- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 listopada 2012, 23:07
Edytowany przez stazi24 14 listopada 2012, 10:11
14 listopada 2012, 10:27
wiecie ja mam takich znajomych gdzie facet wychodzi codziennie z kolegami, czy sam a to na trening a to na piwo...i tak to się skończyło że ma romans z barmanką tam gdzie właśnie na to piwo chodził....i pamiętam jak dziś jak kilka lat ta jego żona mówiła mi i wspólnym znajomym że ona się dziwi że my mamy czasami pretensje o wyjścia swoich facetów, że ona tego nie rozumie, ona na wszystko się godzi i jej to nie przeszkada, ale....kilka lat później(jeszcze przed jego romansem) przyznała się że to jednak nie może tak być w małżeństwie że tej jednej osoby praktycznie w domu nie ma bo ciągle wychodzi, że popełniła błąd ale że chyba jest już za późno bo ten jej mąż się zmienił w ma ją w dupie i ich dziecko...no i niedługo potem wyszło ze ma romans....
takze każdy kij ma dwa końce, oczywiście że nie każdy facet taki jest, ale gdyby mój mąż wychodził codzinnie gdzies z kolegami czy na piwo to też miałabym tego dość i nie chodzi o to że ja sobie sama nie potrafię zorganizowac czasu bo potrafię, tylko pytanie po co w takim razie jesteśmy razem skoro nie spędzamy czasu razem?
14 listopada 2012, 10:28
NIe widzisz problemu bo Go nie masz.. nie raz trudno jest wskoczyc w skore drugiego czlowieka.. Ja akurat nie mam problemu bo Moj tez nie specjalnie czesto sie gdzie wybiera (granie, wyjazd meski czy wyjscie na piowo) jednak mam kumpele co Jej Facet autentycnzie znika 4-5 w tyg z kolegami i to nie na chwile ale czasem do nocy tam siedzi... Pomysl czy czulabys sie dobrze w zwiazku, w ktorym chlop znika co chwiel a Ciebie uwaza za wlasnosc, ktora jzu zdobyl i jest.. Chodzi mi o to , ze ludzie czasem przesadzaja albo cos sie psuje w zwiazku stad bylo moje pytanie,ze kiedy przekraczana jest ta granica normalnosci a kiedy cos staje sie juz przesada...Jak tak czytam niektre wypowiedzi, to jest mi żal. I Was i tych facetów, razem i każdego z osobna. Co to znaczy "pozwalacie"? co to znaczy, że jest Wam przykro, macie pretensje? CO to znaczy, że koledzy ważniejsi niż Wy? Rety, tu jest wszystko pomieszane. Dorośli ludzie są ze sobą, bo chcą, a nie muszą. Związek to nie jest kierat ani jarzmo. Albo ja jestem stara i nic nie rozumiem...Jestem w związku (tym konkretnym) trzeci rok i to ja wychodzę na przysłowiowe piwo, bo mojego faceta muszę wypychać na ewentualne spotkania z kumplami. Zresztą, jak już się spotkają, to raczej na RPG niż alko.A, zapomniałam, on nie ma pretensji o moje wyjścia, ani do znajomych, ani do kosmetyczki, ani też na nocne prace. Dziwni jesteśmy, czy coś
14 listopada 2012, 10:32
wiecie ja mam takich znajomych gdzie facet wychodzi codziennie z kolegami, czy sam a to na trening a to na piwo...i tak to się skończyło że ma romans z barmanką tam gdzie właśnie na to piwo chodził....i pamiętam jak dziś jak kilka lat ta jego żona mówiła mi i wspólnym znajomym że ona się dziwi że my mamy czasami pretensje o wyjścia swoich facetów, że ona tego nie rozumie, ona na wszystko się godzi i jej to nie przeszkada, ale....kilka lat później(jeszcze przed jego romansem) przyznała się że to jednak nie może tak być w małżeństwie że tej jednej osoby praktycznie w domu nie ma bo ciągle wychodzi, że popełniła błąd ale że chyba jest już za późno bo ten jej mąż się zmienił w ma ją w dupie i ich dziecko...no i niedługo potem wyszło ze ma romans....takze każdy kij ma dwa końce, oczywiście że nie każdy facet taki jest, ale gdyby mój mąż wychodził codzinnie gdzies z kolegami czy na piwo to też miałabym tego dość i nie chodzi o to że ja sobie sama nie potrafię zorganizowac czasu bo potrafię, tylko pytanie po co w takim razie jesteśmy razem skoro nie spędzamy czasu razem?
14 listopada 2012, 10:35
no tylko na to nie ma jasnej odpowiedzi. Przesada jest wtedy, gdy czujesz sie olewana i to nie z powodu przewrażliwienia czy próby zamknięcia kogos w zlotej klatce, a dlatego, ze ktoś faktycznie sie odsuwa. Ale to nie tylko wyjścia na piwo sa objawem. Partner może siedziec w tym samym pokoju co ty a prowadzic np. ożywione dyskusje internetowe, pic piwo, doskonale się bawić nie wychodząc z domu gdy ty obok gapisz się smutno w tv. tak też bywa. zatem granica jest tam gdzie ktos sie czuje nieszczęśliwy.
