Temat: Wyjscia do kolegow-Facet

Na ile wyjsc w tygodniu pozwalacie(w sensie godzicie się, nie przeszkadza Wam- czesc kobiet bardzo zwraca uwage na to slowo wiec daje wytlumaczenie co byscie nie mesleli,, ,ze chce trzymac faceta na smyczy .. chodzi raczej o zdrowy rozsadek i kiedy jest ok a kiedy juz Was cos wkurza i sie nie  podoba...) swoim facetom wyjsc do kolegow(w tym wyjscia na Piwko)?
Ile razy wychodza ogolem ?
czy Wam to przeszkadza?

PS. Ile macie lat, Jaki status zwiazku, czy sa dzieci..

Mój może wychodzić ile chce, ale i tak z tego nie korzysta... Pewnie gdyby miał kolegów i chciał kilka razy w tygodniu się z nimi widzieć, byłabym wkurzona, że tyle czasu z nimi spędza, na szczęście wychodzi gdzieś raz w miesiącu, a nawet rzadziej...
moj partner nie ma z kim wychodzic bo dwoch kolegow zaczelo jezdzic na miedzynarodowce. kazdy jest z reszta zajety soba. to nie towarzystwa ze pan 25 lat siedzi u mamusi i caly tydzien pierdzi przed komputerem, tylko zazwyczaj panowie pracuja po kilka godzin dziennie, utrzymuja swoje mieszkanie, albo zbieraja na jakis cel. panowie maja tez swoje dziewczyny, jeden ma zone i dziecko wiec ten czas wolny spedzaja razem.

w usa bywa ze z przyjacielem/kolega moze sie miesiacami nie widziec, tak samo z rodzicami bo kazdy jest zapracowany i odklada itp i woli odpoczac zamiast lazic znowu wieczorem

poza tym partner mnie 2 razy mnie oklamal wiec dlaczego mam mu poblazac za takie zachowanie. inaczej sie zachowuje w towarzystwie jak ze mna.
moze bedziemy kwita jak mu powiem ze wychodze z kolezanka a spotkam sie z moim bylym

TraVirgolette napisał(a):

tak sobie jeszcze pomyślałam, że ja to bym sie nawet wstydziła mieć faceta, który reaguje na moje pozwalanie/nie pozwalanie.. To takie niemęskie :-)) grunt to się po partnersku dogadać i wzajemnie nie ograniczać. Wiadomo że jak jest dziecko, to ten układ wygląda inaczej, np. w pon ja zostaje z dzieckiem, we wtorek mąż etc. 

No racja, na pewno męskie jest jak powie facet, że ma Cie w dupie i i tak wyjdzie do kolegów. No gratuluję. Ja akurat nie wstydze się, że mój facet szanuje moje zdanie.

Nasz plan w tygodniu wyglada mniej wiecej tak:

Poniedzialek: on - boks, ja - salsa

Wtorek: ja - silownia, on - spotkanie z przyjaciolmi

Sroda: razem

Czwartek: on - boks, ja - silownia

Piatek: razem

Sobota: rano on praca, ja przyjaciolki od popoludnia do niedzieli wieczorem razem

Ja 29 lat, on 35 lat, w zwiazku od pol roku, bez dzieci

Obojgu nam to odpowiada, kazdy z nas ma czas dla przyjaciol i realizacje swoich pasji...

Kenayaa napisał(a):

Poważnie? Nie godzicie się jak facet chce wyjść do kumpla? Szok! Facet to ani nie pies na smyczy, ani nie dziecko które potrzebuje zgody mamusi. A wy nie spotykacie się z koleżankami? Czy po prostu wam wolno a im nie? Masakra jakaś.Mój facet z samymi kolegami wychodzi ze dwa razy w miesiącu, ale nie na piwko (bo pije rzadko), ale pograć w jakąś fifę czy coś podobnie ambitnego. Mam 21 lat, on 23. Jesteśmy razem dwa lata, a od 1,5 roku mieszkamy razem.

No, a potem jak ludzie sie rozstaja to rozpacz i zal, bo okazuje sie, ze zostalo sie kompletnie bez przyjaciol... Zaskakujace jest to jak niewiele kobiet potrafi bedac w zwiazku kontynuowac przyjaznie... Zamiast tego kompletnie "zatracaja sie" w zwiazku...

