Temat: Szkoła, chłopak, rodzice ;( Proszę, pomóżcie bo już nie daję rady... ;(

Witajcie Dziewczyny. Na wstępie powiem, że mam tutaj konto ale założyłam drugie, fikcyjne ponieważ nie chcę w swoim pamiętniku umieszczać prywatnych tematów. A teraz do rzeczy...

Jestem totalnie załamana, płaczę po nocach, ciągle się stresuję, cały czas czuję niepokój, doprowadza mnie to do szaleństwa. Muszę się komuś pożalić i poprosić o poradę.

Zacznę od tego, że jestem tegoroczną maturzystką. Zdawałam biologię i chemię rozszerzoną jako przedmioty dodatkowe. Z biologią dawałam radę, z chemii brałam przez pół roku korepetycje żeby mieć dobry wynik. Chciałam iść na weterynarię - moje marzenie od wielu lat. Zawsze chciałam leczyć. W liceum przeszłam swoje bo byłam w klasie kompletnych kretynów, którzy w dupie mieli naukę i to że jest w klasie garstka osób którym jednak zależy na wykształceniu. Ciągły wyścig szczurów kto kogo podpierdzieli u nauczycielów, wyśmiewanie się z butów kupowanych na przecenach itd. Generalnie nic przyjemnego.

Matura podstawowa poszła mi bardzo dobrze, liczę na około 70-80 procent z każdego przedmiotu. Niestety przed biologią dostałam strasznej spiny. Ręce trzęsły mi się jak galareta, po prostu nie poradziłam sobie ze stresem, ogólnie zawaliłam tą maturę. Będę mieć około 50 % Potem przyszedł czas na biologię do której podeszłam z takim zrezygnowaniem (bo wiedziałam że z takim wynikiem z chemii mogę sobie pomarzyć o wecie) że poszła mi o wiele lepiej niż chemia - będę mieć w okolicach 60-70%. Nie mogłam się z tym pogodzić, płakałam, wiedziałam że stać mnie na więcej ale to już jakoś przelknęłam, teraz pojawił się kolejny problem. Muszę wybrać studia i tu zaczynają się schody...

Moi rodzice są dobrymi ludźmi, zawsze mi pomagają, wierzą we mnie ale są nieprzychylnie nastawieni do mojego chłopaka. Jesteśmy rodziną tzw "średniaków". Niczego nam nie brakuje, tata ma firmę, mama pracuje w sklepie. Mój chłopak pochodzi z dość bogatej rodziny. Jego rodzice do wszystkiego doszli sami, mają ogromny dom, samochody wysokiej klasy itd. Jego rodzice są dość surowi wobec mojego chłopaka, uczą go samodzielności i niczego nie dostaje od nich za darmo - po prostu nie wychowują nieudacznika który dostanie wszystko od rodziców. Mnie uwielbiają. Jestem oczkiem w głowie. Mam swój ręcznik, kapcie, półkę w szufladzie i pokrowiec na krześle w jadalni z moim imieniem. Nigdy nie dali mi odczuć, że jestem gorsza, moi rodzice mają jednak inne zdanie...

Według moich rodziców rodzice mojego chłopaka są tylko tacy na pozór. Grają, a jeżeli doszłoby do jakichś konkretniejszych planów typu ślub to pokazali by swoje prawdziwe oblicze. W moim odczuciu moi rodzice są zazdrośni o nich... Czują się po prostu gorsi. O moim chłopaku też mają niepochlebne zdanie. To po części moja wina bo zawsze kiedy się z nim kłóciłam leciałam do nich, a że bardzo mnie kochają to teraz nie widzą w nim nic oprócz negatywów - tego że mnie ogranicza, że nie mam przez niego znajomych, że po ślubie " zamknie mnie w wieży z gromadą dzieci a sam będzie sobie jeździł pan prezes po świecie" ... Mam dość tego. Ciągle stoję między wyborem on czy oni. Z jego strony nigdy nie padło nic co świadczyło by o tym że muszę dokonać takiego wyboru a z ust moich rodziców owszem.

