16 października 2013, 09:19
Mniej wiecej sprawa wyglada tak że odkąd moja rodzina nie przyszła na chrzest naszego dziecka ( bo sa obrażeni na mojego męża), mąż jest strasznie na nich ciety i nie ukrywa że nie chce żebym jeżdziła do niech z dzieckiem. Od chrztu ( 1,5 mies.) pojechałam tam tylko raz złożyc życzenia mamie bo miała urodziny. Nie powiedziałam o tym mężowi bo wiedziałam jak by się to skończyło. No i wczoraj się wydało. Jest na mnie masakrycznie obrażony, nie odzywa się do mnie, chyba nawet uważa że go zdradziłam.. Nie rozumie że nie tak łatwo zapomniec o rodzinie z dnia na dzień. A ja naprawdę mimo wszystko czułam się w obowiązku złozyc jej życzenia, bo jak by nie było to kobieta mnie urodziła i wychowała.. Mąż faktycznie miał prawo tak się na mnie wściec?
- Dołączył: 2011-04-26
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1260
16 października 2013, 17:16
To nawet nie chodzi o ciekawość,ale to ma znaczenie o co chodziło w "tej sytuacji".
- Dołączył: 2009-01-23
- Miasto: Gdzieś Tam
- Liczba postów: 2740
16 października 2013, 17:22
dla mnie to dziwne, że nie byli na chrzcie wnuka...
16 października 2013, 18:34
jakby nie bylo dziecko jest WASZE nie tylko męża i on nei ma prawa zakazac widywania dziadkom wnuka i na odwrót ale o takiej wizycie powienien wiedziec... co do męża jest dorosły nei ma ochoty spotykac się z twoimi rodzicami to ok jego wybór i ma do tego prawo... jestem w podobnej sytuacji - moja tesciowa moim zdaniem zachowuje sie wobec nas (wnuków i męża) jakbysmy byli dosc daleka rodzina a nie najblizsza i stale mielismy poczucie a nawet dobitnie powiedziane ze albo sie narzucamy (raz w roku na kilka dni chcielismy odwiedzac ja z dziecmi) albo jestesmy mile widziani tylko na obiad i ciasteczka ( po pokonaniu 400 km) wiec sie wkurzylam i powiedzialm w koncu dobitnie co ja mysle o takim zachowaniu wyrazilam wlasne zdanie i powiedzialam ze wiecej nie bede sie narzucac na siłę i ostatni raz przekraczam prog mieszkania...
Nie wyobrażam sobie aby w takiej sytuacji maz z dziecmi bez mojego pozwolenia pojechal tam, a jesli sie zdecyduje ok ale ja juz na 100 % nie. Poza tym w takiej sytuacji trudno cokolwiek ustalic wiem to z autopsji :)
16 października 2013, 19:22
twój mąż ma prawo być zły. to był chrzest DZIECKA, waszego dziecka, a nie twojego męża, a twoja rodzina nie potrafiła na chwilę przestać stroić fochów. teraz ty jak ten pies jeździsz do nich i się łazisz. oni mogli o was zapomnieć, więc dlaczego ty nie masz zapomnieć o nich?
- Dołączył: 2010-09-27
- Miasto: Brussel
- Liczba postów: 13213
16 października 2013, 21:44
Ty jestes ich corka i to oni zachiwali sie dziecinnie by w tak waznym dla ciebie dniu ich zabraklo a do rodzicow masz prawo jezdzic
- Dołączył: 2009-07-18
- Miasto: Reykjavik
- Liczba postów: 1701
17 października 2013, 02:49
krokodylll napisał(a):
Twoja rodzina jest teraz Twoj maz i dziecko. a rodzice skrzywdzili wnuczka nie Was nie przychodzac. nie wiem o co poszlo ale powinnas trzymac racje meza i z nim rozmawiac i trzymac jego strone.
![]()
Żeby uregulować Twoją sytuację z mężem powinnaś przeprosić i solennie obiecać, że nigdy więcej nie zdradzisz Waszej wspólnej rodziny na rzecz "swojej". I być w tym szczera.
Ogólnie jesteś ciapa, no przyznaj się. Twój mąż przeprosił, a teściowie go oszukali, i do tego olali Wasze dziecko? Ja bym się śmiertelnie obraziła i czekała aż to oni coś zrobią, zamiast ich wyręczać(teraz oczywiście wcale nie muszą, bo przecież czegokolwiek nie zrobią przymkniesz na to oko). Ty za to bez ich "zbędnych" wyjaśnień czy przeprosin jedziesz sobie na urodziny dziadków, za plecami męża, z dzieckiem, które olali. Spójrz prawdzie w oczy - otwarcie zdradziłaś własną rodzinę.
jasmina19877 napisał(a):
wrednababa56 napisał(a):
moze rodzice mysla ze jak pokaza focha to ty sie rozejdziesz z mezem, moge podejrzewac ze zawsze beda robic problemy dopoki maz istnieje w twoim zyciu.
dokładnie tak.. On tkwi jak zadra w ich oku.. Po tej syt. od której sie to zaczęło właśnie to mi zaproponowali.. Baa.. wręcz chyba " nakazali".. dlatego nie będę ich wszystkich na siłe godzic.. Byłam na nich bardzo zła i długo mnie to bolało..