Czarnamania napisał(a):

Laurka93 napisał(a):

Czarnamania napisał(a):

Nie mam potrzeby kontrolowania mężczyzny, pozwalania mu  na coś, czy zabraniania, to nie dziecko  tylko dorosły w pełni ukształtowany mężczyzna. Robi co chcę w sumie. :) Rozumiem, że ma rożne potrzeby, tak samo jak ja. Jak by chciał, to może go nawet z miesiąc w domu nie być:), bo imprezuje z  kolegami:) Mam tak od urodzenia;).Aaaa i jak nie chce to nie opowiada, co tam robił:)  30 lat -bez związku-bez dzieci
To mnie trochę przeraża, nie da się być w takim związku jak tu opisujesz. współczuje...
  Skąd wiesz, że się nie da? :) Nigdy mężczyźni nie narzekali na taki stan spraw. Ja sama potrafię powiedzieć, wiesz co, jadę na kilka dni do swoich przyjaciół z innego miasta:) i oni nigdy nie mieli z tym problemu, jak on miał znajomych w innym mieście robił to samo. :) Nie mam zamiaru mu czegoś zakazywać, nie mam zamiaru ograniczać i planować mu życia. Widzisz, dla mnie najważniejsze żeby ta druga osoba była  szczęśliwa i jeśli ma potrzebę jechać sama to jedzie:) Ja jak wyjeżdżam na festiwale filmowe, to czasem mnie miesiąc nie było i oni to rozumieli. Bo procowałam na to całe życie:P Później nadrabiamy czas , jeśli on i ja mamy taką potrzebę. Ludzie mają różne style życia, nie rozumiem, co tu jest do "oceniania". Jeden lubi piwo, drugi jak mu nogi śmierdzą. W moim środowisku, to dość powszechne. I nie mów, że się nie da:) Bo nie wiesz tego.  I nie potrzebuje twojego współczucie:) Bo to nie ma nic do rzeczy i jest zupełnie niepotrzebne:)

Ja i tak nigdy nie zrozumiem tego. Bo tak nie wygląda związek i to nie jest kwestia wyluzowania. Po prostu jak ludziom w związku nie zależy na sobie to nie obchodzi ich życie drugiej osoby, nie obchodzi ich gdzie wychodzą i z kim. Piszesz "zawsze rozumieli" to Ty byłaś w jakimś związku zbiorowym? Czy po prostu tak często zmieniasz tych partnerów? Jeśli to drugie to trudno się dziwić dlaczego... pracujesz sobie na to właśnie takim podejściem wiecznie wyluzowanej, pozwalającej na wszystko. Pytanie autorki moim zdaniem było skierowane do ludzi którzy mogą pochwalić się jakimś stażem związku, bo wtedy można cokolwiek powiedzieć o zdrowych relacjach.
moj byly non stop wychodzil a to po pracy ato olewal prace zeby isc i przy kolegach zachowywal sie jak burak, nie liczyl z moja osoba, ja sie z nim umawialam to mnie olewal.

partner podobnie zaczyna robic, mowi ze wraca za 2 h , nie ma go po 2 h i nagle zaliczyl pol czestochowy w 50 barach. jak mozna miec zaufanie do takiej osoby?

agataq napisał(a):

z racji tego, że mąż jeździ w rajdach, jego spotkania z kolegami, nawet te zakrapiane przebiegają w garażach podczas montażu, regulowania, wymieniania, dumania o tym co jeszcze wymienić, poprawić wyregulować, lub kontemplowania zdobytych pucharów, względnie planowania kolejnego sezonu.Musiałabym być psychicznie niezrównoważona by komukolwiek czegokolwiek zabraniać :) A co? ja do koleżanek nie ganiam? Nie przesiaduję na siłowni? Ma siedzieć w domu i czekać? Albo gorzej - mam na siłę z nim łazić i siedzieć w oparach benzyny słuchając o rzeczach, których nie rozumiem i zrozumieć nie mam zamiaru? No bez jaj :)Pewnie że jestem najważniejsza a on najważniejszy, ale są sprawy w które włazić z butami nie mam zamiaru :)I sprawy, w których kumpli nie zastąpię :)  Nawet 4 razy w tygodniuI wierzcie mi - wolę taki układ niz Ala Bundiego na kanapie :]

No lepiej bym tego nie ujela!

