Temat: Niepracujace Żony/partnerki a kasa

Tak sie zastanawiam czy sa tu kobetki zony czy tez nie zony:P ,ktore ,ze tak powiem zajmuja sie domem a mezczyzna zarabia na Dom,dzieci:) Jak wyglada "wydzielanie" kasy przez owego partnera czy daje wam kase np na miesiac jedzenia byscie tym dysponowaly a moze daje Wam "kieszonkowe na babskie przyjemnosci" ogolem jak wygalda sprawa z kasa, ktora zarabia facet;) i czy jestescie w takim ukladzie szczesliwe?:)
ja trzymam karte, i ja nia glownie rozporzadzam, moj m nawet nie ma grosza przy sobie czego ja bym sama na jego miejscu nie wytrzymala ale prawda jest taka ze ja lepiej zarzadzam i umiem oszczedzac a moj m jak ma kase to przepusci na byle co.
ja isę boje ze jak nie bede pracować to bede musiała sie z kazdej zł rozliczac
Pasek wagi
Mieszkam z narzeczonym, ja studiuję (mam swoje stypendium), mój narzeczony pracuje. 
To ja trzymam nasze karty do bankomatów i ja zarządzam pieniędzmi, kontem, rachunkami, zakupami. Mój partner nigdy nie chciał, żeby było inaczej - w zasadzie wcale się nie dziwię, dla niego to wygodne, nie musi się martwić jaki jest stan konta - nawet nie chce wiedzieć;D Dla mnie taki układ jest idealny - uważam, że w związku to kobieta powinna pieniędzmi zarządzać. Jestem bardzo rozsądna w wydawaniu Jego pieniędzy, a większe wydatki zawsze uzgadniamy wspólnie.

Generalnie mój narzeczony nosi przy sobie w portfelu max 5zł :D
To dość śmieszne - bo gdy chce mi kupić prezent czy kwiatki to przychodzi do mnie, po swoje pieniądze ;)
Ja jestem w takim związku :). Pieniądze mamy wspólne, bez podziałów - twoje - moje.
 - Nie wydzielamy sobie żadnych sum, a jak czegoś potrzebujemy to to kupujemy.

 Mój narzeczony pracuje, ja się jeszcze uczę - więc ciężko mi pracę dostać.
 Czasem mój Tata mnie wspiera finansowo.
 
U nas jak się poznaliśmy to ja pracowałam i studiowałam i Mój pracował, nawet jak pracowałam to on płacił za dom i robił wszystkie opłaty plus dawał mi 800 zł na miesiąc plus jak coś chciałam to mi kupował jakieś ciuchy itp, teraz ja nie pracuje bo studiuje dziennie, pracuje tylko on i do tego nie mieszkamy razem bo on jest w delegacji, wiec mieszkanie opłacają mi rodzicie a on daje mi na życie (rodzice 1000 zł) on 800 plus jak mi braknie to mi daje więcej, plus jak jest u mnie to płaci za zakupy (i spożywcze i ciuchy i drogeryjne) 
Gdy nie miałam pracy a mąż pracował miałam dostęp do konta, kartę i mogłam wybierać pieniądze. Nie było żadnych kłótni o to.
Pasek wagi
Byłam partnerką,która zajmowała się domem i dzieciątkiem...

Sprawa wyglądała następująco..

Na,co chciałam, na to miałam... Ba, jeszcze mnie ciągnął na zakupy i namawiał żebym sobie coś kupiła..

A jak coś potrzebowałam w stylu : szampon, lakier, mascara..... Było "masz Kochanie, kup sobie co chcesz!" 

I prezenty bez okazji...


Nigdy nie było dzielenia, żałowania,bo ja pracuję....

Dom był na błysk, dziecko czyste, ubrania, wyprane, wyprasowane, jedzenie zrobione ulubione, miłość, szacunek, życzliwość...
Ja dawałam tyle ile byłam w stanie, on pracował i dawał od siebie uczucia i było idealnie.

Od prawie roku ja również pracuje i jest tak samo idealnie,ale pod względem psychicznym dla mnie lepiej.
Nie muszę marudzić,że coś mi się kończy,bo sobie pójdę i kupię ;-)
Pasek wagi
ja wytrzymalam pol roku  nie narzekalam do pracy poszlam bo chce miec jakies lata przepracowane ubezpieczenie oplacane no i jak Bog da to dozyc do  emerytury 
Pasek wagi
Mąż pracuje, ale ja dysponuję kasą.  I w sumie na tym Jego "wkład" w dom się kończy, bo to ja pilnuję rachunków, zakupów, urzędowych spraw itd. Wiadomo głównie ja zajmuję się domem i trójką naszych dzieciaków. Więc tak naprawdę jest, jakbyśmy obydwoje pracowali i dla mnie niesprawidliwe by było, gdybym dostawała "kieszonkowe" zamiast wspólnie decydować o kasie. Wydzielanie kasy zarówno mi, czy jemu byłoby dla mnie nie do przyjęcia. Podstawowe rzeczy (jak spożywa, chemia, ubrania) - ja się tym zajmuję, ale gdy trzeba wydać jakąś większą kasę, wtedy decyzja jest wspólna
Ja zajmuję się domem, mąż zarabia. Mamy jedno konto, wspólnie jeździmy na zakupy, wspólnie ustalamy budżet na kolejne miesiące. Póki co z "babskich przyjemności" mam tylko te, które są niezbędne. Z resztą, mam taką naturę, że wolę kupić coś dziecku, niż sobie. Ale myślę, że jak będę już pracować to pozwolę sobie na więcej.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.