I wcale nie myślisz o rodzinie, bo pozwalasz nią niemal pomiatać (oszukany mąż, rodzice każący się z nim roztsać, olane dziecko - a Ty na to "wszystkiego najlepszego"), ale wyłącznie o ulżeniu samej sobie.
gosiuniaaa napisał(a):
agnieszka1503 napisał(a):
ja mam bardzo podobna sytuacje - tzn wieczne klotnie w rodzinie - tyle ze z tesciami; oni mnie nie akceptuja, bo pochodze z biednej rodziny i wg nich weszlam w ich rodzine by wykrasc ich pieniadze i wlasnie dlatego, chocbysmy z mezem kamienie jedli to oni grosza nam nie dadza - tak to wyglada w duzym skrocie, a w zwiazku z tym wynika z tego duzo przykrych sytuacji; mam 2 dzieci i tez zawsze byly jakies jazdy, a to wlasnie z chrzcinami, urodzinami dzieci, najgorzej jest ze swietami; teraz sytuacja wyglada tak, ze oni do nas nie przychodza (ich noga u nas nie postanie bo cos tam, cos tam..., szkoda gadac), ja tez do nich nie chodze; natomiast odwiedza ich maz wraz z dziecmi; to sa okrpni ludzie, ale to jednak rodzice meza i mimo wszystko dziadkowie (choc tak naprawde maja wnuczki gdzies); najgorzej jest w swieta, bo 2 dzien spedzam sama, a maz idzie do nich; uwazam, ze twoj maz moze czuc sie urazony postawa twoich rodzicow, tym bardziej ze jak pisalas przeprosil ich a oni i tak nie przyszli na poczestunek, postaw sie na jego mejscu, jak ty bys sie czula gdyby tesciowie zachowali sie tak jak twoi rodzice? to jest naprawde przykre:( ja tez na poczatku bylam zla, ze maz mimo tych wszystkich przykrosci chce odwiedzac rodzicow, robi to rzadko, ale i tak czulam sie tak jakby wybieral ich a nie mnie; na to potrzeba czasu, by jakos przetrawic taka glupia sytuacje; my jestesmy juz ponad 6 lat po slubie i czasem nadal jest mi ciezko, ale musze jakos zyc w tym ukladzie i tyle; nie akceptuja mnie, trudno, nie bede ich zmuszac by mnie polubili, ale nie wolno jednak moim zdaniem, zabraniac kontaktow z rodzicami i mysle ze dziecko tez powinno znac dziadkow z obu stron, a jak bedzie juz duze i spyta o ta druga babcie czy dziadka? wiesz, jak to pozniej przykro tlumaczyc takie sprawy dziecku? porozmawiaj z mezem na spokojnie, postaraj sie tez go zrozumiec, ale postaw sprawe jasno - od czasu do czasu bedziesz odwiedzac rodzicow i to z dzieckiem, on nie musi tego robic i nawet go do tego nie namawiaj; mysle ze z czasem maz przestanie sie na ciebie gniewac za twoje kontakty z rodzina, ale daj mu czas, ja tez potzrebowalam duzo czasu by to wszystko przetrawic i by nie traktowac kontaktow meza z rodzicami jako czegos wymierzonego przeciwko mnie;
Bardzo mądre podejście:)
Trochę Cię podziwiam, trochę nie rozumiem. Naprawdę dziadkowie są dla Was aż tak ważni, że pozwalasz im wchodzić między Was? Ja nie mogłabym sobie spokojnie siedzieć u rodziców w drugi dzień świąt ze świadomością, że przez nich mój mąż jest sam. Chyba, że rzeczywiście liczycie, że "dadzą Wam grosza".
agnieszka1503 napisał(a):
dlaczego na siwecie sa tacy zawzieci i uparci ludzie? ranyyyyyy!tesciowa mamy mojej kolezanki tez byla taka osoba, cale zycie robila wszystko przeciw synowej, nawet na lozu smierci; zawolala synowa, ta myslala, ze moze choc w tych ostatnich chwilach przed smiercia sie pogodza, a tamta co? ostatnim tchem wyszeptala wszystko, ze tu na ziemi nie udalo jej sie rozdzielic synusia z ta zmija, ale moze tam po drugiej stronie bedzie bardziej skuteczna! kurka, mi to sie w glowie nie miesci!!!