M jest dla mnie dobry, faktycznie ma dość trudny charakterek ale ogólnie to porządny człowiek. Dobrze wychowany, na pewno odniesie w życiu sukces. Kocha mnie, kiedy się spotykamy nie widzi poza mną świata. Jak każdy człowiek posiada wady ale umiem sobie z nimi radzić. Faktycznie on nie przepada za imprezami, nie pije alkoholu ale nie szantażuje mnie że skoro on nie może to ja też. Zawsze daje mi wolną rekę. Na początku znajomości był zabroczy, przeraźliwie zazdrosny bo bardzo, bardzo mu na mnie zależało. Zawsze mówił że jestem spełnieniem jego marzeń. Powiedzmy że "wytępiłam " z niego tę zazdrość która trwała tylko przez pierwsze 3 miesiące znajomości. Jednak w oczach moich rodziców on dalej jest zaborczym gnojkiem który mnie nie szanuje i wszystko jest dla niego ważniejsze ode mnie.

Ostatnio widzieliśmy się niespełna miesiąc temu... On studiuje w Warszawie, ma daleko do naszej rodzinnej miejscowości dlatego przyjeżdża co dwa tygodnie. Kiedy jednak dwa tygodnie temu wrócił ostro pokłócił się z rodzicami o pracę i wrócił znów do Warszawy i tym sposobem nie widzimy się już prawie miesiąc. Ma teraz sesję, więc powiedział że bez sensu żebym to ja do niego przyjeżdżała bo ani on nie skupi się na uczeniu ani ja nie będę z tego nic miała bo dużo czasu spędza na uczelni. Moi rodzice to widzą. Oprócz niego nie mam nikogo bliskiego. O sytuacji z klasą już mówiłam - sami fałszywi ludzie. Powiesz coś jednemu - za chwile wie o tym cała klasa. Po gimnazjum przeprowadziłam się i z poprzedniego miejsca z nikim nie utrzymuję kontaktu. Po prostu mam szczęście do "wrednych" ludzi. Sami tacy mnie otaczają, nie znam nikogo z kim mogłabym się przyjaźnić. I to nie jest wina M. Ja świadomie nie spotykam się z nikim bo po co tracić czas na fałszywych ludzi? A moi rodzice mają kolejny pretekst do tego żeby powiedzieć że "w moim życiu jest tylko M. i nic więcej. Z nikim się nie spotykam." Aha no i "oni marzą żebym poszła na studia i poznała ludzi, poznała "normalnego" faceta" a ja mam dość słuchania tego. Wiecie jaka czuję się rozdarta? ;(

Teraz przejdę do meritum... Muszę wybrać szkołę. Z weterynarią nie wyszło, szukałam innej szkoły. Wybrałam położnictwo bo kocham dzieci. Zarejestrowałam się na ŚUM do Katowic, na UJ w Krakowie i do Opola na kosmetologię jako wyjście awaryjne... Chciałabym iść do Warszawy żeby móc zamieszkać z moim chłopakiem. Ale boję się o tym powiedzieć rodzicom ;(((( Wiem, że wpadną w szał, że nie ma opcji. Do tej pory cały czas mówili że nie stać ich na utrzymywanie mnie w Warszawie. Ale przecież Kraków jest równie drogi co Warszawa ! Po prostu robią wszystko żeby mnie odłączyć od mojego M... A ja jestem na ich garnuszku i wiem, że muszę się dostosować. Uwierzycie że boję się podjąć ten temat z rodzicami? Boję się, bo wiem co usłyszę. Przepraszam za stwierdzenie ale rzygam już tymi ich domysłami i zdaniem o M, jego rodzicach, jego pieniądzach... Mnie gówno obchodzą jego pieniądze i on o tym doskonale wie. Moi rodzice też wiedzą że nie jestem z nim dla pieniędzy. A jednak wiem, że czują się od nich gorsi z resztą sami powiedzieli że ich nigdy nie będzie stać żeby dać mi tyle ile mogą dać rodzice M...