Zgadzam sie w 100%!

mritula napisał(a):

Mam rozrywkowego domatora :) Jak chce się napić zaprasza kolegów, to samo i ja. wyrosłam już z latania po klubach i pubach. Wyjścia samotne? Mąż raz max dwa do roku ja jakieś 3 razy częściej:) Jednak wolimy wolny od pracy czas spędzić razem przy dobrym drinku czy filmie.Mężatka od 13 lat. Lat 30 i 32 mąż, trójka dzieci :)

-no u mnie bardzo podobnie, ja może raz na 2 miesiące pojadę do koleżanki (ale synek najczęściej jedzie ze mną)Oboje pracujemy, ja jeszcze robię podyplomówkę- często się mijamy, więc jak  mamy trochę wolnego czasu to spędzamy go razem:ja, synek i mąż-Zresztą on ma bardzo fajnych kolegów w pracy i chyba dlatego po pracy nie potrzebuje się z nimi spotykać...

mężatka od 8 lat, w związku 11 lat-jedno dziecko

Laurka93 napisał(a):

Czarnamania napisał(a):

Laurka93 napisał(a):

Czarnamania napisał(a):

Nie mam potrzeby kontrolowania mężczyzny, pozwalania mu  na coś, czy zabraniania, to nie dziecko  tylko dorosły w pełni ukształtowany mężczyzna. Robi co chcę w sumie. :) Rozumiem, że ma rożne potrzeby, tak samo jak ja. Jak by chciał, to może go nawet z miesiąc w domu nie być:), bo imprezuje z  kolegami:) Mam tak od urodzenia;).Aaaa i jak nie chce to nie opowiada, co tam robił:)  30 lat -bez związku-bez dzieci
To mnie trochę przeraża, nie da się być w takim związku jak tu opisujesz. współczuje...
  Skąd wiesz, że się nie da? :) Nigdy mężczyźni nie narzekali na taki stan spraw. Ja sama potrafię powiedzieć, wiesz co, jadę na kilka dni do swoich przyjaciół z innego miasta:) i oni nigdy nie mieli z tym problemu, jak on miał znajomych w innym mieście robił to samo. :) Nie mam zamiaru mu czegoś zakazywać, nie mam zamiaru ograniczać i planować mu życia. Widzisz, dla mnie najważniejsze żeby ta druga osoba była  szczęśliwa i jeśli ma potrzebę jechać sama to jedzie:) Ja jak wyjeżdżam na festiwale filmowe, to czasem mnie miesiąc nie było i oni to rozumieli. Bo procowałam na to całe życie:P Później nadrabiamy czas , jeśli on i ja mamy taką potrzebę. Ludzie mają różne style życia, nie rozumiem, co tu jest do "oceniania". Jeden lubi piwo, drugi jak mu nogi śmierdzą. W moim środowisku, to dość powszechne. I nie mów, że się nie da:) Bo nie wiesz tego.  I nie potrzebuje twojego współczucie:) Bo to nie ma nic do rzeczy i jest zupełnie niepotrzebne:)
Ja i tak nigdy nie zrozumiem tego. Bo tak nie wygląda związek i to nie jest kwestia wyluzowania. Po prostu jak ludziom w związku nie zależy na sobie to nie obchodzi ich życie drugiej osoby, nie obchodzi ich gdzie wychodzą i z kim. Piszesz "zawsze rozumieli" to Ty byłaś w jakimś związku zbiorowym? Czy po prostu tak często zmieniasz tych partnerów? Jeśli to drugie to trudno się dziwić dlaczego... pracujesz sobie na to właśnie takim podejściem wiecznie wyluzowanej, pozwalającej na wszystko. Pytanie autorki moim zdaniem było skierowane do ludzi którzy mogą pochwalić się jakimś stażem związku, bo wtedy można cokolwiek powiedzieć o zdrowych relacjach.

to jest kwestia zaufania i wzajemnego porozumienia, a nie dopytywania, sprawdzania, namierzania, pozwalania. Dorośli ludzie  w związku szanują się i mają do siebie zaufanie. I niekoniecznie potrzebują spędzać ze sobą 24/dobę, ani nawet 12. A dobry związek to nie taki, w którym jedna strona trzyma drugą krótko przy ryju i dzięki temu mija kolejny rok męki. Naprawdę. 
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.