- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 grudnia 2013, 19:23
29 grudnia 2013, 20:51
29 grudnia 2013, 22:15
29 grudnia 2013, 22:24
Mamy z mężem trochę inną sytuację, bo oboje pracujemy. Jesteśmy po ślubie 2,5 roku, każde z nas ma swoje konto, do którego druga osoba nie ma dostępu (dlatego, że nie jest to konieczne). Ze względu na to, że zarobki mamy zbliżone, to mąż płaci ratę kredytu plus swój telefon, a ja czynsz, multimedia, prąd i też rachunek za swój telefon. Duże zakupy spożywcze robimy raz w tygodniu i raz płacę ja, w następnym tygodniu mąż. Ale i tak wszystkie pieniądze traktujemy jako wspólne i nigdy nie było kłótni, sprzeczki o pieniądze. Jak jest większy wydatek, to kto ma więcej pod koniec miesiąca, to daje:). A to co zostaje, odkładamy na konto oszczędnościowe.Każdy jest niezależny i dysponuje pieniędzmi tak jak chce, to co trzeba to opłacamy. Nie będziemy się tłumaczyć z "dupereli", które każde z nas sobie kupuje.Może porozmawiać z mężem o tym, niech chociaż udostępni Ci swoje konto, przecież zrozumiałe jest, że nie będziesz wydawać na duperele skoro nie pracujesz. Ale skoro jesteście małżeństwem, to nie powinno być podziałów: to moje, a to Twoje. A jeżeli już tak chce, to niech ze swojej wypłaty też coś opłaca, a Tobie z pieniędzy z ZUS-u niech coś zostaje na własne wydatki. Bo przecież nie będziesz się prosić o każdą złotówkę chociażby na przysłowiowe waciki.
29 grudnia 2013, 23:31
U nas było podobnie...Mąż miał i ma swoje konto, ale nie dawał mi żadnych pieniędzy...Mieliśmy przez to nie jeden kryzys. Jesteśmy po ślubie prawie 1,5 roku /mieszkamy 2,5 roku razem/, ale dopiero po roku zaczął mi przesyłać na moje konto pieniądze na utrzymanie domu i zakupy. Też mąż myślał, że ja wszystko przepuszczę, a jak się okazuje, to ja oszczędzam każdego miesiąca i wszystko w domu jest. Teraz jest zadowolony.Też nie mogłam pójść do pracy /chociaż mam taki zawód, że mogę pracować w domu/, ale bardzo źle znosiłam ciążę, całe 9 miesięcy bardzo źle się czułam. Dopiero męża przekonało do dawania mi pieniędzy, gdy dziecko miało 6 miesięcy, a on nadal się upierał, że jego wypłata, więc zaczęłam szukać pracy-wysyłałam cv po całym świecie. Gdy dostałam pierwszą odpowiedź z Honkongu i zaczęłam szukać biletu na samolot dla siebie i dziecka, bo praca była i to ode mnie zależało czy jestem gotowa tam pracować, to zmienił zdanie i od tego czasu daje mi pieniądze na nasze życie.
29 grudnia 2013, 23:39
czegos nie rozumiem , dziecko przeciez jest wasze a nie Twoje wiec nie kumam nie łożył na nie nic , sama zapłac za pieluszki, mleka słoiczki etcU nas było podobnie...Mąż miał i ma swoje konto, ale nie dawał mi żadnych pieniędzy...Mieliśmy przez to nie jeden kryzys. Jesteśmy po ślubie prawie 1,5 roku /mieszkamy 2,5 roku razem/, ale dopiero po roku zaczął mi przesyłać na moje konto pieniądze na utrzymanie domu i zakupy. Też mąż myślał, że ja wszystko przepuszczę, a jak się okazuje, to ja oszczędzam każdego miesiąca i wszystko w domu jest. Teraz jest zadowolony.Też nie mogłam pójść do pracy /chociaż mam taki zawód, że mogę pracować w domu/, ale bardzo źle znosiłam ciążę, całe 9 miesięcy bardzo źle się czułam. Dopiero męża przekonało do dawania mi pieniędzy, gdy dziecko miało 6 miesięcy, a on nadal się upierał, że jego wypłata, więc zaczęłam szukać pracy-wysyłałam cv po całym świecie. Gdy dostałam pierwszą odpowiedź z Honkongu i zaczęłam szukać biletu na samolot dla siebie i dziecka, bo praca była i to ode mnie zależało czy jestem gotowa tam pracować, to zmienił zdanie i od tego czasu daje mi pieniądze na nasze życie.