14 listopada 2012, 10:36
ale myslisz ze problemem było to, ze mu "pozwalala" wychodzić? ze jakby mu zabraniała wychodzić, to by wszystko bylo ok i oboje żyliby długo i szczęśliwie?wiecie ja mam takich znajomych gdzie facet wychodzi codziennie z kolegami, czy sam a to na trening a to na piwo...i tak to się skończyło że ma romans z barmanką tam gdzie właśnie na to piwo chodził....i pamiętam jak dziś jak kilka lat ta jego żona mówiła mi i wspólnym znajomym że ona się dziwi że my mamy czasami pretensje o wyjścia swoich facetów, że ona tego nie rozumie, ona na wszystko się godzi i jej to nie przeszkada, ale....kilka lat później(jeszcze przed jego romansem) przyznała się że to jednak nie może tak być w małżeństwie że tej jednej osoby praktycznie w domu nie ma bo ciągle wychodzi, że popełniła błąd ale że chyba jest już za późno bo ten jej mąż się zmienił w ma ją w dupie i ich dziecko...no i niedługo potem wyszło ze ma romans....takze każdy kij ma dwa końce, oczywiście że nie każdy facet taki jest, ale gdyby mój mąż wychodził codzinnie gdzies z kolegami czy na piwo to też miałabym tego dość i nie chodzi o to że ja sobie sama nie potrafię zorganizowac czasu bo potrafię, tylko pytanie po co w takim razie jesteśmy razem skoro nie spędzamy czasu razem?
nie wiem czy by żyli długo i szcześliwie może tak może nie, ale myślę że jeżeli ktoś postępuje nie w porzadku to warto mu o tym powiedzieć a nie myśleć że tak powinno być, tylko po to żeby nie wyjść na przewrażliwioną, albo taką która kogoś ogranicza....małżeństwo to coś powazniejszego niż spotykanie się pary 15-latków(nie urażając 15-latków)
14 listopada 2012, 10:44
14 listopada 2012, 10:45
Jak tak czytam niektre wypowiedzi, to jest mi żal. I Was i tych facetów, razem i każdego z osobna. Co to znaczy "pozwalacie"? co to znaczy, że jest Wam przykro, macie pretensje? CO to znaczy, że koledzy ważniejsi niż Wy? Rety, tu jest wszystko pomieszane. Dorośli ludzie są ze sobą, bo chcą, a nie muszą. Związek to nie jest kierat ani jarzmo. Albo ja jestem stara i nic nie rozumiem...Jestem w związku (tym konkretnym) trzeci rok i to ja wychodzę na przysłowiowe piwo, bo mojego faceta muszę wypychać na ewentualne spotkania z kumplami. Zresztą, jak już się spotkają, to raczej na RPG niż alko.A, zapomniałam, on nie ma pretensji o moje wyjścia, ani do znajomych, ani do kosmetyczki, ani też na nocne prace. Dziwni jesteśmy, czy coś
14 listopada 2012, 10:46
Edytowany przez cancri 14 listopada 2012, 10:47
14 listopada 2012, 10:47
14 listopada 2012, 10:48
Nie, masz duże doświadczenie i tyle. Wydaje mi się, ze młodsze dziewczyny , nie wiedzą jak utrzymać mężczyznę i że on jest też osobowością z pewnymi potrzebami. Boja się pozwolić wychodzić, bo inaczej nie potrafi go przytrzymać:) bo nie ma swoich zainteresowań, bo jest jeszcze młoda i nie wie np czego od życia chce i co chcę:). Różne są powody. W związku trzeba się dogadać. Ja tak to widzę, wszystko da się zrobić, jak się chce:) . Nie kumam tego, nie szanuje cię, pozwalasz sobie, musisz go trzymać mocno za krocze..eh Jak tak nie robisz, to jesteś dziwna, nie jesteś szcęśliwa-moje ulubione, współczuje Ci (?) hehe...Jak tak czytam niektre wypowiedzi, to jest mi żal. I Was i tych facetów, razem i każdego z osobna. Co to znaczy "pozwalacie"? co to znaczy, że jest Wam przykro, macie pretensje? CO to znaczy, że koledzy ważniejsi niż Wy? Rety, tu jest wszystko pomieszane. Dorośli ludzie są ze sobą, bo chcą, a nie muszą. Związek to nie jest kierat ani jarzmo. Albo ja jestem stara i nic nie rozumiem...Jestem w związku (tym konkretnym) trzeci rok i to ja wychodzę na przysłowiowe piwo, bo mojego faceta muszę wypychać na ewentualne spotkania z kumplami. Zresztą, jak już się spotkają, to raczej na RPG niż alko.A, zapomniałam, on nie ma pretensji o moje wyjścia, ani do znajomych, ani do kosmetyczki, ani też na nocne prace. Dziwni jesteśmy, czy coś