie nam oceniac wybory innych.
Edytowany przez cancri 27 kwietnia 2014, 09:55
27 kwietnia 2014, 10:43
Jakos jestem ponad 6 lat w zwiazku, i nie zdradzilam ponownie i nie zamierzam. Nie napisalam nigdzie, ze kryzys upowaznia do zdrady. A kazdy rozwiazuje problemy wedle wlasnego sumienia, tez chyba zadna z dziewczyn nie napisala, ze zdrada jest jakimkolwiek rozwiazaniem problemow, bo nie jest. Mnie tez ktos kiedys zdradzil, i co z tego, mamy sie biczowac cale zycie i na wstepie mowic: "sorry nie badz ze mna, bo kiedys kogos zdradzilam, wiec Ciebie tez zdradze"? Glupota. Nie uwazam, zeby zdrady wplynely na te zwiazki o ktorych napisalam, owszem nie naprawily niczego, ale tez niczego nie zepsuly, co nie byloby juz wczesniej zepsute. Nikt nie mowi, ze zdrady sa proste i przyjemne, bo dla nikogo nie sa, ani dla tych ktorzy zostali zdradzeni, ani dla tych ktorzy zdradzili, wbrew temu co sie Wam moze wydaje.Mozna walic teksty o konczeniu zwiazkow, i o tym jak sie powinno zachowywac, jak sie nigdy w takich sytuacjach nie bylo, wtedy jest to bardzo proste. Tylko zycie potem bardzo mocno weryfikuje te piekne podejscie, a wiekszosc kobiet ktore tu pisza, ze brzydza sie zdrady, i tak nie odejda od swoich mezow czy narzeczonych jakby je zdradzili. Ja juz niejedna poznalam, ktora tak samo sie brzydzila, a potem tak samo z facetem zostala.I nie, nie popieram zdrad z premedytacja, ale tez nie mam zamiaru nikogo ukrzyzowac, bo zdradzil. KAzdy ma swoje sumienie, problemy, swoje powody i swoje zycie, nie nam oceniac wybory innych.nigdy nie zdradziłam i nigdy tego nie zrobię. dla mnie to najgorsze, co można zrobić drugiej osobie, nawet "w kryzysie" osoby, które zdradziły - bez urazy - według mnie zrobią to ponownie, bo ten kryzys w poprzednim związku rzekomo upoważniający do zdrady, może i teraz nastać. problemy rozwiązuje się ze swoim partnerem, a nie w łóżku innego faceta
Skoro związek już był "zepsuty", to ja bym go zakończyła i dopiero spotykała się z innym facetem. Właśnie po to, aby "rozwiązywać problemy zgodnie z własnym sumieniem". Oczywiście nie uważam, że należy piętnować osoby zdradzające, każdy żyje jak chce, ale dla mnie zdrada to zdrada - nie chce wyjść inaczej. Ty uważasz, że związek jest "zepsuty", ale jesteś, choćby formalnie z tym facetem, ale on może myśli, że już jutro albo za miesiąc to się da naprawić, bo przecież jesteście razem.
Nikogo nie oceniam, każdy żyje jak chce.
A jeśli chodzi o wątek wybaczania zdrad. No cóż, nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, gdybym to ja musiała się nad tym zastanawiać, obym nigdy w życiu nie musiała
27 kwietnia 2014, 11:09
Ale co uwazasz za koniec zwiazku? Pojscie i rozmowa "sorry, nie jestesmy juz razem?" I nagle koniec spotykania sie, odwiedzin, jakis tam uczuc, przyzwyczajenia, wspomnien? Jak tak potrafisz... Dla mnie takie "formalnosci" to bzdura wlasnie, bo niczego nie zalatwiaja, chyba, ze ktos druga osobe naprawde mial od stu lat w powazaniu. A co, jesli ludzie "formalnie" nie sa razem, ale mieszkaja razem, moze sypiaja, dalej dziela wspolne zycie, chocby dlatego, ze jeszcze przez jakis czas musza, zanim sobie poukladaja wszystko na nowo, zmienia otoczenie, wyprowadza sie? To jest wtedy spotykanie sie z kims innym usprawiedliwione? Kiedy takie zycie niewiele sie rozni od tego przed "formalnoscia"? Malo jest "formalnie" zakonczonych zwiazkow, ktore w jakis sposob ciagna sie jeszcze przez kilka miesiecy, mimo ustalen? Wtedy mozna sypiac z kims innym? Roznie ludzie interpretuja koniec zwiazku, bo w wielu przypadkach taka formalnosc niewiele zmienia.
