Temat: Wyjscia do kolegow-Facet

Na ile wyjsc w tygodniu pozwalacie(w sensie godzicie się, nie przeszkadza Wam- czesc kobiet bardzo zwraca uwage na to slowo wiec daje wytlumaczenie co byscie nie mesleli,, ,ze chce trzymac faceta na smyczy .. chodzi raczej o zdrowy rozsadek i kiedy jest ok a kiedy juz Was cos wkurza i sie nie  podoba...) swoim facetom wyjsc do kolegow(w tym wyjscia na Piwko)?
Ile razy wychodza ogolem ?
czy Wam to przeszkadza?

PS. Ile macie lat, Jaki status zwiazku, czy sa dzieci..

wiecie ja mam takich znajomych gdzie facet wychodzi codziennie z kolegami, czy sam a to na trening a to na piwo...i tak to się skończyło że ma romans z barmanką tam gdzie właśnie na to piwo chodził....i pamiętam jak dziś jak kilka lat ta jego żona mówiła mi i wspólnym znajomym że ona się dziwi że my mamy czasami pretensje o wyjścia swoich facetów, że ona tego nie rozumie, ona na wszystko się godzi i jej to nie przeszkada, ale....kilka lat później(jeszcze przed jego romansem) przyznała się że to jednak nie może tak być w małżeństwie że tej jednej osoby praktycznie w domu nie ma bo ciągle wychodzi, że popełniła błąd ale że chyba jest już za późno bo ten jej mąż się zmienił w ma ją w dupie i ich dziecko...no i niedługo potem wyszło ze ma romans....

takze każdy kij ma dwa końce, oczywiście że nie każdy facet taki jest, ale gdyby mój mąż wychodził codzinnie gdzies z kolegami czy na piwo to też miałabym tego dość i nie chodzi o to że ja sobie sama nie potrafię zorganizowac czasu bo potrafię, tylko pytanie po co w takim razie jesteśmy razem skoro nie spędzamy czasu razem?

stazi24 napisał(a):

krolowamargot1 napisał(a):

Jak tak czytam niektre wypowiedzi, to jest mi żal. I Was i tych facetów, razem i każdego z osobna. Co to znaczy "pozwalacie"? co to znaczy, że jest Wam przykro, macie pretensje? CO to znaczy, że koledzy ważniejsi niż Wy? Rety, tu jest wszystko pomieszane. Dorośli ludzie są ze sobą, bo chcą, a nie muszą. Związek to nie jest kierat ani jarzmo. Albo ja jestem stara i nic nie rozumiem...Jestem w związku (tym konkretnym) trzeci rok i to ja wychodzę na przysłowiowe piwo, bo mojego faceta muszę wypychać na ewentualne spotkania z kumplami. Zresztą, jak już się spotkają, to raczej na RPG niż alko.A, zapomniałam, on nie ma pretensji o moje wyjścia, ani do znajomych, ani do kosmetyczki, ani też na nocne prace. Dziwni jesteśmy, czy coś
NIe widzisz problemu bo Go nie masz.. nie raz trudno jest wskoczyc w skore drugiego czlowieka.. Ja akurat nie mam problemu bo Moj tez nie specjalnie czesto sie gdzie wybiera (granie, wyjazd meski czy wyjscie na piowo) jednak mam kumpele co Jej Facet autentycnzie znika 4-5 w tyg z kolegami i to nie na chwile ale czasem do nocy tam siedzi... Pomysl czy czulabys sie dobrze w zwiazku, w ktorym chlop znika co chwiel a Ciebie uwaza za wlasnosc, ktora jzu zdobyl i jest.. Chodzi mi o to , ze ludzie czasem przesadzaja albo cos sie psuje w zwiazku stad bylo moje pytanie,ze kiedy przekraczana jest ta granica normalnosci a kiedy cos staje sie juz przesada...
Otóż nie. Ale też nie byłabym w takim związku. Ja jestem niesłychanie prosta i mało wymagająca. Ma być mi dobrze. Jeśli nie, to po co mi ten związek? I nie, nie jestem gówniarą, bliżej mi do 40 niż 30. A granica normalności przekroczona jest IMHO wtedy, kiedy któraś ze stron nie czuje się w tej sytuacji dobrze. Jeśli się nie da tego zmienić, po co się męczyć? Niektóre z nas zapominają, że nie ma powtórki z życia.Więc skoro mam to życie raz, niech ono będzie dobre, komfortowe, przyjemne. Dlatego nie mogę się nadziwić, że zdarza się nam- dziewczynom- tkwić w złych związkach. Bez sensu.
Pasek wagi

