Temat: nie wiem co mam robić...

.

Jak zrobisz, to i plusy i ewentualne minusy tej decyzji będziesz ponosić i nikt z boku komentujący Ci w razie czego nie pomoże... Twój mąż nie jest chyba sierotą bez kończyn, więc nie ma co stosować taryfy ulgowej. Ja bym postawiła sprawę jasno, że chodzi już tylko o kredyt i image w środowisku. Rozwiążcie to jak partnerzy.

Planujesz zakończyć ten romans? Jeśli nie, to chyba najwyższa pora porozmawiać z mężem i podjąć decyzję o rozwodzie. Co innego, gdybyś uznała, że romans jest błędem, że z kochankiem nie masz przyszłości i w gruncie rzeczy męża kochasz, ale wygląda na to, że jest zupełnie inaczej... 

Miałam bardzo podobną sytuację do Twojej. Z tą różnicą, że mój były już mąż nie wychodził nigdzie, siedział i "pracował" w domu, ale 16 godzin dziennie miał na uszach słuchawki, miał swój świat w internecie - praca, gra, hobby. Więc ja cały wolny czas też spędzałam sama, choć on ciałem był ze mną w domu. Ale nie było mowy o tym, żeby gdzieś razem wyjść. Nawet na wyżebranym tygodniu wakacji chodziłam sama na spacery, bo on wolał zostawać w pokoju hotelowym i odpoczywać. W końcu zebrałam się w sobie i mu wszystko powiedziałam - że nasze życie nie może tak wyglądać, że ja nie chcę tak dłużej, nie jestem szczęśliwa, że chcę seksu. Poszliśmy na terapię. Terapeutka stwierdziła, że jako osobne jednostki dobrze funkcjonujemy, ale nic nas nie łączy i wysłała na terapie indywidualne, twierdząc, że w tej chwili ona nie może nam pomóc. Poszłam na swoją terapię, on oczywiście nie, bo to ja wymyślam problemy, jemu takie życie pasowało. Na terapii zrozumiałam, że potrzeba ciepła, uwagi, bycia docenioną, kochaną, pożądaną jest czymś normalnym i mam prawo tego oczekiwać od męża. Zaczęłam więc głośno się domagać zmian w jego zachowaniu. Skończyło się tym, że na odczepnego zaprosił mnie do kina. Raz w ciągu roku. 

Też się bałam, że zostanę sama, że popełniam błąd, bo przecież nie pije, nie bije, że mnie rodzina zje, wyjdę na rozkapryszoną księżniczkę. Postanowiłam więc jeszcze raz iść na wspólną terapię. Po kilku spotkaniach to on zrezygnował, bo ja nieustępliwie trwałam przy tym, że są potrzeby, z których nie zrezygnuję, składając siebie na ołtarzu nieudanego małżeństwa. Jestem trzy tygodnie po rozwodzie, spotykam się z mężczyzną, który mi daje to, czego nigdy nie dał mi mąż. Zobaczymy, jak się życie rozwinie. Mam świetną pracę, mieszkanie, pieniądze, jestem samodzielna, wszystko zawdzięczam ciężkiej pracy. Czemu więc mam trwać przy mężczyźnie, który - nazywajmy rzeczy po imieniu - ma mnie w dupie. Wiedzie sobie wygodne życie w moim mieszkaniu (bo jego nie było stać na kredyt), bez zmartwień (bo przecież ja na nas zarobię), bez obowiązków (bo przecież ja to zrobię lepiej, więc on nawet nie będzie próbował). 