Edytowany przez RybkaArchitektka 29 grudnia 2013, 23:42
29 grudnia 2013, 23:39
29 grudnia 2013, 23:43
Mieszkamy we Francji. Dziecko miesięcznie dostaje pewną przysługiwaną sumę pieniędzy, która starcza na pieluchy, kosmetyki, słoiczki, mleko. Poza tym nic więcej. Więc na dziecko nie musiał łożyć. Poza tym dziecko dostało bardzo dobre becikowe francuskie /jeszcze zanim się narodziło/i za to kupiliśmy łóżeczko, szafę z przewijakiem i wiele innych rzeczy. Wózek i fotelik /bardzo drogi/ kupiły dwie Prababcie dziecka. Ciuszki wszystkie dostałam od pewnej Polki. Więc mój mąż nie musiał i nie dokładał się do potrzeb dziecka. Jedynie ja nie miałam pieniędzy, np żeby kupić chleb, bo mąż to kupował sam oraz wszystkie inne rzeczy potrzebne do utrzymania w domu. Problem był taki, że o wielu rzeczach zapominał, bo wraca codziennie późno z pracy i przez to kupował też w droższych sklepach, przepłacał sporo. W końcu się wkurzyłam i byłam gotowa naprawdę wyjechać z Francji wraz z dzieckiem, bo dostałam odpowiedź na moje cv z Honkongu /chociaż to kiepskie miejsce do wychowywania dzieci i pracuje się tam jak tyran/...W końcu mąż się opamiętał.czegos nie rozumiem , dziecko przeciez jest wasze a nie Twoje wiec nie kumam nie łożył na nie nic , sama zapłac za pieluszki, mleka słoiczki etcU nas było podobnie...Mąż miał i ma swoje konto, ale nie dawał mi żadnych pieniędzy...Mieliśmy przez to nie jeden kryzys. Jesteśmy po ślubie prawie 1,5 roku /mieszkamy 2,5 roku razem/, ale dopiero po roku zaczął mi przesyłać na moje konto pieniądze na utrzymanie domu i zakupy. Też mąż myślał, że ja wszystko przepuszczę, a jak się okazuje, to ja oszczędzam każdego miesiąca i wszystko w domu jest. Teraz jest zadowolony.Też nie mogłam pójść do pracy /chociaż mam taki zawód, że mogę pracować w domu/, ale bardzo źle znosiłam ciążę, całe 9 miesięcy bardzo źle się czułam. Dopiero męża przekonało do dawania mi pieniędzy, gdy dziecko miało 6 miesięcy, a on nadal się upierał, że jego wypłata, więc zaczęłam szukać pracy-wysyłałam cv po całym świecie. Gdy dostałam pierwszą odpowiedź z Honkongu i zaczęłam szukać biletu na samolot dla siebie i dziecka, bo praca była i to ode mnie zależało czy jestem gotowa tam pracować, to zmienił zdanie i od tego czasu daje mi pieniądze na nasze życie.
30 grudnia 2013, 08:41
Nawiasem mówiąc to polecam przeczytanie całego wątku zanim się zacznie osądzać o pasożytowanie na mieście... Kurcze dziewczyna się przyszła wyżalić, zapytać o radę a tu same wypowiedzi, że mąż degenerat, chodzi na panienki i w ogóle to nie ma czego ratować... Szkoda gadać!Kochana porozmawiaj z partnerem, jeśli nic nie skutkuje - przestań opłacać rachunki, myślę że zmięknie. Najpierw jednak powiedz mu co czujesz - że to nie fair, bo chciałabyś kupić coś sobie, dziecku czy zwyczajnie iść do kina, a póki co nie możesz sobie na to pozwolić. Nie tłum emocji, w końcu to Twój mąż, na pewno zrozumie - przecież nie chcesz wydawać całej jego pensji. Nie może być tak jak jest, ale myślę że będzie dobrze, jakoś się dogadacie i wspólnie wypracujecie własny system. Trzymaj się!Ja faceta nie mam, ale moi rodzice mają osobne konta w banku i nigdy nie ma problemu z dogadaniem się. Po prostu mają ustalone kto za co płaci i według mnie tak powinno być. Jak ty płacisz za wszystko ty nasuwa się jedno pytanie: co on robi z kasą?...Rozumiem że odkłada, ale dlaczego ty masz wszystko dawac na opłaty i nic nie miec dla siebie?Nawiasem mówiąc znalezienie pracy to też dobre rozwiązanie, a nie ciągnięcie od miasta; )
za dużo rzeczy sie w życiu nasłuchałam, wolę mieć wszystko czarno na białym niż wierzyć na słowo naiwnie, zwłaszcza, że normalne to to nie jest, żeby przed żoną chować pieniądze i żyć na jej rachunek. Mało męskie.Widać, że na coś mu ta kasa potrzebna. Na co? Ciekawe.
30 grudnia 2013, 09:03
30 grudnia 2013, 10:21