gosiuniaaa napisał(a):

wiecie ja mam takich znajomych gdzie facet wychodzi codziennie z kolegami, czy sam a to na trening a to na piwo...i tak to się skończyło że ma romans z barmanką tam gdzie właśnie na to piwo chodził....i pamiętam jak dziś jak kilka lat ta jego żona mówiła mi i wspólnym znajomym że ona się dziwi że my mamy czasami pretensje o wyjścia swoich facetów, że ona tego nie rozumie, ona na wszystko się godzi i jej to nie przeszkada, ale....kilka lat później(jeszcze przed jego romansem) przyznała się że to jednak nie może tak być w małżeństwie że tej jednej osoby praktycznie w domu nie ma bo ciągle wychodzi, że popełniła błąd ale że chyba jest już za późno bo ten jej mąż się zmienił w ma ją w dupie i ich dziecko...no i niedługo potem wyszło ze ma romans....takze każdy kij ma dwa końce, oczywiście że nie każdy facet taki jest, ale gdyby mój mąż wychodził codzinnie gdzies z kolegami czy na piwo to też miałabym tego dość i nie chodzi o to że ja sobie sama nie potrafię zorganizowac czasu bo potrafię, tylko pytanie po co w takim razie jesteśmy razem skoro nie spędzamy czasu razem?

ale myslisz ze problemem było to, ze mu "pozwalala" wychodzić? ze jakby mu zabraniała wychodzić, to by wszystko bylo ok i oboje żyliby długo i szczęśliwie?

Irishya napisał(a):

no tylko na to nie ma jasnej odpowiedzi. Przesada jest wtedy, gdy czujesz sie olewana i to nie z powodu przewrażliwienia czy próby zamknięcia kogos w zlotej klatce, a dlatego, ze ktoś faktycznie sie odsuwa. Ale to nie tylko wyjścia na piwo sa objawem. Partner może siedziec w tym samym pokoju co ty a prowadzic np. ożywione dyskusje internetowe, pic piwo, doskonale się bawić nie wychodząc z domu gdy ty obok gapisz się smutno w tv. tak też bywa. zatem granica jest tam gdzie ktos sie czuje nieszczęśliwy.


Kurcze trafilas w samo sedno.. Sama mialam taka sytuacje (raz sie to zdarzylo ale wyprowadzilo mnie to z rownowagi), Moj partner zamiast mi poswiecic czas i uwaga- mielismy isc na kąpielisko to rozsiadl sie wygodnie, odpalil gre mi wreczyl pilot od Tv , odpalil jakis komunikator glosowy i zaczla grac i gadac z ludzmi z gry a ja siedzilam jak kolek.. zebralam sie i wyszlam bo siedzieci i ogladac tv to moge tez u siebie w chacie- dodam ,ze nie mieszkamy razem.. specjalnei do niego przyjechalam wiec czulam sie okropnie...