I jeszcze jedno - z byłym mężem też nie myślałam o dzieciach. On jest niezaradny, przez półtora roku małżeństwa (trwało prawie 6 lat) nie pracował, bo nie mógł znaleźć roboty (jako informatyk, tia...). Nie miałam w nim oparcia.  W końcu mi sam wyrzucił, że to wszystko moja wina, bo ja jestem tak mało kobieca, że przy mnie on nie może być mężczyzną. Wtf... Poza tym nie wyobraża sobie mieć ze mną dzieci... Oczywiście brał mnie na litość, płakał, mówił, że jestem najgorsza, że go porzucam a on mnie tak kocha itd. Wytrzymałam i czuję się teraz lekka, wolna i szczęśliwa. Nie zauważałam przez te lata małżeństwa, jak strasznie on mną manipuluje, jak mnie wykorzystuje, jakim jest niedojrzałym dzieciakiem, w dodatku uzależnionym od gier komputerowych. Z obecnym partnerem jest inaczej, jest odpowiedzialny, marzę o tym, by w przyszłości urodzić mu dzieci, nie boję się, że mnie zostawi. 

Nie namawiam Cię do niczego, to Twoja decyzja, ale zawalcz o siebie. On jest dorosłym mężczyzną, poradzi sobie. A Ty masz prawo być szczęśliwa. 

Pasek wagi

Nie ma nic bardziej obrzydliwego niż zdrada, zwłaszcza w małżeństwie. Nie układało się wam? Ok, obie strony za to odpowiadają. Ale decyzję o nawiązaniu romansu podjęłaś sama. Brzydzę się takimi ludźmi. Tacy biedni, pokrzywdzeni, a zero kręgosłupa moralnego. 

Pasek wagi

Piszesz, że Cię "dobre dusze" zjadą, że masz kochanka na boku. Tak jakby to napisanie, że posiadanie kochanka na boku jest obrzydliwy było czymś złym, a nie zdradzanie męża. Jakby nie wiem czego oczekujesz? Że ktoś Ci napisze o jakaś Ty biedna, Twój mąż jest taki niedobry? Tak to można napisać komuś kto męża nie zdradza i zastanawia się czy odejść dlatego, że jest w związku nieszczęśliwy, a nie (też) dlatego, że ma kochanka na boku. Moim zdaniem powinnaś mu powiedzieć - może to on po zdradzie nie będzie chciał z Tobą być, i nie będziesz miała dylematów co zrobić. Przynajmniej tyle mu się moim zdaniem należy, możliwość podjęcia decyzji. 

Jakby to była inna sytuacja - czyli wszystko co opisalas, ale byś go nie zdradzała - to bym wtedy to oceniła tak, że lepiej chyba się rozejść. Inaczej jak ktoś pisze, że kocha męża, tylko się z nim nie może porozumieć. A inaczej jak jedyne co to małżeństwo trzyma to jest kredyt i obawa co ludzie powiedzą. 


Moim zdaniem to jest już podjęta decyzja.. im szybciej powiesz mężowi i od niego odejdziesz tym lepiej. Mówie to jako osoba zdradzona tuż przed ślubem. Cieszę się, że to wyszło. Mam teraz świetne życie i wyszło mi na dobre mimo bólu który czułam na poczatku. Nie jesteś szczęśliwa w obecnym związku więc na co czekasz? Im dłużej to trwa tym bardziej cierpisz Ty, kochanek i będzie cierpiał mąż bo go oszukujesz i to niefair- to jest też człowiek który zasługuje na szczęście i układanie sobie zycia. Powinnaś to zakończyć w momencie gdy poczułaś coś do innego faceta, nie zrobiłaś tego więc najwyższy czas.

Pasek wagi

Użytkownik4709114 napisał(a):

menot napisał(a):

Nie roztkliwiaj się nad sobą. Zdrowe podejście jest takie, że zanim się wejdzie w nową relację, kończy się starą. Granie na dwa fronty jest sytuacją moralnie nie do zaakceptowania. Nie masz z mężem dzieci, więc sprawa to tak na prawdę kwestia podjęcia męskiej decyzji  z kim chcesz spędzić najbliższe lata.