Rowniez Ci zycze, zebys nie musiala sie nad tym zastanawiac.
Edytowany przez cancri 27 kwietnia 2014, 11:10
27 kwietnia 2014, 11:58
Właśnie tak jest dla mnie. Orzeczenie rozwodu jest końcem małżeństwa, a nie fakt, że jedno się wyprowadzi lub znudzi. Tak samo w związku niesformalizowanym, narzeczeństwie. Stwierdzenie wprost, że to koniec.
Nawet jeśli, ktoś ma drugą osobę gdzieś i ta druga osoba uważa to za zielone światełko do spotykania się z innymi, to uważam, że najpierw powinna powiedzieć "traktowałeś mnie źle, nie chcę już być z tobą".
Koniec związku nie musi być końcem odwiedzin i spotykania się, ale wtedy obie strony sobie wyjaśniły, że to nie jest już związek, ale właśnie koleżeństwo/przyjaźń/znajomość. Takie jasne sytuacje powodują dużo mniej problemów. I tak, ja tak potrafię. Zanim rozstałam się z byłym chłopakiem, to myślałam nad tym, rozważałam i analizowałam, będąc jeszcze z nim w związku, chociaż bez okazywania wielu czułości. Niemniej zanim nie powiedziałam mu wprost, że to koniec, nawet przez myśl mi nie przyszło, żeby zabawiać się z innym.
A jeśli dwie osoby uznają, że to koniec, ale muszą jeszcze razem mieszkać, coś tam dokończyć, to odpowiedź jest jak wyżej - najważniejsze, żeby oboje wiedzieli, że to już nie jest związek.
27 kwietnia 2014, 12:05
Właśnie tak jest dla mnie. Orzeczenie rozwodu jest końcem małżeństwa, a nie fakt, że jedno się wyprowadzi lub znudzi. Tak samo w związku niesformalizowanym, narzeczeństwie. Stwierdzenie wprost, że to koniec. Nawet jeśli, ktoś ma drugą osobę gdzieś i ta druga osoba uważa to za zielone światełko do spotykania się z innymi, to uważam, że najpierw powinna powiedzieć "traktowałeś mnie źle, nie chcę już być z tobą". Koniec związku nie musi być końcem odwiedzin i spotykania się, ale wtedy obie strony sobie wyjaśniły, że to nie jest już związek, ale właśnie koleżeństwo/przyjaźń/znajomość. Takie jasne sytuacje powodują dużo mniej problemów. I tak, ja tak potrafię. Zanim rozstałam się z byłym chłopakiem, to myślałam nad tym, rozważałam i analizowałam, będąc jeszcze z nim w związku, chociaż bez okazywania wielu czułości. Niemniej zanim nie powiedziałam mu wprost, że to koniec, nawet przez myśl mi nie przyszło, żeby zabawiać się z innym. A jeśli dwie osoby uznają, że to koniec, ale muszą jeszcze razem mieszkać, coś tam dokończyć, to odpowiedź jest jak wyżej - najważniejsze, żeby oboje wiedzieli, że to już nie jest związek.