TraVirgolette napisał(a):

gosiuniaaa napisał(a):

wiecie ja mam takich znajomych gdzie facet wychodzi codziennie z kolegami, czy sam a to na trening a to na piwo...i tak to się skończyło że ma romans z barmanką tam gdzie właśnie na to piwo chodził....i pamiętam jak dziś jak kilka lat ta jego żona mówiła mi i wspólnym znajomym że ona się dziwi że my mamy czasami pretensje o wyjścia swoich facetów, że ona tego nie rozumie, ona na wszystko się godzi i jej to nie przeszkada, ale....kilka lat później(jeszcze przed jego romansem) przyznała się że to jednak nie może tak być w małżeństwie że tej jednej osoby praktycznie w domu nie ma bo ciągle wychodzi, że popełniła błąd ale że chyba jest już za późno bo ten jej mąż się zmienił w ma ją w dupie i ich dziecko...no i niedługo potem wyszło ze ma romans....takze każdy kij ma dwa końce, oczywiście że nie każdy facet taki jest, ale gdyby mój mąż wychodził codzinnie gdzies z kolegami czy na piwo to też miałabym tego dość i nie chodzi o to że ja sobie sama nie potrafię zorganizowac czasu bo potrafię, tylko pytanie po co w takim razie jesteśmy razem skoro nie spędzamy czasu razem?
ale myslisz ze problemem było to, ze mu "pozwalala" wychodzić? ze jakby mu zabraniała wychodzić, to by wszystko bylo ok i oboje żyliby długo i szczęśliwie?

nie wiem czy by żyli długo i szcześliwie może tak może nie, ale myślę że jeżeli ktoś postępuje nie w porzadku to warto mu o tym powiedzieć a nie myśleć że tak powinno być, tylko po to żeby nie wyjść na przewrażliwioną, albo taką która kogoś ogranicza....małżeństwo to coś powazniejszego niż spotykanie się pary 15-latków(nie urażając 15-latków)

zgadzam się że w związku ma być dobrze, więc też sie dziwię że ktoś tkwi w złych relacjach i nawet nie próbuje tego zmienić...

krolowamargot1 napisał(a):

Jak tak czytam niektre wypowiedzi, to jest mi żal. I Was i tych facetów, razem i każdego z osobna. Co to znaczy "pozwalacie"? co to znaczy, że jest Wam przykro, macie pretensje? CO to znaczy, że koledzy ważniejsi niż Wy? Rety, tu jest wszystko pomieszane. Dorośli ludzie są ze sobą, bo chcą, a nie muszą. Związek to nie jest kierat ani jarzmo. Albo ja jestem stara i nic nie rozumiem...Jestem w związku (tym konkretnym) trzeci rok i to ja wychodzę na przysłowiowe piwo, bo mojego faceta muszę wypychać na ewentualne spotkania z kumplami. Zresztą, jak już się spotkają, to raczej na RPG niż alko.A, zapomniałam, on nie ma pretensji o moje wyjścia, ani do znajomych, ani do kosmetyczki, ani też na nocne prace. Dziwni jesteśmy, czy coś
   Nie, masz  duże doświadczenie i tyle. Wydaje mi się, ze młodsze dziewczyny , nie wiedzą jak utrzymać mężczyznę i że on jest też osobowością z pewnymi potrzebami. Boja się pozwolić wychodzić, bo inaczej nie potrafi go przytrzymać:) bo nie ma swoich zainteresowań, bo jest jeszcze młoda i nie wie np czego od życia chce i co chcę:). Różne są powody. W związku trzeba się dogadać. Ja tak to widzę, wszystko da się zrobić, jak się chce:) . Nie kumam tego, nie szanuje cię, pozwalasz sobie, musisz go trzymać mocno za krocze..eh Jak tak nie robisz, to jesteś dziwna, nie jesteś szcęśliwa-moje ulubione, współczuje Ci (?) hehe...
Moim zdaniem, jak kobieta myśli, że wyjście z kolegami to zaniedbywanie jej, olewanie jej, i takie tam, to ma jakiejś problemy w tym związku, totalny brak zaufania, brak zainteresowania ze strony swojego faceta. Nie wierzę w to, że w zdrowych związkach kobieta potrafi powiedzieć do faceta- nie kochanie, nie idziesz pogadać z kumplami, siedzisz ze mną i oglądamy seriale. Nie mówię tu o sytuacjach, kiedy facet więcej czasu spędza z kolegami niż z kobietą, bo wtedy to jasne, że coś jest nie tak.