Dzieci nie, ale kredyt na długie lata. To też łączy.

chcesz żyć ze współlokatorem całe życie? takie mam wrażenie, że wzięliści slub, bo każde z was nie wiedziało co w życiu robić, a wypadało ten ślub mieć- już samo to, że nic z nim nie planujesz, to jest dla mnie dziwne i świadczy o tym, że chyba jesteście z przypadku .

Wilena napisał(a):

Piszesz, że Cię "dobre dusze" zjadą, że masz kochanka na boku. Tak jakby to napisanie, że posiadanie kochanka na boku jest obrzydliwy było czymś złym, a nie zdradzanie męża. Jakby nie wiem czego oczekujesz? Że ktoś Ci napisze o jakaś Ty biedna, Twój mąż jest taki niedobry? Tak to można napisać komuś kto męża nie zdradza i zastanawia się czy odejść dlatego, że jest w związku nieszczęśliwy, a nie (też) dlatego, że ma kochanka na boku. Moim zdaniem powinnaś mu powiedzieć - może to on po zdradzie nie będzie chciał z Tobą być, i nie będziesz miała dylematów co zrobić. Przynajmniej tyle mu się moim zdaniem należy, możliwość podjęcia decyzji. 

Jakby to była inna sytuacja - czyli wszystko co opisalas, ale byś go nie zdradzała - to bym wtedy to oceniła tak, że lepiej chyba się rozejść. Inaczej jak ktoś pisze, że kocha męża, tylko się z nim nie może porozumieć. A inaczej jak jedyne co to małżeństwo trzyma to jest kredyt i obawa co ludzie powiedzą. 

I jeszcze to zdanie, że bycie samotnym po trzydziestce jest żałosne... Ale zdradzanie męża już nie jest?

Pasek wagi

Blue_Fairy napisał(a):

Wilena napisał(a):

Piszesz, że Cię "dobre dusze" zjadą, że masz kochanka na boku. Tak jakby to napisanie, że posiadanie kochanka na boku jest obrzydliwy było czymś złym, a nie zdradzanie męża. Jakby nie wiem czego oczekujesz? Że ktoś Ci napisze o jakaś Ty biedna, Twój mąż jest taki niedobry? Tak to można napisać komuś kto męża nie zdradza i zastanawia się czy odejść dlatego, że jest w związku nieszczęśliwy, a nie (też) dlatego, że ma kochanka na boku. Moim zdaniem powinnaś mu powiedzieć - może to on po zdradzie nie będzie chciał z Tobą być, i nie będziesz miała dylematów co zrobić. Przynajmniej tyle mu się moim zdaniem należy, możliwość podjęcia decyzji. 

Jakby to była inna sytuacja - czyli wszystko co opisalas, ale byś go nie zdradzała - to bym wtedy to oceniła tak, że lepiej chyba się rozejść. Inaczej jak ktoś pisze, że kocha męża, tylko się z nim nie może porozumieć. A inaczej jak jedyne co to małżeństwo trzyma to jest kredyt i obawa co ludzie powiedzą. 

I jeszcze to zdanie, że bycie samotnym po trzydziestce jest żałosne... Ale zdradzanie męża już nie jest?

Jest. 

nie bardzo rozumiem, w sumie to takiego faceta sobie wybrałaś, taki ci pasował , wiedziałaś jaki jest 

natomiast jak tylko pojawiły się drobne problemy znalazłaś sobie innego ,  serio z tak durnego powodu masz romans , w wielu małżeństwach na pewnym etapie ludzie się mijają z jakiś powodów i to albo mija po zakończeniu jakiegoś etapu, albo ludzie walczą o ten związek , 4 lata po ślubie co to jest, od jakiego czasu mąż więcej pracuje? 

nie dojrzalas do dłuższego związku , wiesz co zrobić odejść od męża i od kochanka, bo za 4 lata kochanka też zdradzisz przy pierwszym bzdurnym problemie 

zreszta jak ci tak mąż nie pasował to droga wolna, trzeba mu było powiedzieć że nie chcesz z nim być i uczciwie zakończyć związek 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.