Boję się, przeraźliwie się boję. Chciałabym spróbować z nim żyć... Przecież wiadome jest że nie wiadomo czy nam się ułoży. Bardzo bym chciała żeby się nam ułożyło ale wiem, że życie pisze różne scenariusze jednak chciałabym spróbować tylko jak to zrobić? ;(( Dziewczyny jestem kompletnie załamana. To jest ostatni dzwonek do rejestrowania się do szkół. Przecież nie zarejestruję się po kryjomu przed rodzicami do Warszawy bo jeśli się dostanę to nie utrzymam w tajemnicy że będę mieszkać tam a nie w Katowicach czy Opolu lub Krakowie. Poza tym to oni będą na to łożyć więc nie mogę przed nimi zatajać takich rzeczy !

Jestem kompletnie pogubiona i załamana... Kocham go. Boję się, że kiedy pójdę do innego miasta to się to wszystko rozpierniczy bo jak będziemy wracać do domów na weekendy to przecież będziemy spędzać czas w domach z rodziną a w tygodniu będziemy w innych miastach. Przez ostatni rok on był w Warszawie a ja tutaj w domu ale kiedy wracał, ja mogłam bez problemu poświęcić jemu weekend bo w tygodniu byłam z rodziną a tak?

Dziewczyny nie wiem co mam robić... Po prostu nie wiem... Mam koszmary, nie śpię po nocach... Proszę pomóżcie.. ;((
Przepraszam że takie długie ale chciałam nakreślić Wam rys całej sytuacji... :(
To jest TWOJE życie i TWOJE decyzje. Zapytaj, czy chcesz, zeby do końca życia Twoi rodzice mieli świadomosć, ze przez ich ośli upór i uprzedzenia rozstałaś się z kimś waznym dla Ciebie. To Ty masz się uczyć na swoich bęłdach, oni już swoje przeżyli i nie mają prawa dyktować Ci, co masz robić. Zarejestruj sie do Warszawy. Postaw ich przed faktem dokonanym, jesli się dostaniesz. Jeśli nie będą chcieli pomagac, postaraj się o pracę, choćby w wakacje, choćby w sklepie, zeby miec odrobinkę niezależności. Masz prawo dokonywać własnych, ważndych dla siebie wyborów i oni nie mają prawa mówić Ci, jak masz czuć, jak masz myśleć, czego masz pragnąć.
Pasek wagi
Tylko że ja się boję że ich stracę... Albo M albo rodziców a wszyscy są dla mnie ważni ;(
Jak masz stracić rodziców? Będą marudzić, jojczyć, kręcic nosem, ale w końcu się pogodzą z tym, ze ich córeczka jest dorosła, wie co robi (a jesli nie wie, to się nauczy życia - żyjąc). Przecież się Ciebie nie wyrzekną, bo pojechałas do Warszawy i wybrałaś to, co Ty chcesz robić i to, z kim Ty chcesz być.
Pasek wagi
powiedz że jak mają za ciebie tak decydować to ty jedziesz do wawy i nie bedziesz sie uczyc, popracujesz, odłożysz i wtedy się na studia wybierzesz. bo ci zalezy na M i nie będziesz się im  podporządkowywać tylko dlatego że cię utrzymują. sama sobie poradzisz. Jeżeli im zależy na twoich studiach, to pozwolą jechać na nie do wawy. 
Pasek wagi