Rozumiem, kiedy facet sam z siebie nie ma ochoty na takie wyjścia, ale jeżeli lubi, i chce się spotkać z kumplami, jak facet z facetami, a babka mu zabrania, bo walnie focha, no to sorry... I pierwsze słyszę, żeby dyskoteki służyły tylko do wyrywania lasek, to gdzie Wy przepraszam chodzicie? Ja sama chodzę na imprezy z moimi kumplami tutaj, jakoś nie zauważyłam przez 2 lata, żeby chociaż raz któryś próbował jakąkolwiek obcą laskę wyrwać, bo wiadomo, że koleżanki są nietykalne.

Nie dziwię się, że potem część lasek płacze, że chłopaki je oszukiwali i gdzieś poszli i nie powiedzieli...no nie dziwię im się w ogóle.
No cóż w tej materii reguł nie ma. wszystko zalezy od człowieka i od tego co sie dzieje w związku. Jak facet ma zdradzić to będzie wypatrywal okazji jak nie podczas wyjść z kumplami, to w pracy, na szkoleniu. Nawet praca zawodowa może być ryzykowna, Mój zajmuje się m in organizacją eventów .. Korporacyjne zabiegane, ambitne często samotne kobiety na lekkim rauszu to w tej pracy normalka. Zdarzyło się np. że jedna z organizatorek  zaproponowała najpierw podwózke do naszego domu a potem w "żartach" przejażdżkę do niej aby się napić szampana który został z imprezy, następnie szczebiocąc że w sumie 3 kartony to można by się nawet w nim wykąpać. I co??? Mam mu kazać zmienić prace bo go czasem rwą??
Pasek wagi

Czarnamania napisał(a):

krolowamargot1 napisał(a):

Jak tak czytam niektre wypowiedzi, to jest mi żal. I Was i tych facetów, razem i każdego z osobna. Co to znaczy "pozwalacie"? co to znaczy, że jest Wam przykro, macie pretensje? CO to znaczy, że koledzy ważniejsi niż Wy? Rety, tu jest wszystko pomieszane. Dorośli ludzie są ze sobą, bo chcą, a nie muszą. Związek to nie jest kierat ani jarzmo. Albo ja jestem stara i nic nie rozumiem...Jestem w związku (tym konkretnym) trzeci rok i to ja wychodzę na przysłowiowe piwo, bo mojego faceta muszę wypychać na ewentualne spotkania z kumplami. Zresztą, jak już się spotkają, to raczej na RPG niż alko.A, zapomniałam, on nie ma pretensji o moje wyjścia, ani do znajomych, ani do kosmetyczki, ani też na nocne prace. Dziwni jesteśmy, czy coś
   Nie, masz  duże doświadczenie i tyle. Wydaje mi się, ze młodsze dziewczyny , nie wiedzą jak utrzymać mężczyznę i że on jest też osobowością z pewnymi potrzebami. Boja się pozwolić wychodzić, bo inaczej nie potrafi go przytrzymać:) bo nie ma swoich zainteresowań, bo jest jeszcze młoda i nie wie np czego od życia chce i co chcę:). Różne są powody. W związku trzeba się dogadać. Ja tak to widzę, wszystko da się zrobić, jak się chce:) . Nie kumam tego, nie szanuje cię, pozwalasz sobie, musisz go trzymać mocno za krocze..eh Jak tak nie robisz, to jesteś dziwna, nie jesteś szcęśliwa-moje ulubione, współczuje Ci (?) hehe...

No, jak już go będę trzymała za krocze, to gwarantuję, że nigdzie nie wyjdzie :-) przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać :-)
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.