Edytowany przez entropiczna 17 października 2013, 05:51
- Dołączył: 2009-05-18
- Miasto: Rajskie Wyspy
- Liczba postów: 88303
17 października 2013, 08:12
Moim zdaniem albo trzymasz stronę męża, albo rodziców. Teraz pokazałaś, że mogą robić z Wami co im się podoba, bo Ty i tak nie będziesz konsekwentna i jak będą chcieli, to przyjedziesz do nich. Dobre stosunki w rodzinie nie powinny funkcjonować w jedną stronę- Ty starasz się być fair wobec ludzi, którzy najwyraźniej nie są fair wobec Was, a już na pewno nie są okej wobec Twojego męża. Albo rybki, albo pipki jak to mówią, niestety. W ten sposób nie nabiorą szacunku ani do niego, ani do Twojej rodziny.
23 października 2013, 19:47
]Trochę Cię podziwiam, trochę nie rozumiem. Naprawdę dziadkowie są dla Was aż tak ważni, że pozwalasz im wchodzić między Was? Ja nie mogłabym sobie spokojnie siedzieć u rodziców w drugi dzień świąt ze świadomością, że przez nich mój mąż jest sam. Chyba, że rzeczywiście liczycie, że "dadzą Wam grosza"
wiesz co, nigdy nic od nich nie dostalismy i naprawde nie licze ze kiedykolwiek cos dostaniemy, w sprawach finansowych mozemy polegac tylko na sobie; moj mąż ma tez brata, on mieszka 500km od rodzicow, przyjezdza do nich raz na ruski rok i wiadomo, oni wtedy skacza ze szczescia, bo ich synus przyjechal i ich ukochana synowa; tesciowie wszystkie pieniadze dali wlasnie drugiemu synowi, przepisali tez na niego mieszkanie i inne rzeczy, takze nawet jakby kiedykolwiek chcieli dac np wnukom, to naprawde nie maja juz co, bo teraz im sie juz nie przelewa; ale ja i tak nic od nich nie chce, przynajmniej nie mam byc im za cokolwiek wdzieczna, nic od nich poza przykrosciami nie dostalam, a moje dzieci nawet glupiej grzechotki nigdy nie dotaly od "babci" czy "dziadka"; takze jak kiedys na starosc beda sie o cos upominac, to ja tylko powiem ze maja drugiego syna i niech do niego ida teraz w potrzebie; a mąż jak chce niech sobie do nich chodzi, choc robi to rzadko, ja mam juz dosc nerwow z nimi zwiazanych, jakos juz mi wszystko jedno;
- Dołączył: 2011-03-20
- Miasto:
- Liczba postów: 6346
23 października 2013, 20:07
w sumie nie dziwie sie mezowi, przeprosil ich, a oni dalej foch, z nieprzyjsciem na poczestunek wnuka przegieli i z tym, ze nie chcieli pozowac do zdjec z dzieckiem po chrzcinach. Powazna rozmowa jest potrzeba, bo to wszystko jest chore. Potem jak bedzie dziecko starsze zaprowadzisz je do dziadkow, a dzadkowie beda przy dziecku wieszac psy na twoim mezu, a jego ojcu? To nie jest normlana relacja, twoi rodzice powinni uszanowac twoj wybor, czyli twojego meza, jesli moi by mi wycieli taki numer, to trudno, ale kontakty ograniczylabym do minimum, bo w ten sposob pokazuja, ze ciebie i twojej rodziny, meza i dziecka, nie szanuja. A jeszcze "nakazywanie" rozwodu. Za chiny bym do nich nie szla ani na urodziny, ani na swieta, az sie opamietaja. Twoje pojscie do nich, tylko umocnilo ich opor, bo wiedza, ze cokoliwek glupiego nie zrobia, to ty do nich przylecisz. Potem beda pierwsze urodziny dziecka, komunia i tym podobne, a oni foch i nie przyjda? To kogo oni "ukaraja" tym zachowaniem? Ciebie o twoje dziecko, a swojego wnuka, bo dziecko bedzie coraz starsze i w koncu zauwazy, ze to chore relacje sa
- Dołączył: 2013-10-24
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 116
24 października 2013, 18:31
Szczerze mówiąc nie dziwie się twojemu mężowi. Oczywiście mąż nie powinien zabraniać ci odwiedzania twojej rodziny,ale ... No właśnie jest "ale". Powiem tak: nie pojechałabym do rodziców,gdyby nie przyszli na chrzest Naszego dziecka wyłącznie dlatego, że coś im się nie podoba w moim mężu/ partnerze.Chyba, że sama i tylko po to,aby im powiedzieć,że jest mi wstyd i że nie powinni olewać wnuka,bo zięcia nie lubią. Poza tym twoją rodziną jest teraz twój mąż i wasze dziecko i oni są najważniejsi, dlatego moim zdaniem powinnaś stać po stronie męża zwłaszcza, że z tego co napisałaś twój mąż przeprosił ich za jakąś tam sytuację.