Przeczytalam, ale nie w calosci, bo za dlugie. Jednak rozumiem, w czym problem. Powiem tak- rob to, co TY (a nie Twoi rodzice) uwazasz za sluszne, bo to Twoje zycie! Mama mojej przyjaciolki ma bardzo wazne powiedzenie "Nie musisz popierac wyborow swojego dziecka, ale przynajmniej ich nie utrudniaj". Powiedziala to mojej mamie w momencie,kiedy ta postawila mnie przed wyborem (chcielismy wyjechac z moim)- albo wyjedziesz ze swoim i nasze kontakty sie ochlodza, stracisz rodzine (tez byla negatywnie do mojego ustawiona, bo "kradl jej corke"), albo zostaniesz z nami i tu ulozysz sobie zycie. Mialam ciezki wybor, bo moj postawil mnie przed takim samym wyborem- albo zostaniesz z rodzicami (mialam 28lat!) w tym miescie i stracisz mnie, bo zwiazek na odleglosc nie wchodzi w gre, albo zaryzykujesz i wyjedziesz ze mna. I wiesz, co zrobilam?- wyjechalam z mezczyzna, ktorego kocham. Moi rodzice z czasem to zaakceptowali, a on powoli zyskal ich sympatie. Teraz jest ich oczkiem w glowie! Dzis spodziewamy sie dziecka :) Zmierzam do tego, ze zawsze sa wybory i zawsze zycie sie jakos ulozy, jesli podazasz za przyslowiowym glosem serca. Podejmuj decyzje sercem, bo jesli posluchasz rodzicow, mozesz tego kiedys bardzo zalowac. Oni to musza zrozumiec. Moze nie bedzie latwo, moze nawet Ci sie nie uda, ale przynajmniej wzgledem siebie samej (a to najwazniejsze) bedziesz miala czyste sumienie.
A co do studiow, to nie wiem, co mam Ci doradzic. Moze jednak sie uda z ta weterynaria? A jesli zamieszkasz w wawie ze swoim, to czy nie bedzie taniej dzielic rachunek na pol, niz placic za krakow?
Pasek wagi
jeżeli zależy Ci na M to nie patrz na rodziców i jedź do Warszawy.. złóż podanie, przyjmą Cię to super. nie rezygnuj z miłości dla rodziców, bo to Twoje życie, Twoje decyzje i to Ty z tym będziesz żyła. złóż podanie, jak Cię przyjmą to im powiedz, pewnie się wkurzą ale powiedz im, że jeżeli nie będą chcieli Ci pomóc to pójdziesz do pracy, dobrze się uczysz także na studiach może i otrzymasz stypendium naukowe także dasz sobie radę bez nich.. tylko zapytaj czy chcą abyś całe życie się gniewała, za to, że narzucają Ci coś czego nie chcesz.. chcesz być szczęśliwa i moim zdaniem tylko przy chłopaku taka będziesz.. ja miałam z moim rozłąkę na studia przez rok, bo jest starszy i szybciej poszedł. dla mnie to było ciężkie. dłużej niż rok bym nie wytrzymała. także jeżeli Kochasz swojego to się postaw i sama zadecyduj. jesteś dorosła. pamiętaj, że rodziców kiedyś zabraknie, a Ty przez nich możesz zostać nieszczęśliwa. kto wie, czy jeszcze spotkasz kiedyś odpowiedniego faceta dla siebie. 
gdybyś nie dawała sobie rady z pracą to możesz zawsze zadecydować o alimentach od rodziców. mimo wszystko mam nadzieję, że uda Ci się to jakoś łagodnie rozwiązać. rodzice pewnie pokrzyczą ale i tak będzie dobrze :) trzymaj się 
Dzięki dziewczyny... Wszystkie jesteście zdania że powinnam złożyć podanie do Warszawy. Chyba wkraczam w ten moment życia że będę musiała podejmować naprawdę ważne decyzje. Dziękuję że mnie rozumiecie i pomagacie - wiele to dla mnie znaczy.

Pogubiona_Zawiedziona napisał(a):

Dzięki dziewczyny... Wszystkie jesteście zdania że powinnam złożyć podanie do Warszawy. Chyba wkraczam w ten moment życia że będę musiała podejmować naprawdę ważne decyzje. Dziękuję że mnie rozumiecie i pomagacie - wiele to dla mnie znaczy.

zaczął się wiek w którym sama decydujesz o sobie i swoim przyszłym życiu. powodzenia :) 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.