No widzisz, tylko ja zdradzilam a nie rozstalam sie z moim owczesnym chlopakiem wtedy, bo ten zwiazek sie ciagnal i ciagnal, jak mowilam zdrada go nie zniszczyla, ani nie naprawila, po prostu sie przydazyla, i tyle, widocznie cos wtedy nie funkcjonowalo, nie wiem, nie obchodzi mnie to wiecej szczerze mowiac. Nie wszyscy maja podejscie, ze jak sie zdradzi to trzeba sie rozstawac. Zdrady bardzo czesto nie sa planowane, dlatego nie mozna dac wszystkim recepty, ze najpierw trzeba cos zakonczyc, bo to nie ma sensu. Owszem, jak ktos nie chce byc w zwiazku, planuje zwiazac sie z kims innym, to jak najbardziej, ale wiekszosc zdrad to chwila (jak nieprawdopodobnie by to nie brzmialo), a nie dlugie planowanie. Zreszta jak mowilam, znam wiele osob, ktore mialy takie podejscie do czasu az je to spotkalo, ja pewnie tez, i mowie tu o obydwu stronach medalu.
I tak, zdrady sa okropnie bolesne, podkreslam, przez wiele trzeba po nich przejsc, zeby nikt nie myslal, ze to takie proste. Kwestia tego, czy chce sie walczyc o zwiazek, czy nie. Dla Was zdrada to koniec zwiazku, a dla wielu ludzi to bolesny blad. Wedlug mnie ludziom trzeba dac szanse naprawienia go, a nie wywalac od razu z zycia czy z domu, zreszta takie zachowanie niczego nie zalatwia tak naprawde. To juz zalezy od czlowieka i zwiazku.
Edytowany przez cancri 27 kwietnia 2014, 12:15
27 kwietnia 2014, 14:34
Szczerze to dla mnie osoby, które zdradziły z powodu kryzysu powinny po prostu skonczyc ten zwiazek nie mówiac o zdardzie. Bo zdrada może wyrzadzic bardzo wiele złego w psychice osoby zdradzonej.. Dlatego uważam to za strasznie egoistyczny czyn pokazujący kompletny brak szacunku dla drugiej osoby. Jak juz napisałam - jak zwiazek jest zły, to sie go konczy, a potem robi co sie chce. A zasada "raz zdradził to zdardzi jeszce raz" wg mnie dotyczy konkretnego zwiazku, a nie osoby. Tzn. jesli osoba raz zdradziła w tym zwiazku to jest duza szansa na to, że zrobi to ponownie. Co nie oznacza, że sytuacja powtórzy się z innym partnerem.
27 kwietnia 2014, 19:03
Zawsze najpierw starałam się zakończyć stary związek, zanim angażowałam się w nowy. Kiedy poznałam mojego męża byłam w długim związku na odległość. Nie zaczęłam się z nim spotykać zanim nie zakończyłam starego związku po całonocnej rozmowie twarzą w twarz. Takie mam zasady- może jestem staromodna. Żeby było dziwniej wybaczyłabym pewnie zdradę mężowi - chociaż niczego nie obiecuję. Zależy od okoliczności. Widziałam jak zdrada zniszczyła moją przyjaciółkę. Jej facet zdradził ją po 8 latach ( tuż przed planowanym ślubem), a potem oznajmił to przez telefon i w ten sposób zerwał. Nie miał kompletnie żadnych wyrzutów sumienia. Uważam, że postąpił podle.
27 kwietnia 2014, 21:39
Tak, calowalam sie z innymi facetami bedac w zwiazku, tak, moj eks o tym od razu wiedzial, nie, nie mam wyrzutow sumienia, bo bylo to w bardzo specyficznym momencie naszego zwiazku (o ile bylismy wtedy w zwiazku). Tak, w innym zwiazku przespalam sie z innym facetem, tez nie zaluje, i nie sadze, zebym mogla mojego obecnego facea zdradzic, w mysl zasady vitalijek: jak raz zdradzi, bedzie zdradzal cale zycie. Nie mam poczucia winy, nie czuje sie ladacznica, amen :P
Ja podobnie. I tak samo nie wyobrażam sobie zdradzić mojego obecnego faceta. Bzdura kompletna, że jak ktoś raz zdradził, to będzie zdradzał przez całe życie. :P